Zeszły rok minął w cieniu kryzysu. W komiksowych dyskusjach przez wszystkie przypadki odmieniano słowa "zapaść", "Empik", "złodziejstwo", "recesja", "długi", "zastój". W kuluarach pojawiały się astronomiczne sumy, które pewna sieć sklepów jest winna polskim wydawcom komiksowym. Minorowych nastrojów wśród rodzimych edytorów nie poprawiły kolejne podatkowe obciążenie, jakie spadły na ich produkty, a których koszta poniosą czytelnicy. Ci znowu narzekają na ubogą ofertę i wysokie ceny, a wydawcy na spadające obroty. Wszyscy jadący na jednym, komiksowym wózku zastanawiają się "i co dalej?".
A wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Entuzjastyczne wypowiedzi, które padły na panelu wydawców podczas festiwalu Komiksowa Warszawa w kwietniu dawały nadzieję, że rynek opowieści obrazkowych się ustabilizował. Może niezbyt liczna, ale pewna grupa czytelników, zapewniała solidną bazę pozwalająca myśleć o dalszej ekspansji i poszukiwaniu nowych odbiorców. Niestety, wszystko to załamało się wraz z konfliktem na linii Empik-wydawcy. Wystarczyło, żeby główny komiksowy pośrednik przestał płacić za sprzedane komiksy – niewiele było trzeba, aby zatrzeć tryby całkiem nieźle funkcjonującej maszyny. Nie wiem jak wiele jeszcze pozostało, by móc mówić o widmie bankructw, a potem i całkowitego załamania rynku, ale na razie nic nie wskazuje na to, żeby koniunktura miała się wkrótce poprawić. Ale czy naprawdę jest aż tak źle? Przecież rok 2011 zaczął się mocnego uderzenia – Kultura Gniewu uderzyła długo oczekiwanym "Pinokiem", a Post przygotował wznowienie "Mausa". Komiks nie przestaną się nagle ukazywać, nawet jeżeli znikną z Empików i staną się dostępne tylko w specjalistycznej dystrybucji. A że będą drogie? Tanie nigdy nie były – za czasów Semika, kiedy Mandragora dzieliła trejdy na mniejsze kawałki i kiedy Egmont zbierał je w edycje integralne – teraz po prostu będą jeszcze droższe.
Kryzys to również czas, kiedy szuka się nowych rozwiązań – Egmont umocnił pozycję komiksów spod znaku "Star Wars" w kioskach i chciał dotrzeć do jeszcze szerszego spektrum odbiorców wysokonakładowym magazynem fantasy. Niestety, nie można powiedzieć, aby "Fantasy Komiks" okazał się sukcesem, ale jeśli wierzyć Egmontowi naprawdę niewiele brakło. Kioski również szturmuje Jakub Kiyuc, który grając na semikowych sentymentach rzucił ponad dwadzieścia tysięcy egzemplarzy pierwszego numeru "Konstruktu". Odważny i ryzykowny ruch. Czy uda się do komiksów zachęcić masowego odbiorcę – trudno powiedzieć. Na razie ukazał drugi numer.
Komiks kobiecy był drugim, obok zapaści rynku komiksowego, najczęściej dyskutowanym tematem w komiksowym środowisku. Chyba nikt nie spodziewał się, że temat kobiecej twórczości podniesiony podczas Komiksowej Warszawy, odbije się aż tak szerokim echem. Dyskusja o sensowności terminu "komiks kobiecy" i potrzebie (bądź jej braku) wskazywania na płeć tekstów komiksowych wyszła daleko poza hermetyczne środowisko, docierając do mainstreamowej prasy. Odpryskiem tych deliberacji, które często zmieniały się w agresywne pyskówki, było kuriozalne wystąpienie "artystek" z grupy "Ściętej głowy Marii Antoniny", piętnujących seksizm rodzimych wydawców. Nie brakowało również autorek, które chciały się pozbyć się takiej etykietki. Koniec końców nie mogę pozbyć się wrażenia, że z tej dyskusji nic (dobrego) nie wynikło – ci, którzy nie wiedzieli, o co z tym komiksem kobiecym chodzi, wciąż nie wiedzą, a z drugiej strony żadna z autorek nie popłynęła na fali zainteresowania tematem i nie wydała albumu.
Nasi za granicą. Brak komiksowego rynku w Polsce wcale nie oznacza, że brakuje u nas utalentowanych artystów. Z coraz większym powodzeniem próbują oni swoich sił na dużych rynkach zachodnich. We Francji po licznych perturbacjach wydawniczych do sprzedaży trafił album ""Doc Jackal & Miss Hype: Recto" (pierwotnie "London Thing") Mirosława Urbaniaka. W Ameryce Szymon Kudrański awansował na regularnego ilustratora serii "Spawn", a dla DC Comics rysuje tytuły z batmańskiej rodziny. Amerykański debiut Marka Oleksickiego, album "Frankenstein's Womb", został napisany przez samego Warrena Ellisa, a Robert Adler dla BOOM! Studios narysował "Do Androids Dream of Electric Sheep? Dust to Dust". "Harbor Moon" Pawła Sambora zebrało dużo pozytywnych recenzji, a Anna Wieszczyk, której prace pojawiały się w antologii "Popgun", pracuje nad mini-serią "Lucid" do skryptu Micheala McMilliana. Seria "Biocosmosis" Edvina Wolińskiego i Nikodema Cabały, której trzy albumy ukazały się na polskim rynku, znalazła uznanie redaktorów kultowego magazynu "Heavy Metal". To tylko kilka przykładów ilustrujących trend, który z pewnością w 2011 się utrzyma, a być może i nasili.
Komiks na wystawie. Z jednej strony "kolorowymi zeszytami" próbowano dotrzeć do czytelnika niewybrednego, którego gusta w pełni zaspokajają "Fantasy Komiks", "Star Wars Komiks" i prawdopodobnie "Konstrukt", z drugiej natomiast proponowano "sztukę komiksową" przeznaczoną dla bywalców galerii. Pomysł na komiks, jako dobra artystycznego, wyznacza drugi biegun prób poszerzania potencjalnego rynku zbytu. Już w 2009 nie brakowało interesujących wystaw, ale wydaje mi się, że dopiero w roku zeszłym chciano pokazać komiks światku artystycznemu. Niekiedy przypominało to wywarzanie dawno otwartych drzwi (seria wystaw "Czas na Komiks" organizowanych przez BWA w Jeleniej Górze, Zielonej Górze i Wrocławiu), innym razem bawiono się (to słowo zdaje się najbardziej adekwatne) z materią narracji obrazkowej, jak miało to miejsce na wystawie "Pusty komiks" przy gdańskim Bałtyckim Festiwalu Komiksu. Bezpośrednią próbą wejścia do handlowego obiegu artystycznego były krakowskie targi komiksu "Krótkie historie". Niektórzy krytycy (między innymi Sebastian Frąckiewicz) w mariażu ze art-środowiskiem upatrują wielkiej szansy dla rynku komiksowego.
Rok pod znakiem Śledzia. To był dobry rok dla Michała Śledzińskiego. Udało mu się doprowadzić do szczęśliwego końca pierwszy sezon "Wartości Rodzinnych", zaliczył udział w portugalsko-polskich warsztatach "City Stories", jako gość moskiewskiego festiwalu Kommisja promował wystawę rodzimego komiksu, a w Łodzi jego prace pokazywano pod szyldem "Mistrzowie polskiego komiksu". Wreszcie, po dziesięciu latach od premiery pierwszego docinka, ukazało się zbiorcze wydanie "Osiedla Swoboda", jednego z najważniejszych, najwybitniejszych i najciekawszych osiągnięć polskiej kultury ostatnich dwudziestu lat. I nie ma w tym stwierdzeniu ani krztyny przesady. To sporo, jak na kogoś, kto w 2009 roku chciał zrezygnować z tworzenia komiksów...
Polski rynek konwentami stoi. Jak co roku miłośnicy opowieści spod znaku kadru i dymka mieli mnóstwo okazji, aby spotkać w swoim towarzystwie, nakupić komiksów i dobrze się bawić. Szkielet kalendarza konwentowicza wyznaczają cztery duże imprezy – stołeczna Komiksowa Warszawa, poznańska Ligatura, gdańska BeFKa i łódzka eMeFKa. Każda z nich ma nieco inny charakter i oferuje inne atrakcje - premierowa FKW wyszła bardzo kameralnie, eMeFce nie brakowała rozmachu, BeeFKa postawiała na warsztatowość, silną interakcję z uczestnikami, a Ligatura powinna kojarzyć się z akademickością i naukowością. Głównie przy okazji konwentów Polska odwiedzana jest przez znamienitych komiksowych gości – w 2010 do przyjechali do nas tacy artyści jak Neil Gaiman, Rutu Modan, Olivier Schrauwen, Norm Breyfogle, Alex Robinson, Marjane Satrapi, Igor Baranko, Yves Swolfs czy Mawil.
Akcja "Tęsknie za Tobą, zeszytówko" może śmiało kandydować do miana największego kuriozum roku. Grupka komiksowych fanów zrzeszonych w Nieformalnym Froncie Fanów Komiksu w swoich wystąpieniach zaczęła domagać się powrotu zeszytów komiksowych do kiosków. Tanie, powszechnie dostępne, pulpowe historyjki miały stać się panaceum na niszowość komiksu i uratować rynek przed kryzysem. Kategorycznym żądaniom skierowanym głównie do wydawców brakowało jednak racjonalnych argumentów. Bogata oferta kioskowych tytułów, które obejmuje tak zróżnicowane tytuły, jak "Star Wars Komiks", "Fantasy Komiks", rodzinę tytułów "Kaczora Donalda" czy szereg magazynów wykorzystujących popularne licencje (Człowieka Pająka, Scooby-Doo, postacie znane z Cartoon Network) przez tęskniących została zupełnie niezauważona. I to zdemaskowało Front jako małą grupkę czytelników nostalgicznie wspominając złote czasy Semika, które już nigdy nie powrócą.
Dziesięć lat Kultury Gniewu. W październiku 2000 roku Jarek Składanek pod szyldem wydawnictwa Kultura Gniewu własnym sumptem opublikował zbiorcze wydanie "Zakazanego Owocu" Dariusza Palinowskiego. Dekadę później historia zatoczyła koło i na półkach wylądowało piękne wznowienie punkowej klasyki. Przez ten czas KG z jednoosobowej inicjatywy stała się triumwiratem – do Składanka dołączyli Paweł Tarasiewicz i Szymon Holcman, a wraz z nimi zmienił się profil wydawnictwa. W 2005 roku po raz pierwszy wydano produkt importowany ("Damskie dramaty" Anny Sommer), a później Kultura przebierała wśród undergroundowej klasyki, najwybitniejszych osiągnięć komiksu niezależnego, nie zapominając przy tym o rodzimych twórcach. W katalogu warszawskiego edytora można znaleźć takie nazwiska, jak Daniel Clowes, Charles Burns, Thomas Ott, Rutu Modan, Michał Śledziński, Janek Koza czy Jacek Frąś. Kultura Gniewu przez te dziesięć lat poszerzała horyzontu polskiemu czytelnikowi pokazując, że komiks nie kończy się tylko na "kolorowych zeszytach". Sto lat!
Upadek papierowego "Ziniola". Legenda xeroprasy, zin "Ziniol" został reaktywowany w połowie 2008 roku, w formie mainstreamowego magazynu komiksowego. Te, jak wiadomo, lekko na rynku nie mają. Jubileuszowy, dziesiąty numer, który ukazał się właściwie już w 2011 roku był tym ostatnim. Na szczęście "Ziniol" nie zniknie całkowicie – wszak pozostanie jego internetowe wcielenie, redagowane przez niestrudzonego Dominika Szcześniaka i Macieja Pałkę.
Polskie Stowarzyszenie Komiksowe zawiązało się w 2009 roku. Inicjatywie, której celem było integrowanie komiksowego środowiska, od początku towarzyszyły liczne kontrowersje. Nadziei związanych z PSK było dużo – Stowarzyszenie miało promować sztukę komiksową, wspierać rodzimych twórców i godnie reprezentować komiks wszędzie tam, gdzie będzie to potrzebne. Sprawą dyskusyjną jest na ile te cele udało się zrealizować, niewątpliwie jednak zorganizowany przez Stowarzyszenie Festiwal Komiksowa Warszawa okazał się sukcesem. Mniejszym lub większym, podobnie jak akcja publicznego czytania komiksów, której udało się przebić do mediów. Co dalej z PSK? Martwi cisza w eterze i notoryczny brak nawet najprostszej strony internetowej, ale wypada mieć nadzieję, że PSK obudzi się z zimowego snu akurat w czasie przygotowań do drugiej FKW.
Komiks polski do kin? Na palcach jednej ręki można policzyć rodzime ekranizacje komiksów. Powszechna hollywoodzka praktyka bardzo opornie przyjmuje się nad Wisłą. Już niedługo do kin trafi animowana wersja przygód Jeża Jerzego, temat filmowego "Funky Kovala" czy "Thorgala" powraca co jakiś czas. Ale wieści o planowanym przeniesieniu "Łaumy" Karola Kalinowskiego na taśmę celuloidową, które pojawiły się na początku roku, były prawdziwą bombą. Studio Lava Films w zaledwie kilka miesięcy po premierze komiksu, która miała miejsce w październiku 2009 roku, na XX. Międzynarodówce w Łodzi, nabyło prawa do "Łaumy", dostrzegając filmowy potencjał w pracy KRL'a. Niestety, od tamtej pory brak jakichkolwiek wieści w tym temacie.
A co w 2011? Przyszły rok zapowiada się całkiem owocnie, jeśli idzie o rodzimy komiks. Wiele wskazuje na to, że 2011 może znów należeć do Śledzia, tym razem za sprawą finałowego, trzeciego tomu "Na Szybko Spisane". Z niecierpliwością czekam również na wielki powrót Karola Kalinowskiego, który po spektakularnym sukcesie "Łaumy", zamknął swojego bloga, odciął się od komiksowego bagienka i być może w zaciszu swojej pracowni pracuje nad kolejnym świetnym komiksem. Ciekaw jestem jak z "drugim albumem" poradzą sobie Marcin Podolec (o ile uda mu się coś wydać w tym roku) i Przemysław Surma (którego prace nad drugim "Hmmarlowem" są już bardzo zaawansowane). Bardzo interesująco zapowiada się autobiograficzna "Silva Rerum" Olgi Wróbel. Maciej Pałka ma niezwykle ambitne plany, podobnie zresztą, jak Daniel Chmielewski, któremu robota nad "Zapętleniem" zejdzie pewnie aż do 2012 roku. Wreszcie coś ruszyło się w temacie "Pierwszej Brygady", w kuluarach chodzą nawet wieści o trzecim tomie serii. Kończąc tą wyliczankę warto jeszcze wspomnieć o "Scientii Occulty" Sienickiego i Okólskiego, kontynuacji "Siedmiu Tygodni" Januarego N. Misiaka, drugim "Diefenbachu" Benedykta Szneidera i sequelu "Straine'a" Krzysztofa Tkaczyka. Dla każdego coś dobrego…
7 komentarzy:
Przy okazji wzmianki o wystawach przegapiono kilka bardzo ciekawych inicjatyw na terenie Warszawie - m.in. wernisaże Marcina Rusteckiego, Nikodema Cabały czy Tomka Niewiadomskiego. Szkoda, bo były to bardzo ciekawe, przekrojowe wystawy.
Tak jak zapomniano o Bydgoskich Dniach Komiksu czy LeSzKu...
Tylko że to są mgnienia a nie elaboraty ;)
W pełni się zgadzam - tekst znamion elaboratu nie posiada. Mimo wszystko o warszawskich wystawach wspomnieć wypadało. Tym bardziej, że wystawiano prace czołówki twórców polskiego komiksu.
Absolutnie nie neguje tego, że w Warszawie pojawiły się fajne wystawy organizowane przez Dariusza Cybulskiego. Rzecz w tym, że nie miały one miejsca w galeriach, tylko w komiksowych knajpach, nie były bezpośrednio skierowanego do środowisk artystycznych i były przekrojowe - a mnie chodziło o wystawy z konkretną tezą.
To nie był zły rok.
Za dużo jałowego siania paniki, zupełnie jak wtedy gdy Ś.P.Kaczyńskiego wybrano na prezydenta.
Wtedy też świat się miał skończyć lada dzień.
Maciej: "(...) Wtedy też świat się miał skończyć lada dzień."
Doskonały komentarz. Mam bardzo podobne odczucia.
Zresztą, ostatnio wertowałem forko gildii szukając tematu o empikowych czytaczach i natknąłem się na kilka topików poświęconych byłym kryzysom i zapaściom rynku. Trafiają się średnio co dwa/trzy lata. I za każdym razem niczym w crossach Marvela "nic nie będzie już takie samo".
Prześlij komentarz