Komiksowa twórczość Jacka Widora nie jest powszechnie znana. To jeden z wielu zapomnianych komiksiarzy z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, który został przypomniany dopiero teraz, dzięki wydawnictwu Ongrys. Pochodzącego z Krakowa Widora od zawsze interesowała sztuka filmowa. Nie mogąc jednak realizować swoich pomysłów na celuloidowej taśmie, wybrał komiks, jako najbliższy ekwiwalent filmu.
Jednym z jego pierwszych projektów był właśnie "Metacom". Komiks pierwotnie publikowany w odcinkach, na łamach "Świata Młodych" w 1986 roku, opowiada historię buntów indiańskich pod wodzą tytułowego Metacoma z plemienia Wampanoagów. Koncept wydaje się świetnym materiałem na nieco romantyczną historię przygodową o walce szlachetnych czerwonoskórych w obronie ziemi, na której żyją i wartości, jakie wyznają. Jacek Widor miał jednak inne ambicje. Walki rdzennych mieszkańców Ameryki z europejskimi najeźdźcami z końca XVII wieku potraktował, jako świetny materiał na komiks paradokumentalny. "Metacom" stara się być tak bliski faktom, jak to tylko możliwie. W latach osiemdziesiątych Widor miał jednak bardzo ograniczony dostęp do jakichkolwiek opracowań i źródeł historycznych, które teraz są powszechnie dostępne. Jak skromnie przyznaje dzisiaj, w jego młodzieńczym utworze jest mnóstwo niedopatrzeń, brakuje wielu faktów i postaci, a prawda historyczna okazuje się znacznie bardziej skomplikowana. Pewne wątki wymagają dopowiedzenia, a ówczesna obyczajowość Indian szerszego nakreślenia.
Ja nie byłbym dla "Metacoma" tak surowy. Pomimo wszystkich zastrzeżeń, jakie autor zgłasza do swojego dzieła, udało mu się stworzyć bardzo przekonującą kronikę indiańskiego buntu, która w dodatku jest zajmującą lekturą. Spora ilość materiału historycznego została podana w strawnej, obrazkowej formie, która w porównaniu do dzisiejszych komiksów historycznych, prezentuje się naprawdę dobrze. Brakowało mi jedynie jakiejś dramatycznej osi, efektownie spinającej całość. Mógłby to być jakiś fikcyjny wątek lub ujęcie tematu w szerszą perspektywę (np. moralną), która zresztą pojawia się w zakończeniu.
Jednym z jego pierwszych projektów był właśnie "Metacom". Komiks pierwotnie publikowany w odcinkach, na łamach "Świata Młodych" w 1986 roku, opowiada historię buntów indiańskich pod wodzą tytułowego Metacoma z plemienia Wampanoagów. Koncept wydaje się świetnym materiałem na nieco romantyczną historię przygodową o walce szlachetnych czerwonoskórych w obronie ziemi, na której żyją i wartości, jakie wyznają. Jacek Widor miał jednak inne ambicje. Walki rdzennych mieszkańców Ameryki z europejskimi najeźdźcami z końca XVII wieku potraktował, jako świetny materiał na komiks paradokumentalny. "Metacom" stara się być tak bliski faktom, jak to tylko możliwie. W latach osiemdziesiątych Widor miał jednak bardzo ograniczony dostęp do jakichkolwiek opracowań i źródeł historycznych, które teraz są powszechnie dostępne. Jak skromnie przyznaje dzisiaj, w jego młodzieńczym utworze jest mnóstwo niedopatrzeń, brakuje wielu faktów i postaci, a prawda historyczna okazuje się znacznie bardziej skomplikowana. Pewne wątki wymagają dopowiedzenia, a ówczesna obyczajowość Indian szerszego nakreślenia.
Ja nie byłbym dla "Metacoma" tak surowy. Pomimo wszystkich zastrzeżeń, jakie autor zgłasza do swojego dzieła, udało mu się stworzyć bardzo przekonującą kronikę indiańskiego buntu, która w dodatku jest zajmującą lekturą. Spora ilość materiału historycznego została podana w strawnej, obrazkowej formie, która w porównaniu do dzisiejszych komiksów historycznych, prezentuje się naprawdę dobrze. Brakowało mi jedynie jakiejś dramatycznej osi, efektownie spinającej całość. Mógłby to być jakiś fikcyjny wątek lub ujęcie tematu w szerszą perspektywę (np. moralną), która zresztą pojawia się w zakończeniu.
Oprawa graficzna nie wygląda źle, więcej – prezentuje się całkiem nieźle. Oczywiście, oprawa wizualna często zdradza pewne niedostatki warsztatowe Widora, takie jak problemy z perspektywą czy kulejący dynamizm, ale nie sposób odmówić jej uroku. Po ilustracjach widać ogrom pracy, jaki włożył w nie autor, pieczołowicie odwzorowując koloryt epoki, opracowując sceny batalistyczne. Mimo pewnej archaiczności, "Metacom" może się podobać. Nie można mieć również żadnych zastrzeżeń do jakości edycji. Komiks został wydany w wysokim standardzie, a co najważniejsze – w całkiem przystępnej cenie
Ongrys przypomniał ciekawy epizod z historii polskiego komiksu z czasów, kiedy na rynku królowały komiksy o zupełnie innym charakterze. Ukazywało się mnóstwo pozycji dla dzieci, o charakterze humorystycznym, publikowano historie przygodowe, sensacyjne czy science-fiction, często zapatrzone w amerykańskie lub europejskie wzorce, trafiały się też fabuły historyczne, poświęcone głównie polskiej historii. Komiks-dokument Jacka Widora to rzecz zupełnie osobliwa na tym tle.
Ongrys przypomniał ciekawy epizod z historii polskiego komiksu z czasów, kiedy na rynku królowały komiksy o zupełnie innym charakterze. Ukazywało się mnóstwo pozycji dla dzieci, o charakterze humorystycznym, publikowano historie przygodowe, sensacyjne czy science-fiction, często zapatrzone w amerykańskie lub europejskie wzorce, trafiały się też fabuły historyczne, poświęcone głównie polskiej historii. Komiks-dokument Jacka Widora to rzecz zupełnie osobliwa na tym tle.
2 komentarze:
Nie miałem w rękach ongrysowego wydania, Metacoma czytałem jeszcze w ŚM (zresztą mam jeszcze całość wyciętą z harcerskiej gazety). I zgadzam się z tym co napisano powyżej. Powiem więcej, z historyczno-wojennych komiksów o podboju indian z Metacomem może się równać tylko Hernan Cortez Wróblewskiego. Mam tu na myśli oczywiście "paradokumentalny" scenariusz obu komiksów. Dzisiejsi twórcy powinni uczyć się na Metacomie jak należy pisać scenariusze komiksów historycznych. Mnóstwo faktów, dat i nazwisk a jednocześnie bardzo dużo akcji, cały czas jakieś walki, bitwy itd. Przecież ten komiks czytali 12-14-latkowie i nikogo lektura nie nużyła.
Na koniec dodam jeszcze jedną ważną uwagę - przecież ten komiks napisał i narysował debiutant ! Jako dzieciak byłem bardzo zdziwiony, że takie dziełko mógł stworzyć ktoś nieznany wcześniej z komiksowych dokonań.
Gall Anonim
Wypada się tylko zgodzić z Anonimem. W klasie komiksów historycznych Metacom to wysoka klasa, mimo upływu czasu.
Prześlij komentarz