środa, 28 lipca 2010

#516 - (Mocno spóźniona) relacja z BFK 2010!

Bałtycki Festiwal Komiksu miał miejsce co prawda miesiąc temu, ale ze względu na różne zawirowania, przeprowadzki oraz (nie)przyjemności życia dopiero teraz mogę na spokojnie napisać co nieco o gdańskiej imprezie. Przy czym postaram się skupić bardziej na merytorycznych kwestiach, bo te towarzyskie zostały omówione w wielu innych miejscach. Zastanawiałem się czy po tak długim czasie od imprezy jest jeszcze sens, żeby o niej wspominać, ale brak jakiejś konkretniejszej, nie skupiającej się właśnie na kwestiach towarzyskich relacji utwierdził mnie w przekonaniu, że owszem jest. Czy mi się to uda to inna sprawa.

Niestety nie dane mi było uczestniczyć w programie BFK od samego początku, tj. od wernisażu wystawy "Pusty komiks" Jacka Frąsia, która odbyła się w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. Z późniejszych rozmów, relacji i zdjęć wnioskuję, że jest czego żałować (szczególnie, że egzamin, który uniemożliwił mi wcześniejsze przybycie z radością muszę powtarzać we wrześniu). Bardzo jestem ciekaw co wyjdzie z improwizowanego komiksu, do którego każdy mógł dołożyć swoje kilka groszy i które to grosze w postaci rysunków w jedną logiczną całość miał następnie złożyć twórca komiksów "Glinno" czy "Stan". Po wernisażu przyszedł czas na pierwszą imprezę integracyjną, która odbyła się w klubie "Buffet" - kto był, ten wie jak było (a kto nie był niech wie, że było świetnie), a ja z chęcią za rok widziałbym ten lokal jako oficjalne miejsce wieczornych spotkań komiksiarzy.
Spotkanie z wydawcami - od lewej: Szymon Holcman z Kultury Gniewu, Radosław Bolałek z Hanami i Tomasz Pastuszka z "Kartonu".

Sobota była pierwszym dniem podczas którego większość czasu spędzono w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego, gdzie trwały spotkania, prelekcje i warsztaty. Jednym z pierwszych punktów programu była dyskusja z tradycyjnego bfkowego cyklu "Mówić i pisać o komiksie" o tytule "Czy warto rozmawiać o komiksie?". Jej uczestnicy (m.in. Przemek Pawełek, Karol Kalinowski, Jacek Jastrzębski) doszli do wniosków, że owszem, o komiksach warto rozmawiać/pisać lecz niekoniecznie w takiej formie jak ma to często miejsce w komiksosferze, co dla nikogo z obecnych nie było raczej zaskoczeniem. Kolejnym punktem było tradycyjne spotkanie z wydawcami, które przyznam szczerze (już chyba któryś raz) jest dla mnie zawsze jedną z ciekawszych atrakcji każdego z komiksowych festiwali. Tym razem wydawców reprezentował Radek Bolałek z Hanami, Szymon Holcman z Kultury Gniewu oraz Tomasz Pastuszka z "Kartonu". Jednym z głównych tematów rozmowy były pojawiające się od jakiegoś czasu prognozy o słabszej formie rynku komiksowego. Co prawda podczas Komiksowej Warszawy wydawcy wyrażali się o nim w samych superlatywach, jednak były to pochwały odnoszące się do poprzednich dwunastu miesięcy. W 2010 nie jest już tak różowo i optymistycznie. Zdaniem Holcmana szczyt możliwości naszego rynku przypadł na Międzynarodowy Festiwal Komiksu w 2008 roku, kiedy to do Łodzi przyjechał m.in. Moebius, Manara czy Liberatore - od tamtego czasu mamy regres. Co do przewidywań jak może wyglądać nasz rynek za kilka/kilkanaście miesięcy to zdaniem Szymona może być tak (to jedynie teoria i jak zaznaczono - pesymistyczna!), że Egmont stopniowo będzie wycofywał się z wydań albumowych na rzecz magazynów komiksowych (można już to teraz zauważyć patrząc na wakacyjną ofertę wydawnictwa), co z kolei doprowadzi do likwidacji działów komiksowych w Empikach - było nie było najważniejszych miejscach zbytu dla wydawców. W takim wypadku rynek powróci do stanu z połowy lat 90-tych, oferta ulegnie znacznemu uszczupleniu a do łask wrócą komiksy i ziny wydawane własnym sumptem. Czy tak rzeczywiście będzie, przekonamy się zapewne już niebawem. Kolejną kwestią poruszoną na panelu były nowe możliwości w pozyskaniu kolejnych czytelników, które przy ziszczeniu się przewidywań reprezentanta KG mogłyby się okazać bezcenne dla dalszego funkcjonowania niektórych wydawnictw. Podobnie jak w przypadku oficyn zagranicznych, głównej szansy upatruje się w anglojęzycznych wersjach rodzimych komiksów wypuszczanych na iPady - nad takimi rozwiązaniami pracuje i Kultura (w całości przetłumaczona jest już "Łauma") i redakcja "Kartonu", a efekty tych prac można będzie poznać prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Ponadto "Karton" oprócz wersji anglojęzycznej na ekranach tych zmyślnych urządzeń zadebiutuje również na papierze poza granicami naszego kraju - pierwszy przystanek to prawdopodobnie Holandia. Swoją ofertę w inne rejony świata skierowało również Hanami, które póki co wypuściło na czeski rynek dwa komiksy, "Księgę Wiatru" ("Kniha větru") oraz pierwszy tom "Balsamisty" ("Balzamovač"). Kolejne w drodze, a docelowo to co będzie się ukazywać u nas, od razu w wersji czeskiej ma lądować za południową granicą. Z ciekawszych informacji warto jeszcze odnotować, że kartonowa ekipa przy pomocy tysięcy wlepek ma zamiar wkrótce "zakleić ten kraj".

