Pierwszy tom „Blera” zostawiał czytelnika z wieloma pytania, drugi – daje odpowiedz na większość, jeśli nie na wszystkie z nich. Podobało mi się, w jaki sposób „Lepsza wersja życia” rozbudziło mój czytelniczy apetyt na to, co miało stać się dalej. Jednak po pysznej przystawce główne danie nie smakowało już tak dobrze.
Nie wiem czy Rafał Szłapa dobrze zrobił wyjawiając niemal wszystkie tajemnice związane z przeszłością krakowskiego superbohatera. Odpowiedzi, które otrzymałem wydają mi się nieco za proste, zbyt oczywiste. Oprócz tego Szłapa podjął się trudnego zadania powiedzenia czegoś oryginalnego o moralnym relatywizmie, o realnej skuteczności działań zamaskowanych herosów, o ich mocy i odpowiedzialności, nadużyciach tych, którzy są potężniejsi od zwyczajnych ludzi. Od dobrych trzydziestu lat zajmują się tym amerykańscy scenarzyści. Owoce ich pracy niekiedy wyrastają na arcydzieła, jak w przypadku „Strażników”, częściej – giną w natłoku dziesiątek innych tytułów. „Zapomnij o przeszłości” bliżej jest, niestety, tej drugiej grupy, choć drugi „Bler” nie jest komiksem do końca nieudanym.
Przede wszystkim udało się znakomicie pokazać, w jaki sposób zamaskowany superbohater funkcjonowałby w Polsce i z jakimi „łotrami” musiałby się mierzyć. Na szczególne uznanie zasługuje dramatyczna scena rozprawy z nieuczciwymi developerami. Wobec bezradności naszego systemu, nie potrafiącego ukarać żerujących na ludzkiej krzywdzie cwaniaczków, potrzeba kogoś, kto się tym zajmie. W takim kontekście Blera można interpretować, jako wentyl bezpieczeństwa dla sfrustrowanego bezradnością swoich władz społeczeństwa. Widząc, że legalne w majestacie prawa środki zawodzą, chciałoby się wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Skutecznie, brutalnie, szybko. Tak, aby dać przykład tym, którzy chcieliby pójść w ślady owych mieszkaniowych biznesmenów. I Szłapa przekornie pokazuje jak bardzo nieskuteczne takie „superbohaterskie” działania są. Bler łapiąc bankowych rabusiów, powstrzymując ojca znęcającego się nad swoim dzieckiem nie potrafi przeciwdziałać złu. Nie usuwa przyczyn, a objawy powstrzymuje tylko na krótką metę. Bardzo pesymistyczna to wizja naszej rzeczywistości i, jak sądzę, mocno dyskusyjna.
Gdyby Szłapa trzymał się właśnie tego wątku, „Zapomnij o przeszłości” byłby jednym z najciekawszych polskich albumów wydanych w mijającym roku. „Wilq`iem” zrobionym na serio. Niestety, w okolicach połowy historii, a dokładnie w momencie, kiedy główny bohater próbuje odkryć źródło swojej niezwykłej mocy i rozwikłać tajemnicę tożsamości, fabuła nieprzyjemnie zgrzyta, quasi-realistyczna konwencja zaczyna się rwać, a mój czytelniczy zapał raptownie gaśnie. W niezrozumiały dla mnie sposób całkiem niegłupia opowieść schodzi na manowce szablonowej historyjki superbohaterskiej, uderzając w najniższe rejestry komiksowego kiczu. Rafale, dlaczego!?
W przeciwieństwie do fabuły, oprawa graficzna przez cały album utrzymana jest na równym poziomie. Rysunki Szłapy mile kojarzą się ze starą szkołą polskiego realizmu, w guście Wróblewskiego. Taki styl jednych będzie raził swoją topornością, a drugim przypadnie do gustu specyficzny retro-vibe. Warsztatu natomiast autorowi „Blera” odmówić nie można. Oprawa graficzna jest czytelna, komunikatywna, ale nie służalcza wobec narracji – da się wychwycić kilka smaczków. Oczywiście ja dalej będę się upierał, że wolę Szłapę malarskiego, bo w takiej wersji należy do czołówki polskich komiksiarzy (moim zdaniem), a w wydaniu „komiksowym” – jest tylko jednym z wielu.
Pierwszy tom zostawiał swojego czytelnika w zawieszeniu. W „Lepszej wersji życia” Rafał Szłapa zakończył opowieść takim cliffhangerem, dzięki któremu każdy komiksowy fan (no, przynajmniej ja) z niecierpliwością wyczekiwał kolejnego tomu. Po lekturze „Zapomnij o przeszłości” album odkładałem z uczuciem zirytowania i rozczarowania. W „Ostatnim wyczynie” Szłapa zostało 48 stron, żeby mnie przekonać, że nie miałem racji. Oby mu się udało.
5 komentarzy:
Kuba, udziel mi uprawnień, będę wam charytatywnie korektę robił ;)
Chętnie :)
KUBA! Nie rób tego, na BOGA! To koń trojański! :)
Koń trollański chyba.
Oj tam, oj tam. Każda pomoc na Kolorowe się przyda, bo jak widać - ja po prostu nie zawsze ogarniam.
Prześlij komentarz