Kobieca ręka to było to, co polskiemu komiksowi było potrzebne. Autorki, takie jak Agata Bara, Olga Wróbel, Agata Wawryniuk, Berenika Kołomycka, Joanna Karpowicz wpuściły dużo świeżego powietrza do tej zatęchłej piwnicy wypełnionej pudłami z zakurzonymi longboxami zwanej komiksowem.
Wydaje mi się, że początki „żeńskiej inwazji” można datować na jesień 2012 roku. „Ciemna strona księżyca” i „Rozmówki polsko-angielskie” z jednej strony był uwieńczeniem długiej i bolesnej ewolucji damskiego komiksu, a z drugiej – sygnałem do ataku dla innych dziewczyn robiących komiksy. Dalekie od eskapizmu, czczej zabawy formą, nadęcia i bicepsów. Skupione na rzeczywistości, zwykle bardzo osobiste, prezentujące rzadko spotykany typ wrażliwości w polskim komiksie. W ten nurt wpisuje się album Dominik Węcławek (pierwszy pełen metraż) i Karoliny Danek (absolutny debiut) zatytułowany „Za furtką”, który ukazał się nakładem Centrali i miał swoją premierę na Festiwalu Komiksowa Warszawa.
„Za furtką” to obyczajowy dramat zamknięty w przestrzeni międzypokoleniowych relacji w rodzinie głównej bohaterki. Pierwszoplanowe role grają w nim kobiety – współczesna pracująca żona, jej matka i babcia. Punktem wyjścia historii staje się telefon. Nestorka rodu, Apolonia, trafia do szpitala. To wydarzenie stanie się katalizatorem wydarzeń, które na ostatniej stronie okładki zostały trafnie określone jako „koniec świata”.
Historia napisana przez Węcławek (a narysowana przez Danek) nie udźwignęła ciężaru tematu. Stworzenie kameralnej historii, z przekonywującymi bohaterami, umiejętnie grającej na emocjach i szczerej to nie lada wyzwanie. W przypadku „Za furtką” nie wszystko się udało. Przede wszystkim Węcławek nie potrafiła do końca obronić swojego scenopisarskiego warsztatu. Jako dramatowi „Za furtką” brakuje wyrazu. Fabuła rozwija się dość chaotycznie i zbyt szybko, przez co całości brakuje odpowiedniej dramaturgii. Czytelnik nie odczuwa ciężaru dziejących się przed jego oczami wydarzeń, nie odczuwa tragizmu losów trójki kobiet. Wszystko jest jakieś takie szkicowe, a relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są ledwie zakreślone. Jeśli taki miał być efekt docelowy – nie do końca mnie przekonuje. A już kompletnie nie podobało mi się rozwiązanie konfliktu matki z ojcem, które pojawia się pod sam koniec, tuż przed kluczową sceną klamrą spinającą cały album. Tani, przegięty i psujący dobre wrażenie.
Danek robi, co może, aby niektóre z tych braków nadrabiać swoją grafiką, wydobywając z poszczególnych postaci cały wachlarz emocji. Po części jej się to udaje – widać, że zna się na swoim rzemiośle. Ze swoją bardzo współczesną kreską, świetnie wpisuje się w estetykę „graphic novels”. Oczywiście, rysowniczce brakuje dużo nie tylko do Rutu Modan czy Marjane Satrapi, która wydaje się bardziej akuratnym skojarzeniem, a nawet do Marcina Podolca albo Robert Sienickiego, ale te porównania daje jakieś pojęcie o jej stylu.
O ile to się Węcławek nie do końca udało, o tyle znacznie bardziej przekonał mnie jej sposób opowiadania o przemijaniu. Przepełniona delikatną melancholią refleksja o tym, że wszystko powoli odchodzi w zapomnienie została umiejętnie wpleciona w fabułę i zagrała, jak należy. Subtelnie, nieco w tle. Unikając kiczu, nie ocierając się banał, pomimo tego, że to melodia ograna do bólu. Wierzę Węcławek, kiedy mówi o strachu przed przyszłością, kiedy z rozrzewnieniem wspomina minione czasy. Wierzę, kiedy pisze, że „… nic już nie będzie tak cudownie czarno-białe, jak w jej opowieściach. Dobro zszarzeje. Zło wyblaknie.” Wierzę, kiedy pisze o samotności i niezrozumieniu. Wkurwieniu, bólu, emocjach. To idzie jej lepiej, niż samo opowiadanie historii.
Wydaje mi się, że „Za furtką” przeszło jakoś tak bez echa. Byłą niby huczna pra-premiera w Warszawie, pojawiły się jakieś recenzje, ale tak naprawdę o samym komiksie się nie mówiło, nie dyskutowało. A szkoda, bo to rzecz pomimo swoich wad warta uwagi.
„Za furtką” to obyczajowy dramat zamknięty w przestrzeni międzypokoleniowych relacji w rodzinie głównej bohaterki. Pierwszoplanowe role grają w nim kobiety – współczesna pracująca żona, jej matka i babcia. Punktem wyjścia historii staje się telefon. Nestorka rodu, Apolonia, trafia do szpitala. To wydarzenie stanie się katalizatorem wydarzeń, które na ostatniej stronie okładki zostały trafnie określone jako „koniec świata”.
Historia napisana przez Węcławek (a narysowana przez Danek) nie udźwignęła ciężaru tematu. Stworzenie kameralnej historii, z przekonywującymi bohaterami, umiejętnie grającej na emocjach i szczerej to nie lada wyzwanie. W przypadku „Za furtką” nie wszystko się udało. Przede wszystkim Węcławek nie potrafiła do końca obronić swojego scenopisarskiego warsztatu. Jako dramatowi „Za furtką” brakuje wyrazu. Fabuła rozwija się dość chaotycznie i zbyt szybko, przez co całości brakuje odpowiedniej dramaturgii. Czytelnik nie odczuwa ciężaru dziejących się przed jego oczami wydarzeń, nie odczuwa tragizmu losów trójki kobiet. Wszystko jest jakieś takie szkicowe, a relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są ledwie zakreślone. Jeśli taki miał być efekt docelowy – nie do końca mnie przekonuje. A już kompletnie nie podobało mi się rozwiązanie konfliktu matki z ojcem, które pojawia się pod sam koniec, tuż przed kluczową sceną klamrą spinającą cały album. Tani, przegięty i psujący dobre wrażenie.
Danek robi, co może, aby niektóre z tych braków nadrabiać swoją grafiką, wydobywając z poszczególnych postaci cały wachlarz emocji. Po części jej się to udaje – widać, że zna się na swoim rzemiośle. Ze swoją bardzo współczesną kreską, świetnie wpisuje się w estetykę „graphic novels”. Oczywiście, rysowniczce brakuje dużo nie tylko do Rutu Modan czy Marjane Satrapi, która wydaje się bardziej akuratnym skojarzeniem, a nawet do Marcina Podolca albo Robert Sienickiego, ale te porównania daje jakieś pojęcie o jej stylu.
Wydaje mi się, że „Za furtką” przeszło jakoś tak bez echa. Byłą niby huczna pra-premiera w Warszawie, pojawiły się jakieś recenzje, ale tak naprawdę o samym komiksie się nie mówiło, nie dyskutowało. A szkoda, bo to rzecz pomimo swoich wad warta uwagi.
17 komentarzy:
To już wszystko jasne z jakich powodów koleżanka Węcławek zachwalała w tekście dla Przekroju komiksy Centrali. Bo po prostu wydali jej komiks! Kumoterstwo na całego. BTW ciekawe co łączy ją z KG
@Kuba ALE CO, chciałbyś aby komiksowo dyskutowało o tym komiksie? Wątpię.
Ostatnio czytałam coś zupełnie innego.
Macieju, chodzi mi zwyczajnie o to, że ja KOMPLETNIE o tym komiksie zapomniałem. Znaczy wiedziałem, że wychodzi, że będzie premiera etc etc, ale jakoś tak "Za furtką" przeszło kompletnie bez echa. Szkod, bo na to nie zasługiwała.
No i czasami budzi się we mnie obrażony na rzeczywistość człowiek, który chciałby, żeby zamiast o przysłowiowych foloijkach, cenach, twardości okładek, "RCK" i innych tego typu sprawach pogadać o komiksach. W przestrzeni publicznej, merytorycznie, ciekawie.
Na Boga - o każdym komiksie można dyskutować. I można to robić fajnie. Nie widzę co jest takiego w tym, żeby nie można było do niego jakiejś fajnej narracji dorobić.
Kubo,
jestem autorem całego szeregu komiksów (i nie tylko komiksów). O większości z nich nikt nie dyskutował merytorycznie. Spora ich część nie doczekała się nawet przyzwoitych recenzji. Nie jestem jedynym autorem traktowanym w ten sposób. Jeśli chcesz się obrażać na rzeczywistość, to dokonaj przeglądu stron internetowych, czasopism, magazynów i blogów, i rozlicz tych, którzy tworzą opinie z tego, czego nie robią (zacznij od KZ-u i Frackiewicza, a skończ na sobie).
Pisząc, że "Za furtką" zostało w jakiś sposób pokrzywdzone, krzywdzisz tych, o których niczego nie napisałes, chociaż było warto
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1546641,1,komiksy-czerwca-2013.read
Pisałem w "Polityce", choć krótko, ale w druku
@Jerzy Szyłak - niska docinka
Jerzy Szyłak - z tego co mi wiadomo w produkcji jest co najmniej jeden tekst na temat Twojej ostatniej książki i jeszcze jeden dotyczący nieco starszego komiksu. Wszystko ma swój czas.
Anonimowy - oczywiście, że wszystko ma swój czas. A każdy z nas ma swoje obowiązki. Moja wypowiedź dotyczyła tych, którzy narzekają na innych, chociaż zaniedbują swoje obowiązki. A Twoja czego dotyczyła?
Ps: Fakt, że wiesz, co się ukaże (chociaż jeszcze ani nie ukazało, ani nie było zapowiadane, czyni Cię znacznie mniej anonimowym, niżbys chciał. Proponuję, żebyś zaczął się podpisywac, zanim zaczniesz się kompromitować.
Jerzy Szyłak - nie ma potrzeby abym odbierał ci palmę lidera w kompromitowaniu. Wyczekuj tekstów.
Stawiam na recki w Paradoxie.
A ja na "Ryms". W sam raz dla niespełnionych lanserów. No i przy okazji można dowalić też kolegom.
Jerzy (???)
... ale wydaje mi się, że się zgadzamy. Są komiksy o których warto napisać i o których warto napisać i o których warto dyskutować. Boli mnie czasem, że tak się dzieje kosztem kolejnej troliady. Wśród nich są również Twoje prace, ale zwróć uwagę, że nazwisko "Szyłak" na okładce budzi z automatu emocje. Lajki i statsy Twoich tekstów publikowanych na Kolorowych o tym doskonale świadczą. Masz o tyle "szczęście", że wciąż jesteś na świeczniki. Danek i Węcławek nie są.
O, widzę, że dobrze obstawiam. To było za proste.
@Kuba - Ja w sumie nie widzę większego sensu w dyskusjach nad książką skierowaną do zupełnie innego grona czytelników. Tych kilka recezji w takim przypadku spełnia swoją funkcję.
Inna sprawa to kwestia promocji i tego kto te recki ma pisać. No i kto ma o te recki zabiegać...
Jestem strasznie ciekaw tej recenzji ostatniej książki Jerzego Szyłaka. Przemku, kiedy można się spodziewać publikacji?
Dziwi mnie trochę zestawienie Karoliny Danek z Robertem Sienickim. Według mnie to są mocno oddalone od siebie stylistyki.
A, właśnie, moim zdaniem ilustracje Danek lepiej porównać z tym co zrobił Dominik Szcześniak w GadceSzmatce.
No weź, nawet ja napisałem reckę tego komiksu :D Zresztą pozytywną w sumie.
Prześlij komentarz