Kolejnych kilka festiwalowych godzin spędziłem na przygotowywaniu się do spotkania z kolekcjonerami komiksów, Jackiem Jastrzębskim i Matuszem Trąbińskim, które miałem przyjemność poprowadzić. Ominęły mnie tym samym spotkania z wszystkimi zagranicznymi goścmi, tj. Rutu Modan ("Rany wylotowe"), Olivierem Schrauwenem ("Mój syn") oraz panem Yoshimasa Mizuo. Co do samego spotkania z kolekcjonerami to dosyć niezręcznie mi się wypowiadać, acz nie było najgorzej - dopisała i publika i pytania od niej, które wypełniły w zasadzie całą drugą połowę przeznaczonego dla nas czasu. Było to pierwsze spotkanie z kolekcjonerami, którzy - sądząc po niektórych pytaniach - jawią się jako pewnego rodzaju cuda natury. Było to też pierwsza dla mnie okazja, żeby wystąpić w roli prowadzącego - ciekawe doświadczenie, ale nie spieszy mi się, żeby zmierzyć się z tym ponownie.

Chwilę przed i chwilę po kolekcjonerskim spotkaniu odbyły się warsztaty Piotrka Nowackiego i Bartosza Sztybora (któego w pierwszych minutach zastąpił Tomasz Pastuszka) "Przepis na bohatera komiksu" oraz prezentacja Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego, na których w dyskusję wdał się siedzący wśród publiczności Mateusz Skutnik ("Rewolucje", "Pan Blaki"). Tego typu "wybryki" nie są częste, więc zawsze warto je odnotować (i w przyszłości brać przykład). Po spotkaniu z PSK przyszła kolej na krótkie wystąpienie redaktorów oraz twórców magazynu "Karton", a pierwszy dzień zakończono rozdaniem GDAKów oraz rozwiązaniem konkursu na "Pasek w pomorskich klimatach". Z tego co udało mi się zapamiętać w kategorii Komiks dla Młodzieży GDAKa 2010 dostała wydana przez Kulturę Gniewu "Łauma" Karola Kalinowskiego, a Szymon Holcman został wybrany GDAKowym "Jokerem". Natomiast w paskowym konkursie zwyciężył podobnie jak rok temu Jakub Babczyński, a jedno z wyróżnień przypadło duetowi Jacek Jastrzębski (scenariusz) / Piotr Bartosiak (rysunek), których "kibicowski" pasek mamy przyjemność prezentować poniżej.Interparty odbyło się w pobliskim klubie "Odlot" w którym brać komiksowa przeniosła się z wnętrza lokalu do betonowego "ogródka", gdzie została do wczesnych godzin porannych. Tam też odbyły się tradycyjne bitwy komiksowe, prowadzone przez Przemka Pawełka, do których zgłosiło się kilkunastu (!) uczestników. Po wielu walkach i na szczęście niezbyt wielu dogrywkach w trzyosobowym finale (KRL, Bizon, Jaszczu) zwyciężył podobnie jak rok temu Piotrek Nowacki! Serdeczne gratulacje raz jeszcze! Początkowo bitwy przyciągnęły przed wejście do lokalu spore tłumy, jednak im dłużej one trwały tym ludzi ubywało a pod sam koniec zostały jedynie osoby ściśle związane ze środowiskiem (a przynajmniej odniosłem takie wrażenie). W przyszłości warto by pomyśleć nad usprawnieniem formy bitew, ewentualnie ograniczeniem liczby uczestników, tudzież wprowadzeniem eliminacji do "głównych" walk na pomysły i markery. Zresztą to nie tylko problem pojedynków przy okazji BFK, ale również Ligi Bitew Komiksowych, gdzie pod koniec zostawali już najbardziej zainteresowani, czyli często znajomi uczestników. Po bitwach przyszedł czas na integrację środowiska, której znacznie pomagał komiks "Ostatni najazd Jaćwingów" Romana Gustawa Woźniaka przy którym zbierały się większe i mniejsze grupki i podziwiały fantastyczne trapezoidalne kadry. Albumem zafascynowany był również Olivier Schrauwen, który od Olgi Wróbel dostał swój własny egzemplarz! Zabawa trwała do wczesnych godzin porannych, przez co niedzielne uczestnictwo w Bałtyckim Festiwalu Komiksu dla wielu (w tym dla mnie) ograniczało się głównie do snucia po terenie biblioteki i relaksie na pobliskim "kwadracie TeO".
Interparty - Olga Wróbel, January N. Misiak oraz Jakub Babczyński i ich radość podczas przeglądania "Ostatniego najazdu Jaćwingów".

Tym bardziej szkoda, że ominęła mnie przez to około połowa półtoragodzinnego wykładu Tomka Pastuszki "Wydaj się sam. Czyli od Internetu do offsetu" czy też wcześniejsza prelekcja Daniela Chmielewskiego dotycząca komiksowej interpretacji wiersza. Za stary byłem, aby wziąć udział w warsztatach Olgi Wróbel z najmłodszymi, więc tylko zerkałem co też przyszły kwiat polskiego komiksu (oby!) wyprawiał z pracami Bohdana Butenko. Z krótkich obecności na paru innych punktach programu zapadła mi w pamięć fatalistyczna przepowiednia dotycząca filmowego "Scotta Pilgrima", mówiąca o tym, że w przypadku niepowodzenia ekranizacji za wielką wodą wielce wątpliwy jest jego występ w naszych salach kinowych. Brzmiało to o tyle dziwnie i kuriozalnie, że data polskiej premiery znana jest już od dłuższego czasu i nic nie wskazuje, żeby miało się to zmienić. Im dłużej trwał dzień, tym więcej osób zbierało się we wspomnianym pod koniec zeszłego akapitu miejsca (łącznie z organizatorami).

Bałtycki Festiwal Komiksu zakończył się w niedzielę o 15.00 i zapewne zapisał złotymi literami w pamięci większości uczestników. Ostatni weekend czerwca (który to termin został zarezerwowany już i w przyszłych latach) jest idealną datą na zakończenie komiksowego "sezonu" trwającego umownie od MFK do BFK właśnie. A sam Gdańsk to świetne miejsce od którego można rozpocząć wakacyjne wojaże. W przypadku tegorocznej edycji ciężko mi określić czy było lepiej czy gorzej w porównaniu z poprzednią. Z jednej strony, mając w pamięci zapewnienia organizatorów z zeszłego roku, spodziewałem się - nie umniejszając Rutu Modan czy Olivierowi Schrauwenowi - dużej zagranicznej gwiazdy pokroju Davida Lloyda, która przyjechałaby do miasta Neptuna niekoniecznie przy okazji premiery swojego komiksu. Ale to może za rok. Z drugiej odniosłem wrażenie, że imprezą zainteresowanych było nieco więcej osób niż w 2009 roku, co szczególnie było widać przy punktach programu poświęconych mandze czy też anime, gdzie specjalnie na te atrakcje ściągały całkiem konkretne grupy zapaleńców.

A już teraz warto zapamiętać, że w przyszłym roku 24-26 czerwca wypada spędzić w Gdańsku.

2 komentarze:

kolec pisze...

a fajnie było! w pewnym momencie impreza zeszła głównie do kanału.

asu pisze...

O! Szymon robił facepalm słuchając moich pierdół :P

nie napisałeś o bitwie dresiarzy!