niedziela, 22 czerwca 2025

#2499 - "Zawsze staram się robić wszystko coraz lepiej" - wywiad z Aleską Słowik

Do rozpoczęcia 14. Krakowskiego Festiwalu Komiksowego zostało już tylko sześć dni (to już w ten weekend, przypominam!). Z tej okazji zapraszam do lektury wywiadu z Aleską Słowik. Na łamach Kolorowych opowiada o przygotowaniach tegorocznej edycji KFK, o atrakcjach, jakie czekają na fanów komiksu w Krakowie, o miłości do komiksowego niezalu, o swoich początkach w cosplayu. 

Aleska Słowik absolwentka zarządzania kulturą współczesną Uniwersytetu Jagiellońskiego, członkini Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, organizatorka Krakowskiego Festiwalu Komiksu, współorganizatorka wielu innych imprez. 

Pasjonatka cosplayu, miłośniczka komiksu, szczególnie tego, w wydaniu niezalowym. Posiada prawdopodobnie największą w polskim komiksowie kolekcję wrysów z pingwinami.


Zacznijmy od początku, czyli od Twojej genezy. Komiks czy cosplay - co pojawiło się w Twoim życiu wcześniej? Jak zaczęła się przygoda z jednym i z drugim? Wiem, że cosplayem zajmujesz się od ośmiu lat, a jak rozumiem, zainteresowanie komiksem pojawiło się u Ciebie relatywnie późno, jak już byłaś osobą dorosłą.


Aleska Słowik: Cosplay nieco wcześniej, ale wciąż późno, bo dopiero na pierwszym roku studiów. Większość osób zaczyna cosplayować już w szkole. Studiowałam na Wydziale Zarządzania UJ i pewnego razu zauważyłam plakat eventu Festiwal Japonia 4D, który organizował Instytut Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Poszłam na wydarzenie, gdzie odbywała się też prelekcja jak zacząć cosplay i przepadłam. Miesiąc później zrobiłam swój pierwszy strój. W tej prostej historii kocham to, że cosplayerki, które prowadziły ten panel – Alice i Kohorta – są teraz moimi przyjaciółkami, a poznałam je osobiście dopiero po latach.


Jeśli chodzi o komiks, to zainteresowanie nim pojawiło się u mnie jeszcze później, bo chyba dopiero w 2019 roku. Początkowo wkręciłam się w super-hero, później pojawiły się mangi i dopiero pod koniec pandemii "odkryłam", jak szeroko sięga komiks. Moim pierwszym polskim komiksem była "Helena Wiktoria" Katarzyny Witerscheim.


I drugie pytanie o Twoje początki - skąd wzięłaś się w środowisku komiksowym? Jesteś członkinią Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, jak zatem zaczęła się Twoja przygoda z krakowskim środowiskiem, jak do niego trafiłaś? 


Aleska Słowik: Z moją zabójczą wiedzą o komiksie, czytając tylko super-hero stwierdziłam, że swoją magisterkę napiszę o polskim środowisku komiksowym. Wtedy tak naprawdę zaczął się research i czytanie komiksów polskich. Trzeba było od czegoś zacząć, a internet powiedział, że jest coś takiego jak Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe. 


Dołączyłam, ale była pandemia, więc za wiele nie porobiłam. Nigdy wcześniej nie byłam na KFK (ani na żadnym innym festiwalu komiksu) – edycja 2022 była moim pierwszym takim doświadczeniem, wtedy też od razu dołączyłam do grona organizatorów. Potem poszło już szybko.



Jak z Twojej perspektywy zmienił się polski fandom komiksowy od momentu, jak się w nim pojawiłaś, do dnia dzisiejszego? Jak czułaś się w nim jako kobieta teraz, a jak się czujesz teraz?


Aleska Słowik: Stałam się częścią komiksowa na tyle późno, że ciężko jest mi mówić o jakichś zmianach w ciągu tych kilku lat. Natomiast czuję się w nim świetnie, dziękuję. Dziewczyny są tu super, zarówno artystki, jak i inne organizatorki i czytelniczki. Kocham komiksy tworzone przez kobiety.


W rozmowie z Łukaszem na kanale YT "Łukasz kocha komiksy" w zeszłym roku przyznałaś, że (wciąż?) czujesz się "świeżakiem" w środowisku komiksowym. Może pod kątem stażu nie jesteś weteranką, ale masz tak bogate CV, że powiedziałbym, że jesteś jedną z najsolidniejszych marek, jeśli chodzi o robotę przy konwentach. Myślę sobie, że jak ktoś potrzebuje pomocy z programem, cosplay`em, albo blokiem mangowym, to uderza właśnie do Ciebie, bo ogarniasz porządnie i można na Ciebie liczyć.


Aleska Słowik: Haha, dziękuję! Fakt, w ciągu roku moja pewność siebie na pewno wzrosła i czuję się w tym środowisku już jak "u siebie". Nieskromnie przyznam, że rzeczywiście staram się ogarniać i zawsze cieszę się na możliwość współpracy z kolejnymi eventami, bo mogę wnieść coś ode mnie, ale też nauczyć się patrzeć z perspektyw różnych typów imprez.


Co Cię napędza i motywuje do pracy organizowaniu konwentów? Czy nie masz takich momentów, żeby sobie po prostu odpuścić? To ciężka robota. Ludzie na Ciebie ciągle narzekają, ciągle szukają dziury w całym, generalnie - "ciągle coś". Czasem trzeba tłumaczyć co komuś piętnasty razy. Pieniędzy z tego nie ma zbyt wiele, a przy odrobinie pecha można się dorobić tylko hejtu w necie...


Aleska Słowik: Jasne, że mam takie momenty, nawet codziennie. Nie ukrywam, że jest ciężko, bo to duża odpowiedzialność. Takie przygotowania pochłaniają ogromną ilość energii (i wszelkich innych zasobów), przez co czasu wolnego jest niewiele. Napędza mnie na pewno ambicja, bo zawsze staram się robić wszystko coraz lepiej. Ciężko jest mi też usiedzieć w miejscu i nic eventowego nie robić.


Największą motywacją jest właśnie taka pozytywna energia, która wraca od ludzi, dla których ten festiwal jest organizowany. Każde miłe słowo na temat festiwalu bardzo podbudowuje.


Nie pomylę się chyba bardzo, gdy napiszę, że specjalne miejsce w Twoim serce zajmuje niezal. W jaki sposób, tam trafił? Co takiego ujęło Cię w twórczości polskich komiksiarzy?


Aleska Słowik: W polskim komiksowie, a niezalu zwłaszcza, urzekło mnie to, jak cienka jest granica między autorami a czytelnikami. Wszyscy siedzą na tych samych grupkach, chodzą na te same eventy. Wystarczy zagadać do paru osób, pójść na after i już jest się częścią tego środowiska.


Ludzie w tej społeczności są naprawdę super i przede wszystkim to mnie ujęło. W niezalu cenię zwłaszcza autentyczność i nowatorstwo w podejściu do własnej twórczości. Zawsze znajdę w tych komiksach coś, czego wcześniej nie widziałam.



Chciałbym zapytać Cię o wrażenie z dwóch imprez, w które w 2025 roku byłaś zaangażowana. Na Złotych Kurczakach byłaś jurorką, a na Kaiju Manga Festival - pracowałaś przy programie.


Aleska Słowik: W obu przypadkach byłam mega zaskoczona propozycjami, przecież tak jak wcześniej powiedziałeś - rok temu wciąż uważałam się za "świeżaka". Bycie w jury pokazało mi na pewno, jak bardzo indywidualne preferencje jurorów wpływają na wyniki, w niektórych kategoriach naprawdę zmiana jednej osoby zdecydowałaby o przyznaniu nagrody komu innemu.


Nie wiem, jak jest na innych konkursach komiksowych, ale podam przykład z konkursów cosplay. Jury zwykle ma kryteria oceny stroju i występu - dzięki temu każdy uczestnik ma szansę zostać oceniony z takiej samej perspektywy przez różne osoby. Myślę, że w komiksowie też mogłoby się to sprawdzić z korzyścią dla nominowanych osób. To taki offtop, dobrze się bawiłam na Kurczakach w roli jurorki oraz poznałam innego jurora - Wojtka Nelca, z którym mamy teraz super kontakt.


Brak komentarzy: