Dziś prezentujemy dość nietypowy wpis, który niewiele ma wspólnego z tematyką poruszaną zwyczajnie na łamach Kolorowych. Jego treść będzie stanowić przedmowa do książki "Corpus futuri" autorstwa Sebastiana Jakuba Konefała wydanej nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Gdańskiego. Spytacie co "Corpus futuri" wspólnego ma z komiksem? Otóż autorem okładki (znakomitej zresztą!) jest Mateusz Skutnik, znanego z "Blakiego" i "Rewolucji" twórcy komiksowego, a rzeczona przedmowa do książki wyszła spod ręki Jerzego Szyłaka, autora fundamentalnych na gruncie polskim książek o komiksie, krytyka, teoretyka i scenarzysty. Zapraszamy do lektury!
Największy boom fantastyki naukowej miał miejsce w momencie największego kryzysu zaufania do naukowych metod poznania rzeczywistości. Raport na temat kryzysu zaufania do nauki napisał Jean-François Lyotard. Ukazał się on – pod tytułem "Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy" – w roku 1979, stając się jednym z wyznaczników nowej epoki, zwanej postmodernizmem lub ponowoczesnością. Raportu o science fiction, mającego podobną siłę oddziaływania, nikt nie napisał, choć próbowało wielu, zauważając, iż na obszarze fantastyki naukowej dokonuje się prawdziwa rewolucja w sposobach mówienia o świecie, człowieku i przyszłości, a śledzenie jej przebiegu, dopytywanie o przyczyny i przewidywanie skutków, może przynieść odpowiedzi na pytania o to, co dzieje się w kulturze współczesnej (coraz chętniej nazywanej – ponowoczesną). Bo – powinniśmy w tym miejscu przypomnieć znane twierdzenie, iż - z twórczości science fiction raczej nie dowiemy się niczego na temat przyszłości, ale za to możemy dowiedzieć się całkiem sporo na temat współczesności: na temat tego, o czym myślimy, czego się boimy, jak wyobrażamy sobie dalszy rozwój naszego społeczeństwa, w czym pokładamy nadzieję, czego oczekujemy, czego pragnęlibyśmy uniknąć.
Przedmiotem zainteresowania Sebastiana Konefała – tego zainteresowania, które zaowocowało rozważaniami, zaprezentowanymi w książce "Corpus futuri" – jest nasza współczesność, widziana przez pryzmat utworów fantastycznych przez nią (czy też: w jej ramach) stworzonych. Niech nas nie zmyli fakt, że w początkowych partiach rozważań autor przywołuje żydowską opowieść o Golemie, wspomina renesansowych badaczy ludzkiej anatomii oraz XIX-wieczną powieść o Frankensteinie i jego monstrum. Konefał sięga w odległą przeszłość tylko po to, by z większą precyzją określić moment, w którym tradycyjne wyobrażenia na temat postępu, nauki, rozwoju ludzkości i celów, jakie człowiek chce i może osiągnąć, uległy zmianie i zabarwiły się nieufnością wobec naukowych metod poznania rzeczywistości, dając początek nowej epoce. Tej epoce, którą badacze zwykle określają mianem postmodernizmu lub ponowoczesności i której idee, fikcje, wyobrażenia i narracje Konefał opisuje jako dorobek naszej współczesności.
Przedmiotem zainteresowania Konefała jest ciało, ponieważ to ono pozostaje na placu boju, gdy kruszy się i rozpada symboliczna otoczka ludzkiego życia. A tym właśnie były wielkie narracje, których rozpad obwieścił Lyotard w "Kondycji ponowoczesnej". Inną rzeczą, która w tym samym momencie pozostaje na placu boju, są narracje małe: konwencjonalne opowieści, popularne historie, wykorzystujące schematy fabularne znane od stuleci, dzieła kultury masowej. One także są przedmiotem zainteresowania autora "Corpus futuri".
Wielkie narracje mogły przestać być wiarygodne, a snujący je myśliciele: filozofowie, uczeni, literaci – mogli utracić wiarygodność. Sama potrzeba komunikowania się nie znikła jednak, choć część myślicieli i artystów prognozowała, że zniknie. Gdy najwybitniejsi artyści przełomu epok (bo modernizm i postmodernizm trzeba tak nazwać) głosili kres i wyczerpanie możliwości komunikacji, twórcy literatury popularnej nadal opowiadali niewiarygodne historyjki, pełne niewiarygodnych zdarzeń z bohaterami większymi niż życie. Krytycy artystyczni zwykli byli te opowieści traktować z pogardą i twierdzić (nie bez racji), że bazują one na powtarzaniu tego, co już wcześniej zostało powiedziane. Z tego też względu nie przywiązywali do nich zbyt wielkiej wagi. W chwili kryzysu okazało się jednak, że powtórzenie nigdy nie jest powtórzeniem całkowitym, okazało się także, że powiedzenie tego samego w odmiennym kontekście, może oznaczać coś zupełnie innego.
Rzucone przez Umberto Eco hasło powrotu do fabuł, które należy traktować „ironicznie i bez złudzeń”, zawierało uznanie wartości formuł literatury popularnej i związanej z nimi siły podtrzymywania komunikacji. Zawierało też przepis na to, jak owe formuły wykorzystać w sposób artystyczny, czyli, jak ich używać, podkreślając zarazem, iż jest się artystą, a nie producentem popkulturowej pulp fiction. Po latach widać, że przepis ten pozwolił grupie utalentowanych pisarzy (uczciwie przyznajmy, że część z nich tworzyła wedle tego przepisu jeszcze zanim Eco go podał) stworzyć dzieła ważne i piękne, ale pozwolił też (nieporównanie większej) grupie mniej utalentowanych pisarzy na napisanie dzieł, które tylko tym różniły się od utworów literatury popularnej, że były od nich napisane gorzej. Widać też, że zbliżenie, jakie się dokonało pomiędzy kulturą wysokoartystyczną i popularną, przyniosło także inne rezultaty, z których pierwszym było ukonstytuowanie się dyskursu feministycznego, ukierunkowanego na walkę z opresją kulturową, w jakiej znalazły się kobiety.
Konefał w swojej książce opisuje, jak zmieniał się sposób myślenia o ludzkim ciele (a co za tym idzie – także o człowieku jako takim) na obszarze fantastyki – nie tylko literackiej i filmowej, ale realizowanej także w postaci komiksów, wideoklipów, seriali telewizyjnych. Za początkowy moment owych przemian uznaje lata sześćdziesiąte, choć wielokrotnie wspomina o zjawiskach, utworach i tytułach powstałych nawet kilka dziesiątków lat wcześniej. Momentu końca owych przemian autor Corpus futuri nie wyznacza wcale, sygnalizując w ten sposób, że zjawiska, o których pisze, nie dobiegły kresu, że one nadal trwają, a nasz sposób myślenia wciąż ewoluuje, rozpatrując kolejne hipotezy i tworząc rozmaite wizje – częściej dystopijne i technofobiczne niż utopijne. Oczywiście, na przestrzeni minionych czterdziestu lat sporo się w naszym myśleniu zmieniło i Konefał trafnie to pokazuje, sygnalizując, iż koncepcje, które w latach siedemdziesiątych miały rewolucyjny posmak, dwie dekady później pojawiają się jako powielany schemat i są kontestowane przez kolejne pokolenie popkulturowych twórców.
Książka "Corpus futuri" przynosi taki opis twórczości fantastycznej, który zaciera podziały gatunkowe – od science fiction przechodzimy płynnie do antyutopii, potem do horroru, od niego do fantastyki komiksowej i z powrotem do science fiction. Zaciera ona także różnice pomiędzy obiegiem popularnym a wysokoartystycznym, choć jej autor kilkakrotnie sygnalizuje, że omawia dzieło należące do tego ostatniego. Sygnały te bowiem są powiązane ze zwróceniem uwagi na (że pozwolę sobie użyć tego staromodnego określenia) formę utworu artystycznego, przy jednoczesnym wskazaniu, że treści dyskursywne w obu obiegach bywają do siebie nader podobne.
Największy boom fantastyki naukowej miał miejsce w momencie największego kryzysu zaufania do naukowych metod poznania rzeczywistości. Raport na temat kryzysu zaufania do nauki napisał Jean-François Lyotard. Ukazał się on – pod tytułem "Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy" – w roku 1979, stając się jednym z wyznaczników nowej epoki, zwanej postmodernizmem lub ponowoczesnością. Raportu o science fiction, mającego podobną siłę oddziaływania, nikt nie napisał, choć próbowało wielu, zauważając, iż na obszarze fantastyki naukowej dokonuje się prawdziwa rewolucja w sposobach mówienia o świecie, człowieku i przyszłości, a śledzenie jej przebiegu, dopytywanie o przyczyny i przewidywanie skutków, może przynieść odpowiedzi na pytania o to, co dzieje się w kulturze współczesnej (coraz chętniej nazywanej – ponowoczesną). Bo – powinniśmy w tym miejscu przypomnieć znane twierdzenie, iż - z twórczości science fiction raczej nie dowiemy się niczego na temat przyszłości, ale za to możemy dowiedzieć się całkiem sporo na temat współczesności: na temat tego, o czym myślimy, czego się boimy, jak wyobrażamy sobie dalszy rozwój naszego społeczeństwa, w czym pokładamy nadzieję, czego oczekujemy, czego pragnęlibyśmy uniknąć.
Przedmiotem zainteresowania Sebastiana Konefała – tego zainteresowania, które zaowocowało rozważaniami, zaprezentowanymi w książce "Corpus futuri" – jest nasza współczesność, widziana przez pryzmat utworów fantastycznych przez nią (czy też: w jej ramach) stworzonych. Niech nas nie zmyli fakt, że w początkowych partiach rozważań autor przywołuje żydowską opowieść o Golemie, wspomina renesansowych badaczy ludzkiej anatomii oraz XIX-wieczną powieść o Frankensteinie i jego monstrum. Konefał sięga w odległą przeszłość tylko po to, by z większą precyzją określić moment, w którym tradycyjne wyobrażenia na temat postępu, nauki, rozwoju ludzkości i celów, jakie człowiek chce i może osiągnąć, uległy zmianie i zabarwiły się nieufnością wobec naukowych metod poznania rzeczywistości, dając początek nowej epoce. Tej epoce, którą badacze zwykle określają mianem postmodernizmu lub ponowoczesności i której idee, fikcje, wyobrażenia i narracje Konefał opisuje jako dorobek naszej współczesności.
Przedmiotem zainteresowania Konefała jest ciało, ponieważ to ono pozostaje na placu boju, gdy kruszy się i rozpada symboliczna otoczka ludzkiego życia. A tym właśnie były wielkie narracje, których rozpad obwieścił Lyotard w "Kondycji ponowoczesnej". Inną rzeczą, która w tym samym momencie pozostaje na placu boju, są narracje małe: konwencjonalne opowieści, popularne historie, wykorzystujące schematy fabularne znane od stuleci, dzieła kultury masowej. One także są przedmiotem zainteresowania autora "Corpus futuri".
Wielkie narracje mogły przestać być wiarygodne, a snujący je myśliciele: filozofowie, uczeni, literaci – mogli utracić wiarygodność. Sama potrzeba komunikowania się nie znikła jednak, choć część myślicieli i artystów prognozowała, że zniknie. Gdy najwybitniejsi artyści przełomu epok (bo modernizm i postmodernizm trzeba tak nazwać) głosili kres i wyczerpanie możliwości komunikacji, twórcy literatury popularnej nadal opowiadali niewiarygodne historyjki, pełne niewiarygodnych zdarzeń z bohaterami większymi niż życie. Krytycy artystyczni zwykli byli te opowieści traktować z pogardą i twierdzić (nie bez racji), że bazują one na powtarzaniu tego, co już wcześniej zostało powiedziane. Z tego też względu nie przywiązywali do nich zbyt wielkiej wagi. W chwili kryzysu okazało się jednak, że powtórzenie nigdy nie jest powtórzeniem całkowitym, okazało się także, że powiedzenie tego samego w odmiennym kontekście, może oznaczać coś zupełnie innego.
Rzucone przez Umberto Eco hasło powrotu do fabuł, które należy traktować „ironicznie i bez złudzeń”, zawierało uznanie wartości formuł literatury popularnej i związanej z nimi siły podtrzymywania komunikacji. Zawierało też przepis na to, jak owe formuły wykorzystać w sposób artystyczny, czyli, jak ich używać, podkreślając zarazem, iż jest się artystą, a nie producentem popkulturowej pulp fiction. Po latach widać, że przepis ten pozwolił grupie utalentowanych pisarzy (uczciwie przyznajmy, że część z nich tworzyła wedle tego przepisu jeszcze zanim Eco go podał) stworzyć dzieła ważne i piękne, ale pozwolił też (nieporównanie większej) grupie mniej utalentowanych pisarzy na napisanie dzieł, które tylko tym różniły się od utworów literatury popularnej, że były od nich napisane gorzej. Widać też, że zbliżenie, jakie się dokonało pomiędzy kulturą wysokoartystyczną i popularną, przyniosło także inne rezultaty, z których pierwszym było ukonstytuowanie się dyskursu feministycznego, ukierunkowanego na walkę z opresją kulturową, w jakiej znalazły się kobiety.
Konefał w swojej książce opisuje, jak zmieniał się sposób myślenia o ludzkim ciele (a co za tym idzie – także o człowieku jako takim) na obszarze fantastyki – nie tylko literackiej i filmowej, ale realizowanej także w postaci komiksów, wideoklipów, seriali telewizyjnych. Za początkowy moment owych przemian uznaje lata sześćdziesiąte, choć wielokrotnie wspomina o zjawiskach, utworach i tytułach powstałych nawet kilka dziesiątków lat wcześniej. Momentu końca owych przemian autor Corpus futuri nie wyznacza wcale, sygnalizując w ten sposób, że zjawiska, o których pisze, nie dobiegły kresu, że one nadal trwają, a nasz sposób myślenia wciąż ewoluuje, rozpatrując kolejne hipotezy i tworząc rozmaite wizje – częściej dystopijne i technofobiczne niż utopijne. Oczywiście, na przestrzeni minionych czterdziestu lat sporo się w naszym myśleniu zmieniło i Konefał trafnie to pokazuje, sygnalizując, iż koncepcje, które w latach siedemdziesiątych miały rewolucyjny posmak, dwie dekady później pojawiają się jako powielany schemat i są kontestowane przez kolejne pokolenie popkulturowych twórców.
Książka "Corpus futuri" przynosi taki opis twórczości fantastycznej, który zaciera podziały gatunkowe – od science fiction przechodzimy płynnie do antyutopii, potem do horroru, od niego do fantastyki komiksowej i z powrotem do science fiction. Zaciera ona także różnice pomiędzy obiegiem popularnym a wysokoartystycznym, choć jej autor kilkakrotnie sygnalizuje, że omawia dzieło należące do tego ostatniego. Sygnały te bowiem są powiązane ze zwróceniem uwagi na (że pozwolę sobie użyć tego staromodnego określenia) formę utworu artystycznego, przy jednoczesnym wskazaniu, że treści dyskursywne w obu obiegach bywają do siebie nader podobne.
4 komentarze:
Takiego Szyłaka chciałbym czytywać zawsze, a niekoniecznie na forowych pyskówkach.
Cóż ja Ci mogę powiedzieć? To nie czytaj go "na forowych pyskówkach" nie rozumiem problemu.
Ponowoczesnością, a więc postmoderną, nie postmodernizmem. Jego należałoby ograniczyć wyłącznie do sfery artystycznej i estetycznej, a nie filozofii i etyki.
Coś Ci się pomyliło Kubo. Nie prosiłem o rady.
Prześlij komentarz