W 1995 roku Backstreet Boys szturmowali listy przebojów ze swoim pierwszym singlem. Prym na rynku wydawniczym wiodły magazyny młodzieżowe, które prześcigały się w ilości drukowanych plakatów coraz to nowych idoli, których nazwisk dziś nikt już nie pamięta. Trafiały one na ściany pokoi nastolatków, wpisując się na stałe w krajobraz lat 90-tych. W tych samych kioskach, co "Popcorn", "Dziewczynę", czy "Bravo" można było również kupić komiksy z Batmanem wydawane przez TM-Semic. Zrządzeniem losu rok '95 był dla polskich fanów Mrocznego Rycerza szczególnie dramatyczny – Batman, postrach przestępców, największy detektyw świata, nikł w oczach w serii "Knightfall". Wkrótce mieliśmy zobaczyć go leżącego ze strzaskanym kręgosłupem w kałuży krwi. O ironio, w tym samym czasie na ekrany kin wszedł "Batman Forever".
Batman z filmu Joela Schumachera jest okazem zdrowia. Nie męczą go zawroty głowy, nie słania się na nogach z wyczerpania. W niczym nie przypomina swojego odpowiednika z kart komiksów, który jest bliski załamania nerwowego. W odróżnieniu od niego jest jeszcze młodzikiem, który ledwo co postawił pierwsze kroki w kostiumie nietoperza. Przypomina nastolatka u progu dojrzewania – jest zdezorientowany i zagubiony, obce są mu wybory, jakie niesie ze sobą dorosłe życie. W pierwszej kolejności musi skonfrontować się z samym sobą. Dopiero później przyjdzie pora na psychopatycznych osiłków.
W "Batmanie" Tima Burtona Wayne, zabijając Jokera w symboliczny sposób przecina pępowinę, która łączyła go z nieformalnym "ojcem". Mimo to jest wciąż dzieckiem, które do końca nie rozumie, konsekwencji swoich poczynań. Burton stawia go przed dylematem czy wieść normalne życie, czy poświęcić się walce z przestępczością, ale bohater nie jest jeszcze w stanie wybrać. W "Batmanie" udaje mu się uniknąć konfrontacji z samym sobą – jako Batman pokonuje Jokera i zostaje zaakceptowany przez mieszkańców Gotham w roli obrońcy miasta; jako Wayne zdobywa serce Vicky Vale, która zgadza się dzielić życie z superbohaterem. Ta idylla nie trwa długo. W "Powrocie Batmana" bohater napomyka jedynie, że związek z blondwłosą dziennikarką się nie udał. Być może Vale miała dość życia z dużym dzieckiem? Wayne musi więc poszukać sobie nowej partnerki. Selina Kyle od razu przyciąga jego uwagę, ponieważ tak, jak on "bawi się" w przebieranki. Przy niej nie będzie musiał więcej udawać, ani ukrywać swoich neuroz. Kyle odrzuca jednak jego awanse, czym robi Wayne'owi przysługę. Ich związek opierałby się bowiem nie na akceptacji i wzajemnym zaufaniu, ale podobieństwie – oboje cierpią na rozszczepienie osobowości, oboje pragną zemścić się za swoje krzywdy. Wayne w dziecinny sposób chciał rozwiązać swój problem wiążąc się z kimś o identycznej osobowości. Jednym słowem, wybrał drogę na skróty. Wayne z "Batman Forever" jest już dojrzalszy i wie, że w ten sposób niczego nie osiągnie.
Bohater burtonowski był bardziej Batmanem, niż Wayne`em. W "Batman Forever" proporcje są bardziej wyrównane. Z początku bohater stara się wybrać między jednym, a drugim, ale ta droga prowadzi donikąd. Porzucając kostium Batmana nie pozbędzie się swojego wewnętrznego Nietoperza. Głód wrażeń, pragnienie walki jest w nim głęboko zakorzenione, znacznie głębiej niż trauma spowodowana śmiercią rodziców. Scenarzysta Akiva Goldsman idzie w ślady Franka Millera i powtarza za autorem "Powrotu Mrocznego Rycerza" diagnozę, według której ON był w Wayne'ie od dziecka, tragiczna śmierć rodziców tylko przyśpieszyła JEGO przyjście na świat.
W podświadomości bohatera zalęgło się przeświadczenie, że to on jest winien śmierci swoich rodziców i to każe mu co noc występować na ulicach Gotham w przebraniu Batmana. Ale w rzeczywistości prawda jest taka, że Wayne'owi taki tryb życia odpowiada. Lubi, wręcz lubuje się w gromieniu przestępców. Żyje zemstą, to utrzymuje go przy życiu. Śmierć Jokera nie przyniosła mu upragnionej ulgi. Wręcz przeciwnie. Wayne u Schumachera jest znacznie bardziej złożonym bohaterem, niż u Burtona, ale w istocie został obdarzony mentalnością przeciętnego nastolatka, który przeżywa piekło okresu dojrzewania.
W "Batmanie", na chwilę przed pierwszym pojawieniem się bohatera, dwóch złodziejaszków wymienia między sobą plotki o rzekomym pogromcy przestępców przebranym za nietoperza. Nikt nie wie, jak wygląda, a mimo to wszyscy się go boją. W "Batman Forever" bohatera nie otacza już tajemnica, gdy więc Robin poda się za Batmana nikt mu nie uwierzy. Przestępcy wiedzą jak wygląda prawdziwy Rycerz Gotham. Jest teraz gwiazdą.
W filmach Burtona obecność Batmana i jego przeciwników odstrasza ludzi. Gotham pustoszeje, stając się polem walki między zaprzysięgłymi wrogami. Batman, Joker, Pingwin są niczym bogowie z greckiego panteonu, którzy zstąpili na ziemię. Zwykli śmiertelnicy nie są godni ich oglądać. W "Batman Forever" przed budynkiem banku, w którym Two Face przetrzymuje zakładnika, zbiera się tłum gapiów. Gdy Batman pojawia się na miejscu, wpatrują się w niego jak urzeczeni. Wychowani przez media, domagają się spektaklu, rozrywki. Batman jest w ich oczach współczesnym gladiatorem, zakutym w lateksową zbroję. Z cichego introwertyka zmienił się w gwiazdora, symbol seksu. Batman z filmów Burtona był ikoną popkultury, w filmach Schumachera jest idolem nastolatków – bohaterem na miarę czasów, w których prym będą wiedli Backstreet Boys, Spice Girls i Britney Spears.
3 komentarze:
"które prześcigały się w ilości drukowanych plakatów coraz to nowych idoli, których nazwisk dziś nikt już nie pamięta."
"w filmach Schumachera jest idolem nastolatków – bohaterem na miarę czasów, w których prym będą wiedli Backstreet Boys, Spice Girls i Britney Spears."
no to pamiętamy tych idoli, czy nie?
ale poza tym całkiem porządny tekst...
Może i porządny, ale nie na temat. To jest recenzja Batman Forever? Bo tekst składa się głównie z odniesień do Batmanów Burtona i wygląda jak wstęp do faktycznej recenzji, której już nie znalazłem :/
Moloch, wydaje mi się, że teksty Łukasza trudno nazwać recenzjami. Może dlatego, że oczekujesz od nich czegoś innego, nie dostajesz tego. Łukasz skupia się na analizie rozwoju postaci Batmana i trudno dziwić się jego odwołaniom do poprzedniego filmu, który przecież na bardzo długo zdefiniował postać Batmana, nie tylko w kinie. Tym bardziej, że Schumacher wyraźnie odżegnywał się od wizji Burtona i w takim kontekście "Forever" był przez Łukasz oglądany.
Prześlij komentarz