Autorem poniższego tekstu jest Michał Ochnik, który o kulturze popularnej i nie tylko pisze na blogu Mistycyzm popkulturowy.
Opinię o pierwszym tomie "Briggs Land" – komiksowej serii od Dark Horse Comics autorstwa Briana Wooda – miałem stosunkowo zachowawczą. Zbyt zachowawczą, jak uświadomiłem sobie w trakcie lektury drugiej odsłony tego błyskotliwego obyczajowego kryminału politycznego. Nie jest to w żadnym razie komiks wybitny i podtrzymuję tę opinię – ale, będąc komiksem niewybitnym pozostaje jedną z najciekawszych rzeczy, jakie przyszło mi obecnie czytać.
Cieszę się, że wydawnictwo Egmont podjęło się wydania tej rzeczy na naszym rynku. Szczególnie, że nie jest to komiks uniwersalny – przeciwnie, Briggs Land jest bardzo mocno osadzony w amerykańskiej kulturze politycznej i społecznej oraz opowiada o niej od tej jej strony, której na ogół nie widzi się w przefiltrowanych przez hollywoodzki sposób myślenia popkulturze. Historia ziemi Briggsów – na poły sekciarskiej skrajnie prawicowej społeczności mocno uwikłanej w różne formy działalności przestępczej – stymuluje intelektualnie i emocjonalnie oraz kreśli nieoczywisty, fascynujący obraz kulturowych napięć między dwoma obliczami USA.
Fabuła drugiego tomu skupia się przede wszystkim na kolejnym kryzysie – dwoje kanadyjskich turystów przez przypadek wchodzi na teren Briggsów i zostaje przetrzymywana przez ich właścicieli. Sytuacja nabiera coraz większe ciężaru, aż do momentu regularnej inwazji policyjnych sił USA na tytułową posesję. Katastrofie próbuje zaradzić Grace, główna bohaterka komiksu i przywódczyni całej społeczności w jednej osobie. Nie jest to proste, wymaga bowiem sprawnego pociągania za sznurki, chodzenia na niekorzystne układy z lokalną władzą, przekupstwa, gróźb i agresywnej polityki – na czym zresztą skupia się pierwsza część tego tomu. W przeciwieństwie do pierwszych rozdziałów serii, skupiających się głównie na Grace i jej próbach zachowania władzy, ciężar fabuły tej opowieści przenosi się właśnie na machinacje i intrygi, przerywane scenami strzelanin i pościgów, gdy tylko komuś po jednej albo drugiej stronie konfliktu puszczą nerwy. Druga połowa tomu jest już nieco spokojniejsza, choć nadal pełna napięcia – w końcu poznajemy w niej szczegóły nieudanego zamachu na prezydenta, który to wyczyn posłał za kraty męża Grace, a jej samej dał szansę przejęcia władzy na posesji. Równolegle śledzimy również wątek jednej z dziewcząt wychowujących się na ziemi Briggsów, która postanawia przerwać ciążę, w czym pomaga jej synowa Grace, Abbie.
Brian Wood to niesamowicie mądry scenarzysta. Opowiadając tego typu historie – w których głównymi bohaterami są de facto ekstremiści w starciu z niedoskonałym systemem społecznym, od którego próbują się zdystansować – bardzo łatwo wpaść w pułapkę leniwego symetryzmu, w którym każda strona ma połowę racji. Albo jeszcze gorzej – nazbyt romantyzować głównych antybohaterów, tonując ich wypaczenia i przedstawiając jako wadliwe, ale jednoznacznie pozytywne postaci. Wood z gracją tego unika – wytyka wady zarówno jednej, jak i drugiej strony, ale ich nie zrównuje.
Konflikt w "Briggs Land" jest nieoczywisty, ale nieoczywistość i zniuansowanie nie oznaczają, że obie strony znajdują się na tym samym moralnym poziomie. Briggsowie zdają sobie sprawę, że ich styl życia jest dla reszty społeczeństwa aberracją i często padają ofiarą niesprawiedliwych oskarżeń oraz nieuzasadnionych sankcji i prześladowań – w żadnej mierze nie oznacza to jednak, że ich rasistowski, ksenofobiczny, przesycony hipokryzją i niesprawiedliwością, zamknięty na świat światopogląd staje się usprawiedliwiony.
Rysunkowo cały tom utrzymuje podobny, bardzo wysoki poziom – sprane kolory, pozornie niestarannie nakreślone sylwetki postaci i brak konturów oddzielających kadry od tła nadają komiksowi indywidualnego stylu graficznego. Na uwagę zasługują również okładki, których reprodukcje możemy sobie pooglądać między poszczególnymi rozdziałami tomu – wszystkie co do jednej są bardzo starannie zaprojektowane i wykonane. Nie jestem w stanie nie polecić tego komiksu – to inteligentna, znakomicie opowiedziana historia, która nie proponuje łatwych (czy nawet jakichkolwiek) rozwiązań konfliktu, nie idealizuje, nie usprawiedliwia – jedynie kreśli coraz bardziej skomplikowaną sytuację. Znakomita rzecz, z którą warto jest się zapoznać.
Fabuła drugiego tomu skupia się przede wszystkim na kolejnym kryzysie – dwoje kanadyjskich turystów przez przypadek wchodzi na teren Briggsów i zostaje przetrzymywana przez ich właścicieli. Sytuacja nabiera coraz większe ciężaru, aż do momentu regularnej inwazji policyjnych sił USA na tytułową posesję. Katastrofie próbuje zaradzić Grace, główna bohaterka komiksu i przywódczyni całej społeczności w jednej osobie. Nie jest to proste, wymaga bowiem sprawnego pociągania za sznurki, chodzenia na niekorzystne układy z lokalną władzą, przekupstwa, gróźb i agresywnej polityki – na czym zresztą skupia się pierwsza część tego tomu. W przeciwieństwie do pierwszych rozdziałów serii, skupiających się głównie na Grace i jej próbach zachowania władzy, ciężar fabuły tej opowieści przenosi się właśnie na machinacje i intrygi, przerywane scenami strzelanin i pościgów, gdy tylko komuś po jednej albo drugiej stronie konfliktu puszczą nerwy. Druga połowa tomu jest już nieco spokojniejsza, choć nadal pełna napięcia – w końcu poznajemy w niej szczegóły nieudanego zamachu na prezydenta, który to wyczyn posłał za kraty męża Grace, a jej samej dał szansę przejęcia władzy na posesji. Równolegle śledzimy również wątek jednej z dziewcząt wychowujących się na ziemi Briggsów, która postanawia przerwać ciążę, w czym pomaga jej synowa Grace, Abbie.
Brian Wood to niesamowicie mądry scenarzysta. Opowiadając tego typu historie – w których głównymi bohaterami są de facto ekstremiści w starciu z niedoskonałym systemem społecznym, od którego próbują się zdystansować – bardzo łatwo wpaść w pułapkę leniwego symetryzmu, w którym każda strona ma połowę racji. Albo jeszcze gorzej – nazbyt romantyzować głównych antybohaterów, tonując ich wypaczenia i przedstawiając jako wadliwe, ale jednoznacznie pozytywne postaci. Wood z gracją tego unika – wytyka wady zarówno jednej, jak i drugiej strony, ale ich nie zrównuje.
Konflikt w "Briggs Land" jest nieoczywisty, ale nieoczywistość i zniuansowanie nie oznaczają, że obie strony znajdują się na tym samym moralnym poziomie. Briggsowie zdają sobie sprawę, że ich styl życia jest dla reszty społeczeństwa aberracją i często padają ofiarą niesprawiedliwych oskarżeń oraz nieuzasadnionych sankcji i prześladowań – w żadnej mierze nie oznacza to jednak, że ich rasistowski, ksenofobiczny, przesycony hipokryzją i niesprawiedliwością, zamknięty na świat światopogląd staje się usprawiedliwiony.
Rysunkowo cały tom utrzymuje podobny, bardzo wysoki poziom – sprane kolory, pozornie niestarannie nakreślone sylwetki postaci i brak konturów oddzielających kadry od tła nadają komiksowi indywidualnego stylu graficznego. Na uwagę zasługują również okładki, których reprodukcje możemy sobie pooglądać między poszczególnymi rozdziałami tomu – wszystkie co do jednej są bardzo starannie zaprojektowane i wykonane. Nie jestem w stanie nie polecić tego komiksu – to inteligentna, znakomicie opowiedziana historia, która nie proponuje łatwych (czy nawet jakichkolwiek) rozwiązań konfliktu, nie idealizuje, nie usprawiedliwia – jedynie kreśli coraz bardziej skomplikowaną sytuację. Znakomita rzecz, z którą warto jest się zapoznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz