„Y” to seria, która ma potencjał, aby stać się przebojem na polskim rynku. Łącząc najlepsze cechy „Kaznodziei” (nieprzenikniona do ostatniego zeszytu tajemnica, motyw wędrówki do celu, główny wątek rozpadający się mniejsze) i „Żywych trupów” (wizja świata po kataklizmie, nastrój permamentnego zagrożenia i zaszczucia) mogła stać się prawdziwą, finansową i wydawniczą lokomotywą Manzoku, dzięki której wrocławski edytor dojedzie do pierwszej ligi polskich wydawców. Ale tylko wtedy, gdy komiks będzie wydawany regularnie – „Y” to komiks z gatunku, który należy publikować i czytać szybko, czytelnika permametnie zżera ciekawość, co będzie dalej i jak to wszystko się skończy. Vaughan bardzo sprawnie buduje historię i operuje cliffhangerami, nie zdążają mu się fabularne ślepe uliczki, słowem – wszystko jest na swoim miejscu.
Mnie w komiksie ujęła postać Yoricka, który niespecjalnie nadaje się na komiksowego herosa. Absolwent anglistyki, obecnie bezrobotny magik (co nasuwa skojarzenia z „Jar of Fools” Lutesa), mistrz ucieczek, który boi się wyjść z własnego domu, towarzysko upośledzony. Kompletnie niedojrzały, mający ze sobą szereg problemów emocjonalnych, kiepski żartowniś i beznadziejny romantyk. Z małą mocą i z niewielką odpowiedzialnością. Dodajcie do tego pierdołkowatość i nerdowy rys (lubi „Star Treka”) i macie mniej więcej komplet – Yorick mnie momentami potrafił mocno wkurzyć swoim szczeniackim i irracjonalnym zachowaniem. Z czasem się to zmienia, ponieważ Vaughan świetnie prowadzi tą postać – Ostatni Mężczyzna zmienia się, nabiera dystansu do świata i siebie, jak to się mówi – dojrzewa. I jest to znakomicie pokazane.
Zabierając jeszcze głos w sprawie nieszczęsnego tłumaczenia – Uliszewski generalnie spisał się nieźle, choć wpadek z Yorykiem, z niefrasobliwym przekładem „cunt” i irytującym „ma`am” dało się zwyczajnie uniknąć, podobnie jak przypisów, których w takiej formie równie dobrze mogłoby nie być, bo są zupełnie bezwartościowe i wybiórcze. Wydaje mi się, że wina leży akurat po stronie Manzoku – jakiś ich redaktor mógł po prostu powiedzieć stop niektórym pomysłom Uliszewskiego, który „Kreczmarem nie jest”.
2 komentarze:
Panie Julek, jedna z ostatnich literek się Panu przekrzywiła.
A dziękuje, późno było, a gdy rozum śpi...
Prześlij komentarz