Wydawnictwo Sine Qua Non chwali się dobrą sprzedażą albumów z serii 'Assassin`s Creed". Wypada zatem pogratulować osobom odpowiedzialnym za trud włożony w sprytną promocję tych pozycji, bo nie wierzę, że sukces komiksu Erica Corbeyrana i Djillaliego Defaliego bierze się z jego jakości. Trzeci tom zatytułowany "Accipiter" trzyma podobny poziom, co jego dwaj poprzednicy - to komiks nijaki, nieciekawi i z oprawą graficzną, która chluby swojemu autorowi nijak nie przynosi.
Trzeci tom jest zakończeniem pierwszego rozdziału obrazkowej opowieści o losach dwójki assasynów - Aquilusa i Accipitera. Wendetta pierwszego z nich dobiegnie swojego niespodziewanego końca, jego ojciec w końcu zostanie pomszczony, ale wątek Ankhu, potężnego artefaktu o egipskim rodowodzie, który nie może wpaść w niepowołane ręce, wcale się nie kończy. Gra pomiędzy zakonem Templariuszy, a zakapturzonymi skrytobójcami toczy się dalej. Co więcej - wchodzi na kolejny poziom i w kolejnych tomach prawdopodobnie zmieni swoją scenerię. Wygląda na to, że akcja w czwartym tomie, oryginalnie zatytułowanym "Hawk", przeniesiemy się do Gizy roku 1257. Głównym bohaterem będzie nie Desmond Miles, który w tym czasie będzie musiał zająć się inną misją, a Jonathan Hawk, wcielający się za pomocą Animusa w swojego dawnego przodka - El Cakra. Komiks swoją premierą na rynku francuskim miał 16 listopada, więc SQN powinno go niebawem opubnlikować.
W przeciwieństwie do pierwszego tomu, który dość blisko trzymał się fabuły "AC" i "AC II", w drugim i trzecim albumie historia skręca w zupełnie nowym kierunku, odwołując się momentami do "Assassin's Creed: Brotherhood". Co ciekawe, tylko "Aquilus" jest uznawany przez Ubisoft za pozycję kanoniczne - pozostałe należy uznać, zgodnie z komiksową terminologią, za elseworldy. Nie wnikając za bardzo w powikłane continuity świata przedstawionego, patrząc z perspektywy trzech wydanych tomów, trzeba oddać Corbeyranowi, że potrafił sklecić nawet wcale sobie fabułkę. Konwencjonalną, schematyczną, ale ostatecznie trzymającą się jakoś kupy i nie budzącą uczucia zażenowania. Znacznie gorzej wypada za to Defali, którego prace prezentują się niespecjalnie. Nudne, często niedokładne, momentalnie blednące w porównaniu z growym oryginałem, pozbawione czegokolwiek, co mogłoby je wyróżniać z ogromu solidnych rzemieślników.
Trzeci tom jest zakończeniem pierwszego rozdziału obrazkowej opowieści o losach dwójki assasynów - Aquilusa i Accipitera. Wendetta pierwszego z nich dobiegnie swojego niespodziewanego końca, jego ojciec w końcu zostanie pomszczony, ale wątek Ankhu, potężnego artefaktu o egipskim rodowodzie, który nie może wpaść w niepowołane ręce, wcale się nie kończy. Gra pomiędzy zakonem Templariuszy, a zakapturzonymi skrytobójcami toczy się dalej. Co więcej - wchodzi na kolejny poziom i w kolejnych tomach prawdopodobnie zmieni swoją scenerię. Wygląda na to, że akcja w czwartym tomie, oryginalnie zatytułowanym "Hawk", przeniesiemy się do Gizy roku 1257. Głównym bohaterem będzie nie Desmond Miles, który w tym czasie będzie musiał zająć się inną misją, a Jonathan Hawk, wcielający się za pomocą Animusa w swojego dawnego przodka - El Cakra. Komiks swoją premierą na rynku francuskim miał 16 listopada, więc SQN powinno go niebawem opubnlikować.
W przeciwieństwie do pierwszego tomu, który dość blisko trzymał się fabuły "AC" i "AC II", w drugim i trzecim albumie historia skręca w zupełnie nowym kierunku, odwołując się momentami do "Assassin's Creed: Brotherhood". Co ciekawe, tylko "Aquilus" jest uznawany przez Ubisoft za pozycję kanoniczne - pozostałe należy uznać, zgodnie z komiksową terminologią, za elseworldy. Nie wnikając za bardzo w powikłane continuity świata przedstawionego, patrząc z perspektywy trzech wydanych tomów, trzeba oddać Corbeyranowi, że potrafił sklecić nawet wcale sobie fabułkę. Konwencjonalną, schematyczną, ale ostatecznie trzymającą się jakoś kupy i nie budzącą uczucia zażenowania. Znacznie gorzej wypada za to Defali, którego prace prezentują się niespecjalnie. Nudne, często niedokładne, momentalnie blednące w porównaniu z growym oryginałem, pozbawione czegokolwiek, co mogłoby je wyróżniać z ogromu solidnych rzemieślników.
I podobnie jest w przypadku samego komiksu. Na naszym rynku, obfitującym obecnie w naprawdę solidne pozycje o podobnym do "Assassin`s Creed" profilu, natrafimy na mnóstwo komiksów przynajmniej o klasę lepszych. W kategorii mainstreamowych czytadeł produkcyjniak autorstwa Corbeyrana i Defaliego nie ma startu do co lepszych propozycji Taurus Media czy Egmontu. "Accipiter" przegrywa w przedbiegach z "Blueberry`m", 'Long Johnem Silverem" czy "Orbitalem".
2 komentarze:
"Wendetta pierwszego z nich dobiegnie swojego niespodziewanego ojca"
Chyba warto coś tu poprawić...
Już poprawione!
Prześlij komentarz