Kolejna porcja zeszytowych nowości z kraju Dżordża Busza.
Na początek Ultimates 3 #3. Po szokująco słabym numerze pierwszym i przyzwyczajeniu sie do poziomu po numerze drugim zabrałem się za trójkę już bez nadziei na chociażby szczyptę klimatu z serii 1 i 2. I było już zdecydowanie łatwiej przełknąć te parę stron. Ot, komiks bez obciążeń, nie traktujmy go zbyt serio. Co nas czeka? Chociażby to, że Logan przyznaje się że to on, a nie Magneto, może być ojcem Scarlet Witch (ha ha ha, proszeee...) czy też sugestia że Cap America i Black Panther to jedna i ta sama osoba. Nie wiem o co w tym chodzi, ale mi sie podoba. Więcej takich kwiatków proszę! Pozostajemy w świecie Ultimate - Ultimate Human #2. Połowa numeru to dosyć efektowna walka pomiędzy Hulkiem a Iron Manem, następnie parę stron gadania i na koniec Leader wkracza do akcji. Dobre. Finał Marvel Zombies 2 (#5) - okazuje się, że zombiaki przestały odczuwać głód i świetnie się z tym czują. Co więcej - chcą pomagać ludziom i naprawić to co zniszczyli. Szlachetne zombie - tego jeszcze nie było. Ale, ale! Hulk jest nadal głodny! Więc mamy parę dobrych stron walki (zielony ślicznie poradził sobie z Jean Grey i Iron Manem!) a następnie wspomnianą już wcześniej odbudowę miasta. Niby ładnie, niby pięknie, ale ktoś musi namieszać, żeby nie było tak różowo. Furtka do serii 3 otwarta. Captain America #35 - od dziesięciu numerów Steve Rogers nie żyje i nie zapowiada się żeby miał wrócić (chociaż kto wie, kto jest drugim Capem na okładce do # 39?). Intrygi Red Skulla ciąg dalszy. Bucky jako następca Rogersa radzi sobie nadspodziewanie dobrze (kiedy sie nauczył tak tarczą rzucać?). Końcówka obiecująca. I tyle. Moja ulubiona seria, czyli New Avengers #38 - rozmowy, rozmowy, rozmowy. Polowa numeru to Jessica Jones vs Luke Cage i ich małżeńskie problemy. Bardzo dobre. Szkoda by było, gdyby podczas Secret Invasion okazało się, że któreś z tej dwójki to Skrull, bo para ma potencjał na długie lata. Dodatkowo poznajemy nową siedzibę Nowych Mścicieli.
Na sam koniec zostawiłem sobie debiutującą serię Millara i Romity Jr. Kick-Ass #1. Balon z nadziejami co do tej serii został nadmuchany do granic możliwości ('The Greatest Superhero Book of All Time is Finally Here!') i pierwszy numer daje dużą nadzieję, że obietnice nie były tak do końca bezpodstawne. Mamy nastoletniego smyka, który postanawia zostać superbohaterem. Robi sobie kostium, ćwiczy i wyrusza na swoją pierwszą akcję, która kończy się tak, jakby miał to być już definitywny finał. Ale przyszłość pokazana na początku komiksu mówi nam co innego. Czyli #2 będzie. Jest na co czekać w każdym razie. Scenariusz bardzo dobry, niezłe dialogi ("Dlaczego ludzie chcą być jak Paris Hilton a nikt nie chce być Spider-Manem?"), i Romita Jr w formie (nie ma takiego pośpiechu w jego pracach jak to było przy World War Hulk). Aha, jeszcze jedno - design okładki wyraźnie nawiązuje do tego z WANTED. Taka ciekawostka.
To tak w telegraficznym skrócie. Pozostałe komiksy kiedyś tam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz