czwartek, 23 czerwca 2011

#790 - Kroniki Armady (po raz drugi)

Wraz z komercyjnym sukcesem "Armady" wydawcy serii autorstwa Phillipe`a Bucheta i Jeana Davida Morvana postanowili naciągnąć czytelników na cykl odpryskowy. To powszechna praktyka po obu stronach oceanu. "Kroniki Armady" to antologia krótkich, dosłownie kilkustronicowych obrazkowych etiud w komplecie napisanych przez tandem Buchet-Morvan, z rysunkami przygotowany przez zaproszonych do projektu twórców.

Spodziewałem się, że "Kroniki" będą miały klasyczną, antologijną formę drobnych opowieści, rozwijając świat Armady. Utrzymanych w różnorodnych stylach graficznych, nawiązujących do zróżnicowanych estetyk. Dostałem natomiast szereg historyjek w większości bardzo ściśle powiązanych z tomami oryginalnej serii. Tak ściśle, że aby móc je czytać trzeba mieć poszczególne albumy pod ręką i co chwila zerkać, do czego odnoszą się kolejne szorciaki. Buchet i Morvan zdecydowali się dopisać kilka wątków do fabuł, które stworzyli wcześniej. Niekiedy dodają epilog, czasem pokazują historię z innej perspektywy, skupiając się na innej, niż Navis postaci. Mnie taka forma nie przekonuje. Dodanie trzech epizodów do "W trybach rewolucji" nie sprawiło, że jeden z najlepszych tomów serii stał się jeszcze lepszy. Dopowiadanie niedopowiedzianego niekiedy warto pozostawić odbiorcy. I tak też jest w tym przypadku.

Rozumiem, że Morvan i Buchet dbają, aby świat wykreowany na kartach "Armady" był spójny i koherentny, ale w porównaniu z choćby uniwersum Gwiezdnych Wojen (które w tym względzie może uchodzić za wzór) nie jest to chyba najlepsze rozwiązanie. Opowieści z galaktyki George`a Lucasa nie są tylko fragmentami większej całości, ale sprawdzają się również, jako samodzielne opowieści. Tego samego nie można powiedzieć, że komiksach z "Kronik". Często bez odpowiedniego tomu pod ręką satysfakcjonująca lektura nie jest możliwa. I nawet wyjaśnienia Bobo, który pełni rolę narratora i przewodnika po wątkach tego zbiorku, niewiele są w stanie pomóc.

Oczywiście trafiają się wyjątki od tej reguły i to właśnie one należą do najmocniejszych stron albumu. Do te grupy trzeba zaliczyć pocieszne "Polowanie na trawie" znane już czytelnikom "Świata Komiksu", znakomicie narysowane przez Jose Luisa Munuerę, "Hayo i bliskie spotkania trzeciego stopnia" z ilustracjami Severine Lefebvre i przyprawiający o napady spazmatycznego śmiechu "Trafiony prezent", który pomimo swoich związków z niepublikowanym w Polsce albumem "Le Collectionneur", umiejętnie broni się swoim humorem. Kosmiczni piraci, jako żywo kojarzących się ze swoimi odpowiednikami znanymi z kart "Asteriksa", są zresztą prawdziwą ozdobą "Kronik". Każde ich pojawienie się jest warto zauważenia.

Pod względem oprawy graficznej komiks jest bardzo zróżnicowany. Od dokładnej, wycyzelowanej kreski charakterystycznej dla głównonurtowych pozycji spod znaku science-fiction (Steven Lejeune czy Pierre-Mony Chan) przez dość swobodny, rozedrgany styl (Chang), aż po estetykę ciążącą ku cartonoowi mniej (Julien Lois, Bengal, Francis Porcel) lub bardziej (Thomas Labourot, Severine Lefebvre czy wręcz mangujący Benoit Springer). Za wyjątkiem Sylvaina Savoi wszyscy twórcy prezentujące swoje talenty w "Kronikach" są mi nieznani, ale pokazali się naprawdę z dobrej strony. Wizualnie rzecz biorąc antologia prezentuje się naprawdę solidnym poziomie, żaden twórca nie odstaje od pozostałych.

Na rynku francuskim "Kroniki Armady" zaczęły się ukazywać od 2004 roku i do tej pory światło dzienne ujrzało w sumie sześć tomów. W każdym znajduje się pięć historyjek, co daje w sumie liczbę 30 komiksów. W polskiej edycji zebrano w sumie czternaście opowiadań. W komplecie przetłumaczono dwa pierwsze albumy i wzbogacono je epizodami z woluminów numer 4 i 6. Wypada mieć nadzieję, że w drugich "Kronikach Armady" zebrane zostaną pozostałe szorciaki.

środa, 22 czerwca 2011

#789 - Kroniki Armady (po raz pierwszy)

Wraz z Gierą zdecydowaliśmy się na mały trójkącik z Navis. Czysto recenzencki, oczywiście. Dzisiaj on weźmie na swój warsztat "Kroniki Armady", natomiast jutro ukaże się tekst mojego autorstwa. (KO)

Na wstępie muszę coś wyznać. Czas najwyższy, abym się wreszcie przed kimś, nie tylko przed samym sobą, do tego przyznał. Dłużej już nie wytrzymam, ciężko żyć z takim sekretem, ukrywać go, dusić w sobie, dbać o to, aby się żadnym słowem czy gestem nie zdradzić. Przez prawie 10 lat nikomu o tym nie mówiłem. Więc w końcu wypada, abym to głośnio wszem i wobec powiedział: Kocham Navis!

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem jedyny, że nie tylko ja się w niej kocham. Jest wielu mężczyzn, których porusza do głębi jej tarzańska żywiołowość i upór, jej waleczność i niezgoda na zło świata, w którym przyszło jej żyć, zło "Armady" – ekspansywny kolonializm, korupcję, małostkowość, pragnienie władzy. Jest wielu mężczyzn, którym nie jest obojętny jej urok, czar i powab. Są i tacy, którzy mają kosmate myśli, gdy oglądają rysunki ją przedstawiające. Dla nich wszystkich (dla nas wszystkich) Wydawnictwo Egmont opublikowało "Kroniki Armady".

Oryginalne, francuskie wydanie "Les chroniques de Sillage" to zestaw sześciu albumów. W każdym albumie znajduje się pięć ośmiostronicowych opowiadań. Szkoda, że polski wydawca nie zdecydował się opublikować całości. Album, który się ukazał kilka tygodni temu, jest wyborem i składa się na niego czternaście historii, czyli niecała połowa. W antologii przygód Navis zamieszczone zostały wszystkie historie z dwóch pierwszych tomów oraz po dwa z tomu czwartego i szóstego, nie zamieszczono żadnego opowiadania z zeszytu trzeciego i piątego. Dlaczego tak? Nie mam pojęcia.

Zaprezentowane w "Kronikach Armady" historie nie układają się w jakąś spójną całość, która uzasadniałaby dokonanie takiej a nie innej selekcji. Co prawda opowiadania ujęte są w klamrę, pierwsze z nich przedstawia Navis jako małego szkraba, biegającego z procą po sawannie, a ostatnie jako starą, ale nadal kochającą Clemente’a Vildieu, kobietę. Tym co łączy wszystkie przedstawione w tym albumie historie, jest narracja prowadzona przez Bobo, wieloletniego towarzysza i wiernego przyjaciela Navis. I gdyby nie ten zabieg wprowadzenia narratora, który spisuje kronikę życia swojej przyjaciółki, całość rozpadałaby się na luźne, nie powiązane ze sobą epizody. A tak zostają wypełnione białe plamy w jej biografii, opowiadanej w głównym cyklu przygód nieustraszonej agentki.

Scenariusze do wszystkich opowieści zostały napisane przez Philippe’a Buchetta i Jeana Davida Morvana. Natomiast za rysunki i kolory odpowiadają różni artyści. Widać, nie tylko czytelnicy kochają się w Navis, ale także rysownicy i koloryści, wielu artystów. Stąd ogromna różnorodność grafik i rysunków. Niektóre z nich są bardzo intrygujące i ciekawe. Inne, te odwołujące się do konwencji gier komputerowych czy też kreskówek typu "Atomówki", są mało atrakcyjne, a nawet irytujące. Zaproszenie różnych artystów do współtworzenia "Kronik Armady" należy uznać za duży plus całego projektu. Jest co oglądać. Wizualnie najbardziej spodobały mi się następujące epizody: "Oczy" (rys. Ignacio Noé), "Późne przebudzenie" (rys. Pierre-Mony Chan), "Szpieg na mrozie" (rys. Sylvain Savoia), "Cena komfortu" (rys. Javier N.B. {właśc. Javier Barrengo Nawarro}).

Z zupełnie innych powodów podoba mi się historia "Nieudana symulacja", bo czasem również mam kosmate myśli z Navis w roli głównej.

wtorek, 21 czerwca 2011

#788 - Gdański rozkład jazdy, czli wszystkie atrakcje 4. Bałtyckiego Festiwalu Komiksu

Kolorowe Zeszyty zapraszają na czwartą edycję Bałtyckiego Festiwalu Komiksu - GDAK, którego główna część odbędzie się w dniach 25-26.06.2011 w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego w Gdańsku. Oto jakie atrakcje przewidziano:

Piątek (24 czerwca 2011)

Ci, którym uda się dotrzeć nad morze już w piątek, będą mieli okazję do wzięcia udziału w wernisażu otwierającym wystawę "Spotkanie w Kioto". W Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku (na ulicy Jaskółczej 1) od godziny 19:00 swoje prace będę prezentowały artystki związane z Uniwersytetem Seika. Na ścianach będzie można oglądać prace Bon Won Koo (Korea Południowa), RongRong Luo (Chiny) i Angeli Moreno (Wenezuela). Drugim preludium do Bałtyckiego Festiwalu Komiksu będzie koncert Grupy Producenckiej Lud Hauza połączony z premierą drugiego zeszytu "Wiedźmina" Michała Gałka, Arkadiusz Klimka i Łukasza Pollera (dwaj ostatnich będzie można spotkać równieżna spotkaniach weekendowych) . Zabawa rozpocznie się o godzinie 21:00 w Gdańskim Archipelagu Kultury Wyspa Skarbów (na ulicy Turystycznej 3). Wstęp na obie imprezy wolny.

Sobota (25 czerwca 2011)

Tradycyjnie sobota zarezerwowana jest dla największych atrakcji festiwalu. Na GDAKu z pewnością do takich trzeba będzie zaliczyć w pierwszym rzędzie Simona Bisley`a, wybitnego brytyjskiego artystę, który miał ogromny wpływ na komiksową estetykę początku lat dziewięćdziesiątych. Spotkanie z autorem "Lobo", "Slaine`a" czy przygód sędziego Dredda rozpocznie się o godzinie 12:40 i potrwa aż do 14:00. Wtedy właśnie na scenę wkroczą "produktywni", czyli grupa twórców, która na przełomie wieków dokonała prawdziwej rewolucji w polskim światku komiksowym. Wśród potwierdzonych gości Michał "Śledziu Śledziński i Karol "KRL" Kalinowski. Jak zwykle bardzo ciekawie zapowiada się panel dyskusyjny "Mówić i pisać o komiksie", który na stałe wpisał się w plan GDAKa. Tym razem rozmowa będzie dotyczyła granic twórczej swobody wśród komiksowych artystów. W kontekście afery wokół przeklinającego Chopina w komiksie i obecność gościa z Chin Ludowych dyskusja o tym, w imię czego można artystyczną wolność skracać, zapowiada się szalenie frapująco.

Sala 1:

09:30 - 10:00 Uroczyste otwarcie festiwalu
10:00 -11:00 Panel dyskusyjny "Mówić i pisać o komiksie" - "Co wolno artyście?" ze specjalnym udziałem RongRong Luo
11:00 - 11:40 Premiera komiksu "Młody Heweliusz"
11:40 - 12:40 Spotkanie z wydawcami komiksowymi
12:40 - 14:00 Spotkanie z gwiazdą festiwalu, Simonem Bisley`em
14:00 - 15:00 Wspomnienie o "Produkcie" - spotkanie z komiksiarzami, którzy współtworzyli legendarny magazyn
15:00 - 16:00 Spotkanie z redakcją magazynu "Karton"
16:00 - 17:00 Jak powstaje komiksowy świat wiedźmiński? Własna kreacja vs. uniwersum stworzone przez innego autora na podstawie komiksu? "Wiedźmin: Racja Stanu" - Arkadiusz Klimek
17:00 - 17:30 Rozdanie GDAK-ów i oficjalne zamknięcie pierwszego dnia festiwalu

W sali numer dwa będzie nieco skromniej, choć ci, którzy będą chcieli przyjrzeć się warsztatowi swoich ulubionych artystów, powinni być usatysfakcjonowani. O ewolucji swojego stylu będzie opowiadał Nikodem Cabała, a o pracy nad scenariuszem Edvin Volinski, autorzy znani z serii "Biocosmosis". Nie mogę również nie wspomnieć o spotkaniu z chłopakami z wydawnictwa ATY, którzy będą rozmawiać o meandrach wydawania komiksów na trudnym, polskim rynku. Finałowym aktem soboty będzie rozdanie GDAK-ów (godzina 17:00).

Sala 2:

10:00 - 11:00 Od czego by tu zacząć? Od zina - Łukasz Kowalczuk
11:00 - 12:00 Ewolucja kreski - Nikodem Cabała
12:00 - 13:00 Alexandro Jodorowsky w komiksie i na ekranie - Przemysław Zawrotny
13:00 - 14:00 Przypadki tarota pośród mang - Joanna Zaręmba-Penk
14:00 - 15:00 Seria "Epizody z Auschwitz" albo ile swobody ma twórca w trakcie pracy nad komiksem historycznym - Michał Pyteraf i Łukasz Poller
15:00 - 16:00 O scenariuszu komiksowym słów kilka - Edvin Volinski
16:00 - 17:00 Wydawanie komiksów dla opornych (na przykładzie wydawnictwa ATY) - Jacek "Ystad" Jastrzębski i Mateusz "TeO" Trąbiński vs. Łukasz "Arcz" Mazur

Drugi dzień festiwalu zwieńczy interparty, które odbędzie się w Mieście Aniołów (na ulicy Chmielnej 26). Nocne szaleństwo rozpocznie się o 20:30, a jeśli dobrze zrozumiałem, będzie miało miejsce również na.. barce.

Niedziela (26.06.2011)

Gwiazdą drugiego dnia festiwalu będzie przybyła z Chin RongRong Luo, która opowie o losie twórczyni komiksów w państwie środka. Spotkanie z autorką rozpocznie się o godzinie 11:00. Bardzo ciekawie zapowiada się również prelekcja dotycząca filmowych adaptacji komiksów spod znaku super-hero, którą poprowadzi znany z łam "Kazetu" Marcin Andrys (godz.: 12:00).

Sala 1:

10:00 - 11:00 Kalkomiks – kreatywne wykorzystanie fotografii i innych pomocy w procesie tworzenia komiksu - Daniel Chmielewski
11:00 - 12:00 Komiksy alternatywne w kraju bez narodowego mainstremu - "Niezależna manhua" w czasach globalizacji - RongRong Luo
12:00 - 13:30 Zakręcony żywot celuloidowych bohaterów, czyli kto chce przywdziać kostium herosa z szeregu wystąp! - Marcin Andrys
13:30 - 14:00 Blok inicjatyw komiksowych
14:00 - 15:00 Jak powstaje komiks historyczny w Polsce

W sali numer dwa o komiksowej poetyce rozprawiać będą Wojciech Birek i Grzegorz Janusz, a więc z jednej strony wybitny komiksoznawca, specjalista od komiksu frankofońskiego, a z drugiej jeden z najznakomitszych komiksowych skrybów. Do głosu będą dopuszczeni również inni, bok Janusza, praktycy - Łukasz Poller, który opowie o pracy kolorysty i Olga Wróbel, która poprowadzi spotkanie pod tytułem "Puszczeni z dymkiem". Imprezę zakończy projekcja filmu "Comic Book Confidential".

Sala 2:

10:00 - 11:00 Jak powstaje komiksowy świat wiedźmiński? Poradnik dla kolorystów komiksowych na podstawie komiksu "Wiedźmin: Racja Stanu" - Łukasz Poller
11:00 - 12:00 Ekwiwalencja graficzna jako środek ekspresji w komiksie - Wojciech Birek
12:00 - 13:00 Puszczeni z dymkiem - Olga Wróbel
13:00 - 14:00 Garść obserwacji i refleksji na temat roli onomatopei w komiksie - Grzegorz Janusz
14:00 - 15:00 Comic Book Confidential - projekcja filmu

poniedziałek, 20 czerwca 2011

#787 - "Pocztówki z Miloševićem i Myszką Miki" - wywiad z Aleksandrem Zografem

"Wierzę, że odgrywam w pewien sposób rolę szamana, budującego pomost pomiędzy tymi dwoma światami". Z Aleksandrem Zografem rozmawia Wioletta Wiśniewska. Wywiad z serbskim twórcą przeprowadzony na poznańskiej Ligaturze, pierwotnie ukazał się na łamach czasopisma studentów specjalizacji krytycznoliterackiej Uniwersytetu Adam Mickiewicza w Poznaniu "Pogranicza".

Tłumaczenie i korekta: Andrzej Szwatoński i Wioletta Wiśniewska. Zdjęcia: Marta Piasecka

Wioletta Wiśniewska: Myślę, że Pańska działalność, jako twórcy komiksów, znosi podział pomiędzy literaturą i formami pozaliterackimi, ale także – szczególnie po "Pozdrowieniach z Serbii" - pomiędzy sztucznymi granicami wyznaczanymi przez politykę. Bariery te są znacznie trwalsze, niż to się wydaje mieszkańcom krajów Zachodu. Jaki jest Pański stosunek wobec tej dwojako rozumianej granicy?
Aleksandar Zograf: Odkąd zająłem się komiksem, starałem się przeskoczyć granice, w ten lub w inny sposób. W końcu próbowałem je unieważnić. Na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy moje komiksy publikowano już w USA, co prawda byłem tam uważany za Amerykańskiego twórcę, ale takiego, który mieszkał daleko - gdzieś na Bałkanach - i do roku 1999 w USA nawet się nie pojawił. Pojechałem tam po raz pierwszy w kilka miesięcy po tym, jak Stany Zjednoczone zbombardowały mój kraj i rodzinne miasto. Mój stosunek do kwestii granic jest złożony, z wszystkimi dobrymi i złymi konsekwencjami takiej relacji. Ta sytuacja ma w sobie coś absurdalnego i większość ludzi może uznać ją za niezwykłą – w tym samym czasie wierzyłem, że artysta powinien dążyć do rozwijania swojej działalności i wychodzić poza naturalne dla niego granice. Publikowałem w wielu krajach, i czułem, że każda książka adoptuje rzeczywistość, otwiera mój umysł na inne kultury i różne cele. Komiks zazwyczaj jest tym medium, które umożliwia przekraczanie granic w literaturze - myślę, że najbardziej ekscytujące jest to, że komiksy do opowiadania historii wykorzystują zarówno słowa, jak i obrazy.

Nawet, gdy myślimy tylko o komiksach, Pańskie nie są typowe, nie są zgodne z popularnymi tendencjami, sprowadzającymi się do tworzenia fikcyjnych światów, jak fantasy lub superbohaterzy o supermocach. Za to bliskie są prawdziwemu, czasem okrutnemu światu, ale z drugiej strony – ukazują siłę wyobraźni i życie wypełnione snami, myślami. Ten rodzaj refleksji kojarzy się z literaturą, szczególnie tą posługującą się poetyką surrealizmu...
Aleksandar Zograf: Tak, moje komiksy są realistyczne. Mam na myśli to, że nawet gdy mówię o snach, nie jest to po prostu fantazjowanie – opowiadam o snach, które rzeczywiście miałem, z wszystkimi ukrytymi znaczeniami, które przynoszą. Wierzę, że odgrywam w pewien sposób rolę szamana, budującego pomost pomiędzy tymi dwoma światami. Znaczna część dzisiejszej kultury, szczególnie obecnej w popularnych mediach, zaczyna się na fantasy i tam też się kończy. Przestałem chodzić do kina – większość mainstreamowych filmów nie ma już żadnego odniesienia do prawdziwego życia. Zachodni świat wydaje się bazować na tych płytkich projekcjach filmowych – i dobrze, ale ja tego nie kupuję.

Kolejną rzeczą, która zbliża Pana do literatury, jest uniwersalny punkt widzenia. Kiedy mówi Pan o konsekwencjach konfliktu w Serbii, takich jak niekończące się kolejki, hiperinflacja, przemyt, strajki i związane z tym reakcje ludzi (nagły zwrot ku wierze w cuda, obecność gorących politycznych sporów w codziennych rozmowach) przypomina mi to obraz Polski z czasów komunizmu. Nie unika pan również refleksji natury ogólnej, np. wojna w Jugosławii jest efektem zmieszania i przemocy, które biorą się z chaosu. Ten opis oddaje charakter wojny w ogóle. Czy taka była Pana intencja, aby ukazać poprzez komiks mechanizmy rządzące każdym konfliktem zbrojnym?
Aleksandar Zograf: To, co zdarzyło się w Jugosławii jest częścią uniwersalnego, ludzkiego doświadczenia. Doświadczenie to nie jest aż tak wyjątkowe, jakby się mogło wydawać i gdyby ludzie z innych części Europy byli zamieszani w podobny konflikt, tak jak my na Bałkanach i oni skoczyliby sobie do gardeł. Coś podobnego wydarzyło się w przeszłości, ale ludzie albo o tym zapomnieli, albo nie chcą o tym wiedzieć. Wojna polega na zabijaniu – to się przecież dzieje nawet teraz w Afganistanie, Iraku czy Libii. Parę lat temu zrobiłem komiks o wojownikach, noszących miecze. Współcześni ludzie nie zdają sobie nawet sprawy, czym one są. Miecz wygląda jak duży, rzeźnicki nóż. W dawnych wojnach musiałeś podejść do drugiego człowieka tak blisko, że można było spojrzeć mu w oczy. Później próbowałeś odciąć części jego ciała albo w jakiś inny sposób zakończyć jego życie. On także chciał pokroić cię na kawałki – jeden z was musiał umrzeć. Mam nadzieję, że uda nam się zakończyć walki wtedy, gdy uporamy się z wojną w ogóle i że w przyszłości my, ludzie, będziemy potrafili stworzyć kulturę, w której wojna nie będzie już potrzebna. A jeśli mówimy o rozpadzie Jugosławii, to wydaje mi się, że resztę naszego życia spędzimy na zastanawianiu się, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi.

Tak, ukazanie pewnej uniwersalnej strony tej wojny nie oznacza, że była ona taka jak wszystkie. Bo nie była. Z powodu roli, którą odegrały w niej media i NATO. "Pozdrowienia... " rozpoczynają się w 1999r., ale przede wszystkim koncentrują się na bombardowaniach dokonanych przez NATO i na upadku dyktatury Miloševićia. Epilog opatrzony jest datą 11 września 2001- datą ataku terrorystycznego na WTC. Dlaczego wybrał Pan akurat te dni i jakie to ma znaczenie dla twórcy komiksu, a także dla Serba?
Aleksandar Zograf: Po prostu rzeczywistość odcisnęła na mnie silne piętno – żyłem na terenie objętym kryzysem i nie mogłem udawać , że nie widzę, co się dzieje dookoła. Duża część mojej pracy jest związana z obserwowaniem wydarzeń z bliska. Skupiam się na szczegółach i codziennym życiu. Media z kolei informacje na temat tych wydarzeń przekazywały w bardzo skondensowanej, bezosobowej formie. W telewizji próbowano powiedzieć prawdę w trzy minuty. To tak nie działa. Życie jest bardziej złożone, bogatsze w detale.

Opisywał Pan cierpienie, a mimo to, wciąż był Pan w stanie śmiać się paradoksów wojny. Jak udało się osiągnąć ten dystans i czy nie oskarżano Pana o trywializowanie przekazu? Aleksadar Zograf, bohater komiksu, zarzuca sobie w pewnym momencie, że jest zbyt śmieszny...
Aleksandar Zograf: Wierzę, że humor jest ważny, jeśli chce się zrozumieć ten świat. Brak poczucia humoru oznacza pustkę, zobojętnienie i znieczulenie. Mam przyjaciela, Włocha, który z zawodu jest klownem (pracuje w szpitalu w Mediolanie). Kiedy z nim rozmawiam, widzę jak mądrym jest człowiekiem. Jednak wykorzystywanie humoru jako środka ekspresji nie jest wcale łatwym zadaniem.

Kiedy zaczął Pan rysować "Pozdrowienia...", chciał Pan publikować je jeszcze w trakcie wojny czy raczej zachować dla siebie, jako prywatny dziennik? Czy myślał Pan o sobie jako o korespondencie wojennym, który tworzy popkulturowy przekaz?
Aleksandar Zograf: To po prostu się stało, nie miałem zbyt wiele czasu na myślenie. Tak jak wcześniej powiedziałem, pogodziłem się z rzeczywistością. Właśnie taka była moja rzeczywistość.

Wspomniał Pan już o roli mediów. Są one po części odpowiedzialne za chaos w Serbii. Czy to nie paradoksalne, że z drugiej strony pozwoliły one Panu publikować swoje komiksy i opowiedzieć inną, własną wersję tego konfliktu? Rozumiem, że miał Pan na myśli wybiórczość informacji, ale nawet podczas wojny media w Serbii pozostały dostępne dla intelektualistów i artystów... Jak więc postrzega Pan ich rolę i czy Serbowie potrafili właściwie odpowiedzieć na otwartość mediów i zrobili coś w tej kwestii?
Aleksandar Zograf: W trudnych latach 90-tych zacząłem pisać dla niezależnego tygodnika politycznego z Belgradu, który nazywał się "Vreme" (zajmował się głównie sztuką i kulturą). Od 2003 roku publikowałem tam również komiksy. Właściwie więc pracuję dla mediów, bo jestem zarówno rysownikiem, jak i dziennikarzem. Nie uważam, że współczesne media są złe per se, trzeba po prostu dokonywać właściwych wyborów. Problem pojawia się, gdy media zagęszczają i upraszczają informacje. Uwielbiam przebywać w środowisku dziennikarzy, ponieważ komentują oni bieżące wydarzenia i znają wiele niedostępnych dla innych informacji.

Wspomina Pan o tym, że Disney z powodu konfliktu cofnął licencję na swoje kreskówki, co Serbowie odebrali jako prawdziwą tragedię, bo Myszka Micky stanowi część ich tradycji. Czy komiks też do tej tradycji należy? Bo w Polsce nigdy nie był zanadto popularny...
Aleksandar Zograf: W Serbii komiks stał się popularny już w latach 30-tych Postacie Disney'a lubiane były już na samym początku, a serbscy artyści zaczęli tworzyć wariacje na temat Myszki Miki już w 1932 r., czyli zaraz po pojawieniu się tej postaci na rynku. Później bohaterowie Disney'a zadomowili się w takim stopniu, jakby były rodzimym pomysłem. Często je "udomawiano". W latach 60. Decije Novine, wydawca z małego miasteczka w środkowej Serbii, jako pierwszy z Europy Wschodniej otrzymał ekskluzywną licencję na wykorzystywanie postaci Disney'a. Walt Disney, tuż przed swoją śmiercią, osobiście napisał mu list polecający. Więc kiedy kryzys z lat 90. doprowadził do cofnięcia licencji, Serbowie byli bardzo zbulwersowani, bo kilka pokoleń wychowało się na tych kultowych bohaterach.

Na jednym z rysunków Pański bohater wyjaśnia przyjacielowi, że to co szkicuje to rodzaj realizmu fantastycznego, wywodzącego się z dobrej, rosyjskiej tradycji. Czy może Pan rozwinąć tę definicję?
Aleksandar Zograf: Czuję pokrewieństwo pomiędzy moją twórczością a realizmem pochodzącym z literatury rosyjskiej. Moje inspiracje odwołują się do wielu prądów, pochodzących z różnych części świata.

Dla mnie "Pozdrowienia..." przypominają takie filmy jak "Persepolis" czy "Walc z Baszirem". Jaka siła tkwi w tych małych, zabawnych, nierzeczywistych obrazkach, że potrafią one opowiedzieć przerażające historie, które miały miejsce w prawdziwym świecie?
Aleksandar Zograf: One są takie bezpretensjonalne. Od kreskówek nie oczekuje się prawdy zaklętej w kamień. To intymny, bardzo osobisty sposób wyrażania siebie.

Co rysuje Pan teraz? Jakieś nowe pomysły, projekty? Będąc w Poznaniu, wspomniał Pan, że zamierza zrobić komiks o naszym mieście – o czym dokładnie miałby on być? Co szczególnie spodobało się Panu podczas pobytu tutaj?
Aleksandar Zograf: Ciągle dopracowuję dwie strony w kolorze, które stanowią część cotygodniowej publikacji, ukazującej się we "Vreme". Zbiorcze wydanie tych komiksów ukazuje się też we Francji, Włoszech, Portugalii, Serbii, Chorwacji i na Węgrzech, pracuję też nad angielskimi oraz holenderskimi przekładami. To prawda, że zamierzam zrobić komiks o mojej podróży do Polski. Tutaj czuję się jak w domu. To zabawne – przemierzasz tyle kilometrów i spotykasz ludzi tak podobnych do ciebie. Poznań jest bardzo piękny. Jestem w trakcie pisania scenariusza, nie zdradzę więc żadnych szczegółów.


O autorze:

Aleksandar Zograf to pseudonim artystyczny Sašy Rakezica, serbskiego autora komiksów i ilustratora książki Vladimira Arsenijevića (Iszmail, Wydawnictwo Czarne, 2006). „Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii” jest zbiorem powstałych i publikowanych w latach 1991- 2001 jednostronicowych „pocztówek”, które ukazują polityczne i społeczne tło rozpadu byłej Jugosławii z perspektywy małej, podbelgradzkiej miejscowości Pančevo. Na początku czerwca br autor odwiedził Poznań w związku z pierwszym, polskim wydaniem komiksu ( tłum. Monika Świerkosz, Central Europe Comics Art).

niedziela, 19 czerwca 2011

#786 - Trans-Atlantyk 142

Zgodnie z przewidywaniami społeczność mutantów rozpadnie się na dwa rywalizujące ze sobą obozy. Reperkusje historii "Schism" zostaną również odwzorowane w układzie miesięczników z charakterystycznym X`em na okładce. Wierni Scottowi Summersowi bohaterowie będą występowali w zresetowanym "Uncanny X-Men", pisanym przez obecnego scenarzystę tej serii, Kierona Gillena, z rysunkami przygotowywanymi przez Grega Landa i Carlosa Pacheco. Renegatów pod wodzą Wolverine ugości Jason Aaron i Chris Bachalo w całkiem nowym on-goingu "Wolverine and the X-Men". Jak zapewnia redaktor Nick Lowe te dwa tytuły będą utrzymane w zupełnie innej tonacji. Gillen dodał, że podział pomiędzy tymi dwoma zespołami będzie znacznie głębszy, niż pomiędzy "Niebieską", a "Złotą" formacją w latach dziewięćdziesiątych. W jego serii akcent ma być położony na typową superbohaterszczyznę, natomiast Aaron opisując swoje skrypty w pierwszej kolejności wymienia skupienie się na charakterze poszczególnych postaci, dramat, miłość, seks i antymutancką histerię. Co ciekawe na pierwszym zaprezentowanym teaserze widać, że po stronie Logana stroi Emma Frost, kochanka Scotta Summera, a po drugiej znajduje się Psylocke, która do tej pory współpracowała z Loganem w X-Force. Zapowiedz głębokich zmian u mutantów, czy tylko zwykły, nic nieznaczący obrazek? Redaktor naczelny Domu Pomysłów, Axel Alonso mówi, że wydarzenia pod szyldem „Regenesis” ma przygotować mutantów i czytelników do tego, co stanie się w 2012 roku. Wtedy właśnie wydarzy się coś, co sprawi, że oczy wszystkich miłośników komiksów będą skierowane na X-Manów…(KO)

Bohaterem ostatniej poniedziałkowej konferencji prasowej "Marvel Next Big Thing" został Człowiek Pająk. Już w listopadzie ubrany w czerwono-niebieski trykot heros dostanie nowy miesięcznik zatytułowany "Avenging Spider-Man". Komiks tworzony przez scenarzystę Zeba Wellsa i rysownika Joe`ego Madureirę wygląda na reinterpretację klasycznego konceptu team-upu. W każdej kolejnej historii Pajęczak będzie łączył swoje siły z innym bohaterem/bohaterami, aby powstrzymać zagrożenie, które przerasta jego możliwości. Pierwszym przeciwnikiem mają być (między innymi?) przybywający spod ziemi moloidzi, z którymi Spider-Man zmierzy się z pomocą Red Hulka. Wells zapewnia, że "Avenging Spider-Manie" został wręcz stworzony dla porażających swoją dynamiką i rozmachem, typowych historii spod znaku super-hero. Nowy on-going raczej nie będzie krzyżował się z "Amazing Spider-Manem", pisanym przez Dana Slotta, który chce skupić się na codziennych problemach Petera Parkera. (KO)

Ekipa pracująca nad miesięcznikiem "Haunt" została w komplecie wymieniona. Do Ryana Ottleya, który nieco wcześniej opuścił pokład, dołączyli teraz Robert Kirkman i Greg Capullo. Obaj twórcy nie mogę narzekać na nadmiar wolnego czasu. Kirkman pracuje nad drugą serią telewizyjnych "Żywych trupów" i trzyma piecze nad swoimi autorskimi projektami, a Capullo jest zaangażowany w projekt odnowienia Batmana. Ich miejsca zajmą scenarzysta Joe Casey i rysownik Nathan Fox. Todd McFarlane, główny pomysłodawca serii, pozostanie przy "Haunt" bardziej w roli redaktora pilnującego całości. Jeśli zajdzie taka potrzeba wesprze Foxa przy oprawie graficznej. (KO)

Marvelowski Kosmos wreszcie przybędzie na ziemię. W sześcioczęściowej mini-serii "Annihilators: Earthfall" dojdzie do spotkania grupy Najpotężniejszych Herosów mieszkających na naszej planecie z galaktycznym zespołem dowodzonym przez Silver Surfera. Będzie to na pewna świetna okazja, aby fani zwrócili uwagę na peryferyjne zakątki Marvel, gdzie często mają miejsce bardzo ciekawe historie. Startującą we wrześniu historię przygotuje duet scenarzystów Dan Abnett i Andy Lanning, okładkami zajmie się John Tyler Christopher, a oprawą graficzną Tan Eng Huat. Nie zabraknie również dodatkowej historii z Rokcet Raccoonem i Grootem autorstwa Timothy`ego Greena. (KO)

Marka Millara przygoda z uniwersum Marvela dobiega końca. Finałowy zeszyt mini-serii "Ultimate Comics Avengers vs. New Ultimates" ma być ostatnim, którzy wyszedł spod jego ręki dla Domu Pomysłów. Teraz scenarzysta chce skupić się na pracy nad swoimi autorskimi projektami, które święcą nie mniejsze sukcesy niż tytuły, które przygotował dla Marvela. A wpływ na największe komiksowe uniwersum Millar miał niebagatelny – był architektem prawdopodobnie największego crossovera dekady, czyli "Civil War", pracował przy Wolverinie czy Fantastycznej Czwórce, ocierając się o geniusz odnowił mit Mścicieli w dwóch pierwszych seriach "The Ultimates". Obecnie szlifuje skrypty między innymi do sequeli "Nemesis" i "Kick-Ass", projektów realizowanych wespół z Dave`m Gibbonsem i Frankiem Quitely`m i spin-offa z Hit-Girl w roli głównej. (KO)

sobota, 18 czerwca 2011

#785 - Komix-Express 93

Dzisiejsze wydanie Komix-Expressu będzie trochę nietypowe. Trzeba ogarnąć kilka spraw organizacyjnych, nadrobić zaległości sprzed dwóch tygodni, no i nie może braknąć zwyczajowej porcji wiadomości z mijającego tygodnia. Przede wszystkim chciałbym jeszcze raz powitać na pokładzie Kolorowych Zeszytów Macieja Gierszewskiego i Krzysztofa Ryszarda Wojciechowskiego. O tym, że mają coś ciekawego do powiedzenia w temacie komiksu mogliście się przekonać czytając ich teksty. Mam cichą nadzieję, że to jeszcze nie koniec "debiutów", jak i występów gościnnych... A z tego miejsca chciałbym zaprosić wszystkich, którzy chcieliby zmierzyć się z szeroko pojętą okołokomiksową publicystyką - zapewniam, że Kolorowe to świetne miejsce na tego typu działalność. Przypominam i zachęcam do udział w naszym małym konkursie. Zapraszam również w gościnne progi Poltera, gdzie pojawił się tekst mojego autorstwa o najlepszym w swoim fachu, czyli Wolverinie. Niektórzy zapewne zauważyli, że nastąpiło małe przemieszanie w linkach. Kilka odnośników zniknęło, pojawiły się nowe. Niech to będzie pierwsza jaskółka zmian. Stary wygląd KZ nieco mi się opatrzył i stronę w (nie)dalekiej przyszłości czeka gruntowny redesign, o którym na razie trudno coś konkretnego powiedzieć. Wkrótce również zrezygnujemy z domeny kolorowezeszyty.pl i na witrynę będzie można dostać się tylko via blogspot, więc już teraz wyregulujcie swoje odbiorniki (kolorowezeszyty.blogspot.com). (KO)

Zaczynam więc od nadrabiania zaległości. Gościem specjalnym francuskiego festiwalu "Strasbulles 2011" była polska reprezentacja komiksowa. Od 4 do 5 czerwca w Strasburgu można było spotkać grupę komiksiarzy znad Wisły w składzie Grażyna Fołtyn-Kasprzak, Zbigniew Kasprzak, Tomasz Leśniak, Marek Turek, Piotr Nowacki, Jarosław Ejsymont i Wojciech Birek. Polskie Stowarzyszenie Komiksowe i Stowarzyszenie Twórców "Contur" przygotowało polskie stoisko, na którym prezentowano najlepsze przysmaki rodzimej kuchni komiksowej. Był filmowy "Jeż Jerzy", nieme albumu Mateusza Skutnika, klasyka spod znaku "Kajko i Kokosza", nowy "Wiedźmin", antologie i katalogi z łódzkiej MFKi. Jeśli wierzyć obszernej relacji Marka Turka Polacy pokazali się w bardzo korzystnym świetle. (KO)

Natomiast w Lublinie bardzo skutecznie zaprzęgnięto komiks do promowania miasta w ramach starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Specjalny, 51. numer "Ziniola" był rozdawany za darmo 13 czerwca na placu Litewskim. W tym czterostronnicowym wydaniu specjalnym zawarto kilka ciekawych tekstów dotyczących komiksu i Lublina. O ile można było przegapić tą publikację, o tyle znacznie trudniej było nie zauważyć wielkiej inicjatywy zamalowywania billboardów ze starymi banerami reklamowymi na ulicy Jana Karskiego. W akcji brał między innymi Maciej Pałka. Jak widać w mieście dzieje się sporo "komiksowego". Komiksiarze z lubelskiego skutecznie wprowadzają sztukę obrazkową w kulturalny obieg swojego miasta, potrafią wykorzystać koniunkturę i chwała im za to. (KO)

