środa, 10 listopada 2010

#609 - O Jerzego Szyłaka widzeniu komiksu

Nic tak nie denerwuje twórców komiksowych, jak "pytania przeklęte" zadawane często przez bogu ducha winnych dziennikarzy czy nieświadomych wagi problemu ciekawskich. Czy komiks jest sztuką? Co robi się najpierw, ogląda obrazki czy czyta tekst? Czy komiksy mogą podejmować jakąś naprawdę poważną tematykę? Trudno dziwić się irytacji praktyków, dla których język narracji wizualnej jest naturalnym środkiem wyrazu i nie można chyba od nich wymagać, aby na każde zawołanie tłumaczyli, że białe jest przecież białe, a czarne – czarne.
Ale nie każdy widzi, jaki koń jest, parafrazując jedną z wypowiedzi Macieja Parowskiego w tym temacie, cenionego scenarzysty, teoretyka i publicysty znanego z "Nowej Fantastyki". Co ciekawe, najlepiej "komiksową tajemnicę" mogą rozumieć dzieci, które części intuicyjnie, a nawet nieświadomie deszyfrują opowiadanie oparte na obrazach i przekazie ikonicznym, w lot pojmując komiksowe konwencje i umowne chwyty. Dorosłym, którzy w młodości nie mieli kontaktu z "Kajkiem i Kokoszem", "Tytusem", "Thorgalem", bądź przygodami ubranych w kolorowe kostiumy superherosów importowanych z Ameryki, mogą mieć problemy z odbiorem komiksowego opowiadania obrazem. Z wielką trudnością przychodzi im odrzucenie literackich przyzwyczajeń, przywiązania do narracji opartej wyłącznie na języku. Ale nie są jeszcze straceni dla świata komiksu, bowiem z pomocą przybywa Jerzy Szyłak. Pomimo tego, że i on jest również i praktykiem, to nie zżyma się słysząc zapytanie o to, co najpierw się robi – czyta, czy ogląda – tylko cierpliwie tłumaczy dlaczego tak postawione pytanie nie ma sensu.

Historia badań komiksu w Polsce jest bardzo krótka. Za pioniera naukowej refleksji w tej materii uważany jest Krzysztof Teodor-Teoplitz, który w latach osiemdziesiątych publikuje książkę "Sztuka komiksu. Próba definicji nowego gatunku artystycznego", uchodzącą dziś za „klasykę gatunku” i pierwsze, fundamentalne opisanie tematu. Przed nim, już w 1972 roku, o konieczność badań nad komiksem postulował Janusz Dunin (w "Prolegomenie do komiksologii"), a tą problematyką zajmowali się także Ryszard K. Przybylski i Adam Banach. Swoją uwagę zjawiskom narracji obrazkowej poświęcili również wybitny literaturoznawca Jerzy Jarzębski ("Czas relaksu. O literaturze masowej i jej okolicach") oraz poeta Stanisław Barańczak ("Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytycznoliterackich"). O poważnej i systematycznej refleksji nad komiksem można mówić dopiero od Szyłaka, dla którego kolorowe zeszyty stanowiły główny przedmiot zainteresowania pracy naukowej. Wśród innych komiksoznawców obok reprezentanta Uniwersytetu Gdańskiego warto jeszcze wymienić Wojciecha Birka, zajmującego się współczesną problematyką z zakresu teorii sztuki komiksowej oraz Adama Ruska skrupulatnego badacza dawniejszej (powojennej) i tej najdawniejszej (przedwojennej) historii polskiego komiksu.

Szyłak jest autorem kilku książek traktujących o komiksie, z których moim zdaniem dwie mogą uchodzić za fundamentalne opracowania tego tematu na polskim gruncie. "Poetyka komiksu. Warstwa ikoniczna i językowa" stanowi skrupulatną analizę, jak sam tytuł wskazuje, poetyki sztuki komiksowej, natomiast "Komiks: świat przerysowany" to syntetyczne ujęcie dziejów historyjek obrazkowych. Obie te pozycje znakomicie się uzupełniają i mogą stanowić elementarny podręcznik wiedzy o historii i teorii komiksu.
W "Poetyce komiksu" autor proponuje włączyć refleksję nad kolorowymi zeszytami w obręb nauk literaturoznawczych, wychodząc z założenia, że "poetyka jest tylko jedna". Wszak badacze literatury nie raz zapuszczali się poza ścisłe granice swojej dyscypliny, zajmując się barokowymi emblematami czy poezją konkretną, dlaczego nie mieliby więc zając się komiksem? Szyłak nie widzi potrzeby tworzenia odrębnej dyscypliny zajmującej się wyłącznie problematyką komiksową, czyli postulowanej przez niektórych "komiksologii" (czy też "komiksoznawstwa"), choć absolutnie nie wyklucza spojrzenia w innej optyce badawczej – semiotycznej, socjologicznej czy psychologicznej. Wszak komiks słusznie uchodzi za sztukę hybrydyczną, posklejanej z doświadczeń literackich, malarskich czy nawet filmowych. Bo i poetyka może i jest jedna, ale z pewnością teorii (jak ma to miejsce w przypadku literatury, choćby), może być wiele. Pytanie tylko czy z innej perspektywy da się wypracować tak wyczerpujący opis medium, jaki udało się stworzyć Szyłakowi…

Można pokusić się o twierdzenie, że teoria komiksu według Szyłaka opiera się na trzech fundamentach – ikonicznej zgodności tekstu z obrazem, poetyce przerysowania i zjawisku sekwencyjności. O jedności ikono-lingwistycznej w swojej pracy wspominał już Toeplitz, a autor "Poetyki komiksu" podejmuje i rozwija jego refleksje. Niejako przy okazji wyprowadzają z błędu literaturoznawców, którzy przypisują przekazowi werbalnemu funkcję narracyjną, a niewerbalnemu – przedstawieniową. Z takiego punktu widzenia komiks zawsze będzie uchodził za kiepską "literaturę" albo kiczowate "malarstwo". W rzeczywistości komiksu nie da się przekroić na takie dwie, równe połówki. Jest bowiem tak, że warstwa graficzna nie przedstawia, a znaczy, natomiast ilustracji się nie ogląda, tylko czyta, gdyż stanowi przekaz ikoniczny. Co więcej, nie da się w pełni odszyfrować przekazu, jeśli nie weźmie się pod uwagę tekstu, który w takim układzie nabiera cech znaku nie tylko konwencjonalnego, ale również graficznego. Obraz staje się słowem, słowo – obrazem. Dla mnie był to zupełnie rewolucyjny wniosek, kompletnie zmieniający patrzenie na komiks, a podobnych, równie frapujących kontestacji można znaleźć w książce znacznie więcej. Umieszczając komiks "między przedstawieniem a znaczeniem", Szyłak lokuje go w tradycji refleksji nad znakiem i obrazem. Przy okazji opisu technik budowy kadrów i ujęć perspektywicznych, zdradza co dzieje się w białej przestrzeni, pomiędzy ramkami. Wreszcie pokazuje, jak komiks funkcjonuje w kulturze, w obiegu komercyjnym i w układzie nadawca-komunikat-odbiorca. Pisząc o tym, co w komiksie unikatowe, co świadczy od jego autonomiczności i oryginalności wobec innych dziedzin sztuk pięknych, pokazując jak warto go czytać.

"Poetyka komiksu" napisana jest językiem naukowym, wszak stanowi ona fragment rozprawy doktorskiej jego autora, lecz Szyłak w akademickim dyskursie czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Służy uporządkowaniu jego wywodu i nie stanowi zasłony dla nadmiernego (i niepotrzebne) unaukowienia tekstu. Wykład jest klarowny, znakomicie zorganizowany, napisany z literackim zacięciem. Językiem nieco łatwiejszym został napisany „Komiks: świat przerysowany”, mający charakter bardziej popularyzatorski, w przystępny sposób wykładający rozwój sztuki komiksu od protokomiksowej twórczości trzech wielkich prekursorów narracji graficznej Rudolfe Topffera, Gustava Dorego i Wilhelam Buscha, przez pierwsze prace R. F. Outcaulta ("Yellow Kid") i Rudolpha Dirksa ("Katzenjammer Kids"), aż po dokonania amerykańskiego komiksu z ostatniego dziesięciolecia zeszłego wieku i dzieła Neila Gaimana czy Alana Moore`a. Osobny rozdział został poświęcony polskiej problematyce komiksu.

W opowieści o historii komiksu Szyłak pokazuje, jak komiks rozwijał na przestrzeni tych prawie dwustu lat, jak kształtowały się różne estetyki, tradycje, odmiany i gatunki, opowiadając przy okazji na kilka innych "pytań przeklętych" (między innymi o pochodzenie kolorowych trykotów, które noszą amerykańscy superherosi czy o specyficznym stylu rysowania w "Tintinie"). Kluczem w tych rozważaniach jest pojmowanie komiksu, jako sztuki przerysowywania rzeczywistości. Szyłak znakomicie pokazuje ewolucję konwencji, których komiksowi autorzy używali i konwencji, do których się odwoływali. Jak się okazuje jest to doskonały sposób na zrozumienie właściwie wszystkich zjawisk komiksowych na przestrzeni lat – od Winsora McCaya i "Krazy Kata", Alexa Raymonda i "Terry and the Pirates", "Supermana" i EC Comics, Roberta Crumba i Arta Spiegelmana, przez Moebiusa i "Metal Hurlanta", "Corto Maltese" i Milo Manarę, "Asteriksa" i Katsuhiro Otomo, aż po Franka Millera i "Elektrę: Assasin".

Dwie książki Jerzego Szyłaka, "Komiks: świat przerysowany" i "Poetyka komiksu. Warstwa ikoniczna i językowa" można polecić zarówno całkowicie zielonym w temacie, jak i fanom, przepuszczającym każdy grosz na nowe albumy z kolorowymi obrazkami. Ci pierwsi po lekturze będą mogli zrozumieć, jak te komiksy działają a tych drugich będzie aż świerzbiło, żeby sięgnąć na swoją półkę uginającą się od dziesiątek komiksu i przeczytać kilka ze swoich ulubionych pozycji "przez Szyłaka".

5 komentarzy:

Andrzej Janicki pisze...

Dobry tekst i świetne książki, chociaż niektórych słów szukałem w słownikach. Pozdrowienia dla Jurka!

Michnik pisze...

litości...
"komiksu nie da się przekroić na takie dwie, równe połówki" - a na nierówne połówki da się?

"przysłowiowa ryba w wodzie" - znasz jakieś przysłowie o rybie w wodzie?

Kuba Oleksak pisze...

Do uzusu językowego nie da się przykroić (nota bene) racjonalnie pojmowanej logiki - w rzeczywistości językowej jak najbardziej funkcjonują konstrukcje nielogiczne i niektóre tautologie. Nie uchodzą za niepoprawne w żadnym stopniu. Tak się po prostu mówi.

"Czuć się jak ryba w wodzi"... może być?

Anonimowy pisze...

odwieczny konflikt spoconego studenta podniecającego się x-menami i niespełnionego naukowca komiksu - autorem tekstu targały najwyraźniej te wyekstrapolowane tendencje, mające na celu upierdolenie swego ego w komiksoznawczej pseudoterminologii.
tekst na pałę. a mieszanie Szyłaka do jakichś "kolorowych zeszytów" zakrawa na wieczne potępienie. weź się, drogi autorze, za brylowanie po uniwersum superherosów. nie właź w rejony, których nie rozkminiasz. chyba, że grafomania to twój konik.

Janusz Topolnicki pisze...

Ja znam przysłowie o rybie i wodzie. Francuskie, które brzmi "ryba bez wody zamienia się w truciznę", co w wolnym tłumaczeniu jest bliskie naszemu "rybka lubi pływać"....