środa, 31 maja 2017

#2316 - Uncanny Avengers #3: Czas na Ragnarok

W albumie "Czas na Ragnarok" Uriel i Eimin, czyli Bliźnięta Apokalipsy, kontynuują realizację pokrętnego planu, który ma ocalić mutantów przed przerażającą przyszłością. Dla przypomnienia: potomstwo Warrena Worthingtona i Zarazy dobrze zna przyszłość i wie, że prezydent Red Skull zamknie wszystkich nosicieli genu X w obozach internowania, które właściwie są obozami koncentracyjnymi. Rodzeństwo miało okazję doświadczyć na własnej skórze. Komiks zaczyna się od retrospekcji, w której widzimy nieudaną próbę ucieczki.


We współczesności Uriel i Eimin przekonują do współpracy Scarlet Witch, która twierdzi, że zgadza się z ich punktem widzenia: homo sapiens nie jest i nigdy nie będzie w stanie pokojowo koegzystować z homo superior. Dlatego, aby zakończyć wojnę między rasami, należy je od siebie skutecznie odseparować. Pamiętamy, że Wanda Maximoff ma na koncie tyle potężne, co słynne zaklęcie nigdy więcej mutantów, które już raz wywróciło (dosłownie!) świat Marvela do góry nogami. Teraz wystarczy, że przeniesie wszystkich na starek-arkę. Moc zaklęcia ma wzmocnić Wonder Man.

Fabuła komiksu nie jest wcale tak prosta, jak przedstawiłem powyżej. Rick Remender w nieskończoność komplikuje scenariusz. Zwrotów akcji jest co niemiara, każdy kolejny gmatwa okoliczności i układ sił w sposób wręcz nieprawdopodobny. Po kilkudziesięciu stronach czytelnik zaczyna się gubić i właściwie czeka jedynie na finał, aby poznać rozwiązanie. Rozeznanie się w zawiłościach intrygi utrudnia fakt, że Eimin potrafi przewidywać przyszłość, więc w jej działania i postawy wpisana zostaje próba przechytrzenia wszystkich innych.


Niestety, wyszło tak, że scenarzysta wyraźnie przekombinował. I w niczym nie pomaga mu spektakularne zakończenie. Po przeczytaniu ostatniej planszy uświadamiamy sobie, że Remender zafundował nam jedną z możliwych alternatywnych wersji zdarzeń z udziałem Bliźniąt Apokalipsy i superbohaterów należących do Drużyny Jedności Avengers.

Oprawa graficzna albumu jest dziełem trzech rysowników. Daniel Acuña i Salvador Larroca dostali do zilustrowania po jednym zeszycie. Obaj wypadli całkiem solidnie. Kolejne trzy wyszły spod ręki Steve’a McNivena, który znany jest w Polsce choćby z komiksu "Wojna Domowa". W początkowych pracach na uwagę zasługuje głównie ciekawe kadrowanie i budowa samej planszy. Jednak od pewnego miejsca jest bardzo tradycyjnie: kilka prostokątnych, horyzontalnych kadrów na stronie. Jakby artysta się spieszył, jakby nie miał czasu (zapału?) na wymyślanie widowiskowych kombinacji paneli.


"Czas na Ragnarok" to głównie wielka, kosmiczna rozpierducha, w której wszyscy są przeciwko wszystkim, a więc komiks utrzymany w typowym dla Marvela stylu. Myślę, że scenarzysta nie wykorzystał do końca potencjału tkwiącego w postaciach Uriela i Eimin, bo przez moment wydawało się, że w końcu Dom Pomysłów doczekał się szwarccharakterów z prawdziwego zdarzenia. Finalnie los ludzi i mutantów spoczywa na barkach biednego Thora, ale o tym w kolejnym albumie, który będzie nosił tytuł "Pomścić Ziemię".

Brak komentarzy: