Zacznijmy od początku, czyli od Twojej genezy. Komiks czy cosplay - co pojawiło się w Twoim życiu wcześniej? Jak zaczęła się przygoda z jednym i z drugim? Wiem, że cosplayem zajmujesz się od ośmiu lat, a jak rozumiem, zainteresowanie komiksem pojawiło się u Ciebie relatywnie późno, jak już byłaś osobą dorosłą.
Aleska Słowik: Cosplay nieco wcześniej, ale wciąż późno, bo dopiero na pierwszym roku studiów. Większość osób zaczyna cosplayować już w szkole. Studiowałam na Wydziale Zarządzania UJ i pewnego razu zauważyłam plakat eventu Festiwal Japonia 4D, który organizował Instytut Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Poszłam na wydarzenie, gdzie odbywała się też prelekcja jak zacząć cosplay i przepadłam. Miesiąc później zrobiłam swój pierwszy strój. W tej prostej historii kocham to, że cosplayerki, które prowadziły ten panel – Alice i Kohorta – są teraz moimi przyjaciółkami, a poznałam je osobiście dopiero po latach.
Jeśli chodzi o komiks, to zainteresowanie nim pojawiło się u mnie jeszcze później, bo chyba dopiero w 2019 roku. Początkowo wkręciłam się w super-hero, później pojawiły się mangi i dopiero pod koniec pandemii "odkryłam", jak szeroko sięga komiks. Moim pierwszym polskim komiksem była "Helena Wiktoria" Katarzyny Witerscheim.
I drugie pytanie o Twoje początki - skąd wzięłaś się w środowisku komiksowym? Jesteś członkinią Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, jak zatem zaczęła się Twoja przygoda z krakowskim środowiskiem, jak do niego trafiłaś?
Aleska Słowik: Z moją zabójczą wiedzą o komiksie, czytając tylko super-hero stwierdziłam, że swoją magisterkę napiszę o polskim środowisku komiksowym. Wtedy tak naprawdę zaczął się research i czytanie komiksów polskich. Trzeba było od czegoś zacząć, a internet powiedział, że jest coś takiego jak Krakowskie Stowarzyszenie Komiksowe.
Dołączyłam, ale była pandemia, więc za wiele nie porobiłam. Nigdy wcześniej nie byłam na KFK (ani na żadnym innym festiwalu komiksu) – edycja 2022 była moim pierwszym takim doświadczeniem, wtedy też od razu dołączyłam do grona organizatorów. Potem poszło już szybko.
Jak z Twojej perspektywy zmienił się polski fandom komiksowy od momentu, jak się w nim pojawiłaś, do dnia dzisiejszego? Jak czułaś się w nim jako kobieta teraz, a jak się czujesz teraz?
Aleska Słowik: Stałam się częścią komiksowa na tyle późno, że ciężko jest mi mówić o jakichś zmianach w ciągu tych kilku lat. Natomiast czuję się w nim świetnie, dziękuję. Dziewczyny są tu super, zarówno artystki, jak i inne organizatorki i czytelniczki. Kocham komiksy tworzone przez kobiety.
W rozmowie z Łukaszem na kanale YT "Łukasz kocha komiksy" w zeszłym roku przyznałaś, że (wciąż?) czujesz się "świeżakiem" w środowisku komiksowym. Może pod kątem stażu nie jesteś weteranką, ale masz tak bogate CV, że powiedziałbym, że jesteś jedną z najsolidniejszych marek, jeśli chodzi o robotę przy konwentach. Myślę sobie, że jak ktoś potrzebuje pomocy z programem, cosplay`em, albo blokiem mangowym, to uderza właśnie do Ciebie, bo ogarniasz porządnie i można na Ciebie liczyć.
Aleska Słowik: Haha, dziękuję! Fakt, w ciągu roku moja pewność siebie na pewno wzrosła i czuję się w tym środowisku już jak "u siebie". Nieskromnie przyznam, że rzeczywiście staram się ogarniać i zawsze cieszę się na możliwość współpracy z kolejnymi eventami, bo mogę wnieść coś ode mnie, ale też nauczyć się patrzeć z perspektyw różnych typów imprez.
Co Cię napędza i motywuje do pracy organizowaniu konwentów? Czy nie masz takich momentów, żeby sobie po prostu odpuścić? To ciężka robota. Ludzie na Ciebie ciągle narzekają, ciągle szukają dziury w całym, generalnie - "ciągle coś". Czasem trzeba tłumaczyć co komuś piętnasty razy. Pieniędzy z tego nie ma zbyt wiele, a przy odrobinie pecha można się dorobić tylko hejtu w necie...
Aleska Słowik: Jasne, że mam takie momenty, nawet codziennie. Nie ukrywam, że jest ciężko, bo to duża odpowiedzialność. Takie przygotowania pochłaniają ogromną ilość energii (i wszelkich innych zasobów), przez co czasu wolnego jest niewiele. Napędza mnie na pewno ambicja, bo zawsze staram się robić wszystko coraz lepiej. Ciężko jest mi też usiedzieć w miejscu i nic eventowego nie robić.
Największą motywacją jest właśnie taka pozytywna energia, która wraca od ludzi, dla których ten festiwal jest organizowany. Każde miłe słowo na temat festiwalu bardzo podbudowuje.
Nie pomylę się chyba bardzo, gdy napiszę, że specjalne miejsce w Twoim serce zajmuje niezal. W jaki sposób, tam trafił? Co takiego ujęło Cię w twórczości polskich komiksiarzy?
Aleska Słowik: W polskim komiksowie, a niezalu zwłaszcza, urzekło mnie to, jak cienka jest granica między autorami a czytelnikami. Wszyscy siedzą na tych samych grupkach, chodzą na te same eventy. Wystarczy zagadać do paru osób, pójść na after i już jest się częścią tego środowiska.
Ludzie w tej społeczności są naprawdę super i przede wszystkim to mnie ujęło. W niezalu cenię zwłaszcza autentyczność i nowatorstwo w podejściu do własnej twórczości. Zawsze znajdę w tych komiksach coś, czego wcześniej nie widziałam.
Chciałbym zapytać Cię o wrażenie z dwóch imprez, w które w 2025 roku byłaś zaangażowana. Na Złotych Kurczakach byłaś jurorką, a na Kaiju Manga Festival - pracowałaś przy programie.
Aleska Słowik: W obu przypadkach byłam mega zaskoczona propozycjami, przecież tak jak wcześniej powiedziałeś - rok temu wciąż uważałam się za "świeżaka". Bycie w jury pokazało mi na pewno, jak bardzo indywidualne preferencje jurorów wpływają na wyniki, w niektórych kategoriach naprawdę zmiana jednej osoby zdecydowałaby o przyznaniu nagrody komu innemu.
Nie wiem, jak jest na innych konkursach komiksowych, ale podam przykład z konkursów cosplay. Jury zwykle ma kryteria oceny stroju i występu - dzięki temu każdy uczestnik ma szansę zostać oceniony z takiej samej perspektywy przez różne osoby. Myślę, że w komiksowie też mogłoby się to sprawdzić z korzyścią dla nominowanych osób. To taki offtop, dobrze się bawiłam na Kurczakach w roli jurorki oraz poznałam innego jurora - Wojtka Nelca, z którym mamy teraz super kontakt.
Co do Kaiju muszę przyznać, że zajęcie się tylko jednym aspektem imprezy - w tym przypadku programem - jest bardzo miłą odmianą (przy KFK zajmuję się masą różnych rzeczy). Mam wrażenie, że program jest słabym punktem wielu imprez; ciągle widzę te same prelekcje, tych samych gości. Często zaprasza się po prostu "popularne" osoby, a przecież o merytoryczności danego panelu czy spotkania nie decyduje poziom followingu z sociali. Osobiście jestem bardzo zadowolona z programu, który stworzyliśmy razem z Tomkiem Bezakiem i Piotrem Kasińskim.
Przejdźmy do tegorocznej edycji Krakowskiego Festiwalu Komiksowego. Twoja rola przy organizacji tej imprezy stale rośnie. Zaczynałaś w 2022, ogarniałaś m.in. social media, w zeszłym roku byłaś koordynatorką eventu. Czym zajmowałaś/zajmujesz się przy edycji 2025?
Aleska Słowik: Chyba łatwiej powiedzieć, czym się nie zajmuję. Przy tegorocznej edycji pracowałam przy kwestiach związanych z Giełdą Komiksową, cosplayem, social mediami i tworzeniem na nie grafik, kontaktem z Klubem Studio, współtworzeniem programu z Rafałem Kołsutem i wielu innych aspektach imprezy, które nie są widoczne dla uczestników na pierwszy rzut oka, a przesądzają o poziomie organizacji wydarzenia.
Jakie wnioski wyciągnęliście po zeszłorocznej edycji imprezy i jakie zmiany w związku z nimi wdrożyliście w tym roku? Co stanowiło największe wyzwanie przy organizacji KFK w 2025 roku?
Aleska Słowik: Strefa autografów była rok temu bardzo chaotyczna, tym razem opieką nad nią zajmie się Michał Jankowski, który ma większe doświadczenie w funkcjonowaniu tego punktu programu na festiwalach komiksowych niż ja. Oprócz tego zobaczyliśmy bezsens organizacji wystawy za plecami wystawców na Giełdzie Komiksowej. W tym roku żadnej wystawy tam nie będzie.
Co do samych wystawców: udało się przeznaczyć więcej czasu na rozłożenie stoisk niż rok temu. To chyba takie główne zmiany. A największe wyzwanie? Przede wszystkim budżet, który jest mniejszy, niż początkowo zakładaliśmy, przez co trzeba było zrezygnować z wielu pomysłów.
Co z Twojego punktu widzenia zapowiada się najciekawiej, na co chciałabyś zwrócić uwagę potencjalnym uczestnikom imprezy, czego w 2025 nie warto przegapić?
Aleska Słowik: Wernisaż wystawy "Trzecie Uderzenie" na 30-lecie serii "Neon Genesis Evangelion" w siedzibie Fundacji Muzeum Komiksu. Swoje prace przekazali naprawdę świetni artyści, więc będzie na co popatrzeć. W samym Klubie Studio z kolei odbędą się np. warsztaty komiksowe dla młodzieży i dorosłych, które poprowadzą m.in. Julia Pecio czy Łukasz Godlewski. To super okazja, żeby nauczyć się czegoś nowego od doświadczonych komiksiarzy.
Dla cosplayerów mamy również warsztaty szycia hanfu, czy prelekcje o makijażu cosplayowym oraz tworzeniu postaci OC. No i oczywiście sporo prelekcji w konwencji Evangeliona. Sama najchętniej poszłabym na wszystkie, ale obawiam się, że mogę nie mieć tyle czasu.
Pogadajmy o pieniądzach. Podczas tegorocznej edycji wstęp na festiwal będzie biletowany. Po raz pierwszy w historii KFK. Co powiedziałabyś osobom, które z tego powodu wahają się, czy pojawić się na imprezie?
Aleska Słowik: Niektórym się wydaje, że jak impreza jest biletowana, to organizatorzy za ten hajs polecą sobie na Malediwy czy inną Majorkę. Tymczasem ta szalona opłata w wysokości 20 zł pozwoli nam w ogóle zorganizować festiwal.
Pomyślcie sobie, że uiszczenie opłaty za wstęp jest równoznaczne ze wspieraniem artystów, którzy mają możliwość zaprezentowania swojej twórczości podczas wydarzenia. Wpływy z biletów przeznaczamy na wynajem przestrzeni, wydruk i oprawę prac na wystawy czy koszty podróży zarówno gości polskich, jak i zagranicznych.
Powiedzmy, że znajduje Wam sponsora, który dokłada do Waszych finansów dodatkowe - dajmy na to - 50 tysięcy złotych. Co zmieniłaby taka kwota? Na co przeznaczone zostałyby takie środki w ramach organizacji KFK?
Aleska Słowik: Przede wszystkim nie musielibyśmy wprowadzać biletowania i wstęp na KFK pozostałby darmowy. Osobiście chciałabym mieć również możliwość wypłacania honorariów artystom uczestniczącym w spotkaniach. Niestety z obecnym budżetem możemy co najwyżej zwracać koszty podróży, noclegu czy zwolnić z opłaty za stoisko. Tym bardziej jestem wdzięczna osobom, które mimo to zgodziły się wziąć udział w programie.
W 2025 po raz pierwszy na KFK zostanie zorganizowany konkurs cosplay. Dlaczego dopiero teraz pojawił się ten punkt programu?
Aleska Słowik: Organizacja konkursu wymaga odpowiedniej przestrzeni dla uczestników: zaplecza scenicznego, możliwości zorganizowania próby, miejsca do spotkania z jurorami, budżetu na nagrody i wynagrodzenia jurorskie. Musiałam mieć pewność, że mamy warunki do przeprowadzenia konkursu.
Inną kwestią jest to, że KFK nie kojarzy się ludziom z cosplayem. Nie byłam pewna czy w ogóle będą chętni do wzięcia udziału. Wiem też, że nie wszystkim wystawcom konkurs jest na rękę, ponieważ na Giełdzie robi się głośniej. Stwierdziłam jednak, że zaryzykuję i spróbuję zorganizować konkurs w tym roku.
Wydaje mi się, że Krakowski Festiwal Komiksu w swoim obecnym kształcie za rok, może za dwa może dojść do ściany. W pewnym sensie w takiej formule - średniej w skali kraju imprezy - możliwości dalszego rozwoju Wam się kończą. Można dokładać więcej gości, więcej wystawców, robić więcej wystaw i generalnie rosnąć, potencjalnie ścigać się z Łodzią, ale czy to jest dobry i ewentualnie wykonalny pomysł? Jak w dłuższej perspektywie myślicie o rozwoju imprezy?
Aleska Słowik: Myślę, że już teraz KFK doszło do tego punktu, a naszym celem nigdy nie było ściganie się z Łodzią. Przestrzeń Klubu Studio nie pomieści więcej wystawców czy atrakcji, a wystaw już teraz mamy masę. W tym roku wprowadziliśmy nowe elementy imprezy, jak motyw przewodni czy wcześniej wspomniany konkurs cosplay.
Na tym etapie KFK zaczęło nas już pożerać. Szczerze mówiąc, nad przyszłością będziemy się zastanawiać, jeśli tegorocznej edycji nie skończymy z dziurą budżetową i długiem. Kolejny powód, żeby jednak kupić ten bilet na KFK, I guess.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz