wtorek, 9 sierpnia 2011

#829 - Julia i Roem

Enki Bilal pozostaje artystą nienasyconym, wciąż poszukującym, wciąż próbującym czegoś nowego. W swojej karierze jeden z najciekawszych współczesnych komiksowych twórców z Europy przeszedł długą drogę. Wraz z Pierre`em Christianem rozliczał się z trudnym politycznym dziedzictwem XX wieku, czy to w kontestującym duchu pokolenia `68 ("Legendy współczesności"), albo przyjmując zimną, postpolityczną optykę ("Polowanie").

W tak zwanej Trylogii Nikopola, cyklu trzech powieści graficznych, które wyniosły go na komiksowy Parnas, mieszał fantastyczną estetykę ze swoimi artystycznymi ambicjami, które swój szczyt osiągnęły w "Zimnym równiku". W Tetralogii Potwora do tych wątków doszły refleksje nad współczesną sztuką, elementy autobiograficzne, problematyka pamięci i tożsamości. Na przestrzeni tych dwóch cykli zmieniła się również bilalowa estetyka. Znana z jeszcze z albumów o tematyce historycznej kreska z podporządkowanej funkcji narracyjnej, bliskiej mainstreamowym produkcjom z kręgu science-fiction, ewoluowała w kierunku zamaszystego eksperymentowania z malarskimi technikami. Dla wielu Bilal z tego okresu to jeden z najwybitniejszych komiksowych grafików i rzeczywiście oprawa wizualna takiego "Snu Potwora" robi oszałamiające wrażenie.

Albumy "Animal`z" i niedawno wydany "Julia i Roem" wyznaczają nowy etap w twórczości Enkiego Bilala. W oczy rzuca się kolejny zwrot w sferze grafiki – pochodzący z Belgradu twórca zrezygnował z wizualnego przepychu na rzecz zionącego chłodem minimalizmu. Grafika w najnowszym tomie jego autorstwa utrzymana jest w jednorodnej, zimnej estetyce, kreślonej surową kreską. Wybór węgla i suchych pasteli (lub odpowiednich cyfrowych efektów imitujących) to manifestacyjny powrót do najbardziej podstawowego warsztatu grafika. Za pomocą tych zwyczajnych środków Bilal podkreśla z jednej strony pewną teatralność utworu, a z drugiej strony – pustkę świata po zagładzie. Pomimo ograniczonych narzędzi, oprawa graficzna w swojej finezyjności i delikatności, wciąż świadczy o wirtuozerii swojego autora.


W warstwie treści w "Julii i Roemie" dalej eksplorowane są wątki, które pojawiły się w "Animal`z". Ale problematyka ekologiczna, relacje natury z kulturą, czy też szerzej mówiąc – z cywilizacją, w najbardziej francuskim znaczeniu tego słowa – zostały odstawione nieco na bok. Opowiadając historię miłości dwójki młodych ludzi, będącej parafrazą (to chyba najcelniejsze określenie relacji między "Romeem i Julią", a "Julią i Roemem") najsłynniejszego romansu, Bilal pokazują siłę literatury, która może ocalać. Z komiksu tchnie wiara w moc kulturowego dorobku ludzkości, wypracowanego przez setki lat. Ta sama, która została zniszczona przez II Wojnę Światową, przez koszmar Holocaustu i zgubiona gdzieś w gąszczu postmodernizmów, na tle Krwotoku, w komiksowej formie wygląda jednak straszliwie naiwnie. Wydaje mi się, że Bilal ma tego świadomość, ale równocześnie wie, że to jedno z tych złudzeń, któremu warto ulegać. I wciąż tworzyć...

Chyba po raz pierwszy nie da się przyporządkować albumów z dylogii Krwotoku (jak roboczo określam te dwa komiksy) do jakiegoś konkretnego gatunku. Bilal w "Animal`z" i "Julii i Roemie" postawił na "komiks autorski" (będące pojęciem analogicznym do "kina autorskiego"), choć z pewnym wpływem estetyki postapokaliptycznej i specyficznym feelingiem sci-fi. Ostatecznie trudno jest mi jednoznacznie oceniać "Julię i Roema", bo z jednej strony jest coś magnetycznego w tym komiksie, przez co nieuczciwym byłoby twierdzenie, że autor zabrnął w artystyczny ślepy zaułek i, jak to się kolokwialnie mówi, "się skończył". W porównaniu z "Animal`z", które bardzo przypadło mi do gustu swoim wyrafinowanie i niebanalnością, jego sequel wypada dość topornie i jednoznacznie. Mam takie wrażenie, że Enki Bilal z cyrkową zręcznością balansuje na linie łączącej pretensjonalność z wyrafinowaniem, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Ale naprawdę warto przekonać się samemu jak mu to wychodzi.

Brak komentarzy: