sobota, 28 grudnia 2013

#1467 - Trans-Atlantyk 234

Czy „The Fuse” stanie się kolejny bestsellerem ze stajni Image Comics? Seria pisana przez Anthony`ego Johnstona z rysunkami Justina Greenwood zapowiada się całkiem ciekawie, ale nie sądzę, żeby osiągnęła status „Fatale” Brubakera czy „Sagi” Vaughana. Duet twórców znanych z „Wasteland” (Oni Press) łączy swoje siły, aby opowiedzieć historię dwóch gliniarzy pracujących w tytułowej stacji kosmicznej. Orbitująca 22 tysiące kilometrów nad Ziemią zasila Midway City i może poszczycić się populacją sięgającą pół miliona mieszkańców. O łamanie prawa więc nie trudno, szczególnie, że przyszłość, jaką przepowiada Johnston ludzkości nie jest zbyt optymistyczna. „The Fuse” ma być połączeniem dość klasycznej opowieści sensacyjnej z elementami policyjnego procedurala i science-fiction. Fabule dynamiki nadawać będą wzajemne relacje dwóch głównych bohaterów - jednego, który widział już na służbie wszystko i drugiego, nieopierzonego rekruta z akademii. 


Kolejny, ciekawie zapowiadającym się tytułem z szyldem Image Comics na okładce będą "Southern Bastards". Zapowiedz serii Jasona Aarona (scenariusz) i Jasona Latoura (rysunki) pojawiła się już podczas tegorocznego Image Expo, ale puściłem ją mimo uszu. Niesłusznie, bo wygląda na to, że "Southern Bastards" będą nawiązywać do znakomitego aaranowskiego "Scalped". Akcja, zamiast w indiańskim rezerwacie rozgrywać się będzie w niewielki miasteczku, gdzieś w Alabamie, samym sercu tej wieśniackiej Ameryki. Aaron zabiera się za to, co według mnie wychodzi mu najlepiej - kryminał (określany w tym przypadku przez niego, jako "southern fried crime comic") z silnie zarysowanym tłem obyczajowo-społecznym. Wszystkie składniki jego popisowego dania pojawią się w "Southern Bastards" - bohaterowie z połamanymi życiorysami, przekupni gliniarze, trupy w szafach i... tradycyjne, wschodnie barbecue. O zachowanie lokalnego kolorytu zadbać ma Latour, który określany jest jako jedna ze wschodzących gwiazd amerykańskiego rynku, która pochodzi właśnie z Alabamy.

Do premiery filmowego „Ant-Mana” (zaplanowanej na lato 2015 roku) zostało jeszcze sporo czasu, ale branża kolekcjonerska już zareagowała. Tradycyjnie, gdy dany superbohater grzeje się w blasku wielkiego ekranu, najwcześniejsze i najlepiej zachowane komiksy z jego udziałem schodzą, jak ciepłe bułeczki. Nie inaczej było w przypadku Hanka Pyma. W ostatnim czasie, jego debiut, czyli dobrze zachowane „Tales to Astonish” #27 (jakość według CGC – 9.2) osiągnął pułap cenowy sięgający 65 tysięcy dolarów. Za tyle właśnie sprzedany został jeden z najlepiej zachowanych egzemplarzy tego numeru 15 grudnia. W maju 2010 roku ten sam komiks kosztował jedynie 45 tysięcy. Na rynku wciąż pozostają dwa jeszcze wyżej oceniane przez CGC egzemplarze i można przypuszczać, że w okolicach premiery obrazu Edgara Wrighta osiągną jeszcze bardziej zawrotne ceny, szczególnie że sam komiks uchodzi za klasyczny „collectors item”, w którym było nie było po raz pierwszy pojawia się dwójka założycieli Avengers.

Scenarzysta Eric Esquivel (znany z „Freelancers” oraz rysownik Jerry Gaylord („Fanboys vs. Zombies”) pracują nad nową, popkulturową reinterpretacją Lokiego. Nordycki bóg kłamstwa i oszustwa zostanie bohaterem czteroczęściowej mini-serii „Ragnarok and Roll”. Komiks będzie luźną kontynuacją one-shota „Thor: The Unkillable Thunder Christ” Po tym, jak brat Thora został wygnany przez Odyna z Asgardu na Ziemię udało mu się jakoś poukładać życzenie w trudnych realiach Midgardu. Znalazł nową rodzinę w klubie rockowym w Los Angeles, założył kapelę i... zamierza rozpętać małą rewolucje. Esquivel opowiadając o komiksie zadziwiająco często odwołuje się do polityki, porównując swojego bohatera do Erica Snowdena. Scenarzysta kreuje znanego z mitologii boga na modłę rockowej supergwiazdy w stylu Huntera Thompsona (choć on przecież muzykiem nie jest) czy Johna Lennona, która skonfrontowana z całą przemocą, hipokryzją i faszyzmem współczesnego świata reagują sztuką. A tworząc muzykę i literaturę - próbuje go zmienić, przy okazji zarabić parę milionów dolarów. Taka wizja Lokiego nijak się ma do tej, którą znamy z kart komiksów Marvela, ale zapowiada się niezmiernie ciekawie. Pierwszy zeszyt „Ragnarok and Roll” ukaże się w lutym nakładem Boom! Studios.

Kto nie chciałby mieć własnej, pełnowymiarowej zbroi Iron-Mana? Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniem setek tysięcy geeków na całym świecie firma Iron Man Company (nomen omen!) planuje zbudowanie repliki pancerza Tony`ego Starka, opierając się na modelu Mark VIII. Żeby było jasność – nie można w niej ani latać, ani strzelać promieniami, ale można było ją zamówić w pre-orderze. Cena 2 tysięcy dolarów za sztukę nie odstraszyła 5 tysięcy potencjalnych klientów. Można zamówić również sam hełm (wyposażony w system świateł LED) kosztuje 1300 zielonych, a jeśli nie macie ochoty czekać, aż pierwsza seria będzie gotowa Iron Man Company dostarczy jest w stanie przygotować egzemplarz stworzony przez drukarkę 3D za jedyne 35 tysięcy. Jeśli już chwytacie za młotek i chcecie rozbić swoją świnkę skarbonkę muszę Was zmartwić – Iron Man Company prowadziła swoje prace bez porozumienia z Marvelem. Ich projekt został na razie wstrzymany, przynajmniej dopóki nie dogadają się z Domem Pomysłów. Oby im się to udało!


Marvelowskie Infinity” dobiegło swojego wybuchowego końca. W ramach łapania oddechu od wielkich wydarzeń, które na zawsze zmieniają komiksowe uniwersa w jubileuszowym, 25. numerze „Avengers” pisanym przez Jonathana Hickmana z rysunkami Salvadora Larocki pojawiają się... oryginalni Mścicieli? Już w styczniu z przeszłości do teraźniejszości przybędą Hulk, Iron-Man, Thor, Ant-Man i Wasp, aby spotkać się ze swoimi współczesnymi odpowiednikami. Zaraz, zaraz czy całkiem niedawno do czegoś podobnego nie doszło na łamach „All New X-Men”? Czy w Marvelu nie mają dość mielenie ciągle i ciągle tego samego schematu? Nie zgadniecie co będzie się działo - zdezorientowani herosi wdadzą się zapewne w wielką bijatykę, a gdy tylko odkryją, że ktoś nimi manipuluje, połączą swe siły, aby go powstrzymać...

Obowiązkowy news filmowy - reżyser Peter Segal narzeka, że prace nad filmowym spotkaniem Supermana z Batmanem opóźnią (jeszcze bardziej) realizację obrazu „Billy Batson and the Legend of Shazam”. Przyznam szczerze, że do tej pory nie miałem pojęcia, że takowy projekt jest na tapecie w DC Comics, nie licząc oczywiście enigmatycznych wypowiedzi Geoffa Johnsa na temat ewentualnej ekranizacji Shazama. Jak się okazuje prace nad nią trwały już od początku wieku. Skrypt został napisany przez Williama Goldmana i Bryana Goluboffa, a potem poprawiony przez Johna Augusta i Petera Segala. Pierwotnie produkcją filmu miało zająć się studio New Line Cinema, ale w międzyczasie stało się częścią konsorcjum Warnera. W obliczu sukcesu „Mrocznego Rycerza” i porażki „Speed Racera” w 2008 roku naciskany przez wytwórnię August, aby zmienić scenariusz na bardziej mroczny, zrezygnował z pracy przy „Shazam”. Jego miejsca zajęli Bill Birch i Johns, ale sukces „Człowieka ze Stali” Zacka Snydera znowu zepchnął na boczny tor projekt Segala i być może filmowy Shazam nigdy nie doczeka się realizacji.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Niesamowicie napalony jestem na "Southern Bastards"! :)