Chyba nie ma w Polsce komiksiarza, który nie wspominałby z rozrzewnieniem lat dziewięćdziesiątych i ery zeszytówek TM-Semica. Ci odpowiedni wiekiem pamiętają to wszędobylstwo komiksu, a ci za młodzi żałują, że nie byli częścią tego niespotykanego zjawiska. Pojawiające się co chwilę akcje i "dyskusje" pokroju "tęsknie za tobą zeszytówko" potwierdzają tylko siłę tej nostalgii. Uczucia, na którym gra również Jakub Kiyuc ze swoim "Konstruktem".
I trzeba mu przyznać, że robi to w świetnym stylu. Okładka imitująca komiks wymęczony od wielokrotnego czytania i kartkowania, doskonale wkomponowuje się w półkę z zeszytami TM-Semica. Środek również nie odbiega od standardów tamtych lat, a to znaczy, że nie mogło zabraknąć gazetowego papieru marnej jakości i kolorów, które są zbiorem kropek, a nie jednolitą warstwą. No i nie sposób zapomnieć o odpowiedniku stron klubowych. Co prawda nie jeden powie, że list od Maszyny czy akcja poszukiwania Jerycho nie jest tym samym co kiedyś serwował nam Arek Wróblewski, ale to chyba dobrze, że nie mamy tu do czynienia z tm-semicowym klonem, tylko ukłonem w jego stronę?
Jednak to nie "nostalgicznym wydaniem" wsławił się "Konstrukt" - jeszcze przed swoją premierą - tylko "kampanią reklamową", za którą moim zdaniem należą się Jakubowi Kiyucowi brawa. I nie przyklaskuję w tym miejscu tazosom, różnym wersjom okładek czy konkursowi na pojawienie się w samym komiksie, bo takie akcje są mi obojętne, a nauczony polskim rynkiem komiksowym nie wierzę, że wszystkie zostaną zrealizowane. Ale nie zmienia to faktu, że podziwiam samą odwagę i determinacje z jaką ta akcja została (i jest nadal) przeprowadzona. Bo choć reakcji środowiska na Czarną Materię nie nazwałbym tak dosadnie jak Dominik Szcześniak w Ziniolu, ani tak bezpośrednio jak Maciej Pałka na swoim blogu, to zgodzę się z nimi, że "Konstrukt" miał w komiksowie pod górkę. Rozumiem, że komuś mogą nie podobać się tazosy, ale zupełnie nie pojmuję tak negatywnej postawy wobec nich. W szczególności, że wielu komiksiarzy jest również gadżeciarzami (figurki, plakaty, koszulki - długo by wymieniać). Ale (banalizując) nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze, równolegle obok kampanii Kiyuca, ruszyła anty-kampania, która może nawet bardziej rozgłośniła cały projekt, aniżeli sam twórca. A po drugie, na pewno większość tak zwanych "haterów" kupiło pierwszy numer (a może i kolejny?) by przekonać się o co chodzi z tym "Konstruktem". Może część z nich wsiąknie w ten psychodeliczny świat?
Na szczęście na komiksowie sprzedaż się nie kończy, a Kiyuc jest tego świadomy. Dlatego "Konstrukt" stara się dotrzeć do jak najszerszego grona potencjalnych czytelników. Miłośników horrorów i grozy, klimatów postapokaliptycznych, fantastyki czy nawet graczy RPG. Czarna Materia próbuje wyważyć jak najwięcej drzwi, bo jest (póki co) projektem ekonomicznie bardzo ambitnym. Przy tak olbrzymim nakładzie, by osiągnąć komercyjny sukces potrzebna jest niesamowita, jak na polską skalę, sprzedaż. Dziwi jednak taka różnica w nakładach pierwszego i drugiego numeru (spadek z 23 do 14,5 tysięcy). Bo choć chyba nikt, oprócz wydawcy, nie wierzy, że tak specyficzny w formie i treści komiks może sprzedać się w nastu tysiącach egzemplarzy, to nie rozumiem jak po jednym numerze można tak drastycznie zmieniać nakład. A gdzie czas na adaptację? Plan tak ambitny wymaga dużej dozy cierpliwości, i nie chcę mi się wierzyć, że Jakub Kiyuc nie założył tego w swoich planach. Bo choć jestem w stanie wybaczyć mu małe opóźnienia oraz natłok planów i pomysłów przyćmiewających sam komiks, to amatorskiego potraktowania "biznesowej" strony Czarnej Materii już nie wybaczę.
Ostatecznie jednak wszystko sprowadzi się do samego komiksu, choć o nim ciężko w tym momencie napisać coś konstruktywnego. Dlatego na razie nie pozostaje nic innego jak wykazać się odrobiną cierpliwości, dać autorowi mały kredyt zaufania i zapoznać się chociażby z pierwszymi czterema numerami "Konstruktu", by móc o tym komiksie powiedzieć coś więcej niż tylko kilka pozytywnych i negatywnych ogólników. A na gorąco mogę tylko wyrazić swoje zdumienie, że to co zapowiadało się na imitację McKeevera, nie jest nią praktycznie w ogóle. Kreska Jakuba Kiyuca jest bardzo charakterystyczna, ale i nierówna. Niektóre kadry są fantastycznie dopracowane, inne natomiast zupełnie chaotyczne. Pytaniem jest czy to wynik pośpiechu przy pracy, czy nie panowania nad materią?
Niecierpliwie wyczekiwałem "Konstruktu". Ten komiks, właściwie od pierwszej zapowiedzi, zafascynował mnie klimatem opowieści, nastrojową grafiką i nostalgicznym wydaniem. Na razie jestem zadowolony z tego co Czarna Materia mi zaoferowała, ale przyznaję, że jest to spowodowane faktem, że po raz kolejny mogę w kiosku kupić "zeszyt TM-Semica". Jeszcze chwila i przyjdzie sobie, oraz Jakubowi Kiyucowi, odpowiedzieć jak z tego wywiązuje się sam komiks....
I trzeba mu przyznać, że robi to w świetnym stylu. Okładka imitująca komiks wymęczony od wielokrotnego czytania i kartkowania, doskonale wkomponowuje się w półkę z zeszytami TM-Semica. Środek również nie odbiega od standardów tamtych lat, a to znaczy, że nie mogło zabraknąć gazetowego papieru marnej jakości i kolorów, które są zbiorem kropek, a nie jednolitą warstwą. No i nie sposób zapomnieć o odpowiedniku stron klubowych. Co prawda nie jeden powie, że list od Maszyny czy akcja poszukiwania Jerycho nie jest tym samym co kiedyś serwował nam Arek Wróblewski, ale to chyba dobrze, że nie mamy tu do czynienia z tm-semicowym klonem, tylko ukłonem w jego stronę?
Jednak to nie "nostalgicznym wydaniem" wsławił się "Konstrukt" - jeszcze przed swoją premierą - tylko "kampanią reklamową", za którą moim zdaniem należą się Jakubowi Kiyucowi brawa. I nie przyklaskuję w tym miejscu tazosom, różnym wersjom okładek czy konkursowi na pojawienie się w samym komiksie, bo takie akcje są mi obojętne, a nauczony polskim rynkiem komiksowym nie wierzę, że wszystkie zostaną zrealizowane. Ale nie zmienia to faktu, że podziwiam samą odwagę i determinacje z jaką ta akcja została (i jest nadal) przeprowadzona. Bo choć reakcji środowiska na Czarną Materię nie nazwałbym tak dosadnie jak Dominik Szcześniak w Ziniolu, ani tak bezpośrednio jak Maciej Pałka na swoim blogu, to zgodzę się z nimi, że "Konstrukt" miał w komiksowie pod górkę. Rozumiem, że komuś mogą nie podobać się tazosy, ale zupełnie nie pojmuję tak negatywnej postawy wobec nich. W szczególności, że wielu komiksiarzy jest również gadżeciarzami (figurki, plakaty, koszulki - długo by wymieniać). Ale (banalizując) nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze, równolegle obok kampanii Kiyuca, ruszyła anty-kampania, która może nawet bardziej rozgłośniła cały projekt, aniżeli sam twórca. A po drugie, na pewno większość tak zwanych "haterów" kupiło pierwszy numer (a może i kolejny?) by przekonać się o co chodzi z tym "Konstruktem". Może część z nich wsiąknie w ten psychodeliczny świat?
Na szczęście na komiksowie sprzedaż się nie kończy, a Kiyuc jest tego świadomy. Dlatego "Konstrukt" stara się dotrzeć do jak najszerszego grona potencjalnych czytelników. Miłośników horrorów i grozy, klimatów postapokaliptycznych, fantastyki czy nawet graczy RPG. Czarna Materia próbuje wyważyć jak najwięcej drzwi, bo jest (póki co) projektem ekonomicznie bardzo ambitnym. Przy tak olbrzymim nakładzie, by osiągnąć komercyjny sukces potrzebna jest niesamowita, jak na polską skalę, sprzedaż. Dziwi jednak taka różnica w nakładach pierwszego i drugiego numeru (spadek z 23 do 14,5 tysięcy). Bo choć chyba nikt, oprócz wydawcy, nie wierzy, że tak specyficzny w formie i treści komiks może sprzedać się w nastu tysiącach egzemplarzy, to nie rozumiem jak po jednym numerze można tak drastycznie zmieniać nakład. A gdzie czas na adaptację? Plan tak ambitny wymaga dużej dozy cierpliwości, i nie chcę mi się wierzyć, że Jakub Kiyuc nie założył tego w swoich planach. Bo choć jestem w stanie wybaczyć mu małe opóźnienia oraz natłok planów i pomysłów przyćmiewających sam komiks, to amatorskiego potraktowania "biznesowej" strony Czarnej Materii już nie wybaczę.
Ostatecznie jednak wszystko sprowadzi się do samego komiksu, choć o nim ciężko w tym momencie napisać coś konstruktywnego. Dlatego na razie nie pozostaje nic innego jak wykazać się odrobiną cierpliwości, dać autorowi mały kredyt zaufania i zapoznać się chociażby z pierwszymi czterema numerami "Konstruktu", by móc o tym komiksie powiedzieć coś więcej niż tylko kilka pozytywnych i negatywnych ogólników. A na gorąco mogę tylko wyrazić swoje zdumienie, że to co zapowiadało się na imitację McKeevera, nie jest nią praktycznie w ogóle. Kreska Jakuba Kiyuca jest bardzo charakterystyczna, ale i nierówna. Niektóre kadry są fantastycznie dopracowane, inne natomiast zupełnie chaotyczne. Pytaniem jest czy to wynik pośpiechu przy pracy, czy nie panowania nad materią?
Niecierpliwie wyczekiwałem "Konstruktu". Ten komiks, właściwie od pierwszej zapowiedzi, zafascynował mnie klimatem opowieści, nastrojową grafiką i nostalgicznym wydaniem. Na razie jestem zadowolony z tego co Czarna Materia mi zaoferowała, ale przyznaję, że jest to spowodowane faktem, że po raz kolejny mogę w kiosku kupić "zeszyt TM-Semica". Jeszcze chwila i przyjdzie sobie, oraz Jakubowi Kiyucowi, odpowiedzieć jak z tego wywiązuje się sam komiks....
9 komentarzy:
Po ukazaniu się pierwszego numeru nagły flejmik dość szybko zdechł. Gdzieniegdzie w sieci można jeszcze natrafić na nieśmiałe trolololo ("pogadamy jak wyjdzie drugi numer") ale wątpię że będzie tego ciąg dalszy. Ot, siła spokoju Kijucia okazała się najlepszym wyjściem.
Te óczócie gdy jedyne zeszyty komiksowe, za którymi tęsknisz, to Street Fighter od Udonu z serii Dobry Komiks i tylko dlatego, bo w Polsce nie wydano ostatniego numeru, bo w tych wielce nostalgicznych czasach jarałaś się mangą, która w zeszytach nie była w twojej wiosze dostępna, tylko w tomikach, jeśli w ogóle, więc tekst na Kolorowych nie jest do ciebie, ale i tak czytasz.
Also, rysunki mnie ostro od Konstruktu odrzucają. Ale od "Spranych dżinsów i sztamy" też, cóż poradzić.
"pamiętają _____te_____ wszędobylstwo komiksu"
W leadzie.
Co do formuły biznesowej: jak rozmawiałem z Kiyucem na potrzeby artykułu, sugerował, że te 23 tysie nakładu pierwszego zeszytu są po to, żeby komiks pojawił się wszędzie, u szeroko dostępnych dystrybutorów. I od początku był plan, żeby kolejne zeszyty szły w mniejszych nakładach. Te 14,5 tysiąca sugerują, że może sprzedało się kilka tysięcy #1. Inaczej drugi numer miałby nakład nie 14, tylko kilka tysięcy.
--
"przyklaskuje"
zjadło ogonek przy "ę".
Maciej trafiłeś w sedno - "siła spokoju Kiyucia". Też odnoszę wrażenie, że jego milczenie na wszelkie zaczepki i szyderstwa pohamowały niektórych komiksowych "krzykaczy"....
Ja tylko nie rozumiem jednego, co te zarżnięte okładki mają wspólnego z Semiciem? Moje Batmany wszystkie mają normalne okładki, nawet, jeśli trochę spracowane.
Jeżeli czyjeś komiksy sprzed 10-15 lat mają takie okładki, to należałoby pozbawić go prawa do zakupów.
Okładki w takim stanie to mają niektóre Relaxy po moim ojcu, które nadgniły na strychu, leżąc tam od lat 70. zeszłego wieku. A i tak większość ma lepsze.
A sam komiks nie wiem, nie czytałem, Lucek i Pałka mnie skutecznie zniechęcili. Z pobieżnych oględzin grafy na półce w kiosku mogę jedynie powiedzieć, że KRL miał rację.
LUL
@mogę jedynie powiedzieć, że KRL miał rację.
Szybka przeróbka pewnego popularnego nie tak dawno na Zachodzie komiksowego memu.
ja już nie gadam o konstrukcie bo po pierwszym numerze nie ma o czym gadać.. o serialu majka też nie gadam po sieci.
Prześlij komentarz