Współcześni komiksowi twórcy, szukając nowych form ekspresji, zwracają się najczęściej w stronę narracji filmowej - to dla nich bliskie i naturalne. Zazwyczaj nie pochwalam tego, a może raczej wypadałoby rzec, że jestem tym zmęczony… W każdym razie dlatego tak zaintrygował mnie album Jean-Jacques`a Sempégo, który - jak zrozumiałem po recenzji Maćka Gierszewskiego - robi coś wręcz odwrotnego: odchodzi od narracji sekwencjami obrazów i wraca formalnie do wymowy grafiki…
Plansza, tłum ludzi, miasto. Karykaturalne, bardzo umownie narysowane ludki wtapiają się w dość pieczołowicie odtworzoną architekturę. Co ciekawe, nie ma tu znaczącego dysonansu pomiędzy tymi dwoma światami. Światami, które utkane są jakby z setek filigranowych, giętych drucików. Te pociągnięte cienką stalówką, nieśmiałe i anemiczne kreseczki (spod których nieraz wyziera niewymazany ołówek) charakteryzują niepowtarzalny styl Sempégo. Francuz najbardziej znany jest z pracy nad serią książeczek o przygodach Mikołajka. Jego rysunki, mimo, że kojarzą się z typowymi prasowymi żartami, to posiadają wielki potencjał narracyjny. Artbook "Paryż" o którym piszę, to zbiór scen z życia wielkiej, europejskiej metropolii. Jako, że są to niemal wyłącznie gęsto zarysowane plany totalne, teoretycznie powinniśmy szukać tu wielowątkowości znanej z obrazów Bruegla. Jednak okazuje się, że w większości przypadków, nawet gdy na planszy znajduje się wiele postaci, fabuła (czy treść zakodowana w danej planszy) kieruje się ku jednemu miejscu, wyraźnej poincie. Czasami treścią jest rysunek per se, np. spostrzeżenie rysownika, że rama okna może pełnić funkcję kadru. Cały czas jednak są to formy graficzne w jakiś sposób bliskie komiksowi i mimo braku charakterystycznej dla medium sekwencyjności zawierające w sobie jakąś - mniej lub bardziej wyraźną - opowieść.
Maciej napisał, że po przejrzeniu tego albumu nie jest pewien, czy chciałby pojechać do Paryża. Ja znalazłem tu tyle czułości wobec tego miasta, że trochę dziwi mnie to stwierdzenie... Paryż w pracach Sempégo to może groteskowe, ale ogólnie chyba dość urokliwe miejsce. Gdyby pominąć kilka charakterystycznych symboli, to właściwie artbook można by było zatytułować nazwą każdego innego dużego miasta do którego ktoś podchodzi z sentymentem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz