Czterech kolesi, dobrych kumpli spotyka się wieczorkiem w knajpie przy browarku, aby obalić kilka kufli i pogadać, zdać relację, podzielić się wspomnieniami, przywołać kilka wspólnych, dawnych przeżyć. Takie "męskie" spotkania cementują przyjaźń między facetami.
A zdaje się, że oni dawno się nie widzieli. Pierwszy browar podany i trwają namowy, aby jeden z nich opowiedział historię swojej pierwszej, młodzieńczej miłości. Powiastka jest krótka, nosi tytuł "Kierowani wiarą", tylko cztery plansze, po których przy stoliku następuje małe podsumowanie: "No tak… pierwsza miłość…", "…tej się nigdy nie zapomina!", no i toast: "Za pierwsza miłość!".
Bohaterowie wypili za pierwszą, nieszczęśliwą miłość. Następnie zachęcają kolegę, aby opowiadał dalej. W kolejnych trzech nowelach bohater jest coraz starszy, jednak schemat nawiązywania (a raczej: nie nawiązywania) znajomości z płcią przeciwną się nie zmienia. Późniejsze związki, mimo zdobytego doświadczenia, są równie nieudane. Druga, tytułowa opowieść skupia się na koszmarnym zdaniu: "Możemy zostać przyjaciółmi". Który z męskich czytelników tego komiksu ani razu w życiu nie usłyszał tego zdania albo panicznie nie bał się, że je usłyszy, niech podniesie rękę. Nie widzę...
Historie "Krew i honor" oraz "Vamos a la playa" przybliżają kolejne fatalne zauroczenia. Mimo usilnych starań, wewnętrznej potrzeby, nie udaje się głównemu bohaterowi szczęśliwie i ze wzajemnością zakochać. Źle inwestuje. Nietrafnie ukierunkowuje swoje uczucia. Bardzo bawiły mnie pijackie wstawki, "męskie" mądrości stolikowego towarzystwa: "Zawsze zakochujesz się w laskach zanim je w ogóle poznasz", "Wtedy była moim ideałem! Potem długo nic", "Nie możesz jęczeć za tą laską w nieskończoność!", "Kobiety! Nie można z nimi ani bez nich…", na koniec moje ulubione: "One… one też nas chcą… chcą nas".
Mawil z wielką swobodą i lekkością narysował sercowe niepowodzenia Markusa. Książeczka jest krótka, liczy sobie jedynie 64 strony, czyta się ją szybko i z niekłamaną przyjemnością. Każdy czytelnik zajdzie w niej jakiś fragment swojego życia, doświadczenia. Oczywiście, nie została ona narysowana dla czytelników, ale dla czytelniczek. Główna idea, jaka przyświecała autorowi, podczas rysowania, to była potrzeba przybliżenia kobietom złożoności męskiej psychiki.
Bohaterowie wypili za pierwszą, nieszczęśliwą miłość. Następnie zachęcają kolegę, aby opowiadał dalej. W kolejnych trzech nowelach bohater jest coraz starszy, jednak schemat nawiązywania (a raczej: nie nawiązywania) znajomości z płcią przeciwną się nie zmienia. Późniejsze związki, mimo zdobytego doświadczenia, są równie nieudane. Druga, tytułowa opowieść skupia się na koszmarnym zdaniu: "Możemy zostać przyjaciółmi". Który z męskich czytelników tego komiksu ani razu w życiu nie usłyszał tego zdania albo panicznie nie bał się, że je usłyszy, niech podniesie rękę. Nie widzę...
Historie "Krew i honor" oraz "Vamos a la playa" przybliżają kolejne fatalne zauroczenia. Mimo usilnych starań, wewnętrznej potrzeby, nie udaje się głównemu bohaterowi szczęśliwie i ze wzajemnością zakochać. Źle inwestuje. Nietrafnie ukierunkowuje swoje uczucia. Bardzo bawiły mnie pijackie wstawki, "męskie" mądrości stolikowego towarzystwa: "Zawsze zakochujesz się w laskach zanim je w ogóle poznasz", "Wtedy była moim ideałem! Potem długo nic", "Nie możesz jęczeć za tą laską w nieskończoność!", "Kobiety! Nie można z nimi ani bez nich…", na koniec moje ulubione: "One… one też nas chcą… chcą nas".
Mawil z wielką swobodą i lekkością narysował sercowe niepowodzenia Markusa. Książeczka jest krótka, liczy sobie jedynie 64 strony, czyta się ją szybko i z niekłamaną przyjemnością. Każdy czytelnik zajdzie w niej jakiś fragment swojego życia, doświadczenia. Oczywiście, nie została ona narysowana dla czytelników, ale dla czytelniczek. Główna idea, jaka przyświecała autorowi, podczas rysowania, to była potrzeba przybliżenia kobietom złożoności męskiej psychiki.
Dopisek na marginesie: czytając "Możemy zostać przyjaciółmi", przypomniał mi się wiersz Andrzeja Sosnowskiego, który nosi tytuł "Chodź":
Czy pamiętasz swój naprawdę pierwszy
raz i jakie to było trudne? Kluczyk, rząd
światełek na tablicy i nagle muzyka
rośnie nam u ramion i poważniejemy
jakbyśmy naprawdę mieli się rozbierać.
Och, to nie żarty lecz sto na godzinę
w kółko w garażu w podziemiach hotelu.
Jakby ktoś nożem wodził cię za nos.
Jakby ktoś brzytwą głaskał cię pod włos
na gardle, pozwól, że ja to zrobię, lubię
brnąć w nieznane.
(…) W mgnieniu oka ból
ścina to wszystko, zagryzasz wargi,
usta odwracają się z jękiem, uśmiechy
rozpryskują jak zimne ognie.
5 komentarzy:
"Który z męskich czytelników tego komiksu ani razu w życiu nie usłyszał tego zdania albo panicznie nie bał się, że je usłyszy, niech podniesie rękę. Nie widzę..."
Czytelnikiem tego konkretnego komiksu nie jestem, ale nie mogę się powstrzymać i podnoszę rękę, aby dumnie przełamać stereotyp;]
Bardzo dobry komiks, recenzja także.
"czytając (...) przypomniał mi się"
No proszę...
Marcinie - wszystko przed Tobą :)
Obawiam się, że mam nieco więcej lat na karku niż sądzisz;)
Prześlij komentarz