30 maja 2025 na łamach Komiksopedii ukazał się artykuł "Czy komiks wciąż jest bękartem kultury?". Jego autor, Daniel Gizicki, scenarzysta komiksowy, współautor serii "Postapo", zawiadujący niezalowym wydawnictwem Celuloza, a niegdyś bardzo aktywny komiksowy publicysta i recenzent, wrócił do dyskusji, które rozgorzały w środowisku komiksowym przeszło dekadę temu.
Zasadniczo dotyczyły one tez postawionych w książce "Wyjście z getta. Rozmowy o kulturze komiksowej w Polsce" autorstwa Sebastiana Frąckiewicza, dziennikarza i krytyka, który w mainstreamowej prasie pisał sporo (i dobrze!) o komiksie.
W połowie 2012 i na łamach Kolorowych braliśmy udział w tej dyskusji. Pisaliśmy o samej książce (w recenzji), a Maciej Gierszewski z jej autorem przeprowadził obszerny wywiad (o tutaj). A dziś chciałbyś uzupełnić to, co Daniel napisał w swoim tekście i dodać coś od siebie.
W "Wyjściu z getta" Frąckiewicz zaprosił swoich rozmówców do dyskusji o miejscu polskiego komiksu we współczesnej polskiej kulturze. Zwracał uwagę, iż sztuka komiksowa pozostaje "bękartem kultury". Komiks traktowany jest w sposób niepoważny, a jego autorzy - niedoceniani. Jak rozumiem założył, iż komiks sam z siebie nie mógł przezwyciężyć tego, jak stereotypowo jest postrzegany w oczach opinii publicznej i krytyków. Jego zdaniem konieczny był sojusz z art-worldem.
Autor "Wyjścia z getta" postulował nobilitacją komiksu, jako sztuki (w domyśle - pełnoprawnej i poważnej) poprzez wejście w obieg muzealno-galeryjny. Wyjście z getta na salony miało być możliwe poprzez mariaż ze światem wielkiej sztuki.
"Rehabilitacja" Jakuba Woynarowskiego
W tekście na Komiksopedii nie tylko przypominano tezy stawiane przez Frąckiewicza w jego książce. Ważny wątkiem jest olanie przez Europejski Kongres Kultury komiksu, co dało początek akcji "Komiks bękartem kultury". Gizicki zwrócił także uwagę na poruszony przez Monikę Powalisz wątek związany z komiksem historycznym. Podsumował również kontrowersje wokół terminu story-art ukutego przez Jakuba Woynarowskiego.
W tym miejscu chciałbym zażądać sprawiedliwości dla zdobywcy Grand Prix konkursu na krótką formę komiksową na MFKiG w 2007. Uzupełniając to, co Daniel napisał o "efemeryczności" Woynarowskiego w środowisku komiksowym trzeba dodać, że obecnie za uniwersyteckimi kulisami robi świetną robotę.
W swojej pracowni na krakowskiej ASP dokłada nie tyle cegiełkę, ile solidną cegłę w edukacji młodych twórców i twórczyń uczących się materii opowiadania obrazem. Udało mu się stworzyć świetne miejsce, gdzie komiks nie tylko traktowany jest "normalnie". Aż chciałoby się powiedzieć, że został nobilitowany i uczy go osoba kompetentna i otwarta.
Naiwność i radykalizm
Sam Sebastian Frąckiewicz dziś trochę podśmiewuje się ze swojego zaangażowania sprzed ponad dekady, ale w 2012 roku "nie można było odmówić mu pewnej wizji", jak przyznałem w swoim tekście. Autor "Wyjścia z getta" opracował "krytyczny projekt", który konsekwentnie realizował w kolejnych tekstach swojego autorstwa.
"Chwali się, że Frąckiewicz nie zasłania się uczoną metodologią i nie popada w nijakość", ale "irytuje [...] niezachwiana niczym pewność tego, że słuszną, a zarazem jedyną drogą wyjścia komiksu z niszy, jest zdobycie uznania w świecie sztuki", jak pisałem. Frąckiewicz w swoich tezach był radykalny, ale i niezwykle idealistyczny. Wręcz - powiedzmy sobie to wprost - naiwny. Jak rozumiem, chciał, aby nobilitacja komiksu nastąpiła siłą jego artyzmu, oddziaływaniem jego wybitnych dzieł i wielkich twórców. Aby "na salonach" dostrzeżono i zrozumiano walory opowieści obrazkowych i w efekcie komiks uznano za "jednego z naszych". Swojego. Poklepano po plecach i pozwolono ubiegać się o granty.
Czy więc 2025 komiks wciąż jest zamknięty w getcie, wciąż jest bękartem kultury? "To skomplikowane", ale to tylko najłatwiejsza odpowiedz. Tak, salony literackie, akademia, te elitarne środowiska artystyczne, ci bardzo poważni panowie krytycy, wciąż będą patrzeć na komiks z rezerwą. Jak, nie przymierzając, stara arystokracja patrzyła na dorobkiewicza bez pochodzenia. Komiks nie znajdzie uznania, jako sztuka, ale same komiksy - są i będą doceniane. Pojedyncze powieści graficzne będą dostawały Nagrody Nike i Paszporty Polityki. Ich autorzy będą zapraszani do telewizji śniadaniowych i pewnie będzie im się zdarzało tłumaczyć, że "komiks to też sztuka".
Jednocześnie uważam, że sztuka komiksowa nigdy nie uzyska statusu, jakim cieszy się - nie wiem - dramat współczesny, muzyka poważna, czy choćby jazz. Tak, wiem, że w XXI paradygmat się zmienił. Granice między wysokim a niskie się zatarły, prezydent Obama dostał "Wiedźmina 2", a do opery nie trzeba chodzić w garniturze. But still.
Nobilitacji nie było, ale...
Nobilitacja, jaką postulował, Frąckiewicz nie nastąpiła. Niemniej, jak dodaje Gizicki, zmieniło się postrzeganie komiksu. "Komiks wyszedł z getta, jest zrozumiały i obecny w świadomości odbiorcy szeroko rozumianej kultury, ale nie dzięki – jak chciał Frąckiewicz – mariażowi ze „sztuką wysoką”, ale dzięki ogromnej popularności filmów, seriali, komiksów, gier i gadżetów związanych przede wszystkim z filmowym uniwersum Marvela" - jak czytamy.
Warto zwrócić uwagę, iż komiks nie wypracował sobie sam z siebie tego docenienia, tylko popłynął na większej fali pewnych zjawisk w popkulturze. Gizicki jednak nie dodaje, jak zmieniło się funkcjonowanie komiksu na rynku sztuki i w przestrzeni galeryjnej. Od 2012 do 2025 zmieniło się naprawdę wiele. Głównym motorem tych zmian były... pieniądze. To może dość trywialna odpowiedź, ale moim zdaniem - bardzo prawdziwa.
Komiksowy rynek przez te lata ogromnie się rozrósł, a świat sztuki zauważył, że na komiksie można po prostu zarabiać. Rozruszał się rynek oryginalnych plansz, i to zarówno starych mistrzów, jak i twórców średniego i młodego pokolenia. Ruszyły aukcje w Desie, zaczęły funkcjonować galerię Artkomiks i Polish Comic Art. Sprzedawanie oryginałów stało się normalnym sposobem na zarabianie pieniędzy dla twórców i twórczyń. Pytania, o to czy komiks to sztuka zostały zastąpione przez "a po ile to?".
Uzupełniając to, co pisze Gizicki, trzeba też wspomnieć o znaczących komiksowych wystawach, które miały miejsce od 2012. "Teraz Komiks!" w Narodowym, Rosiński w PKiNie, wcześniej Rosiński w Mandze, a ostatnio "W szerokim kadrze" w Bunkrze. Działalność BWU i Piotra Machłajewskiego oraz "Cztery pory roku z satyrą i komiksem" Wojciecha Łowickiego, które przechodzą/przeszły trochę poniżej radarów krytyki. A przecież to tylko kilka przykładów...
Wreszcie, nie można też nie doceniać tego, co robi krakowska fundacja Muzeum Komiksu w tej materii. W Warszawie prężnie działa Muzeum Karykatury, a w Łodzi wreszcie doczekaliśmy się otwarcia CKiNi EC1. Na komiksowej mapie polski prężnie działają trzy ośrodki, o których istnieniu te kilkanaście lat temu można było jedynie pomarzyć. Na tym odcinku obecnie naprawdę wiele się dzieje i warto o tym pisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz