Wesley Gibson to życiowy nieudacznik. Całe dnie spędza w pracy, której nie znosi, pozwalając swojej szefowej wyładowywać swoje seksualne frustracje na jego osobie. Po powrocie do domu udając przed swoją dziewczyną, że ma jeszcze sporo pracy, szuka po internecie tych pornosów, których jeszcze nie widział. Czasem wypadnie na koreańskie żarcie ze swoim najlepszym kumplem, ale tylko wtedy, kiedy ten nie sypia ze wspomnianą powyżej niewiastą. Jego życie diametralnie zmienia się w momencie, kiedy zamawia swoją ulubioną kanapkę w pobliskim barze. Właśnie wtedy Fox werbuje go do Fraternity, zakonspirowanej grupy superprzestępców, potajemnie rządzącej światem. Tak, superłotrowie rodem z komiksów istnieją, choć nie noszą już peleryn. Wesley jest synem jednego z nich, dzięki czemu ma zapewnione miejsce w organizacji. Musi tylko przejść odpowiednie szkolenie.
Główny bohater staje przed wyborem – prowadzić dalej swoje godne pożałowania życie lub zostać villainem. W świecie "Wanted" to ci źli rządzą światem, od kiedy wytłukli wszystkich "good guys". Członkowie Braterstwa żyją poza prawem, poza społecznymi normami, dzięki czemu Fox może zamordować z zimną krwią wszystkich klientów baru, w którym Wesley kupował rzeczone kanapki. Przeciętny superłotr może pozwolić sobie na wożenie się Mercedesem SLK500 cabrio, może gwałcić i mordować celebrities z pierwszych stron gazet, a dzięki zyskom z napadów na równoległe światy, żyje w niemożliwym luksusie. Wszystko to kosztem niewielkiej ceny wyrzeczenia się tradycyjnej moralności. Nawiasem mówiąc, charakterystyczna przypinka, którą noszą należący do Fraternity, jednoznacznie kojarzy się z masońskim cyrklem i kielnią.
W swoim komiksie Mark Millar pokazuje świat, w którym zbrodnia popłaca, a bycie tym złym wiąże się z konkretnymi korzyściami. Z "Wanted" można dowiedzieć się, jak to fajnie jest być superprzestępcą, który przypomina raczej czarnoskórego gangstera z wideoklipu, rozdzielającego "fucki" tym, których za chwilę zastrzeli. I właśnie ten fajtłapowaty maminsynek Wesley, a może raczej Killer, bo taki pseudonim odziedziczy po ojcu, takim zimnokrwistym i pozbawionym wyrzutów sumienia mordercą się stanie, a w wolnych chwilach będzie oddawał się rozpuście w oparach alkoholu i pod wpływem szeregu nielegalnych substancji odurzających. Nie chcąc zdradzać zakończenia napiszę tylko, że taki amoralny wzór postępowania uchodzi za prawdziwie męski i udowadnia, że Wesley jednak nie jest taką cipą, jaką zdawał się z początku.
"Wanted" obfituje w liczne smaczki, które wychwycą czytelnicy komiksowego mainstreamu. Zagłada bohaterów miała miejsce w 1986 roku, w słynnym roku owym, w którym swoją premierę miały "Dark Knight Retuns" i "Watchmen", pozycje, które zredefiniowały amerykański mit superbohatera. Rodzina Mr. Rictusa przypomina wrogów Batmana, a grupa jego antagonisty i opiekuna Killera, Profesora – przeciwników Supermana. Sam Gibson to taki Bullseye`a lub Deadshot, a Fox ma wiele atrybutów Catwoman. Niejednokrotnie Millar ustami swoich złoczyńców niewybrednie nabija się ze sztandarowych herosów mainstreamowego Parnasu. Wspomniany Rictus mordując przypadkowo napotkaną rodzinę pozostawia ich syna żywego, wiedząc, że ten poświęci swe życie przygotowując zemstę na mordercy swoich rodziców. Każdy szanujący się superłotr, nawet na emeryturze, musi mieć swoje prywatne nemesis.
Rysownik J.G. Jones słusznie uchodzi, że jednego z najzdolniejszych przedstawicieli szkoły Bryana Hitcha. Niestety, kiedy pracował nad "Wanted" wyrabiał dopiero swoją kreskę i w tamtym czasie nie wybijał się ponad przeciętność. Brakowało mu tego, czego zmuszającego czytelnika, oglądającego jego prace, do przyznania "ej, to jest cholernie dobre!".
Miałem to szczęście, że udało mi się zapoznać z utworem Millara i Jonesa przed jego filmową adaptacją, której nawet pośladki Angeliny Jolie nie mogły uratować. Komiks był reklamowany, jako następca "Strażników", dekonstruujący postać komiksowego superłotra. Choć do poziomu Alana Moore`a dużo jeszcze Millarowi brakuje, a jego opus magnum to dla mnie wciąż "Ultimates", "Wanted" wypada umieścić tylko jedną półkę poniżej i nie mieć pretensji, że ten kopiący tyłek komiks akcji nie zapewnia zbyt wyrafinowanych uciech intelektualnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz