Boom na historie z
krwiopijcami wciąż nie ma końca, także w komiksowym mainstreamie.
Przeważnie historie tego typu nie wybijają się powyżej
przeciętności, czasem trafiają się bardziej udane pomysły jak
chociażby "Amerykański Wampir", czy
też "Criminal Macabre". "Choker" wydany w ubiegłym
roku przez Image Comics, również wpisuje się w ten krwawy trend –
z dyskusyjnym skutkiem.
Głównym bohaterem
komiksu jest detektyw John Jackson. Ten dość pospolity prywatny
śledczy nie może się pochwalić w swoim fachu niczym specjalnym:
zamiast rozwiązywać zagadki stulecia, bawi się m.in. w
paparazziego, zbierając haki na lokalnych włodarzy. Zastajemy go
właśnie w trakcie takiego zlecenia. Jednocześnie na drugim końcu
miasta, w jednym z nocnych klubów dochodzi do krwawej masakry –
świadkowie zeznają, że sprawcami była grupa wampirów. Niedługo
potem jeden z autobusów wypchanych emerytami staje się na chwilę
jedynym w swoim rodzaju bufetem, gdzie daniem głównym okazują się
być... pasażerowie. Obydwie sprawy zdają się ze sobą wiązać, a
odpowiedzialny za nie może być tylko jeden człowiek Hunt Cassidy:
zbiegły więzień i narkotykowy diler. Kiedy policja nie może już poradzić
sobie z jego wytropieniem, wynajmuje do tego Jacksona.
W
"Choker" z pewnością nie znajdziecie wciągającej intrygi.
Fabularne rozwiązania stoją tutaj na przeciętnym poziomie – Ben
McCool napisał scenariusz kryminału, który gdyby
rozegrał się w innych okolicznościach, byłby raczej zwyczajnym,
powielającym gatunkowe schematy komiksem. Z tej perspektywy "Choker" to tylko kolejna historia detektywa tropiącego dilera narkotyków i
przy okazji odkrywającego w policji korupcję na szeroką skalę.
Przestępca zostaje schwytany, a co za tym idzie – korupcja odkryta. Nie
wiem, czy to kwestia nie najlepiej zaplanowanych scen, czy tego, że
McCool zbyt wcześnie podrzuca czytelnikowi pewne odpowiedzi – w efekcie album nie potrafi zaskakiwać tak jak powinien.
O ile
w kwestii intrygi McCool nie popisał się niczym szczególnym, to
atmosfera jaką nasycony jest "Choker" w pełni rekompensuje
fabularne niedoskonałości. Omawiany komiks jest przedziwną
mieszanką science fiction, kryminału oraz – z racji obecności
wampirów – także horroru. Dodatkowo wszystko ubrane jest w
mroczne, nie stroniące od wulgarności noir, osadzone w Shotgun
City – mieście dusznym i bezwzględnym. Tutaj stróże prawa formują się w regularne siły zbrojne, gotowe
wyłącznie na siłową konfrontację z całą patologią miasta, bez
brania jakichkolwiek jeńców. Skutkiem tego element przestępczy
jest dosłownie wgniatany w ziemię (a potem zbierany specjalnymi
przemysłowymi odkurzaczami) przez takie właśnie prewencyjne grupy.
Nawet jeśli to wyłącznie przestępcy są celem, trudno nie odnieść
wrażenia, że trafiliśmy właśnie do czegoś w rodzaju państwa
policyjnego. Są więc momenty, kiedy w "Choker" fabuła zmienia się
w krwawą miazgę. Na szczęście nie na tym opiera się
komiks. McCool poza zbudowaniem bliskiego antyutopii klimatu, serwuje
też sporo dobrych, dosadnych dialogów i garść zabawnych scen,
które także są wartością dodatnią komiksu.
Absolutnym
mistrzem i gwarantem estetycznych przeżyć niezmiennie pozostaje Ben
Templesmith. Rozpisywał się o jego rysunku nie będę –
większości czytelników ten warsztat jest znany. Jedni go kochają, inni
nienawidzą (czego, przyznam, nie rozumiem). W komiksie McCoola nie
znajdziemy generalnie nic nowego. To jest ten Templesmith do którego
wszyscy są przyzwyczajeni, czyli dużo tu twórczego bazgrania,
mrocznego cartoonu i chwilami prymitywnej wręcz kreski. W dodatku
paleta barw sprawia, że śmiało możemy powiedzieć o tym komiksie:
noir. Osobiście nie mam pytań i chcę więcej.
Zakończenie
"Chokera" sugeruje ciąg dalszy, jednak po wydaniu pierwszego
trade'a prace nad kontynuacją zawisły w próżni. Powodów nie
znam, ale nie sądzę żeby twórcy stracili zaufanie swojego
wydawcy. Pomimo, że komiksowi brakuje fabularnego polotu ostatecznie
czyta się to całkiem nieźle. Przy lekturze trzyma przede wszystkim
klimat tej opowieści i świetne rysunki – jak dla mnie to
wystarczająca zaliczka na nowy rozdział tej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz