Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a pierwotnie ukazał się on na łamach bloga poświęconego Image Comics, na który serdecznie zapraszam.
„Spawn #1” to najlepiej sprzedający się komiks niezależny w historii. Premierowy zeszyt serii Todda McFarlane`a sprzedał się w nakładzie 1.7 miliona egzemplarzy. Jest to rekord, który do dziś nie został pokonany i nie wydaje się, by kiedykolwiek ta sytuacja miałaby ulec zmianie. Dziś właśnie Spawn i McFarlane będą bohaterami kolejnej odsłony cyklu poświęconego historii Image Comics.
„Spawn #1” to najlepiej sprzedający się komiks niezależny w historii. Premierowy zeszyt serii Todda McFarlane`a sprzedał się w nakładzie 1.7 miliona egzemplarzy. Jest to rekord, który do dziś nie został pokonany i nie wydaje się, by kiedykolwiek ta sytuacja miałaby ulec zmianie. Dziś właśnie Spawn i McFarlane będą bohaterami kolejnej odsłony cyklu poświęconego historii Image Comics.
Urodzony w kanadyjskim Calgary McFarlane był jedną z największych gwiazd amerykańskiego przemysłu komiksowego. Status ten zawdzięcza głównie pracy nad serią "The Amazing Spider-Man", w której stworzył ikoniczny wizerunek Człowiek-Pająka końca poprzedniej dekady. Chcąc większej swobody twórczej dostał od Marvela nowy miesięcznik, zatytułowany po prostu "Spider-Man". Todd wytrwał w nim zaledwie szesnaście numerów. Choć komiks bił rekordy popularności i sprzedaży, McFarlane nie potrafił porozumieć się z Dannym Fingerothem, nowym edytorem rodziny tytułów ze ścianołazem. Chciał również większej swobody twórczej, jak i praw do wymyślanych przez siebie postaci. Można powiedzieć, że był to początek Image Comics, choć sam artysta nie chciał odchodzić z wydawnictwa, dzięki któremu tak wiele osiągnął. Czuł jednak, że jeśli metody pracy w Domu Pomysłów się nie zmienią, w końcu ugrzęźnie w przeciętności.
Ze swoimi obawami McFarlane nie był sam. Kiedy wraz z kilkoma innymi twórcami zaczął domagać się zmian. Ówczesny redaktor naczelny Marvela nie chciał jednak oddać buntownikom nawet części praw oraz zysków z postaci, które stworzyli oni dla wydawnictwa. Ich odejście wkrótce stało się faktem. Nieoficjalnie to właśnie ojciec Spawna wraz z Robem Liefeldem przewodzili grupie zbuntowanych twórców, a jeszcze bardziej nieoficjalnie – to właśnie McFarlane zaproponował, by wspólnie założyli nowe wydawnictwo.
Tym samym z scenarzysty i rysownika komiksowego McFarlane stał się szefem własnego studia. Nie posiada żadnego wykształcenia związanego z biznesem. Uczył się on w czymś na kształt naszych akademii sztuk pięknych, a jednocześnie był nieźle zapowiadającym się baseballistą. Tymczasem to właśnie McFarlane najszybciej otworzył swoje studio w ramach Image. Jako pierwszy się na nim dorobił i najlepiej pośród innych ojców założycieli potrafił zainwestować zarobione pieniądze. W stosunkowo krótkim czasie potrafił stworzyć potężną firmę, która dziś obejmuje studio komiksowe, firmę zabawkarską, studio produkujące filmy animowane i gry komputerowe (to ostatnie zbankrutowało w 2012 roku).
Wróćmy jednak do komiksów. Po założeniu Image to Todd McFarlane był wśród „uciekinierów” największą gwiazdą. Jego popularność przewyższała nawet tą, którą cieszył się Jim Lee. Twórca dość słusznie uznał, że jego nazwisko samo w sobie jest gwarancją sukcesu i dlatego własne studio nazwał... Todd McFarlane Productions. Artysta wiedział, że zapowiedziany przez niego „Spawn” będzie hitem, lecz w przeciwieństwie do na przykład Roba Liefelda nie widział on nic złego w przeciągnięciu pracy nad pierwszym numerem serii. Ten ostatecznie trafił do sprzedaży w 1992 roku i do dziś pozostaje najlepiej sprzedającym się komiksem niezależnym.
Wyjątkowo "Spawn" nie cierpiał bardzo powszechne w Image schorzenie - opóźnienia. Pomimo zamiłowania McFarlane`a do dopieszczania szczegółów jego seria ukazywała się terminowo. Przynajmniej do czasu, kiedy sam twórca był autorem rysunków. Lee, Liefeld i Silvestri mogli się jedynie rumienić ze wstydu.
Już sam "Spawn" wystarczył, by McFarlane dorobił się fortuny. Aż do 2007 roku była to jedyna (!!!) marka wydawana przez studio utalentowanego rysownika. Owszem, z czasem dorobiła się wielu spin-offów i serii pobocznych, lecz każda jedna z nich osadzona była w uniwersum Spawna. Bohater ten nie był szczytem oryginalności – praktycznie od samego początku zauważano pewne podobieństwa do Ghost Ridera z Marvela i Deadmana z DC. McFarlane dał się również poznać ze sprawny biznesmen i mistrz marketingu. W szybkim tempie Al Simmons doczekał się swojego filmu aktorskiego, serialu animowanego, serii figurek i kilku gier komputerowych, zarabiające miliony zielonych swojemu twórcy.
Do pomysłu wspólnego uniwersum McFarlane odnosił się bardzo entuzjastycznie. Był tak pewien tego, że to doskonały pomysł, że w origin Spawna wplótł zarówno Chapela z Youngblood Roba Liefelda, jak i WildC.A.T.S. Jima Lee. Jak wiecie, seria z tym bohaterem cały czas się ukazuje i warto wspomnieć, że przez ten czas kilkukrotnie została uderzona przez rozłamy w wydawnictwie Image. Najpierw odejście Liefelda sprawiło, że McFarlane nie mógł wspominać w swojej serii o człowieku, który zabił Ala Simmonsa. Powstały więc konieczne zmiany w originie Spawna. Kolejne były bardziej kosmetyczne. Gdy Jim Lee sprzedał WildStorm wydawnictwu DC Comics, z oficjalnego kontinuum Spawna zniknęło spotkanie z ekipą Dzikich Kotów. Jako że było ono osadzone w alternatywnej przyszłości, praktycznie nie miało to przełożenia na comiesięczną serię.
Dziewiąty numer serii „Spawn” to dziś prawdziwy biały kruk. Jego scenarzystą był gościnnie Neil Gaiman, który stworzył trzy postacie, które w późniejszym czasie miały odgrywać znaczące role w tytule. Byli to Medieval Spawn, Cogliostro i Angela. Ta ostatnia spodobała się czytelnikom na tyle, że otrzymała własną mini-serię. W 2002 roku Gaiman upomniał się o te postacie, oskarżając McFarlane’a o niepłacenie wynagrodzenia za ich wykorzystywanie. Rozpoczęła się wieloletnia batalia sądowa, którą ostatecznie wygrał twórca Sandmana. Oczywiście wiązało się to z faktem, że w 2002 roku te trzy niezwykle ważne postacie musiały z numeru na numer zniknąć z łamów serii „Spawn”, co wiązało się z kolejnymi, nieplanowanymi zmianami w fabule. Warto wspomnieć, że na mocy wyroku sądowego, Gaiman „zabrał” z Image postać Angeli, która obecnie pojawia się w komiksach Marvela. Cagliostro dzięki ugodzie między twórcami wrócił na łamy „Spawna”, natomiast losy średniowiecznej wersji żołnierza piekieł są na razie nieznane.
To jednak nie jedyny wyrok sądowy, który zaszkodził McFarlane’owi. Pozwał go także baseballista Tony Twist, któremu nie spodobało się, że jego imieniem i nazwiskiem nazwano gangstera z którym mierzył się Spawn. Todda zadośćuczynienie kosztowało pięć milionów dolarów. Obecnie w sądzie rozpatrywana jest kolejna rozprawa. Tym razem McFarlane’a pozwał... Al Simmons. Były współpracownik twórcy postaci Spawna nie jest zadowolony z tego, że nie otrzymał wynagrodzenia za użyczenie swoich danych postaci komiksowej.
Todd McFarlane Productions w XXI wieku zaczęło nieco poupadać. Kolejne spin-offy serii „Spawn” padały, aż w końcu w 2003 roku była ona już jedynym regularnym tytułem z tym herosem. Trochę trwało zanim twórca postaci otrząsnął się z letargu, ponieważ zareagował dopiero... pięć lat później. Najpierw wymienił on głównego bohatera swojego flagowego dzieła, którym został Jim Downing, a w 2009 roku zapowiedział start nowej serii, która miała okazać się wielkim przebojem i zawojować rynek. Oczywiście mowa tu o cyklu „Haunt” – pierwszym oryginalnym pomyśle McFarlane’a od siedemnastu lat. Sukces jednak był umiarkowany, pomimo zaangażowania takich tuzów, jak Robert Kirkman czy Ryan Ottley. Bohater na rynku utrzymał się jedynie przez 28 numerów i raczej nie przejdzie do komiksowej historii.
Jeszcze gorzej powiodło się w 2011 roku „Blood Red Dragon”, tytułowi w którym palce maczał sam Stan Lee. Seria zakończyła się na trzecim numerze. Czytelnikom nie spodobał się fakt mocno limitowanego nakładu, ograniczonego zaledwie do 5000 kopii. Co prawda każdy z trzech zeszytów wyprzedał się do cna, lecz przyjęcie serii było bardzo chłodne i ostatecznie podjęto decyzję o jej przedwczesnym zakończeniu.
Jakiś czas temu pojawiły się plotki o ogłoszeniu upadłości przez McFarlane Toys. Nie wiadomo ile jest w tym prawdy. Chciałoby się jednak, żeby ojciec Spawna bardziej przykładał się do komiksowej produkcji. W chwili obecnej Todd McFarlane Productions wydaje jedynie jedynie rysowaną przez Szymona Kudrańskiego serię „Spawn”, twardo- i miękkookładkowe wznowienia archiwalnych komiksów z udziałem tej postaci, a także okazyjne zbiory spin-offów. Zdecydowanie dziwi brak trejdów zbierających nowe przygody Jima Downinga. Czy McFarlane powiedział już swoje ostatnie słowo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz