O komiksowym kwartalniku Piotra Nowackiego, Tomasza Pastuszki i Bartosza Sztybora szersza publiczność miała okazję dowiedzieć się podczas ubiegłorocznej beefki. Po wyjściu na światło dzienne szczegółów projektu, w tym głównie listy twórców mających odpowiadać za historie w nim zamieszczone, wiązano z "Kartonem" spore nadzieje, przebąkując gdzieniegdzie o nadchodzącym następcy "Produktu". Jednak pierwsze dwa numery (wrzesień 2009, luty 2010) spotkały się głównie - przynajmniej z tego co kojarzę po recenzjach, czy rozmowach - z mniejszym lub większym rozczarowaniem. Jak jest więc z "trójką", która na zbliżającej się wielkimi krokami Komiksowej Warszawie będzie mieć swoją premierę?
Rozwiewając już na samym wstępie wątpliwości powiem, że jest dobrze. Ba, bardzo dobrze!* Po lekturze najnowszego numeru nie było mowy o niedosycie, czy zawodzie, który towarzyszył mi przy wcześniejszych częściach. Hitami trzeciego "Kartonu" są dwie serie - debiutujący "Rubino" oraz "Cyberdetektywi z kosmosu". W komiksie Karola Kali... W komiksie Patricio Didlo tytułowy jednorożec borykać się musi nie tylko z elfami i trolami, ale też z malejącym zapotrzebowaniem wśród czytelników na jego przygody. Jednak z każdym z tych problemów radzi sobie z wyjątkowym wdziękiem i klasą. Jest przy tym tak sympatycznym stworzeniem (wiadomo - legendarny jednorożec), że tylko kwestią czasu jest, kiedy trafi na koszulki czy badziki (jedną stronę już zaatakował). Natomiast kolejny odcinek serii Łazowskiego i Szymkiewicza to nie tylko pełnokrwista zagadka kryminalna z którą zmierzyć się może sam czytelnik, ale i kilka innych łamigłówek rodem z "Kaczora Donalda" czy innych periodyków dla tych nieco młodszych komiksiarzy. Stałą (czyt. wysoką) formę trzymają "Ćmy" Tomasza Pastuszki oraz "Flatties" tego samego pana i fantastycznie rysującej Ewy Juszczuk. Widniejący na (uznawanej przez wielu za najlepszą dotychczas) okładce Człowiek Paroovka znalazł swoje miejsce i w środku numeru, w historii, gdzie głównym miejscem akcji jest Bar Bara, a gościnny występ zalicza jedna z ciekawszych postaci stworzonych przez Marka Lachowicza (wcześniej można było ją zobaczyć w wydanym w 2007 roku albumie "Człowiek Paroovka. Dorysuj mu wąsy"). Po lekturze "Gangu Wąsaczy" nieco zwątpiłem w trójmiejskiego twórcę, ale ten jeden odcinek przywraca mą wiarę i wzmaga apetyt na kolejny album przygód tego bohatera (i spółki).
Nieco lepiej (w porównaniu z poprzednimi odcinkami) jest w przypadku "Byle do piątku trzynastego" Sztybora i Nowackiego. Jednak o ile nie można się czepiać warstwy graficznej, o tyle sama historia jest nadal niezbyt wciągająca. Póki co wygląda na to, że oprócz tytułowej daty, główni bohaterowie nie mają za wiele do roboty. A przynajmniej nic takiego co mogłoby się równać z morderczym szałem, który ma zapewne miejsce kiedy już nadejdzie ten właściwy dzień. Chyba jednak oprócz perypetii związanych z szukaniem pracy, wolałbym, aby Flitlicz i spółka zajęli się tym co potrafią robić najlepiej - mordowaniem. Mam nadzieję, że ostatni kadr jest tego miłą zapowiedzią. Jeśli chodzi o dwie ostatnie stałe serie wchodzące w skład "Kartonu" to obie one wychodzą spod rąk braci Surma. Przy lekturze komiksu "168", warto by przypomnieć sobie poprzednie dwa odcinki, tak żeby wszystkie one mogły łączyć się w jedną, jeszcze nie do końca logiczną, całość. Obyczajowa seria Marcina Surmy wydaje się idealną historią do czytania za jednym razem, bo w przypadku rozpoczynania jej lektury załóżmy od tego odcinka, czytelnik będzie mocno zdezorientowany. Na szczęście, patrząc po numeracji poszczególnych stron, w przyszłości można się spodziewać takiego właśnie wydania zbiorczego. Co do komiksu drugiego z braci, Przemysława, zarzut jest od początku ten sam - za mało! A przymykając oko na ten fakt, pełen profesjonalizm - i kreska i kolor to najwyższy poziom rodzimego cartoonu. Chociaż nie miałbym nic przeciwko pomysłowi rzuconemu na spotkaniu z Surpiko podczas ubiegłorocznej emefki, aby przynajmniej w jednym numerze "Diogenes" zagościł na większej ilości stron. Nawet kosztem koloru.
To tyle jeśli chodzi o stałe serie komiksowe. Oprócz nich w środku znalazła się bardzo klimatyczna grafika Pawła Sambora (w ramach "Szczypty realizmu"), oraz cztery pozbawione słów i niezwykle zabawne jednoplanszówki zagranicznego gościa, Oscara Mediny Hernandeza (który jak dla mnie mógłby co numer dorzucać przynajmniej jeden taki smakowity kąsek do zawartości kwartalnika). Nie można też nie wspomnieć o paskach Karola Kalinowskiego z serii "Wyjście" traktujących o codziennych perypetiach wielbiciela mocnych trunków - przy ich lekturze niejeden czytelnik zaduma się i powie "tak było" (tudzież "tak właśnie jest"). Na trzeciej stronie okładki tradycyjnie znajduje się komiks sponsorowany i moim zdaniem - naszym redakcyjnym pewnie też - jest to najśmieszniejszy i najlepszy komiks, który póki co wszedł w skład tej umiejętnie łączącej wątki serii. W porównaniu z poprzednim numerem zabrakło tylko rubryki "Kar://Net" Zuzanny Kochańskiej i jej gościa, ale z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że wróci ona na łamy magazynu w przyszłym numerze (planowanym na Bałtycki Festiwal Komiksu)
Reasumując - trzeba ten "Karton" na swej półce mieć. Szczególnie, że za dodatkowe cztery strony komiksów (łącznie jest ich 40 + okładka) nie trzeba dopłacać ani grosza więcej do tych i tak już symbolicznych i niezmiennych od pierwszego numeru pięciu złotych.
A na dodatkową zachętę, która powinna rozwiać wszelkie wątpliwości (jeśli jeszcze jakieś są) prezentujemy wcześniej nigdzie nie publikowany pierwszy odcinek z serii "Rubino" Patricio Didlo (pozostałe przykładowe plansze z trzeciego "Kartonu" do wglądu na WRAKu).
* po przeczytaniu tej recenzji, a później też i całego magazynu, połączenie pewnych faktów wynikających z tych dwóch lektur, może skłonić do posądzenia mnie o nieobiektywność w całym swoim zachwycie nowym numerem "Kartonu". Zarzekam się jednak, że wspiąłem się na wyżyny obiektywności i stamtąd głoszę te wszystkie komplementy pod adresem "trójeczki".
Rozwiewając już na samym wstępie wątpliwości powiem, że jest dobrze. Ba, bardzo dobrze!* Po lekturze najnowszego numeru nie było mowy o niedosycie, czy zawodzie, który towarzyszył mi przy wcześniejszych częściach. Hitami trzeciego "Kartonu" są dwie serie - debiutujący "Rubino" oraz "Cyberdetektywi z kosmosu". W komiksie Karola Kali... W komiksie Patricio Didlo tytułowy jednorożec borykać się musi nie tylko z elfami i trolami, ale też z malejącym zapotrzebowaniem wśród czytelników na jego przygody. Jednak z każdym z tych problemów radzi sobie z wyjątkowym wdziękiem i klasą. Jest przy tym tak sympatycznym stworzeniem (wiadomo - legendarny jednorożec), że tylko kwestią czasu jest, kiedy trafi na koszulki czy badziki (jedną stronę już zaatakował). Natomiast kolejny odcinek serii Łazowskiego i Szymkiewicza to nie tylko pełnokrwista zagadka kryminalna z którą zmierzyć się może sam czytelnik, ale i kilka innych łamigłówek rodem z "Kaczora Donalda" czy innych periodyków dla tych nieco młodszych komiksiarzy. Stałą (czyt. wysoką) formę trzymają "Ćmy" Tomasza Pastuszki oraz "Flatties" tego samego pana i fantastycznie rysującej Ewy Juszczuk. Widniejący na (uznawanej przez wielu za najlepszą dotychczas) okładce Człowiek Paroovka znalazł swoje miejsce i w środku numeru, w historii, gdzie głównym miejscem akcji jest Bar Bara, a gościnny występ zalicza jedna z ciekawszych postaci stworzonych przez Marka Lachowicza (wcześniej można było ją zobaczyć w wydanym w 2007 roku albumie "Człowiek Paroovka. Dorysuj mu wąsy"). Po lekturze "Gangu Wąsaczy" nieco zwątpiłem w trójmiejskiego twórcę, ale ten jeden odcinek przywraca mą wiarę i wzmaga apetyt na kolejny album przygód tego bohatera (i spółki).
Nieco lepiej (w porównaniu z poprzednimi odcinkami) jest w przypadku "Byle do piątku trzynastego" Sztybora i Nowackiego. Jednak o ile nie można się czepiać warstwy graficznej, o tyle sama historia jest nadal niezbyt wciągająca. Póki co wygląda na to, że oprócz tytułowej daty, główni bohaterowie nie mają za wiele do roboty. A przynajmniej nic takiego co mogłoby się równać z morderczym szałem, który ma zapewne miejsce kiedy już nadejdzie ten właściwy dzień. Chyba jednak oprócz perypetii związanych z szukaniem pracy, wolałbym, aby Flitlicz i spółka zajęli się tym co potrafią robić najlepiej - mordowaniem. Mam nadzieję, że ostatni kadr jest tego miłą zapowiedzią. Jeśli chodzi o dwie ostatnie stałe serie wchodzące w skład "Kartonu" to obie one wychodzą spod rąk braci Surma. Przy lekturze komiksu "168", warto by przypomnieć sobie poprzednie dwa odcinki, tak żeby wszystkie one mogły łączyć się w jedną, jeszcze nie do końca logiczną, całość. Obyczajowa seria Marcina Surmy wydaje się idealną historią do czytania za jednym razem, bo w przypadku rozpoczynania jej lektury załóżmy od tego odcinka, czytelnik będzie mocno zdezorientowany. Na szczęście, patrząc po numeracji poszczególnych stron, w przyszłości można się spodziewać takiego właśnie wydania zbiorczego. Co do komiksu drugiego z braci, Przemysława, zarzut jest od początku ten sam - za mało! A przymykając oko na ten fakt, pełen profesjonalizm - i kreska i kolor to najwyższy poziom rodzimego cartoonu. Chociaż nie miałbym nic przeciwko pomysłowi rzuconemu na spotkaniu z Surpiko podczas ubiegłorocznej emefki, aby przynajmniej w jednym numerze "Diogenes" zagościł na większej ilości stron. Nawet kosztem koloru.
To tyle jeśli chodzi o stałe serie komiksowe. Oprócz nich w środku znalazła się bardzo klimatyczna grafika Pawła Sambora (w ramach "Szczypty realizmu"), oraz cztery pozbawione słów i niezwykle zabawne jednoplanszówki zagranicznego gościa, Oscara Mediny Hernandeza (który jak dla mnie mógłby co numer dorzucać przynajmniej jeden taki smakowity kąsek do zawartości kwartalnika). Nie można też nie wspomnieć o paskach Karola Kalinowskiego z serii "Wyjście" traktujących o codziennych perypetiach wielbiciela mocnych trunków - przy ich lekturze niejeden czytelnik zaduma się i powie "tak było" (tudzież "tak właśnie jest"). Na trzeciej stronie okładki tradycyjnie znajduje się komiks sponsorowany i moim zdaniem - naszym redakcyjnym pewnie też - jest to najśmieszniejszy i najlepszy komiks, który póki co wszedł w skład tej umiejętnie łączącej wątki serii. W porównaniu z poprzednim numerem zabrakło tylko rubryki "Kar://Net" Zuzanny Kochańskiej i jej gościa, ale z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że wróci ona na łamy magazynu w przyszłym numerze (planowanym na Bałtycki Festiwal Komiksu)
Reasumując - trzeba ten "Karton" na swej półce mieć. Szczególnie, że za dodatkowe cztery strony komiksów (łącznie jest ich 40 + okładka) nie trzeba dopłacać ani grosza więcej do tych i tak już symbolicznych i niezmiennych od pierwszego numeru pięciu złotych.
A na dodatkową zachętę, która powinna rozwiać wszelkie wątpliwości (jeśli jeszcze jakieś są) prezentujemy wcześniej nigdzie nie publikowany pierwszy odcinek z serii "Rubino" Patricio Didlo (pozostałe przykładowe plansze z trzeciego "Kartonu" do wglądu na WRAKu).
2 komentarze:
Rubino uroczo oryginalny. Widać, ze Kaer... że Patricio Didlo nudzi się w Bibliotece i wymyśla nowe komiksy. Poproszę o więcej :) A Karton #3 na pewno zakupie, tak jak dwa poprzednie.
Potwierdzam - komiks sponsorowany jest zdecydowanie z najwyższej półki. Ciężko nie polecić....
Prześlij komentarz