Z okazji polskiej prezydencji w Unii Europejskiej w Japonii zostanie przygotowana specjalna wystawa polskiej sztuki komiksowej. W Tokio będzie można zobaczyć zarówno klasyków, jak i współczesnych mistrzów polskiego komiksu. Prace będzie można zobaczyć w dniach 3-15 sierpnia w galerii "Uplink". Ekspozycji będzie towarzyszył katalog wydany w języku polskim, japońskim i angielskim. Dalekowschodnia wystawa zostanie przygotowana przez organizatorów łódzkiego festiwalu - Łódzki Dom Kultury, Stowarzyszenie Twórców "Contur" i Urząd Miasta Łodzi, którzy zabiegali o to od dawna. Teraz, dzięki rządowemu wsparciu udało się zrealizować ten zamiar. (KO)

Tak się dziwnie złożyło, że tydzień przed gdańską BeeFKą odbędą/odbyły/odbywają się dwie mniejsze, lokalne imprezy. W Warszawie o godzinie 19:30 w Białej Kartce na Emilii Plater 9/11 będzie miała miejsce kolejna potyczka komiksowa. Wezmą w niej udział (a raczej biorą właśnie w tej chwili) lokalne gwiazdy i wschodzące talenty warszawskiej sceny. Będzie głośno, będzie groźnie, będzie grubo. Uwaga! Program przewiduje tanie napoje alkoholowe! Natomiast w Poznaniu, w ramach Spotkań Komiksowych, o godzinie 9:00 (tak, rano) Wyższa Szkoła Języków Obcych ugościła Radosława i Magdalenę Bolałków z Hanami, którzy, jak przypuszczam, opowiadali o gdańskim festiwalu, pracy w komiksowym wydawnictwie i trudnościach z przekładem japońskich mang na język polski. (KO)

Z okazji przyjazdu Simona Bisley`a do naszego pięknego kraju Hanami zdecydowało się na publikację "Biblii" jego autorstwa. Album ten jest zbiorem ilustracji nawiązujących do motywów znanych z ksiąg Starego i Nowego Testamentu utrzymanych charakterystycznym dla brytyjskiego artysty stylu. Będzie to idealny komiks, na którym Biz będzie mógł złożyć swój podpis na sesji autografów podczas BeeFKi. Szkoda tylko, że jego nakład będzie ściśle reglamentowany i "Biblii" ma starczyć zaledwie do 530 szczęśliwców, którzy pojawią się w Gdańsku i stać ich będzie na wyłożenie 105 złotych na to cacuszko. Nie mam zwyczaju narzekać na ceny polskich wydań i nakładów, ale akurat tym razem uważam, że Hanami nieco przegięło. Nawet nie chce myśleć, jaki ceny będą osiągały egzemplarze bisley`owskiej "Biblii" na allegrowym rynku wtórnym... (KO)

Na poznańskiej Ligaturze swoją premierę miał jedenasty numer "Zeszytów Komiksowych", który niemal w całości został poświęcony sztuce komiksu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, od Estonii po Grecję i od Słowenii po Rosję. Długo trzeba było czekać na opracowanie tego tematu, ale magazyn wreszcie ujrzał światło dzienne. Warto było czekać - redakcji "ZK" udało się zgromadzić szereg tekstów autorstwa zagranicznych korespondentów, które razem tworzą komiksową panoramę niemal całej "naszej" Europy. Oprócz tego oprawa graficzna "Zeszytów" uległa gruntownej modernizacji dzięki wysiłkom Dennisa Wojdy i teraz prezentuje się doprawdy znakomicie. (KO)

"Degrengoland" zbliża się do półmetka. Web-komiksowa seria autorstwa Dominika Szcześniaka (scenariusz), Macieja Pałki i Pawła Wojciechowicza (rysunki) dotarła do dwudziestej piątej strony. Od 17 czerwca ze strony projektu można pobrać pierwszą część historii w formie cyfrowej całkowicie za darmo. Całość wzbogacona jest o galerię wykonaną przez śmietanką polskich komiksowych artystów (w sumie aż 24 alternatywne covery!). "Degrengoland" został zaplanowany na 100 stron, więc jak łatwo policzyć do końca pozostało jeszcze kolejne 75. Komiks można ściągnąć również w wersji angielskiej (tłumaczeniem zajął się Robert Looby). (KO)

piątek, 17 czerwca 2011

#784 - Mój Syn

Z pewnym poślizgiem Kolorowe Zeszyty, który wyniknął z mojej winy, wszem i wobec chciałbym powitać na naszym pokładzie kolejnego redaktora, którym jest Krzysztof Ryszard Wojciechowski, autor Rękopisu znalezionego w Arkham (bardzo zacne miejsce w polskiej blogosferze, polecam zaglądać). Mam nadzieję, że pomimo tej początkowej niezręczności pozostanie na Kolorowych nieco dłużej! (KO)

Przeciętny współczesny twórca komiksowy, gdy chce być uznany za awangardowego, zrobić komiks skrajnie artystyczny - niepokojący tak w formie, jak i w treści - odwoła się do Lyncha i Cronenberga (wymiennie: Burnsa i Clowesa), obskurnego undergroundu, albo jakiejś obscenicznej mangi... krótko mówiąc, do rzeczy, które mu współcześni powszechnie uznają za "dziwne". Olivier Schrauwen postanowił pójść pod prąd i inspiracji dla estetyki swoich osobliwych prac szuka w gazetowych stripach z początku XX wieku, kiedy język komiksu dopiero się kształtował.

Zawarte tu historie to surrealistyczne miniatury, których motorem napędowym są perypetie dwóch groteskowych indywiduów: eleganckiego ojca i karykaturalnego, zniekształconego fizycznie syna. Można je odczytywać na wielu poziomach - od biblijnego, przez psychologiczny (psychoanaliza) po socjologiczny. Najtrafniej jednak byłoby chyba usprawiedliwić ich treść onirycznością - w końcu największą inspiracją były tu komiksy wielkiego innowatora Winsora McCaya - twórcy, który ze snu uczynił główny pretekst do swobodnego, niczym nieskrępowanego opowiadania swoich obrazkowych historii. Ja osobiście uważam jednak, że powinniśmy całkowicie zostawić fabułę w spokoju, bo próbując szukać tu głębszych treści zbyt łatwo popadniemy w banał. Ten komiks to głównie zabawa formą i tylko ona jest tu tak naprawdę istotna... Oczywiście to zawęża grupę odbiorców do twórców poszukujących nowych sposobów wypowiedzi i czytelników żywo zainteresowanych językiem komiksu - ci w żadnym wypadku nie powinni przejść obok tej pozycji obojętnie. Co prawda nawet laik doceni wprawną rękę Schrauwena, ale jeśli jest przyzwyczajony do współczesnego stylu prowadzenia narracji, może - podobnie jak niewyrobiony widz stykający się z awangardowym filmem - poczuć się skonsternowany, bo omawiany album to przede wszystkim szalony eksperyment.

W mojej opinii, jako całość eksperyment nie do końca udany, bo mimo, że wszystkie zawarte tu historie są dość intrygujące, to jedynie przewrotnie czerpiąca z brueglowskiej wizji końca świata - "W antwerpskim zoo" - jest dopełniona dorastającą do wirtuozerskiego warsztatu fabułą. Owy epizod to dwadzieścia kilka stron zaskakujących i bardzo owocnych zabaw formalnych, które w ostatecznym wydźwięku stają się niepokojącym, apokaliptycznym przedstawieniem. To zdecydowanie najmocniejsza część albumu, dobitnie pokazująca jaki potencjał tkwi w tym autorze, gdy odważy się rozwinąć skrzydła i zaangażuje się w dłuższą historię. Całkiem możliwe, że oderwanie jej od innych epizodów mogłoby nadać jej większą wartość. Bo wydaje mi się, że gdybym dostał cały album wypełniony materiałem tak wysokiej jakości, to mówiłbym o nim w kategoriach rzeczy ocierającej się o geniusz. A tak komiks ten pozostaje w mej pamięci bardzo intrygującą, ale nierówną pracą dobrze rokującego eksperymentalnego artysty, którego innej twórczości być może nigdy w Polsce nie poznamy...

Jakiś czas temu wysnułem tezę, że komiks tkwi obecnie w epoce, którą można porównać do kina klasycznego - eksperymentuje się tu naprawdę rzadko. W tym kontekście to album niezwykły. To cios wymierzony we współczesny komiks. Podkreślający to, jak bardzo medium skostniało, zatęchło i że od wielu dekad drepcze w miejscu. To dość zabawne, że formy związane z wczesnym komiksem, zastosowane przez współczesnych twórców stają się w oczach krytyki rzeczą skrajnie awangardową - tym bardziej, że w porównaniu z tym, co z językiem medium wyczyniał Winsor McCay, "Mój syn" to jednak dalej małe miki.

czwartek, 16 czerwca 2011

#783 - Fejsbukowy konkurs

Nie pamiętam już kiedy na Kolorowych Zeszytach miał miejsce jakichś konkurs, w którym można byłoby wygrać jakieś sympatyczne komiksowe nagrody. Szukając jakiegoś pretekstu do rozdania naszym czytelnikom upominków uznałem, że przekroczenie liczby 500 znajomych na pewnym portalu społecznościowym będzie całkiem niezłym powodem. Przy tej okazji zapraszam wszystkich, którzy jeszcze nie są naszymi ziomami na Facebook`u o dołączenie do naszej wielkiej, komiksowej rodzinki. Aby to zrobić wystarczy wejść na stronę www.facebook.com/kolorowezeszyty i dodać nas do swoich znajomych.

Zasady konkursu są bardzo proste. Wystarczy na mailowy adres Kolorowych (czyli kolorowezeszyty [at] gmail.com) wysłać krótką, zwięzłą i efektowną wypowiedz na poniższy temat:

Dlaczego kocham, bądź dlaczego nienawidzę komiksów, w których głównymi bohaterami są ubierający majtki na spodnie kolesie strzelający laserami z odbytu?

Nagrodami w konkursie są: bat-czapeczka "The Joke`s On You" ufundowana przez interneotwy sklep Nextwave.pl specjalizujący się w popkulturowych wyrobach dla geeków oraz album "Bler: Lepsza wersja życia" ufundowany przez krakowskie wydawnictwo Blik Studio, któremu patronowaliśmy.


Wszystkie chwyty dozwolone. Spodziewam się replik, ale nie pogardzę też rysunkami, grafikami, nagraniami, słowem wszystkim, co może wpaść Wam do głowy. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę dziesięć najlepszych i z tego grona wylosuje szczęśliwca, do którego powędrują nagrody.

Termin nadsyłania odpowiedzi mija 25 czerwca tego roku. Jeśli zbiorę wystarczającą liczbę ciekawych wypowiedzi, przygotuje z nich odpowiedni wpis.


(jeśli tylko odzew będzie dostatecznie duży, to spodziewajcie się kolejnych konkursów z coraz bardziej wypasionymi nagrodami)

środa, 15 czerwca 2011

#782 - Trans-Atlantyk EXTRA!: Rewolucja w DC

Złoty Wiek, czas narodzin komiksu superbohaterskiego, przypada na lata okołowojenne. Jego początek datuje się na rok 1938, kiedy po raz pierwszy na łamach "Action Comics" pojawił się Superman. Kres Golden Age, a zarazem początek Wieku Srebrnego wyznacza debiut nowego "Flasha" w 1956 i wejście do gry Marvela. W dużej mierze to właśnie Stan Lee i Jack Kirby przyczynili się do niesamowitej popularności komiksu superbohaterskiego. Potem, na początku lat siedemdziesiątych, nastała Epoka Brązu. Był to czas kiedy kolorowe zeszyty stały się społecznie zaangażowane i zaczęły poruszać całkiem poważne tematy - zanieczyszczenia środowiska, rasizmu, uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Początek tej ery wiąże się z pojawieniem się nowej wersji "X-Men", a koniec z Frankiem Millerem i Alanem Moore`m. Wystarczyły dwa arcydzieła tych komiksowych wizjonerów, aby zrewolucjonizować rynek komiksowy. Oprócz publikacji "Powrotu Mrocznego Rycerza" i "Strażników", DC Comics zrestartowało swoje uniwersum w maxi-serii pod tytułem "Kryzys na Nieskończonych Ziemiach" i zaprezentowało trzeciego Flasha - Wally`ego Westa. Modern Age rozpoczęło się w połowie lat osiemdziesiątych i w zasadzie trwa do dziś. Czy teraz, pod koniec 2011 roku rozpoczyna się nowa, po-nowoczesna epoka w świecie komiksu? (KO)

Redaktorzy Bleeding Cool porównują obecną sytuację do lat dziewięćdziesiątych, najmroczniejszego okresu w nowoczesnej historii komiksu. Jim Lee projektujący nowe stroje w futurystycznym stylu, pełne niepotrzbenych dodatków. Scott Lobdell i Ron Marz jako scenarzyści i Bob Harras w roli redaktora naczelnego mają zbawić trawiony pogłębiającym się kryzysem rynek. Wreszcie - do gry powrócił symbol tamtych czasów, Rob Liefeld i nie tylko dostał pracę w DC, ale zapowiedział, że na najbliższym konwencie w San Diego pojawią się pierwsze informacje o powrocie Extreme Studios. Wydawnictwa, które zasłynęło z wydawania komiksów z hojnie obdarzonymi przez naturę kobietami i groteskowo umięśnionymi herosami. Treść? Sensowna fabuła? Ciekawie zarysowane postacie? Poprawnie narysowane stopy? Kto by się takmi szczegółami przejmował - liczą się efektowne splasze, cycki, krew i wielkie spluwy! No i piętnaście alternatywnych okładek do jednego numeru. Pierwsza dekada nowego wieku bardzo często odwoływała się do lat osiemdziesiątych, które uchodzą za jedno z najciekawszych dziesięcioleci w dziejach amerykańskiego rynku. Czyżby druga miała pełnymi garściami czerpać z przeklinanych co najmniej z czterdziestu powodów "nineties"? (KO)

W zeszłym tygodniu DC Comics zaprezentowało komplet 52 nowych tytułów, które trafią do sprzedaży we wrześniu. Po Bat-seriach, komiksach związanych z Ligą Sprawiedliwości, on-goingach w kolorze zielonym i pozycjach mrożących krew w żyłach, zapowiedziano linię z młodymi herosami w rolach głównych. Flagowy zespół nastoletnich bohaterów, czyli "Teen Titans" będzie tworzony przez duet Scott Lobdell (scenariusz) i Brett Booth (rysunki). W składzie pojawią się całkiem odnowieni i prawdopodbnie całkiem "zresetowani" Tim Drake, jako Red Robin, zupełnie nowy Superboy, a także Kid Flash i Wonder Girl. Legion superbohaterów dostanie dwa tytuły. Pierwszy z nich, "Legion Lost", będzie opowiadał o przybyłej z 31. wieku grupie młodocianych trykociarzy którzy, no cóż, będą musieli ocalić swoją linię czasową przed zagładą. Fabian Nicieza pisze, a Pete Woods rysuje. Drugim zaopiekują się Paul Levitz i Francis Portela, a akcja "Legion of Super-Heroes" rozgrywać się będzie w przyszłości. Stworzony przez Dwayne`a McDuffiego Static, który zadebiutował w wydawnictwie Milestone, powróci w miesięczniku "Static Shock" tworzonym przez Johna Rozuma i Scotta McDaniela. Ostatnim tytułem, który został ogłoszony w tej transzy jest "Hawk and Dove". Superbohaterski duet, który powrócił na scenę komiksową podczas "Brightest Day", znalazł się pod skrzydłami Sterlinga Gatesa i wspomnianego we wstępie Roba Liefelda. (KO)

Za przykładem Voodoo poszły kolejne postacie z imprintu Wildstorm. Nowe wcielenie "Stormwatch" zapowiada się całkiem ciekawie. Do tajnej grupy najpotężniejszych herosów dołącza Martian Manhunter, zastąpiony przez Cyborga w składzie JLA. Skryptem zajmie się Peter Cornell, a oprawą wizualną Miguel Sepulveda. Swoją solową serię dostał inny z członków "Wild C.A.T.S", czyli zabójczy Grifter. Byłym agentem tajnych służb zaopiekują się Nathan Edmondson oraz Cafu i Bit, ekipa grafików, która pracaowała przy "T.H.U.N.D.E.R. Agents". Inny zamaskowany twardziel, Deathstroke, będzie występował w serii tworzonej przez Kyle`a Higginsa i Joe`ego Bennetta. Wygląda na to, że "Blackhawks" będzie utrzymany w podobnej sytlistyce - łowcy nagród, wielkie spluwy i niebezpieczne misje. Fabułą ma zająć się Mike Costa, a oprawą graficzną Ken Lashley. We wrześniu do akcji wkroczy również wnuk sierżanta Rocka, weterana II Wojny Światowej. W "Sgt. Rock and The Man of War" swoje talenty zaprezentują Ivan Brandon (scenariusz) i Tom Derenick (ołówek). W nowym DCU nie mogło braknąć również Jonah Hexa, który zawita do westernowego Gotham City. W "All-Star Western" mają pojawiać się również inne, klasyczne postacie zamieszkujące Dziki Zachód, a będzie to możliwe dzięki Justinowi Gray`owi, Jimmy`emu Palmiottiemu i Moritatowi. Natomiast Dan DiDio, Keith Giffen i Scott Koblish zajmą się serią "OMAC". (KO)

Do zestawu tytułów z tzw. linii "Edge" dołączyły również dwie kolejne serie. "Suicide Squad" to historia tajnego zespołu do zadań specjalnych na smyczy amerykańskiego rządu, który wysyła superzłoczyńców na misje, których nikt inny przy zdrowych zmysłach by się nie podjął. W rolach głównych Harley Quinn, Deadshot i King Shark; Adam Glass pisze, a Marco Rudy rysuje. W nie do końca nowym wcieleniu powróci również Blue Beetle, czyli Jaime Reyes. Pozycja przygotowywana przez Tony`ego Bedarda i Ig Guara zapowiada się na bardzo klasyczną, komiksową opowieść o tym, jak trudno jest dorastać, radzić sobie ze wszystkimi szkolnymi problemami i mocą pozwalającą na niszczenie całych planet. (KO)

I wreszcie znane są również szczegóły rodziny super-komiksów. Odmłodzony Człowiek ze Stali będzie grał pierwsze skrzypce w dwóch on-goingach - "Action Comics" Granta Morrisona i Ragsa Moralesa oraz "Superman: The Man of Tomorrow" George`a Pereza i Jesusa Merino. Być może dostaniemy dwa, zupełnie różne ujęcia mitu przybysza z Kryptonu. Z jednej strony znajduje się Morrison ze swoimi nowatorskimi, niebanalnymi i z pewnością wzbudzającymi liczne kontrowersje pomysłami, a z drugiej jest Perez, człowiek jakby z innej epoki, hołdujący starej szkole komiksowego pisarstwa. Jak uda się pogodzić te dwa aspekty w jednym, spójnym continuity okaże się w praktyce. Powracają również całkowicie odmienienie Supergirl i Superboy. Kryptońska kuzynka Człowieka ze Stali ma być kompletnie nieprzewidywalną nastolatką, która nie podziela umiłowania do ludzkiej rasy u swojego ziomka. On-going "Supergirl" będzie tworzony przez Michaela Greena i Mike`a Johnsona (tekst) oraz Mahmuda Asrara (grafika). Natomiast za "Superboy" wezmą się scenarzysta Scott Lobdell i rysownik R.B. Silva. Pomysł, aby Connor Kent - o ile to on będzie głównym bohaterem serii - miał być eksperymentalną ludzką bronią powstałą z połączenia ludzkich i kryptońskich komórek zapowiada się frapująco. (KO)

Tak wygląda pełne, na dzień dzisiejszy oficjalne zestawienie 52 nowych serii DC, które do sprzedaży trafią we wrześniu z lśniącym numerem 1 na okładce. Wiadomo, że "Batman Inc." powróci w przyszłym roku. Z pierwotnych zapowiedzi wypadł również "Batman Beyond". Żadnego tytułu nie dostali tacy herosi jak Booster Gold czy Power Girl, którzy w ostatnich latach z mniejszym lub większym powodzeniem utrzymywali swoje miesięczniki. Nie ma żadnej pozycji z Justice Society of America i Kapitanem Marvelem co jest naprawdę wielkim zaskoczeniem. Po Wally`m Weście nie ma ani śladu. Z listy płac DC Comics wypadli James Robinson, Phil Jimenez, Phil Hester, Howard Chaykin, JG Jones, Jock, Marc Guggenheim, Marv Wolfman, Matthew Sturges czy Adam Beechen, żeby wymienić tylko kilku najważniejszych artystów. (KO)

poniedziałek, 13 czerwca 2011

#781 - Armada tom 13: Poślizg kontrolowany

"Armada" , jako jeden z nielicznych seriali mainstreamowych, przetrwał na trudnym polskim rynku, gdzie poległo już wiele innych pozycji, przeznaczonych z założenia dla tak zwanego "przeciętnego czytelnika". Pomimo kolejnych przesileń, postępującego kryzysu na komiksowym poletku, rosnących cen i malejących nakładów seria autorstwa Jeana Davida Morvana i Phillipe`a Bucheta ukazuje się nieprzerwanie od 2000 roku. Niewiele pozycji z tego samego segmentu może pochwalić się takim wyczynem.

Co więcej, komiks sprzedaje się na tyle dobrze, że wciąż publikowany jest w wersji albumowej. Gdyby tak nie było, Egmont zdecydowałby się pewnie na bardziej ekonomiczny wariant wydawania "Armady", na przykład w edycjach integralnych, zbierających po kilka tomów w jednym.

W czym tkwi tajemnica powodzenia "Armady" ? No cóż, to po prostu dobry komiks jest. Morvan potrafi wycisnąć ostatnie soki z sensacyjnej opowieści w futurystycznych scenografiach, umiejętnie flirtując z czytelnikiem tajemnicą pochodzenia głównej bohaterki i dbając, aby scenariusze kolejnych albumów nie wymagały zbyt dużego zawieszenia niewiary. Więcej – potrafi naprawdę pomysłowo i zaskakująco rozegrać fabułę, co udowodnił już wielokrotnie, zgrabnie odwołując się do różnych estetyk (steampunk, post-apo, fantasy) i zręcznie unikając banału. Słowem – wszystko trzyma się kupy, a do tego trzyma w napięciu. Nie było by sukcesu "Armady", gdyby nie Buchet, który za pomocą swojej kreski ożywia fantastyczne światy, zamieszkałe przez najróżniejsze rasy obcych. Całość doprawiona jest szczyptą erotyzmu. Nie ma chyba takiego albumu w całej serii, w którym główna bohaterka nie prezentowałaby swoich wdzięków. Ale oprócz zgrabnego tyłka i krągłych cycków Navis ma również niewyparzoną gębę i twardy kręgosłup, utrudniający jej zginanie się przed przełożonymi. Jedyna przedstawicielka ludzkiej rasy przebywająca w armadzie statków mknących przez galaktykę to jedna z najsympatyczniejszych kreacji kobiecych w popkulturze.

Navis po prostu nie potrafi trzymać się z dala od kłopotów. Szantażowana przez terrorystów żądających wydania swojej starej znajomej, Kerhe-Dizzo, musi wystartować w serii nielegalnych wyścigów. Jeśli odmówi, mecenas Ehmte-Ciss-Ronn zostanie zabity. Oprócz bezwzględnej walki na torze, Navis wikła się również w intrygę, w którą zamieszany jest Przewodniczący Rady. Na scenie pojawia się także kierowany obsesją na punkcie Navis konsul Enshu Atsukau, a w cieniu przewija się jeszcze jeden gracz, znany z poprzednich tomów. Na planszy pojawia się również nowy, zupełnie niezwykły pionek, który w przyszłych tomach może mieć do odegrania ciekawą rolę. Na rozwikłanie tego splotu machinacji, podchodów i gry pozorów trzeba będzie poczekać do następnego tomu. Wydaje mi się, że Morvan nieco przedobrzył, próbując zmieścić w komiksie nieco za dużo wątków, przez co żaden z nich nie doczekał się zadowalającego rozwinięcia.

Tradycyjnie komiks narysowany jest wybornie. O ile Morvanowi zdarzają się lepsze i gorsze momenty, o tyle Phillipe Buchet niezmienne utrzymuje się w znakomitej formie artystycznej. Podczas lektury "Poślizgu kontrolowanego" zwróciłem uwagę, jak znakomicie udaje mu się łączyć dynamizm scen akcji (na przykład pościgów po futurystycznych autostradach w godzinach szczytu) z pietyzmem w odwzorowywaniu szczegółów (choćby pojazdów biorących udział w wyścigach). Efektowny styl Bucheta jak zwykle cieszy czytelnicze oko, choć gwoli ścisłości – scenariusz trzynastego tomu serii nie przewidywał zbyt wielu momentów, w których rysownik mógłby się popisać.

Po lekturze 12. tomu z dużym optymizmem zabierałem się do lektury "Poślizgu kontrolowanego", spodziewając się, że Morvan utrzyma się na fali wznoszącej. Wydawało się, że po wraz z Wolną Strefą seria łapie swój drugi oddech. Niestety, scenarzysta nie chce porzucić starych wątków, przez co ciągną się one niemiłosiernie z albumu na album.

niedziela, 12 czerwca 2011

#780 - Trans-Atlantyk 141

We wrześniu, w 16. numerze serii "New Avengers" do zespołu dowodzonego przez Luke`a Cage`a przyłączy się Daredevil. Jak zapewne polscy czytelnicy dobrze pamiętają, Matt Murdock odmówił dołączenia do oryginalnego składu Nowych Mścicieli na łamach pierwszego albumu "NA". Jak widać o tamtego czasu zmienił zdanie. W zespole spotka swoich kumpli - Spider-Mana, Iron Fista i wspomnianego Cage`a. Chyba nie obejdzie się bez męskiej rozmowy o tym, co Matt wyprawiał w czasie "Shadowland". W momencie pojawienia się Śmiałka, Nowi Mściciele będą w środku zawieruchy związanej z "Fear Itself". Oprócz tego Brian M. Bendis obiecał, że wreszcie dokończy długo oczekiwaną historię ostatnich dni ubranego w szkarłatny trykot herosa. Mini-seria "Daredevil: End of Days" ma już wkrótce ujrzeć światło dzienne i jak zapewnia autor, wygląda naprawdę pięknie. W pracy nad skryptem pomagał mu David Mack, a oprawą wizualną zajął się prawdziwy zespół gwiazd - Klaus Janson, Bill Sienkiewicz i Alex Maleev. (KO)

Pozbawiony wzroku adwokat pochodzący z nowojorskiej Hell`s Kitchen jest również bohaterem kolejnego newsa. O ile Matt Murdock zaliczył mnóstwo fantastycznych występów na komiksowych kartach za sprawą takich tuzów, jak Frank Miller, Stan Lee czy Ed Brubaker, o tyle w przypadku ekranizacji jego przygód nie miał szczęścia do dobrej historii. Nakręcony w 2003 roku film "Daredevil" z Benem Affleckiem i Jennifer Garner w rolach głównych uchodzi za jedną z najbardziej nieudanych kinowych adaptacji komiksowego materiału. Długo przymierzano się do nakręcania nowej wersji przygód Człowieka bez Strachu i wszystko wskazuje na to, że wreszcie znaleziono odpowiednią ekipę do zrealizowania tego zadania. Brad Caleb Kane ("Fringe") ma napisać scenariusz oparty na klasycznej opowieści "Born Again" Millera i Davida Mazzzuchhelliego. Reżyserią ma zająć się David Slade ("30 Days of Night"), a produkcją Peter Chermin i Dylan Clark (pracujący nad "The Rise of the Planet of the Apes"). (KO)

Wraz ze swoim 544. numerem seria "The Uncanny X-Men" kończy swój żywot. Kres tytułowi ukazującemu się od 1963 roku ma położyć "Schism", a stanie się to już w październiku. Warto dodać, że jest to ostatni z tytułów w ofercie Marvela, który ukazywał się nieprzerwanie od lat sześćdziesiątych, choć przez pewien okres, w latach siedemdziesiątych, na jego łamach drukowano przedruki poprzednich przygód X-Men. Jeszcze nie wiadomo czy zastąpi go inny tytuł, czy Dom Pomysłów zdecyduje się na wprowadzenie nowej numeracji. Redaktor serii Nick Lowe zapewnia, że nic tak nie zrani społeczności mutantów, jak wydarzenia przedstawione w historii pisanej przez Jasona Aarona. Finałowy numer zostanie napisany przez Kierona Gillena, a rysunki wykona Greg Land. (KO)

Valiant Comics planuje powrócić na amerykański rynek komiksowy w 2012 roku. Wydawnictwo zostało założone w 1989 roku przez Jima Shootera, byłego redaktora naczelnego pracującego w Marvelu i Boba Laytona, scenarzystę i rysownika, który został głównym architektem nowego komiksowego uniwersum. W latach dziewięćdziesiątych Valiant był jednym z największych komiksowych edytorów w Ameryce, sprzedając ponad 80 milionów egzemplarzy swoich komiksów. Dość powiedzieć, że epizod w tym wydawnictwie zaliczyli tacy artyści, jak Frank Miller, Garth Ennis, Warren Ellis, Mike Mignola, Neal Adams, Barry Windsor-Smith czy Steve Ditko. Najbardziej znane kreacje powstałe w tym studiu, takie jak "Shadoman" czy "X-O Manowar" są rozpoznawalne również na rynku gier komputerowych. Tym, którzy postawią znaną markę na nogi będą Peter Cuneo, były pracownik korporacyjny Marvela, jego syn Gavin oraz Jason Kothari i Dinesh Shamdasani. (KO)

W szale ogłaszania nowych tytułów DC Comics nie zapomina o zamykaniu tych serii, które nie przynoszą odpowiednich zysków. 50 numer serii "The Northlanders" będzie jej ostatnim. Jak zapewnia scenarzysta komiksu, Brian Wood, choć w planach miał jeszcze kilka historii do opowiedzenia, uda mu się domknąć wszystkie wątki w historii "The Icelandic Trilogy" (rysunki: Paul Azaceta). Ostatnimi czasy Wood wyraźnie schodzi na boczny tor. DC nie przedłużyło z nim umowy na wyłączność, nie otrzymał do pisania żadnego z nowych serii (mówiło się, że zajmie się nową "Supergirl"), a jego flagowa seria, "DMZ" dobiega swojego (w tym przypadku naturalnego) końca. (KO)

sobota, 11 czerwca 2011

#779 - Komix-Express 92

25 i 26 czerwca, w ostatni weekend czerwca, odbędzie się czwarta edycja Bałtyckiego Festiwalu Komiksu - GDAK. Tradycyjnie fanów opowieści obrazkowych z całego kraju będzie gościła Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego w Gdańsku. Wszystko wskazuje na to, że organizatorzy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania i przygotowali fantastyczną imprezę. Tradycyjnie w programie przewidziano liczne prelekcje, panele dyskusyjne, warsztaty, spotkania z wydawcami i artystami komiksowymi z Polski i z zagranicy. Podobnie, jak w latach poprzednich, festiwal będzie miejscem przyjaznym zarówno wyrobionym fanom komiksu, jak i tym, którzy dopiero poznają to medium. Główna część programu skierowana będzie do dorosłych i młodzieży, ale nie zabraknie też komiksowych atrakcji dla najmłodszych. Największą gwiazdą tegorocznej BFKi będzie bez wątpienia Simon Bisley, którego raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Oprócz tego w Gdańsku na polskiej ziemi po raz pierwszy pojawi się autor (a raczej autorka) pochodzący z Chin i będzie nią RongRong Luo. Wydawnictwo Hanami z tej okazji przygotowało polską edycję "Czerwonych Królików", komiksowego albumu jej autorstwa. Oprócz tej dwójki udział w imprezie potwierdzili między innymi: Wojciech Birek, Nikodem Cabała, Daniel Chmielewski, Grzegorz Janusz, Karol "KRL" Kalinowski, Arkadiusz Klimek, Łukasz Kowalczuk, Łukasz Poller, Michał Pyteraf, Michał "Śledziu" Śledziński, Olga Wróbel, Edvin Volinski, Joanna Zaręba-Penk, Przemysław Zawrotny oraz ekipy magazynów i zinów: "Karton", "Biceps" oraz "Handmade". W programie imprezy przewidziano jak zwykle dyskusję, która w tym roku będzie zatytułowana "Co wolno artyście?". W Centrum Sztuki Współczesnej "Łaźnia" odbędzie się wernisaż wystawy "Spotkanie w Kioto", na której będzie można oglądać prace artystek związanych z Uniwersytetem Seika w Kioto. Otwarcie odbędzie się o 19:00 w piątek i będzie to swoiste preludium imprezy, a o 21:00 w Gdańskim Archipelagu Kultury Wyspa Skarbów rozpocznie się spotkanie z okazji wydania drugiego zeszytu serii "Wiedźmin", któremu będzie towarzyszył koncert muzyki elektronicznej oraz (jeśli sił wystarczy!) impreza na plaży. BFK zapowiada się jak zwykle bardzo ciekawie! O reszcie atrakcji i kolejnych gościach będziemy oczywiście informować na bieżąco na łamach Kolorowych Zeszytów. Wieści szukajcie również na stronie BFK i jej facebookowym profilu. (KO)

A tymczasem tydzień temu zakończył się w Poznaniu II Międzynarodowy Festiwal Kultury Komiksowej LIGATURA. Na szersze omówienie imprezy przyjedzie jeszcze czas na Kolorowych. Podczas trwania festiwalu rozstrzygnięto i przyznano nagrody w następujących konkursach:

- SILENCE, czyli konkurs na komiks bez słów. Ideą konkursu było promowanie twórczości komiksowej, w której forma narracji opiera się jedynie na wrażeniach wzrokowych. Laureatami zostali: Marta Długołęcka z Polski (1. miejsce), Bart Nijstad z Holandii (2. miejsce) oraz David Peter Keer z Wielkiej Brytanii (3. miejsce);

- ABECEDEX, czyli konkurs na komiks przeznaczony dla dzieci i młodzieży. Laureatami w tym konkursie zostali: María Inés Gul z Polski (1. miejsce), Jakub Grochola z Polski (2. miejsce) oraz Jorge Opazo z Argentyny (3. miejsce);

- Najważniejszy konkurs: EAST COVER Ligatura Pitching 2011, wygrał Jay Wright z Wielkiej Brytanii. (MG)

W publikacji "Kultura szeroka. Księga wyjścia" będącej zbiorem tekstów poświęconych wszelakiej maści kulturalnym zjawiskom w Lublinie znalazło się również miejsce dla sztuki komiksowej. Redaktor naczelny "Ziniola" Dominik Szcześniak opisuje "w pigule" dzieje lokalnej sceny, prezentując sylwetki twórców związanych, bądź tworzących w Lublinie i wyodrębniając najciekawsze wydarzenia ostatnich lat. Lubelska premiera książki redagowanej przez Marcina Skrzypka będzie miała miejsce 13 czerwca, o godzinie 19:00 na placu Litewskim, a w dwa dni później w redakcji "Res Publiki Novej" (ul. Gałczyńskiego 5) odbędzie się premiera warszawska. Za liczącą sobie 216 stron publikację (w efektownym formacie 20x20 cm, szytej drutem) będzie trzeba zapłacić 20 złotych. (KO)

W 2011 roku podczas 22. Międzynarodowego Festiwalu Komiksów i Gier w Łodzi ukaże się komiksowa antologia poświęcona Szarlocie Pawel. Publikacja będzie należała do cyklu "A tribut to..." i na jej łamach każdy twórca będzie mógł złożyć hołd pierwszej damie polskiego komiksu. Eugenia Szarlota Pawel-Kroll najbardziej znana jest z autorstwa serii komiksów o Kleksie, Jonce i Jonku, którą zadebiutowała w "Świecie Młodych" w 1973 roku. W 1977 roku w "ŚM" pojawiał się "Kubuś Piekielny", druga z jej najbardziej znanych kreacji. Artystka w czerwcu 2010 została odznaczona Brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Organizatorzy MFK zapraszają wszystkich chętnych do nadsyłania prac poświęcnych twórczości i osobie pani Pawel. Termin nadsyłania komiksów/ilustracji upływa 15 lipca 2011 roku. Pliki w wersji elektronicznej (format A4, 300 dpi) należy nadsyłać na adres st.contur[at]gmail.com. Mile widziane jest również skreślenie kilku zdań refleksji na temat "Ja i komiksy Szarloty Pawel". (KO)

Bohaterami czwartej edycji Komiksofonu będą Milena Młynarska i Artur Sadłos. Absolwentka architektury na Politechnice Wrocławskiej zajmuje się ilustracją, grafiką, projektowaniem gier na urządzenia mobilne i okładek książkowych, a także komiksami rzecz jasna. Natomiast popularny "Torturr" to postać dobrze znana na komiksowej scenie. Ilustrator, designer, komiksiarz. Pracował przy dwóch częściach gry "Call of Juarez", a jego komiks "Stella" zdobył wyróżnienie w konkursie na krótką formę komiksową przy MFK w Łodzi. W jaki sposób Młynarska i Sadłos połączą obraz z dźwiękiem? O tym będzie można się przekonać już 29 czerwca o godzinie 19:00, jak zwykle w klubie Puzzle (ul. Przejście Garncarskie 2, drugie piętro) we Wrocławiu (a nie Poznaniu). Wstęp wolny. (KO)

Komikslandia otwiera nowy sklep. Już 14 czerwca, punktualnie o godzinie 10 przy ulicy Piłsudskiego 75-81 popularni "Buce z Metra" będą sprzedawali komiksy także we Wrocławiu. Dla komiksowych maniaków będzie to dobra okazja do zrobienia zakupów. Cała oferta, a więc wielki wybór komiksów i mang, także importowanych, mnóstwo najróżniejszych gadżetów w dniu otwarcia będzie tańsza o 10%. Każdy klient, który wyda conajmniej 70 zł na zakupy dostanie komiks gratis wraz z kartą rabatową sklepu. Wrocławska Komikslandia będzie otwarta codziennie od 10 do 18. (KO)


Psycho-matematyczna seria komiksowa powraca i to w podwójnej dawce! Jeszcze w tym miesiącu ukażą się dwa zeszyty "Konstruktu" autorstwa Jakuba Kiyuca. Będą to "CMP:Konstrukt" #2.5 w pełnej, 28-stronicowej wersji wraz z podwójną okładką oraz długo oczekiwany "CMP:Konstrukt" #3 z 36 stronami kończącymi historię rozpoczętą w listopadzie zeszłego roku. Według zapewnień wydawcy oba komiksy pojawią się w okolicach Dni Fantastyki we Wrocławiu (24-26 czerwca, a więc w ten sam weekend, co BFK). Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami numer regularnej serii będzie kosztował 6.90 zł, a spin-off - 5.90. (KO)

W zeszłym tygodniu nieco niepostrzeżenie do sprzedaży trafił nowy numer "Wilq`a". Spora częśc zawartości siedemnastego z kolei albumu (cena: 15,75 zł, gość specjalny: Dider Drogba) z przygodami opolskiego super-herosa była już publikowana wcześniej. W "Podaj Macieju" znalazła się "Sztuka wypatrywania robotów", pierwotnie dołączona do edycji DVD filmu "Sztuka spadania" Tomasza Bagińskiego, a fantastyczny "Komiks o komiksie" miał swoją premierę w "Magazynie Literackim", dodatku do "Tygodnika Powszechnego" w zeszłym roku. W numerze znalazła się również zapowiedz drugiego wilkowego integrala. "Wilq 5678" z dodatkową porcją Entombeta gratis do przedaży ma trafić w okolicach listopada (11.11.2011?). Oprócz tego bracia Minkiewiczowie na ostatniej stronie swojego komiksu wystosowali pewną niemoralną propozycję do swoich czytelników... (KO)