W pierwszym tomie "Mrocznej Wieży" zatytułowanym "Narodziny Rewolwerowca" Roland Deschain w wyniku dworskiej intrygi musiał podejść do egzaminu dojrzałości. Udało mu się zostać rewolwerowcem w wieku zaledwie czternastu lat i wraz ze swoimi przyjaciółmi, Cuthbertem Allgoodem i Alainem Johnsem, wyruszył do miasteczka Hambry, znajdującym się w odległej baronii Mejis.Pod przykrywką poganiaczy chcących kupić konie dla Afiliacji mają upewnić się, kto w nadchodzącej wojnie stanie po stronie Johna "Dobrego Człowieka" Farsona i Karmazynowego Króla. Niestety, sprawy mają się gorzej, niż można byłoby przypuszczać. Drużyna Deschaina jedynego sojusznika znajduje w córce koniuszego Pata Delgado, Susan, w której sam Roland z miejsca się zakochuje. Co gorsza, przybysze z Gilead trafiają na Łowców Wielkiej Trumny i zdemaskowani w pośpiechu muszą opuszczać Hambry. O ich ucieczce opowiada "Długa droga do domu", drugi tom cyklu komiksowej adaptacji prozy Stephena Kinga.
No właśnie, czy aby na pewno adaptacji? O ile pierwszy album trzymał się dość blisko fabuły znanej z powieści, to w drugim Peter David i Robin Furth odchodzą nieco dalej od pierwowzoru. Na tyle daleko, że można pokusić się o twierdzenie, że komiksowa wersja stanowi spin-off książki, wzbogacająca historię opowiedzianą przez Kinga o nowe wątki. PAD świetnie spisuje się w roli naśladowcy stylu amerykańskiego mistrza horroru. Do jego poziomu dostosował się również Jae Lee, tradycyjnie wspomagany przez kolorystę Richarda Isanove. W drugim tomie, pewnie ze względu na jego fabułę, jeszcze mocniej uderza teatralna maniera tandemu grafików. Rysunki ograniczone zostały właściwie tylko do pierwszego planu, rzadko ubarwione je jakimiś elementami tła. Do monumentalnego stylu Lee i niemal literackiego narratora, za którym stoją David i Furth, jak ulał pasują statyczne, niemal pomnikowe ujęcia. Strony zwykle podzielone są na trzy, niekiedy cztery poziome kadry, często trafiają się splashe. Taka narracja zmusza czytelnika do dłuższego "zaparkowania" na danej stronie, ale taka jest już specyfika tego komiksu. Może się ona podobać, albo nie.
Świat wykreowany przez Kinga to postmodernistyczny melanż popularnych estetyk i ogranych motywów. Fantasy miesza się tutaj z westernowymi dekoracjami, nawiązania do "Władcy Pierścieni" łączą się wyraźnymi motywami z legend arturiańskich i rycerskich w ogóle. Te ostatnie wydają się szczególnie mocne, zważywszy na imię głównego bohatera, kodeks honorowy, którym kieruje się w swoim życiu i Grapefruit Merlina, magiczny artefakt odgrywający kluczową rolę w "Długiej drodze do domu". W tym tomie dochodzą jeszcze delikatne wątki steampunkowe.Wydawnictwo Albatros wypada pochwalić za ekspresowe tempo publikacji, wysoki standard edytorski w całkiem przystępnej cenie. Boleje tylko nieco nad galerię, bo jako fan dobrych coverów, w drugim tomie nie dostałem ich zbyt wiele. Ale za to te, które są, narysowane przez Mike'a Deodato, Joe Quesada, Marko Djurdjevica i Rona Garney'a, prezentują najwyższy okładkowy poziom!
Lektura dwóch pierwszych tomów komiksowej "Mrocznej Wieży" dostarczyła mi sporo radości i wspólne dzieło kwartetu David-Furth-Lee-Isanove staje w szranki na najlepszy komiks mainstreamowy wydany w powoli mijającym roku. Klimatyczny, trzymający w napięciu, zrobiony z pomysłem i pięknie zilustrowany. Czego chcieć więcej?
No właśnie, czy aby na pewno adaptacji? O ile pierwszy album trzymał się dość blisko fabuły znanej z powieści, to w drugim Peter David i Robin Furth odchodzą nieco dalej od pierwowzoru. Na tyle daleko, że można pokusić się o twierdzenie, że komiksowa wersja stanowi spin-off książki, wzbogacająca historię opowiedzianą przez Kinga o nowe wątki. PAD świetnie spisuje się w roli naśladowcy stylu amerykańskiego mistrza horroru. Do jego poziomu dostosował się również Jae Lee, tradycyjnie wspomagany przez kolorystę Richarda Isanove. W drugim tomie, pewnie ze względu na jego fabułę, jeszcze mocniej uderza teatralna maniera tandemu grafików. Rysunki ograniczone zostały właściwie tylko do pierwszego planu, rzadko ubarwione je jakimiś elementami tła. Do monumentalnego stylu Lee i niemal literackiego narratora, za którym stoją David i Furth, jak ulał pasują statyczne, niemal pomnikowe ujęcia. Strony zwykle podzielone są na trzy, niekiedy cztery poziome kadry, często trafiają się splashe. Taka narracja zmusza czytelnika do dłuższego "zaparkowania" na danej stronie, ale taka jest już specyfika tego komiksu. Może się ona podobać, albo nie.
Świat wykreowany przez Kinga to postmodernistyczny melanż popularnych estetyk i ogranych motywów. Fantasy miesza się tutaj z westernowymi dekoracjami, nawiązania do "Władcy Pierścieni" łączą się wyraźnymi motywami z legend arturiańskich i rycerskich w ogóle. Te ostatnie wydają się szczególnie mocne, zważywszy na imię głównego bohatera, kodeks honorowy, którym kieruje się w swoim życiu i Grapefruit Merlina, magiczny artefakt odgrywający kluczową rolę w "Długiej drodze do domu". W tym tomie dochodzą jeszcze delikatne wątki steampunkowe.Wydawnictwo Albatros wypada pochwalić za ekspresowe tempo publikacji, wysoki standard edytorski w całkiem przystępnej cenie. Boleje tylko nieco nad galerię, bo jako fan dobrych coverów, w drugim tomie nie dostałem ich zbyt wiele. Ale za to te, które są, narysowane przez Mike'a Deodato, Joe Quesada, Marko Djurdjevica i Rona Garney'a, prezentują najwyższy okładkowy poziom!
Lektura dwóch pierwszych tomów komiksowej "Mrocznej Wieży" dostarczyła mi sporo radości i wspólne dzieło kwartetu David-Furth-Lee-Isanove staje w szranki na najlepszy komiks mainstreamowy wydany w powoli mijającym roku. Klimatyczny, trzymający w napięciu, zrobiony z pomysłem i pięknie zilustrowany. Czego chcieć więcej?
2 komentarze:
"Czego chcieć więcej?"
Niższej ceny. ;)
Obvious troll. Cena jak na obecny rynek jest dobra.
Prześlij komentarz