W drugiej części wywiadu z Edvinem Volinskim, ojciec uniwersum opowiada o nawiązywaniu współpracy z kultowym amerykańskim magazynem komiksowym "Heavy Metal" i mówi o związkach swojego dzieła z "Gwiezdnymi Wojnami" i "Incalem". A w następnym wydaniu Wywiadówki Tomek Kontny przepyta Michała Gałka.
Tomasz Kontny: Czy w Polsce opłaca się tworzyć zakrojone na szeroką skalę space-opery? A może Biocosmosis od razu było projektowane z myślą o zagranicznych rynkach, na których zresztą stawia pierwsze kroki?
Edvin Wolinski: Na pierwsze pytanie, każdy musi odpowiedzieć sobie sam, jeśli chce się za to zabrać. Jakie są realia, każdy wie. Nie mówię, że się nie opłaca. Polskiej branży komputerowej idzie chyba coraz lepiej.
"Biocosmosis" było jak najbardziej projektowane z myślą o rynku amerykańskim. Stąd wiele nazw i imion angielskojęzycznych. Jak i charakter komiksu, który nie przypadł do gustu frankofońskim wydawcom. A gdzie miałbym kierować swoje kroki z takim pomysłem? Gdzie powstały najsłynniejsze space-opery, czy produkcje z gatunku s-f w ogóle?
Jak udało ci się nawiązać współpracę z "Heavy Metal"? Na co patrzą redaktorzy tego magazynu przy doborze komiksów? Czy debiut za granicą przełożył się na konkretne profity dla ciebie i "Biocosmosis"?
Na pierwsze pytanie odpowiedź jest prosta. Pakujesz komiks w wersji języcznej dla nich zrozumiałej do koperty i wysyłasz pocztą. Jak im się spodoba, to piszą mejla z propozycją. My na tego mejla czekaliśmy około roku.
Pytanie drugie najlepiej zadać redakcji Heavy Metal. Ja nie mam pojęcia. Pewnie patrzą na komiksy :)
Odpowiedź na pytanie trzecie: tak. Co prawda nie wystarczy, aby wydać nowa serie w Polsce, ale pomyśleć o czymś jeszcze dla "HM" można. Być może w późniejszym okresie zaowocuje to nowymi komiksami.
Edvin Wolinski: Na pierwsze pytanie, każdy musi odpowiedzieć sobie sam, jeśli chce się za to zabrać. Jakie są realia, każdy wie. Nie mówię, że się nie opłaca. Polskiej branży komputerowej idzie chyba coraz lepiej.
"Biocosmosis" było jak najbardziej projektowane z myślą o rynku amerykańskim. Stąd wiele nazw i imion angielskojęzycznych. Jak i charakter komiksu, który nie przypadł do gustu frankofońskim wydawcom. A gdzie miałbym kierować swoje kroki z takim pomysłem? Gdzie powstały najsłynniejsze space-opery, czy produkcje z gatunku s-f w ogóle?
Jak udało ci się nawiązać współpracę z "Heavy Metal"? Na co patrzą redaktorzy tego magazynu przy doborze komiksów? Czy debiut za granicą przełożył się na konkretne profity dla ciebie i "Biocosmosis"?
Na pierwsze pytanie odpowiedź jest prosta. Pakujesz komiks w wersji języcznej dla nich zrozumiałej do koperty i wysyłasz pocztą. Jak im się spodoba, to piszą mejla z propozycją. My na tego mejla czekaliśmy około roku.
Pytanie drugie najlepiej zadać redakcji Heavy Metal. Ja nie mam pojęcia. Pewnie patrzą na komiksy :)
Odpowiedź na pytanie trzecie: tak. Co prawda nie wystarczy, aby wydać nowa serie w Polsce, ale pomyśleć o czymś jeszcze dla "HM" można. Być może w późniejszym okresie zaowocuje to nowymi komiksami.
Z jakich wzorców korzystałeś projektując "Biocosmosis"? Czy "Gwiezdne Wojny" Lucasa i "Kasta Metabaronów" (i reszta odprysków "Incala") Jodorowsky’ego stanowią dla ciebie jakieś odniesienie?
Każda produkcja w takich klimatach odnosi się do "Gwiezdnych Wojen". Dlatego, że one są najbardziej znane i czytelnicy/gracze/widzowie zawszę się będą do nich odnosić. Każdą produkcję będą z nią porównywać. Jeśli w swoim uniwersum zmienisz wszystkie space-operowe "realia", odbiorcy nie zrozumieją go, gdyż przyzwyczajeni są do pewnego kanonu, pewnych rozwiązań charakterystycznych dla takich światów. Jeśli stworzysz samotnego herosa, biegającego po dżungli i likwidującego hordy wrogów, będzie on porównany do Rambo. A jeśli stworzysz nowe klocki dla dzieci, nie unikniesz porównania do Lego.
Nie potrafię zmierzyć jaki wpływ miały na mnie "GW", a jaki "Metabaroni". Starałem się stworzyć z jednej strony świat space-operowy, a z drugiej na tyle oryginalny, na ile potrafiłem.
Najważniejszym z oryginalnych elementów "Biocosmosis", są bojowce. Nigdzie indziej tego nie zobaczysz. Tu nie ma klasycznych pojedynków na działa laserowe, czy inne jonowe. Bojowce, jako pojazdy grawitacyjne, potrafią przemieszczać się we wszystkich kierunkach, więc ostrzał nie ma sensu. Pozostaje walka wręcz. Pytanie, czy taki pomysł zostanie zaakceptowany przez szerszą publiczność, przyzwyczajoną do rozwiązań z "GW"? Może się to okazać zbytnią egzotyką, chociaż osobiście uważam, że taka walka w kosmosie ma większy sens. Bo niby czemu w kosmosie pojazdy zawsze muszą lecieć do przodu? Kosmos to nie ziemska atmosfera, to zupełnie inne środowisko, dlatego walki myśliwców mi tam nie pasują.
Docelowo marzy ci się stworzyć marketingowe uniwersum na miarę "Gwiezdnych Wojen" Lucasa? Z książkami, filmami, grami i tysiącem gadżetów…
Oczywiście. Marzy mi się też takie ranczo, jakie on ma :)
O czym będą traktowały dwie pozostałe serie ze świata "Biocosmosis" - "Planetardzi" i "Prevetorianie"? Czy one również będą miały po pięć albumów?
Z początku założenie było takie, aby te dwie serie opowiadały historię "Biocosmosis" do czasu wybuchu Wojny o Jedność Entirum, z punktu widzenia Planetardów oraz Preventorian. Jeśli jednak powstanie kolejna seria, to zdecydowanie będą to Preventorianie. Z prostej przyczyny – seria ta zapowiada się dużo ciekawiej. Ma opowiedzieć historię jednej z najbardziej interesujących postaci biouniwersum – Shynaka.
Patrząc na dotychczasowe tempo powstawania kolejnych albumów "Biocosmosis" przed tobą jeszcze co najmniej dekada pracy. To kawał czasu. Nie obawiasz się wypalenia lub znudzenia?
Nie. Obawiam się, że prędzej wykończy mnie rzeczywistość naszego kraju.
Bierzesz pod uwagę podzielenie pracy pomiędzy innych scenarzystów/artystów – ot, choćby dlatego, aby przyspieszyć prace nad kolejnymi albumami, czy chcesz do końca zachować pełną kontrolę nad światem "Biocosmosis"?
Myślę o co-scenarzyście, aby podnieść jakość albumów. Sam nie ogarniam wszystkiego.
Wolałbym nakreślić intrygę, tło historyczne i zdizajnować całość, pozostawiając koledze szczegóły charakterów postaci oraz dialogi.
Co do artystów (rysowników i kolorystów), to zatrudnianie kilku do jednej 5-albumowej serii, chyba nie jest najlepszym pomysłem. Może się skończyć bałaganem.
Kiedy uznasz, że czujesz się spełniony jako twórca tak rozbudowanego uniwersum?
Już jestem. Stworzyłem to uniwersum. Reszta zależy od nakładu pracy, szczęścia, możliwości itd.
O czym będą traktowały dwie pozostałe serie ze świata "Biocosmosis" - "Planetardzi" i "Prevetorianie"? Czy one również będą miały po pięć albumów?
Z początku założenie było takie, aby te dwie serie opowiadały historię "Biocosmosis" do czasu wybuchu Wojny o Jedność Entirum, z punktu widzenia Planetardów oraz Preventorian. Jeśli jednak powstanie kolejna seria, to zdecydowanie będą to Preventorianie. Z prostej przyczyny – seria ta zapowiada się dużo ciekawiej. Ma opowiedzieć historię jednej z najbardziej interesujących postaci biouniwersum – Shynaka.
Patrząc na dotychczasowe tempo powstawania kolejnych albumów "Biocosmosis" przed tobą jeszcze co najmniej dekada pracy. To kawał czasu. Nie obawiasz się wypalenia lub znudzenia?
Nie. Obawiam się, że prędzej wykończy mnie rzeczywistość naszego kraju.
Bierzesz pod uwagę podzielenie pracy pomiędzy innych scenarzystów/artystów – ot, choćby dlatego, aby przyspieszyć prace nad kolejnymi albumami, czy chcesz do końca zachować pełną kontrolę nad światem "Biocosmosis"?
Myślę o co-scenarzyście, aby podnieść jakość albumów. Sam nie ogarniam wszystkiego.
Wolałbym nakreślić intrygę, tło historyczne i zdizajnować całość, pozostawiając koledze szczegóły charakterów postaci oraz dialogi.
Co do artystów (rysowników i kolorystów), to zatrudnianie kilku do jednej 5-albumowej serii, chyba nie jest najlepszym pomysłem. Może się skończyć bałaganem.
Kiedy uznasz, że czujesz się spełniony jako twórca tak rozbudowanego uniwersum?
Już jestem. Stworzyłem to uniwersum. Reszta zależy od nakładu pracy, szczęścia, możliwości itd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz