sobota, 20 stycznia 2018

##2356 - New Avengers #4: Doskonały świat

"Wszystko umiera. Wy. Ja. Każdy na tej planecie" – tak brzmi mantra powtarzana przez Mister Fantastica. Ponieważ podczas inkuksji, gdy dochodzi do kolizji dwóch Ziem z różnych wymiarów. Albo obie zostaną zniszczone, albo jedna zostanie ocalona (kosztem drugiej). Jaki będzie finał epopei Jonathana Hickmana? Czy herosi z naszej ziemi podejmą tragiczną w skutkach decyzję?



Herosi skupieni w grupie Illuminatów są świadomi ciężaru swojej decyzji. Od dłuższego czasu przegotowywali się do uratowania własnej planety, jest tylko jedno małe ale. Jeśli to zrobią będą musieli zniszczyć tę drugą Ziemie. Jak poradzić sobie, jak unieść świadomość, że właśnie zgładziło się miliardy istnień?

Ciężar odpowiedzialności jaki spoczywa na barkach bohaterów jest ogromny. Na jednej szali jest ocalenie świata jakiego znają, na drugiej etyczna odpowiedzialność i wszystko, co się kryje pod hasłem człowieczeństwo. W teorii decyzja wydaje się prosta i początkowo akcja rozwija się właśnie w tym kierunku. Jakby Hickmana przerobił najbardziej znaczących Avengersów w potwory bez sumień. Na szczęście w pewnym momencie przychodzi opamiętanie. Mogą razić pompatyczne przemowy herosów, którzy używają wielkich słów, aby rozstrzygnąć moralny dylemat, ale to przecież komiks trykociarski z całym bagażem konwencji, zatem tragizm przybiera taką, a nie inną formę.


Innym ciekawym wątkiem, który rozgrywa się na łamach "Doskonałego świata", jest spór między T’Challą i Namorem, postaciami, które w runie Hickmana były bardzo ciekawie prowadzone. Czarna Pantera zostaje podstawiony pod ścianą – przodkowie żądają od niego unicestwienia władcy Atlantydy. Jaką ostatecznie decyzję podejmie król Wakandy dowiedzą się ci, którzy sięgną po czwartą część "New Avengers".

Niestety w parze z wciągającą narracją fabularną nie idzie oprawa graficzna. Epizod z udziałem Czarnej Pantery, który zilustrował Valerio Schiti, może się miejscami podobać. Znacznie słabiej prezentują się plansze, które wyszły spod ręki Keva Walkera. Przerysowany, cartoonowy styl, jakim posługuje się artysta, nie współgra z powagą scen.

Bieżącą odsłonę jednego z flagowych cykli Marvel NOW! czyta się całkiem dobrze. Fabuła jest spójna i konsekwentnie poprowadzona. A fatalistyczna mantra, którą Reed Richards mruczy od dłuższego czasu, w końcu przerodziła się w realne zagrożenie. Muszę przyznać, że pierwszy raz jest realnie zainteresowany tym, co w dalszej perspektywie Jonathan Hickman przygotował dla Illuminatów.

Brak komentarzy: