wtorek, 28 września 2010

#570 - Tainted

Mający swoją premierę na łódzkim Międzynarodowym Festiwalu Komiksu (i Gier) album "Tainted" zbiera komiksy wspólnego autorstwa Bartosza Sztybora i Piotra Nowackiego w jednym woluminie. Dwaj twórcy, współpracujący ze sobą od kilku ładnych lat, dorobili się wreszcie pozycji, która może stanowić podsumowanie ich wspólnej obrazkowej działalności.


Wydaje mi się, że Jaszczu bardzo mocno "siedzi" w klasyce polskiego komiksu. Estetyka jego prac przesiąknięta jest staroszkolnym klimatem najlepszych prac Janusza Christy czy Tadeusza Baranowskiego. Bije od nich to komiksowe ciepło, dzięki któremu niejeden dzisiejszy czytelnik kilkadziesiąt lat temu zakochał się w kolorowych zeszytach. Dzięki temu Jaszczu łagodzi smutną wymowę "Tainted". Żadna z miłosnych historii obecnych na łamach tego zbioru nie kończy się typowym happy endem, co dość mocno kontrastuje się z ich radosną i kolorową oprawą graficzną. Scenariusze Bartka Sztybora są na wskroś nowoczesne. Pozbawione słów, silnie zikonizowane, odwołują się do modnej ostatnio tradycji komiksu niemego. Połączenie "nowego" i "starego", pierwiastków "sztyborowego" i "jaszczowego" (jak mogę jedynie przypuszczać) dało dość ciekawą kombinację. Oprócz tego, że Sztybor nie boi się mocna zagrać na uczuciach, lubi się również zabawić z komiksową materią. Najlepszym tego przykładem jest ostatni z szortów, przygotowany specjalnie na potrzeby tej publikacji. Na tle historii znanych z kart "Ziniola" czy "Jeju", to chyba najlepsza rzecz z "Tainted", zaraz obok znakomitego "Szóstego dnia", który swego czasu mocno zamieszał na digarcie.
 
Od czasów swoich pierwszych prac, Piotrek Nowacki fantastycznie się rozwinął i bardzo niewiele brakuje mu do czołówki polskiego cartoonu. Bardzo pewne, dopracowana technicznie, ale delikatna i krągła krecha została uszlachetniona delikatnymi wpływami wspomnianych mistrzów, Christy i Baranowskiego. Formie Jaszcza wtórują zatrudnieni na potrzeby projektu koloryści. Mieniące się (prawie) wszystkimi barwami tęczy rysunki Nowackiego prezentują jeszcze lepiej. Każdy z nich na swój sposób odrobił zadanie domowe. Juszczuk poleciała w cukierkowe klimaty, w przeciwieństwie do Pastuszki, który zdecydował się na bardziej przybrudzoną kolorystykę. Skrobol i Czyż jak najwierniej chcieli oddać estetykę prac, którymi się zajmowali i wyszło im to naprawdę znakomicie.









Mroja Press dba o wysoki standard edytorski swoich pozycji (choć Tomek Pastuszka udowadnia w komentarzach, że niekoniecznie) co, niestety, znajduje odbicie w dość wysokiej cenie. "Tainted" nie jest wyjątkiem od tej reguły. Nie wiem, czy warto było się spinać na twardą okładkę i błyszczącą kredę, skoro prace Sztybora i Nowackiego przywykły do zinowej oprawy. Jedynym mankamentem, do którego mogę się przyczepić jest dość niewyraźny i rozpikselowany spis treści. Podobnie, jak "Rewolucjach", innym komiksie Mroji, cena "Tainted" została podana w złotówkach, ale też w euro i dolarach. Dzięki temu, że nie znajdziemy w nim żadnych dymków, komiks od razu można przeznaczyć na eksport. 
 
Może "Tainted" wielkim komiksem nie jest i zachodnich rynków nie podbije, ale czułem wielką satysfakcję odkładając ten tomik na moją półkę. A to już bardzo dużo. Paradoksalnie zbiór opowieści o niespełnionych, trudnych, niemożliwych lub zwyczajnie bolesnych związkach został przygotowany przez twórców, którzy świetnie się rozumieją. Współpracy między Sztyborem, a Nowackiem nie brakuje chemii, a w ich związku świetnie się układa, czego najlepszym dowodem jest właśnie "Tainted".

9 komentarzy:

SStefania pisze...

Nie ma dymków? I dopiero teraz się dowiaduję? Wprawdzie tematyka nie zachęca, ale uwielbiam komiksy bezdymkowe, wpisuję na listę masthewów :)

holcman pisze...

"dorobili się wreszcie pozycji, która może stanowić podsumowanie ich wspólnej obrazkowej działalności".

Jakie podsumowanie? Przecież oni razem zrobią jeszcze dziesiątki komiksów? Przecież komiksy z "Tainted" nie stanowią nawet połowy ich wspólnych "historyjek obrazkowych".

"modnej ostatnio tradycji komiksu niemego"

Co to znaczy? No chyba, że słowo "ostatnio" odnosi się do powiedzmy 90 ostatnich lat.

Bartek "godai" Biedrzycki pisze...

Czy "staroszkolny" to cos jak starozakonny albo starocerkiweno-słowiański?

asu pisze...

"Mroja Press dba o wysoki standard edytorski swoich pozycji "
osobiście uważam ten komiks za jeden z najgorzej przygotowanych do druku, jakie widziałem ostatnimi czasy.
Nie nazywajmy "twardej oprawy" wysokim standardem.
Wysoki standard edytorski przykładowo prezentuje zbiór pasków Pana Balkiego, a takiej oprawy nie ma.

Kuba Oleksak pisze...

Holcmanie

Tradycje komiksu niemego sięgają początków komiksu samego, jasne. Ale według mnie, przynajmniej wśród polskich twórców (chociaż, jakbym się uparł, to próbowałbym to rozciągać na Hamerykę) to temat intensywniej eksponowany w ciągu jakichś ostatnich pięciu lat.

"która MOŻE stanowić"

Kluczowe może. Do tej pory Sztybor i Nowacki takiego albumu na swoim koncie nie mieli, więc nieco siłą rzeczy stanowi podsumowanie ich dotychczasowej współpracy. na pewno nie wyczerpujące, ale dla kogośą, kto chciałby sięzapoznać z ich twórczości, to dobre miejsce na start.


Godai - bardziej, jako hiper-ersetezja or smth :)

Jaszczu - a na czym polega to złe przygotowanie komiksu do druku, bo wg mnie wszystko jest bardzo ok.

asu pisze...

Kubo,
po pierwsze asu to nie jaszczu :)

Nie można nazywać twardej oprawy i papieru kredowego "edycją" komiksu.

Od początku:
- Brak wklejki (rezygnacja z niej)
- Stopka redakcyjna łopatologiczna i nieprzemyślana. Wręcz standardowa. Dodatkowo zawiera literówkę w nazwisku jednego z autorów.
- Naprzeciw oddany do druku plik wglądowy. Fatalne piksele.
- Numeracja stron umieszczona za blisko linii cięcia.
- Strony 6 i 7 - grafika wyraźnie na różnej wysokości. Rysownik tak przygotował? to regulujemy szerokością planszy skalując tak by wysokość pozostawała ta sama, bądź zbliżona.
- Strony 8 i 9 niewyczyszczone brudy na brzegach pliku graficznego. (to pojawia się nagminnie)
- "Tytułowe" obrazki niewycentrowane (przykład: rzeźbiący serce pan)
- Komiksy z kolorem wokół kadrów (statua i ognik z kostką lodu) powinny mieć taką wielkość jak pozostałe. Chwilę wystarczyło tylko poświęcić, aby dorobić marginesu w kolorze otoczenia kadrów. Może dzięki temu zmieściłaby się numeracja? Z pewnością plansze wyglądałyby estetyczniej, gdyby cięcie nie szło tak blisko brzegów kadrów.

Drobiazg:
- Dobrze by zrobiło, aby każdy komiks zawsze zaczynał się od prawej strony, jeśli już sobie pozwalamy na puste.

Plusy:
- Fantastyczna okładka.
- Bardzo dobre komiksy tworzące album, który ma bardzo duży potencjał aby stać się wręcz bestselerem o ile się go będzie promować. A nie wg. standardowego systemu wydawania komiksów: Wydrukuj i zapomnij.


PS: Bardzo lubię autorów i wydawców. Ale może mój komentarz rozwieje przy okazji dziwne teorie, że my się tylko po pleckach klepiemy :>

.C.Z. pisze...

"- Komiksy z kolorem wokół kadrów (statua i ognik z kostką lodu) powinny mieć taką wielkość jak pozostałe."

I co mnie podkusiło, żeby dawać kolor wokół kadrów :C

Maciej Pałka pisze...

Co ja się narobiłem z dorabianiem marginesów do rastrów Olafa w SZŻM O_o'

Kuba Oleksak pisze...

Bardzo Ci Asu dziękuje za ten wpis i przepraszam, za pomyłkę. W recenzji zaznaczyłem, że rozliczasz się z mrojowym "standardem edytorskim"