czwartek, 30 września 2010

#572 - Urlop na Kolorowo #5 - Śladami Guy'a Delisle

Koniec wakacji nadszedł - jak co roku - za szybko i w najmniej odpowiednim momencie. Ostatnie wakacyjne chartery już wylądowały, studenci wracają na swoje ukochane wydziały, a jesień (nie tylko kalendarzowa) zadomowiła się na ulicach już na dobre. Nadszedł więc czas by i na Kolorowych Zeszytach zakończyć komiksowe urlopowanie.

Koniec będzie jednak odrobinę nietypowy, i zamiast ostatniej hucznej imprezy na jakiejś egzotycznej plaży (wybaczcie, może za rok), przyjrzymy się zjawisku zagranicznych wyjazdów służbowych, które niejednokrotnie są również okazją do poszerzenia horyzontów. W tym zadaniu pomoże nam Guy Delisle, który podczas pobytu w Korei Północnej i Birmie "bawił się" w komiksowego pilota wycieczki. Czy podołał temu zadaniu?


Nie da się ukryć, że miejsca do których zabiera nas Delisle są równie fascynujące co niebezpieczne. W przypadku Korei Północnej i Birmy ciężko pisać o atrakcjach turystycznych (miejsca "programujące" społeczeństwo to chyba tutaj określenie bardziej na miejscu), czy terenach rzadziej lub częściej odwiedzanych przez turystów. Odseparowanie tych krajów od reszty świata jest tak silne, że zadanie Guy'a który zrządzeniem losu został "wtajemniczony" w ten świat, by zainteresować jest bardzo ułatwione. Ponieważ za każdym razem kiedy zabiera on czytelnika czy to na Międzynarodową Wystawę Przyjaźni bądź przed dom więzionej noblistki Aung San Suu Kyi, dla większości z nas jest to ciekawe, pouczające, a przede wszystkim nowe doświadczenie. "Phenian" koncentruje się na punktowaniu absurdów państwa Kim Dzong Ila, co jest kilkukrotnie świetnie puentowane określaniem "1984" Georga Orwella książką science-fiction. A "Kroniki Birmańskie" pokazują, że życie w tak surrealistycznych warunkach pod wieloma względami wcale nie różni się od naszego. Śmiało więc można stwierdzić, że oba komiksy - choć zupełnie inne - są świetnymi przewodnikami po totalitarnym państwie. Pytanie tylko czy to zasługa autora, czy też może raczej "elitarności" tematu?

Na szczęście w momentach, kiedy Delisle koncentruje się na zwyczajnym człowieku tych wątpliwości już nie ma. A wszystko to dlatego, że pomija on zupełnie kontekst polityki, prawa czy ekonomii (zmieniający człowieka w migawkę z serwisu informacyjnego), a skupia się na jego codziennych problemach. I trzeba przyznać, że robi to z dużą dozą życzliwości, a gdy trzeba to i wyrozumiałości. Dopiero przy takim osobistym spojrzeniu na mieszkańców tego świata, przestajemy postrzegać Koreę Północną i Birmę w kategoriach "gdzieś daleko stąd/prawie nierealne", a zaczynamy współodczuwać z ich mieszkańcami. Bo choć całkowita izolacja od świata zewnętrznego i zawłaszczanie przez władze każdej sfery życia jest przerażające, to czytając komiksy Guy'a niejednokrotnie bardziej współczujemy tym ludziom, kiedy widzimy jak jedyny wolny dzień zamieniany jest w przymusowy wolontariat (i to pokroju zamiatania autostrady), a ciągłe przerwy w dostawie prądu uniemożliwiają rozwijanie pasji. Analogicznie, tymi najweselszymi momentami są te, kiedy czytamy o buddyjskim nowym roku - czterodniowym festiwalu wody, podczas którego wszyscy mieszkańcy mogą swobodnie gromadzić się i świętować, czy też zwyczajny piknik w lesie, kiedy to każdy może się zrelaksować i zwyczajnie nic nie robić.

Powróćmy jednak do podstawowego pytania - czy Guy Delisle jest dobrym "przewodnikiem" po tych egzotycznych krajach? Ciężko odpowiedzieć mi na te pytanie jednoznacznie. Z jednej strony jego komiksy kipią od ciekawych miejsc i sytuacji, ale z drugiej strony w trakcie lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia, że te historie zostały napisane z wyrachowania, a nie z artystycznej potrzeby. Jakby Delisle stwierdził, że skoro już był w tak niedostępnych miejscach świata to zrobi o tym komiksy, bo ludzie "kupią" to, bo przecież jest im to zupełnie nieznane. Jego życiorys zdaje się potwierdzać tę tezę. Po pobycie w Chinach powstał "Shenzen", potem była Korea Północna i Birma. Patrząc na tę tendencję, niedługo można spodziewać się opowieści z Jeruzalem, bo jakiś czas temu Guy wrócił z rocznego pobytu w tym mieście. Bo choć w wykorzystywaniu możliwości jakie daje nam los nie ma oczywiście nic złego, to pilot wycieczki by zaciekawić musi nie tylko opowiadać o ciekawych miejscach, ale trzeba także czuć w nim pasję. A tego niestety brakuje mi w komiksach Delisle.

Brak komentarzy: