W wieku 80 lat zmarł Neal Adams. Około drugiej w nocy, 28 kwietnia 2022 roku odszedł jeden z niewielu klasyków amerykańskiego komiksu takiego formatu. Przyczyną jego śmierci były powikłania po sepsie. Rysownik, scenarzysta, redaktor, inker, wydawca. Artysta komiksowy, którego prace na nowo definiowały komiks super-bohaterski i przygotowały grunt dla nowego pokolenia twórców (choćby Franka Millera i Billa Sienkiewicza). Wreszcie, Adams był kimś, kto aktywnie angażował się w walkę o uznanie dla twórców komiksowych, o ich prawa i godność.
Neal Adams urodził się 15 czerwca 1941 w Nowym Jorku, na Manhattanie. Wychowywał się w rodzinie wojskowych, przez co jego dzieciństwo upłynęło w amerykańskich bazach wojskowych, od Brooklynu, aż po Niemcy. Miał żydowskie pochodzenie i w późniejszych latach angażował się w projekty mające upamiętniać ofiary Holocaustu. W 1959 roku skończył nowojorską School of Industrial Art, a następnie zaczął swoją komiksową karierę od współpracy z Archie Comics.
Pierwszą ważną pozycją w bibliografii Adamas okazał się cykl stripów "Ben Casey" z 1962, będący adaptacją serialu telewizyjnego o tym samym tytule. Jak zauważa Maurice Horn, francusko-amerykański historyk komiksu, Adams na jego łamach nie bał się poruszać kontrowersyjnych, społecznych tematów, takich jak uzależnienie od narkotyków, niechciana ciąża czy próby samobójcze. W dodatku robił to w "mocnym, bezpośrednim stylu, który emanował realizmem i napięciem", jak pisze Horn w "100 Years of American Newspaper Comics". To zaangażowanie w sprawy społeczne i bezpośredniość w ich podejmowaniu stanie się jedną z najważniejszych cech jego późniejszej twórczości.
W późnych latach 60-tych i wczesnych 70-tych po "przerwie" na pracę w agencjach reklamowych i realizowaniu zleceń, jako ilustrator Adams wraca do komiksu i staje się jednym z najważniejszych twórców Srebrnej Ery. Wydaje mi się, że pierwszym znaczącym tytułem w jego karierze staje się "Deadman" (DC Comics). Choć postać Bostona Branda została wymyślona przez Arnolda Drake`a i Carmine Infantino, to właśnie Adams miał decydujący wkład w tę kreację, którą z miejsca pokochali fani. Jednak w historii trwale zapisał się tym, co zrobił dla Batmana. Przejmując w styczniu 1970 roku tworzenie przygód Mrocznego Rycerza wraz z scenarzystą Dennisem O`Neilem, pod kierownictwem redaktora Juliusa Schwartza, Neal Adams na nowo tchnął życie w tego bohatera.
Seria "Detective Comics" kierowana przez O`Neila i Adams całkowicie zerwała z kampową estetyką Batmana kojarzącą się z wygłupami Adama Westa i serialem telewizyjnym ABC z lat 1966-68. Skręciła w bardziej mroczną stronę. W tym czasie nie tylko zadebiutowały, tak ikoniczne postacie, jak Man-Bat, Ra's al Ghul czy Talia, ale Two-Face i szczególnie Joker (znowu się się psychopatycznym, maniakalnym mordercą), wrócili do swoich korzeni.
Nie można również zapomnieć o tym, w jaki sposób zmienił się design samej postaci Batmana. Adams ze swoją niezwykle dynamiczną i realistyczną kreską znakomicie potrafił uchwycić esencję Mrocznego Rycerza. Był prawdopodobnie pierwszym artystą, który w tak charakterystyczny sposób rysował jego pelerynę, której falowanie na wietrze przeczyło prawom fizyki. Dla całego pokolenia dzieciaków Batman znów był "cool".
Drugą, niezwykle ważną pozycją w dorobku Adamsa jest seria "Green Lantern/Green Arrow", którą również współtworzył z O`Neilem i która również wystartowała w 1970 roku. Na jej łamach Hal Jordan i Oliver Queen, "ciężko podróżujący bohaterowie", ruszają po podróż po Ameryce, gdzie mierzą się z ówczesnymi problemami społecznymi trapiącymi USA. Rasizm, narkomania, zanieczyszczenie środowiska to tylko kilka z "poważnych" tematów, które zostały poruszone w "niepoważnym" komiksie z kolorowymi super-bohaterami w rolach głównych.
Myślę, że w czasach, gdy często powtarza się, że kultura popularna powinna służyć wyłącznie rozrywce i nie poruszać "politycznych" tematów, tym bardziej warto pamiętać o tym, co O`Neil z Adamsem wyprawiali dobre 50 lat temu. Nie można również zapominać o tym, że Adams jest współtwórcą Johna Stewarta, jednego z pierwszych czarnoskórych superbohaterów DC. No i to on wpadł na pomysł, aby Ollie zapuścił kozią bródkę.
Adams pracował nie tylko dla DC Comics, ale również dla Marvela. Przejmując w 1969 roku z Roy`em Thomase on-going "X-Men" w zasadzie uratował mutantów przed kasacją. Dołożył swoją cegiełkę do epickiej historii "Kree-Skrull War", jednego z najbardziej pamiętnych epizodów z dziejów Avengers. Warto w tym miejscu dodać, że w tamtym czasie nie było przyjęto praktyką łączenie pracy dla dwóch rywalizujących ze sobą wydawnictw, a nieliczni twórcy, którzy się na to decydowali, robili to pod pseudonimami. Adams nie zdecydował się na taki ruch i pracował pod swoim prawdziwym nazwiskiem.
Nie można zapomnieć o tym, że Neal Adams nie tylko podejmował trudne i ważne tematy w swoich komiksach, ale aktywnie działał na rzecz zmian w branży obrazkowej w USA. Przez lata walczył o to, aby twórcy komiksowi byli lepiej traktowani przez wydawców, walczył o ich prawa i o ich godność. Po części jego starania zakończyły się niepowodzeniem. Jego projekt stworzenia podwalin komiksowych związków zawodowych nie został zrealizowany, ale to właśnie dzięki jego zaangażowaniu artyści otrzymują tantiemy, gdy wymyślone przez nich postacie komiksowe "ożywają" w telewizji czy kinie.
Powodzeniem zakończyła się również jego kampania na rzecz Jerry`ego Siegela i Joe Shustera. To właśnie dzięki zaangażowaniu Adamsa obaj zaczęli otrzymywać emeryturę od DC do końca życia, a każdy utwór, w którym pojawia się Superman, musi zawierać sformułowaniem "created by Siegel and Shuster".
Adams zdołał również wywalczyć prawo twórców do oryginalnych plansz, których byli autorami. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to do bólu oczywiste, ale po dziś dzień nikt nie wie ile wartych setki tysięcy dolarów oryginałów takiego Jacka Kirby`ego "zginęło" w redakcyjnych piwnicach Marvela, bo po prostu nikt o nie nie dbał. Dzięki temu w zasadzie "stworzony" został obecny rynek sztuki komiksowej, a artyści uzyskali dodatkowe źródło dochodu.
Twórczość Adams jest polskiemu czytelnikowi znana w niewielkim stopniu. W zasadzie jego najbardziej znane i najbardziej znaczące pozycje nie ukazały się na naszym rynku. Z tego, co jednak zostało wydane w pierwszym rzędzie wymieniłbym album(ik) "Batman: Przysięga zza grobu" (Beta Books, 1991), w WKKM ukazała się "Wojna Kree ze Skrullami" (Hachette, 2016) oraz "X-Men: Zmierzch mutantów" (Hachette, 2015) i "X-Men: W cieniu Saurona" (Hachette, 2016). Oprócz tego, jego nazwisko przewija się na liście płac hachette`owskiego "Conana" oraz w egmontowskiej antologii "Batman: Najlepsze opowieści" z 2012 roku.
POD SKRYPTEM: Nie jestem ani znawcą twórczości Neala Adamsa, ani epoki w której tworzył. Miałem do czynienia z niewielką ilością komiksowych jego autorstwa, jednak zdaje sobie sprawę, że był twórcą ważnym i godnym odpowiedniego pożegnania. Do powyższego tekstu przyłożyłem się jak potrafiłem najlepiej, ale jeśli coś przekręciłem, coś pomyliłem, to śmiało możecie mnie poprawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz