Snajper to wyjątkowo niewdzięczna profesja. Przede wszystkim to bardzo statyczne, wymagające skupienia zajęcie. Po drugie, trzeba w tym zawodzie być bezgranicznie cierpliwym. I po trzecie, najważniejsze: w momencie kiedy cierpliwości już zabraknie, właśnie wtedy zazwyczaj trzeba zacząć strzelać i do tego jeszcze pamiętać o podstawowych prawach fizyki. W tym kontekście stworzenie zajmującej fabuły ze snajperem na pierwszym planie to nie lada sztuka. Tym razem podjął się jej Nathan Edmondson, pisząc scenariusz do "Dancera".
Alan Fisher to ktoś, o kim można by powiedzieć, że do pewnego momentu wiodło mu się całkiem nieźle. To facet w średnim wieku, chociaż zdecydowanie bliżej mu już do jesieni życia. Mieszkał w Mediolanie razem z nieco młodszą od siebie Quinn, tancerką baletową, sam natomiast zajmował się handlem luksusowymi autami. Jak widać, wszystko składało się na niemal idealny obrazek. Poza jednym ważnym szczegółem – przeszłością Fishera, którą on sam skrzętnie dotąd ukrywał. Jak to zazwyczaj bywa, przeszłość jednak wraca żeby o sobie przypomnieć. Wraz z nią pojawia się tajemniczy snajper i wyraźnie daje do z zrozumienia, że następnym celem do likwidacji jest Alan. Chcąc ocalić siebie, a przede wszystkim Quinn, Fisher będzie musiał sięgnąć po karabin snajperski, co nie będzie specjalne trudne – szybko okazuje się, że dawniej to bywało jego głównym zajęciem.
"Dancer" to komiks rozgrywający się w kameralnym gronie bohaterów. Nie licząc sporadycznie pojawiających się plansz – są to trzy, w najlepszym wypadku, cztery postacie. Fakt, że akcja obraca się w tak wąskiej grupie, powoduje że ciężar fabuły przygniata bohaterów z odpowiednio proporcjonalną siłą. Ta presja na bohaterach jest bardzo dobrze widoczna, zwłaszcza na Alanie. Często możemy obserwować go bezradnego, szamoczącego się w pułapce na siebie zastawionej, zmuszonego do gry na którą nie był przygotowany. W tym komiksie czytelnik będzie czerpał satysfakcję nie z piętrowej, zawrotnej intrygi, ale z prawdziwie dramatycznego szlifu, którym komiks jest ozdobiony. Dochodzi do tego jeszcze paraboliczny charakter komiksu - snajperski pojedynek to nic innego jak symbol wewnętrznego rozdarcia głównego bohatera i kolejna desperacka próba rozliczenia się ze swoją przeszłością.
Fabuła nie jest przesadnie napompowana akcją. Nie ma tu otwartych konfrontacji, po których zostają zgliszcza i stosy martwych ciał. Na próżno też szukać w tym komiksie łatwego efekciarstwa, stawiającego formę ponad treścią. Oprawą wizualną zajął się Nic Klein, być może znany już szerszemu gronu odbiorców. W Image "Dancer" to zaledwie jego drugi komiks. Tutaj całą pracę nad designem prawie w całości wziął na swoje barki i efekt jest bardzo zadowalający. Klein dysponuję dobrym warsztatem, ma charakterystyczną kreskę, cały czas bliską realizmowi, ale raczej odbiegającą od typowego, amerykańskiego mainstreamu. Pochwały należą mu się także za konsekwentną koncepcję okładek i za kolorystyczną, przytłumioną tonację całości.
Podsumowując, "Dancer" to kolejny udany projekt Edmondsona, który coraz skuteczniej przywraca wiarę w gatunek komiksu sensacyjnego. "Dancer" ma jednak także coś, co będzie go wyróżniało spośród jemu podobnych komiksów - wątek baletowy, który nie tylko wnosi do tej historii sporą dozę oryginalności, ale jest też integralną częścią komiksu. A jeśli ktoś chce się przekonać co ma wspólnego balet z precyzyjnym strzelaniem - powinien sięgnąć po ten komiks.
Alan Fisher to ktoś, o kim można by powiedzieć, że do pewnego momentu wiodło mu się całkiem nieźle. To facet w średnim wieku, chociaż zdecydowanie bliżej mu już do jesieni życia. Mieszkał w Mediolanie razem z nieco młodszą od siebie Quinn, tancerką baletową, sam natomiast zajmował się handlem luksusowymi autami. Jak widać, wszystko składało się na niemal idealny obrazek. Poza jednym ważnym szczegółem – przeszłością Fishera, którą on sam skrzętnie dotąd ukrywał. Jak to zazwyczaj bywa, przeszłość jednak wraca żeby o sobie przypomnieć. Wraz z nią pojawia się tajemniczy snajper i wyraźnie daje do z zrozumienia, że następnym celem do likwidacji jest Alan. Chcąc ocalić siebie, a przede wszystkim Quinn, Fisher będzie musiał sięgnąć po karabin snajperski, co nie będzie specjalne trudne – szybko okazuje się, że dawniej to bywało jego głównym zajęciem.
"Dancer" to komiks rozgrywający się w kameralnym gronie bohaterów. Nie licząc sporadycznie pojawiających się plansz – są to trzy, w najlepszym wypadku, cztery postacie. Fakt, że akcja obraca się w tak wąskiej grupie, powoduje że ciężar fabuły przygniata bohaterów z odpowiednio proporcjonalną siłą. Ta presja na bohaterach jest bardzo dobrze widoczna, zwłaszcza na Alanie. Często możemy obserwować go bezradnego, szamoczącego się w pułapce na siebie zastawionej, zmuszonego do gry na którą nie był przygotowany. W tym komiksie czytelnik będzie czerpał satysfakcję nie z piętrowej, zawrotnej intrygi, ale z prawdziwie dramatycznego szlifu, którym komiks jest ozdobiony. Dochodzi do tego jeszcze paraboliczny charakter komiksu - snajperski pojedynek to nic innego jak symbol wewnętrznego rozdarcia głównego bohatera i kolejna desperacka próba rozliczenia się ze swoją przeszłością.
Fabuła nie jest przesadnie napompowana akcją. Nie ma tu otwartych konfrontacji, po których zostają zgliszcza i stosy martwych ciał. Na próżno też szukać w tym komiksie łatwego efekciarstwa, stawiającego formę ponad treścią. Oprawą wizualną zajął się Nic Klein, być może znany już szerszemu gronu odbiorców. W Image "Dancer" to zaledwie jego drugi komiks. Tutaj całą pracę nad designem prawie w całości wziął na swoje barki i efekt jest bardzo zadowalający. Klein dysponuję dobrym warsztatem, ma charakterystyczną kreskę, cały czas bliską realizmowi, ale raczej odbiegającą od typowego, amerykańskiego mainstreamu. Pochwały należą mu się także za konsekwentną koncepcję okładek i za kolorystyczną, przytłumioną tonację całości.
Podsumowując, "Dancer" to kolejny udany projekt Edmondsona, który coraz skuteczniej przywraca wiarę w gatunek komiksu sensacyjnego. "Dancer" ma jednak także coś, co będzie go wyróżniało spośród jemu podobnych komiksów - wątek baletowy, który nie tylko wnosi do tej historii sporą dozę oryginalności, ale jest też integralną częścią komiksu. A jeśli ktoś chce się przekonać co ma wspólnego balet z precyzyjnym strzelaniem - powinien sięgnąć po ten komiks.
2 komentarze:
W innym miejscu już to napisałem, więc przekopiuję: "Gdyby IndependentComics.pl wciąż istniało, na pewno i ja próbowałbym namówić Pawła Szczygielskiego do jakiejś formy współpracy."
Oby więcej takich tekstów. I tu i na Bullets
Dziękuję Ci za wizytę na moim blogu i komentarz. Wasz blog przeglądam od czasu do czasu- jest dla mnie bowiem źródłem ciągłych ciekawostek i informacji komiksowych :)
Bardzo doceniam Waszą pracę tutaj i naprawdę miło mi, że zajrzałeś i się udzieliłeś pod moją notką o historiach obrazkowych, Macieju :)
Dziękuję!
Prześlij komentarz