Nie jestem sobie w stanie przypomnieć komiksu, który by Robertowi Kirkmanowi kompletnie nie wyszedł. To rzadkość w amerykańskim przemyśle, w którym produkuje się coraz więcej i coraz szybciej. Autorzy poganiani przez redaktorów pilnujących terminów mają coraz mniej czasu, aby móc spokojnie popracować nad swoimi "produktami". Efekty takiej pracy często widać biorąc zeszyt czy album robiony "na szybko", a raczej - za szybko. Kirkman w takim etosie pracy odnajduje się znakomicie. Choć spod jego ręki wychodzą tytuły rozrywkowe, to jego nazwisko na okładce jest dla mnie gwarancją pewnego poziomu, poniżej którego autor "Żywych Trupów" i "Invincible" nie zwykł schodzić.
Choć Kirkman najbardziej znany jest ze swoich autorskich prac, ma na swoim koncie kilka interesujących komiksów zrobionych dla majorsów. Obok przebojowych "Marvel Zombies" i runu w "Ultimate X-Men" do najciekawszych należy "The Irredeemable Ant-Man". Seria, która zamknęła się w zaledwie dwóch trejdach zadebiutowała we wrześniu 2006 roku. Na jej kartach zadebiutował Eric O`Grady, postać stworzona przez Kirkmana i rysownika Phil Hestera, który z szeregowego funkcjonariusza S.H.I.E.L.D. staje się nowym Człowiekiem-Mrówką. O`Grady jednak jest ostatnim człowiekiem, którego można by posądzać o bycie super-bohaterem, czy choćby zwykłym bohaterem. To pozbawiony jakiejkolwiek moralności oszust, drań, pies na baby, który nie cofnie się przed niczym, jeśli tylko na tym skorzysta. W jego przypadku z wielką mocą, to jest z kostiumem klasycznego herosa z wczesnych lat sześćdziesiątych, nie idzie żadna odpowiedzialność. Nowy Ant-Man jest zbyt zajęty podglądaniem biorących prysznic kobiet, niż powracającym z kosmosu Hulkiem, który demoluje Nowy Jork, atakiem Hydry czy konfliktem pomiędzy zarejstrowanymi i niezarejestrowanymi bohaterami.
Widać, że Robert Kirkman w "The Irredeemable Ant-Man" (co można przekładać, jako "Beznadziejny", co świetnie do O`Grady`ego pasuje) świetnie się bawił. Bawił się continuity, bawił się pomysłem przebrania w kolorowy trykot zapewniający moc zmniejszania swoich rozmiarów pierwszego lepszego parszywca i ta jego zabawa udziela się czytelnikom. Szczególnie tych, którzy rozpoznają w komiksie Wolverine`a z jego okresu "współpracy" z Hydrą i z ochotą zobaczą jak "od kuchni" wygląda najtajniejsza agencja wywiadowcza w komiksowie.
Phil Hester to rysownik znany polskiemu czytelnikowi z kart "Kołczanu" i w "Ant-Manie" niczym nowym nie zaskakuje. Jego kreska z charakterystycznym cartoonowym uproszczeniem, trochę w stylu Michaela Avon Oeminga, dalej jest przyjemna dla oka. Znany kompan Kirkmana Cory Walker, który przejmuje ołówek na kilka zeszytów, nie odbiega swoim stylem daleko do Hestera. Pod względem wizualnym - jest bardzo przyzwoicie.
Po tym, jak jego seria dobiegła swego kresu, O`Grady nie zniknął z Ziemi-616. Na krótko dołączył najpierw do Inicjatywy, a potem trafił do Thunderbolts. Po "Siege" stał się członkiem zespołu Secret Avengers, a pod koniec 2010 roku wraz z oryginalnym Ant-Manem, Hankiem Pymem wystąpił w trzyczęściowej mini-serii "Ant-Man and the Wasp", autorstwa Tima Seeley`a. Jak widać postać wymyślona przez Kirkmana spodobała się czytelnikom i ma całkiem niezły potencjał, jeśli trafi w odpowiednie ręce.
Pierwszy trade opowiada jak główny bohater wszedł w posiadanie eksperymentalnego kombinezonu bojowego skonstruowanego przez Pyma. W drugim Ant-Man ukrywa się w Nowym Jorku przed ścigającymi go agentami i próbuje ułożyć sobie jakoś życie. Oba albumy to całkiem fajna lektura, choć momentami aż nie chce się wierzyć, że Człowiek-Mrówka może być aż takim skurczybykiem. Zakończenie mnie nieco rozczarowało, ale numer, który O`Grady wywinął Tony`emu Starkowi z nawiązką to wynagrodził. Miłośnikom Roberta Kirkmana, tym którzy dobrze orientują się w świecie Marvela, fanom dobrych, amerykańskich mainstreamów - mogę śmiało polecić lekturę "The Irredeemable Ant-Man".
3 komentarze:
Odgrzewany kotlet - http://niezwyciezony.blogspot.com/2011/09/irredeemable-ant-man-recenzja.html :]
nie odgrzewany, a przedrukowany
;-)
Odgrzewany, odgrzewany, nawet dwukrotnie! Reaktor Babiel pewnie posiada jakąś jego (koszmarną!) wersję z czasów Below Radars.
Łukasz, nie martw się, będzie premierowe teksty, będą.
Najpierw relacja z Łodzi, jakieś wywiadziki, potem teksty Marcina o przekozackim "Scalped" i recki świeżych rzeczy z Łodzi.
Prześlij komentarz