Scott Snyder, etatowy scenarzysta przygód z Batmana w ramach The New 52, wprowadził do "mitologii" Mrocznego Rycerza kilka ciekawych elementów. Wespół z Gregiem Capullo powołał do istnienia mroczny Trybunał Sów oraz ich siepaczy – szpony. Serial "Szpon" (oryginalnie "Talon") to opowieść o jednym z nich, dokładnie o Calvinie Rose, który był jednym z najlepszych assasynów Trybunału. Szkolony do swej roli od dziecka, ostatecznie nie dał się złamać i udało mu się zachować niezależność. Cyrkowe zdolności i doświadczenie pomogły mu uciec, długo się ukrywał, ale nadszedł czas zmierzenia się ze swoim przeznaczeniem.
Pierwszy album, który zbiera zeszyty od 1 do 7, to była nawet interesująca rzecz, którą czytało mi się dobrze. Niestety gorzej (a wręcz źle) jest już w bieżącym tomie. Winę pewnie ponoszą scenarzyści: James Tynion IV oraz Tim Seeley. Nieudolność wykonania trochę dziwi, bo przecież "Upadek Sów" rozwija i domyka pomysły narracyjne, które przedstawione zostały w "Utrapieniu Sów". Akcja albumu zaczyna się dramatycznie: Rose zostaje zabity, ale jego dawni mocodawcy robią z niego ożywieńca. Aby mieć nim pełnię władzy i liczyć na ślepe posłuszeństwo porywają i torturują Casey Washington – bliską mu kobietę oraz jej dziecko, które poddają praniu mózgu, aby zrobić z niej członkinię sowiej społeczności.
Po przebudzeniu i pełnej regeneracji wysyłają "nowego" Szpona na samobójczą misję na wyspę Santa Prisca, gdzie Bane’a i jego szajka szykują inwazję na Gotham City, której celem jest obrócić miasto Batmana w perzynę. Pojawienie się Bane’a, to jeden z niewielu ciekawych momentów w całym komiksie, chociaż sam pomysł najazdu na Gotham wydaje się "z dupy". Inny zbędny pomysł: po jakie licho wprowadzono aż tyle postaci bat-sojuszników? Pojawiają się i Ptaki Nocy (Birds of Prey), i członkowie ekipy Batman Inc. oraz sam Batman.
Ogólne wrażenie, jakie mi zostało po przeczytaniu "Upadku sów" to narracyjny chaos. Wiele różnej długości opowieści (objętość albumu jest całkiem spora, gdyż posiada 240 stron), które miast skupić się na Mistrzu Ucieczek i jego zmaganiach z Trybunałem Sów, wprowadzają kolejnych bohaterów i anty-bohaterów. Mamy sceny rozpierduchy, pojedynków, wybuchów i właściwie niewiele więcej. Po 17 zeszycie serial został skasowany, więc odejście miało być definitywne i hukiem: wykończono większość postaci.
Wizualnie jest równie kiepsko. Rysownicy, których sztab jest niemały, mają problemy z anatomią, perspektywą i kadrowaniem – wiem, że generalizuję, ale oglądanie większości plansz boli. Całe szczęście, że to już koniec, choć początek był całkiem obiecujący…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz