sobota, 11 października 2008

#65 - Maszin 4

Nikt się chyba specjalnie nie obrazi jak napiszę, że 'Jeju' i 'Maszin' to obecnie dwa najlepsze komiksowe ziny. Jakiejś wielkiej konkurencji nie mają, ale niech zostanie że najlepsze są. Przy okazji tegorocznej MFKi rednacze Asu i Tkachoz wypuścili kolejne numery swoich tworów - tematem głównym dla Jeju (#7) był Las i Przyroda, natomiast w przypadku młodszego kolegi (#4) Guziki. O ile 'Jeju' nie rzuciło mnie na kolana o tyle 'Maszin' tak.

Pierwsze co rzuca się w oczy po dorwaniu w łapy czwartego numeru to lepsza jakość wydania w porównaniu z poprzednimi - ewolucja przyniosła sztywniejszą okładkę oraz lepiej nasyconą czerń, zaś odnośnie zawartości obyło się bez zmian (czyt. dalej jest świetnie). Starzy i nowi maszinowi twórcy machnęli łącznie 17 historii w których to guziki często przywołują wspomnienia z dawnych lat jak również zabierają w otchłań kosmosu. Kosmos ten uderza z samej okładki, która jest częścią świetnego komiksu Marcina Surmy Maj Kwiecień (fajny zabieg swoją drogą). A takich świetnych komiksów kilka jest, jak chociażby Handmade Olgi Wróbel czy też kolejne przygody detektywa Hmmarlowe (Surma ponownie, tym razem Przemek). Nie chciałbym tu wymieniać każdego komiksu po kolei bo po pierwsze nie bardzo wiem jak by się za to zabrać, żeby miało ręce i nogi, a po drugie mam nadzieję, że weźmie się za to Maciej Pałka, któremu zinowe recenzje wychodzą wpytowo. Ale cholera, wypadałoby wspomnieć w zasadzie o każdym, bo na to zasługują, więc czy chcę czy nie, będzie wyliczanka. Zaraz pod spisem treści Piotr Perłowski pokazuje na trzech kadrach w świetnym stylu, że głupi tytuł głupiemu tytułowi nierówny. Dalej cieszą bardzo dwa komiksy Jarka Kozłowskiego (w drugim za scenar odpowiada Gizicki Daniel), którego fanem jestem i liczę na jakiś dłuższy metraż. Lobsterandscrimp ostro pojechał w Maszup Paranoi z bohaterami z dzieciństwa (niezła psychodela z Lolkiem) i można by też pod temat dzieciństwa podciągnąć jednoplanszówkę Jacka Świdzińskiego Miś, którego - mimo, że stworzył sympatyczny komiks - stać na więcej. Stałym maszinowym punktem jest Najwydestyluchniejszy (uff..) wspomnianego Pałki i Sztybora Bartosza - dziesiąty epizod ma być kluczem do całej układanki, ale czy jest? Nie wiem. Brakuje mi połowy historii, więc nie oceniam. Graficznie podoba mi się bardziej niż Strange Places - bardziej spójnie, że się tak powymądrzam. Sztybor - którego swoją drogą ostatnio wszędzie pełno (daruję sobie czerstwy tekst o lodówce) - spłodził wespół z Adą Bucholec drugą guzikową historię pt. Się Odpruł od Koszuli - sentymentalną wycieczkę do przeszłości wywołaną guzikiem, który.. patrz tytuł (swoją drogą przypomniało mi to jeden z odcinków soft erotyków spod szyldu Playboya o gadającym wibratorze). Trzy plansze maznął rednacz, zapełniając je abstrakcyjno-sympatyczno-jako-tako-rymowaną historią o Guzikożercach. A jeśli już o abstrakcji mowa to wrzuciłbym do tego wora szorty autorstwa Skiee, Tomasza Mirta, Otoczaka i Dr Piicoklenny'ego z których to rozumiem mniej lub więcej, ale ogólnie stanowią dla mnie pewną zagadkę. Wyliczanka powoli dobija do stacji końcowej. Małomówny, acz pomysłowy Gary Glue na dwóch planszach walczy z klonami - scenariuszowo bez rewelacji, ale graficznie palce lizać. No i dwie jednoplanszówki, które całkiem sympatycznie się uzupełniają - Guzikogeneza Gizickiego i Kolca pokazuje jak to się wszystko zaczęło, natomiast Guzik i Guzik Rima Kemotta pokazuje jak się kończy.

Dodatkowo symptycznej tradycji umieszczania dodatków ciąg dalszy - każdy egzemplarz Maszina wzbogacony jest o - a jakże - guzik oraz oddzielny mini komiks Mariusza KCZMRka. Ciekaw jestem co też wymyśli Mikołaj Tkacz przy kolejnym numerze, którego motywem przewodnim będzie Deszcz i mam nadzieję, że się przekonam najpóźniej do przyszłorocznej wueski.

Chylę czoła. Zarówno przed twórcami jak i przed 'ojcem prowadzącym', który napisał swego czasu u siebie, że 'Maszin' - w opozycji do 'Jeju' - ma być zinem bardziej eksperymentalnym i dziwnym. I takim też jest. Niektórych komiksów nie rozumiem, ale ani trochę nie przeszkadzało mi to w lekturze, wręcz przeciwnie - dodało tylko kolorytu całości. Mikołaj Tkacz najzwyczajniej w świecie ma pomysł na swój zin i z żelazną konsekwencją go realizuje.
Ja to kupuję.
*pow*

Brak komentarzy: