Bohater ubrany w charakterystyczną czarno-żółta czapę z pomponem po raz pierwszy wystąpił ponad 50 lat temu na ekranie telewizora w serialu animowanym. Dopiero w lutym 1965 roku Gapiszon pojawił się na kartach historyjek obrazkowych publikowany na łamach "Misia". Szybko zdobył sobie popularność wśród najmłodszych i stał się prawdziwą maskotką magazynu.
Gapiszon jest przedszkolakiem, który zaczyna poznawać świat, który go otacza. Skorym do pomocy, jak i do płatania figli, w których wykazuje się nie lada inwencją. Jest pełen dziecięcej werwy, ciekawski, nieco gapowaty, skąd zresztą jego imię. Ze szczególną atencją zajmuje się sadzeniem drzew i lepieniem bałwanów. W jego licznych przygodach wiernie towarzyszu mu pies, Korniszon. Komiksy z jego udziałem z albumu "Gapiszon i Korniszon" zbierającego wszystkie odcinki opublikowane w "Misiu" w latach 1991-2005 mają bardzo prosta budowę. Składają się jedynie z dwóch kadrów (rozpoczynającego i zamykającego) i w większości pozbawione są dialogów. Gapiszon jest raczej małomówny. Wielką sztuką jest zawrzeć całą treść tylko w dwóch ilustracjach i Bohdanowi Butence, będącego członkiem dość niewielkiego panteonu klasyków polskiego komiksu, zwykle się to udaje. Pod względem graficznym "Gapiszon i Korniszon" utrzymany jest w dziecięcej estetyce, ilustracje przypominają przedszkolne rysunki właśnie. Kreślone obłą kreską, pozbawione głębi, przedstawiające bohaterów głównie z profilu. Autor stara się mówić komiksowym językiem zrozumiałym dla swojego odbiorcy.
Ale historyjki obrazkowe Butenki tak naprawdę pozbawione są ograniczeń wiekowych. Polacy może nie doczekali się komiksu wybitnego, na miarę "Fistaszków" albo "Calvina i Hobbesa", ale mamy za to Gapiszona, bawiącego starych i młodych swoją bezpretensjonalnością, pogodnością i humorem. Są pełne radości, której trochę w tym dorosłym życiu brakuje. A momentami wykazują zadziwiające podobieństwo do dzieł Schulza i Wattersona, na co wskazuje choćby fascynacja wspomnianymi bałwanami. Gapiszon jako młodsza wersja Calvina? Hmm…
W przeciwieństwie do "Kubusia Piekielnego", Gapiszon, który jeszcze do niedawna pojawiał się w "Misiu", wciąż bawi swoich czytelników. Ponadto komiks Szarloty Pawel, dotykający ówczesnych spraw społeczno-politycznych dzisiaj się straszliwie zdezaktualizował, co zupełnie nie grozi dziełu Butenki uciekającemu od topornej rzeczywistości PRL-u do krainy dziecka. Co więcej, lektura komiksu jest również wskazana dla osób mniej lub bardziej dojrzałych, czego jestem najlepszym przykładem. I o ile w przypadku komiksu Kubusia mój powrót do lat dzieciństwa niezbyt się udał, o tyle dzięki Gapiszonowi i Korniszonowi myślami na pewien czas przeniosłem się do tego czasu, kiedy kochałem się w pani przedszkolance. Wypada mi jedynie podpisać się pod celną opinią Kamila Śmiałkowskiego, że Butenko rządzi. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pozostaje tylko oczekiwać na kolejne twardookładkowe tomy zbierające kolejne perypetie Gapiszona.
Gapiszon jest przedszkolakiem, który zaczyna poznawać świat, który go otacza. Skorym do pomocy, jak i do płatania figli, w których wykazuje się nie lada inwencją. Jest pełen dziecięcej werwy, ciekawski, nieco gapowaty, skąd zresztą jego imię. Ze szczególną atencją zajmuje się sadzeniem drzew i lepieniem bałwanów. W jego licznych przygodach wiernie towarzyszu mu pies, Korniszon. Komiksy z jego udziałem z albumu "Gapiszon i Korniszon" zbierającego wszystkie odcinki opublikowane w "Misiu" w latach 1991-2005 mają bardzo prosta budowę. Składają się jedynie z dwóch kadrów (rozpoczynającego i zamykającego) i w większości pozbawione są dialogów. Gapiszon jest raczej małomówny. Wielką sztuką jest zawrzeć całą treść tylko w dwóch ilustracjach i Bohdanowi Butence, będącego członkiem dość niewielkiego panteonu klasyków polskiego komiksu, zwykle się to udaje. Pod względem graficznym "Gapiszon i Korniszon" utrzymany jest w dziecięcej estetyce, ilustracje przypominają przedszkolne rysunki właśnie. Kreślone obłą kreską, pozbawione głębi, przedstawiające bohaterów głównie z profilu. Autor stara się mówić komiksowym językiem zrozumiałym dla swojego odbiorcy.
Ale historyjki obrazkowe Butenki tak naprawdę pozbawione są ograniczeń wiekowych. Polacy może nie doczekali się komiksu wybitnego, na miarę "Fistaszków" albo "Calvina i Hobbesa", ale mamy za to Gapiszona, bawiącego starych i młodych swoją bezpretensjonalnością, pogodnością i humorem. Są pełne radości, której trochę w tym dorosłym życiu brakuje. A momentami wykazują zadziwiające podobieństwo do dzieł Schulza i Wattersona, na co wskazuje choćby fascynacja wspomnianymi bałwanami. Gapiszon jako młodsza wersja Calvina? Hmm…
W przeciwieństwie do "Kubusia Piekielnego", Gapiszon, który jeszcze do niedawna pojawiał się w "Misiu", wciąż bawi swoich czytelników. Ponadto komiks Szarloty Pawel, dotykający ówczesnych spraw społeczno-politycznych dzisiaj się straszliwie zdezaktualizował, co zupełnie nie grozi dziełu Butenki uciekającemu od topornej rzeczywistości PRL-u do krainy dziecka. Co więcej, lektura komiksu jest również wskazana dla osób mniej lub bardziej dojrzałych, czego jestem najlepszym przykładem. I o ile w przypadku komiksu Kubusia mój powrót do lat dzieciństwa niezbyt się udał, o tyle dzięki Gapiszonowi i Korniszonowi myślami na pewien czas przeniosłem się do tego czasu, kiedy kochałem się w pani przedszkolance. Wypada mi jedynie podpisać się pod celną opinią Kamila Śmiałkowskiego, że Butenko rządzi. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pozostaje tylko oczekiwać na kolejne twardookładkowe tomy zbierające kolejne perypetie Gapiszona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz