Podczas ubiegłorocznej BeeFKi jedną z ciekawszych informacji, która "wyciekła" podczas imprezy, była zapowiedź nowego magazynu komiksowego o nazwie "Karton", który miał być pierwszą od czasu "Produktu" tego typu profesjonalną i cykliczną publikacją. Równo rok później, jedną z premier Bałtyckiego Festiwalu Komiksu będzie czwarty numer magazynu prowadzonego przez Piotra Nowackiego, Bartosza Sztybora i Tomka Pastuszkę i tym samym dobry to moment do podsumowania tej prawie rocznej (pierwszy numer miał premierę we wrześniu) obecności "kwartalnika kultury kartonowej" na naszym rynku (tudzież w świadomości czytelników).
Patrząc po nazwiskach osób zaangażowanych w "Karton" spodziewałem się mocnego uderzenia od samego początku - co jak co, ale trio ojców założycieli, bracia Surma, Karol Kalinowski czy Marek Lachowicz powinni gwarantować dobrą zabawę od pierwszej do ostatniej strony. W przypadku debiutu i numeru drugiego jednak tak nie było (przynajmniej w moim przypadku). O ile przy pierwszym "Kartonie" mógłbym to tłumaczyć niezaznajomieniem z bohaterami i seriami, o tyle w przypadku "dwójki" powinno być już nieco lepiej. A cały czas nie było, czemu "przysłużył" się również długi (prawie półroczny) okres oczekiwania na kontynuację przygód Flitlicza i całej reszty kartonowych bohaterów.
Zawiedzeni kibice z mniejszą werwą dmuchali w wuwuzele i z lekkim niepokojem czekali na "drugą połowę" w której dream-team powinien w końcu strzelać gole.
I zaczął! Trzeci "Karton" był co najmniej o klasę lepszy od poprzedników (o czym pisałem już w kwietniowej recenzji) - z ławki rezerwowych wyskoczył nagle przesympatyczny jednorożec Rubino (autorstwa Patricio Didlo), a "Cyberdetektywi z kosmosu" (duetu Szymkiewicz/Łazowski) bez problemu rozmontowali ponurą obronę przeciwnika, zostawiając na jej obliczu sporej wielkości uśmiech. O świetnej okładce (Jakub Tschierse), "Ćmach" (Tomasza Pastuszki) i bardzo dobrym występie Człowieka Paroovki (Marka Lachowicza) wspominać nie będę - KCTW (Kto Czytał, Ten Wie). Po dwóch miesiącach przyszedł czas na numer czwarty, który swoją premierę będzie miał właśnie na zbliżającej się beefce. Przechodząc z terminologii piłkarskiej w muzyczną - o klasie zespołu można się ponoć przekonać dopiero przy czwartej płycie. O ile debiut, drugi album czy nawet trzeci mogą być nie wiadomo jak dobre, o tyle właśnie po czwartej pozycji w dyskografii można stwierdzić, czy wcześniejsze były "chwilowym" wybrykiem czy też dany band ma rzeczywiście pomysł na swoją twórczość.
Od razu zdradzę, że kartonowa ekipa jak najbardziej te pomysły ma. Czwarty numer jest równie dobry, jak nie lepszy od swojego kwietniowego poprzednika!Dla wszystkich znanych z poprzednich numerów serii znalazło się miejsce również w najnowszej odsłonie magazynu. Marek Lachowicz, wspomagany w szarościach przez Tomka Kuczmę, zaprezentował kolejny epizod z życia psotnej "Grand Bandy" i przy okazji po raz kolejny pokazał, kto znajduje się w czołówce polskiego cartoonu. "Ćmy" Tomasza Pastuszki zaliczyły nieco spokojniejsze chwile, co nie znaczy, że obyło się bez śmiechu - najnowszy epizod, chwalonej chociażby przez Tomasza Pstrągowskiego serii, spotkał się u mnie z najbardziej entuzjastyczną reakcją. Ciężko powiedzieć coś konkretnego o nowym odcinku innej serii do której scenariusz napisał Asu, bowiem "Flatties" tym razem zajmuje tylko jedną planszę. Acz na rysunki Ewy Juszczyk zawsze miło się patrzy. Coraz lepiej radzi sobie wspomniany już Flitlicz i reszta kompanów, która w kolejnym epizodzie "Byle do piątku trzynastego" musi poradzić sobie z wydarzeniami z poprzedniej części. A sądząc po ostatniej stronie serii Bartosza Sztybora i Piotrka Nowackiego na horyzoncie czają się kolejne problemy (z Domatorem i jego nowym wyglądem w roli głównej). Po poszukiwaniu złodzieja obrazu, "Cyberdetektywi z kosmosu" stają przed kolejnym zadaniem - tym razem muszą sprawdzić czy pewien jegomość zdradza swoją żonę. Jako że obserwacja to dosyć żmudna i nieciekawa sprawa, to bohaterzy próbują wypełnić sobie czas przyjemniejszymi rzeczami - jednak cały czas zachowując czujność i uwagę. Kolejny epizod komiksu twórców odpowiedzialnych za "Hell Hotel" to taka futurystyczna wersja przygód Pierre'a Dragona ("RG: Rijad nad Sekwaną") pokazująca, że praca detektywa nie jest tak obfita w adrenalinę jak można by się tego spodziewać. W przypadku "168" Marcina Surmy nadal niezbyt wiele wiadomo i domyślam się, że cała zagadka zostanie rozwiązana dopiero w ostatnim epizodzie, po którym to będzie można właściwie ocenić całą serię. Gwiazdą numeru, podobnie jak w poprzednim numerze, jest widniejący również na okładce "Rubino" za którego przygody odpowiada niejaki Patricio Didlo. Tym razem na czytelników czeka aż sześć epizodów jego perypetii - w tym spotkanie twarzą w twarz z trolem Karolem, czy... własnym bratem! A jak wiadomo z komiksów (i nie tylko), nagłe pojawienie się takiej persony musi oznaczać jeszcze większe niż zwykle kłopoty. Szczególnie, jeśli brat ów uznany był za zmarłego! Przy okazji rozkoszny jednorożec potwierdza, że mógłby stanąć do pojedynku na bucowatość z samym WilQ'iem! A wynik nie musiałby być tak oczywisty jak to się wydaje.
Oprócz rzeczy dobrze już znanych czytelnikom "Kartonu", w środku numeru czwartego znajdują się także dwie nowości za których warstwę graficzną odpowiadają bracia Zych. Tomek (znany również jako Titos) wraz ze swoim imiennikiem, Tomaszem Kontnym, co numer, w kilku kadrach nowej serii "Robić nie ma komu" będą przedstawiać "zmagania pewnego człowieczka ze sprawdzaniem się w różnych zawodach". Na pierwszy ogień poszła fucha trenera psów. Drugi z braci Zych, Paweł, wraz z Karolem Konwerskim postanowili przedstawić losy trio Dejzi, Makrela i Promyczka, którzy są głównymi bohaterami "Nerdówka" - dosyć stereotypowo i niezbyt zaskakująco przedstawiającego losy twórców gier. Mimo tego, dobrze by było zobaczyć jeszcze ową trójkę w kolejnych numerach "Kartonu", chociaż przypisanie Konwerskiemu i Zychowi roli gości numeru oznacza raczej, że to jednorazowy wyskok. A szkoda.Oprócz tego w środku tradycyjnie znajduje się "Szczypta realizmu" za którą tym razem odpowiada Wojtek Stefaniec; Zuzanna Kochańska powraca z rubryką "Kar://Net" i prezentuje komiks "The Meek" Der-Shing Helmera; Karol Kalinowski prezentuje kolejną część "Wyjścia" - komiksu z życia wziętego, którego wszystkie epizody (oby jak najwięcej) za kilka lat z chęcią zobaczyłbym w osobnym wydawnictwie. Dwie ostatnie strony okładki to tradycyjnie komiks sponsorski, który tym razem jest komiksem-prezentem, oraz czwarta plansza "Diogenesa" Przemka Surmy, w której podobnie jak w "168" jego brata niezbyt wiele wiadomo ponad to, że jest ona półmetkiem komiksu.
W numerze zabrakło tym razem komiksowego występu gości z zagranicy, ale wspomniany "Nerdówek" bardzo dobrze wypełnia tę lukę. Jednak co swoi to swoi.
Dwa ostatnie numery "Kartonu" to zdecydowany progres jeśli chodzi zarówno o sam kształt magazynu, jak i serie w nim występujące. Widać, że twórcy za nie odpowiedzialni mają pomysły na zaskakiwanie swoich czytelników i w przypadku samych komiksów (w zasadzie z każdym odcinkiem coraz lepszych) i promocji samego magazynu/całej jego "otoczki". Przy pierwszym numerze sympatycznym doń dodatkiem była karta kolekcjonerska, a przy wystawie "Kartonowe ludziki" odbywającej się w Lorelei (z okazji Komiksowej Warszawy) można było dostać/zakupić piwo "Krew Vladymira" z etykietą autorstwa Tomka Pastuszki - niby drobiazgi, ale cieszą. Dużym plusem jest również strona magazynu na której pojawiają się wszelkie informacje kartonowe (i około kartonowe), a od jakiegoś czasu można na niej również podziwiać kolejne epizody (póki co dwa) z życia sympatycznego generała znanego z komiksów sponsorskich.
Patrząc po nazwiskach osób zaangażowanych w "Karton" spodziewałem się mocnego uderzenia od samego początku - co jak co, ale trio ojców założycieli, bracia Surma, Karol Kalinowski czy Marek Lachowicz powinni gwarantować dobrą zabawę od pierwszej do ostatniej strony. W przypadku debiutu i numeru drugiego jednak tak nie było (przynajmniej w moim przypadku). O ile przy pierwszym "Kartonie" mógłbym to tłumaczyć niezaznajomieniem z bohaterami i seriami, o tyle w przypadku "dwójki" powinno być już nieco lepiej. A cały czas nie było, czemu "przysłużył" się również długi (prawie półroczny) okres oczekiwania na kontynuację przygód Flitlicza i całej reszty kartonowych bohaterów.
Zawiedzeni kibice z mniejszą werwą dmuchali w wuwuzele i z lekkim niepokojem czekali na "drugą połowę" w której dream-team powinien w końcu strzelać gole.
I zaczął! Trzeci "Karton" był co najmniej o klasę lepszy od poprzedników (o czym pisałem już w kwietniowej recenzji) - z ławki rezerwowych wyskoczył nagle przesympatyczny jednorożec Rubino (autorstwa Patricio Didlo), a "Cyberdetektywi z kosmosu" (duetu Szymkiewicz/Łazowski) bez problemu rozmontowali ponurą obronę przeciwnika, zostawiając na jej obliczu sporej wielkości uśmiech. O świetnej okładce (Jakub Tschierse), "Ćmach" (Tomasza Pastuszki) i bardzo dobrym występie Człowieka Paroovki (Marka Lachowicza) wspominać nie będę - KCTW (Kto Czytał, Ten Wie). Po dwóch miesiącach przyszedł czas na numer czwarty, który swoją premierę będzie miał właśnie na zbliżającej się beefce. Przechodząc z terminologii piłkarskiej w muzyczną - o klasie zespołu można się ponoć przekonać dopiero przy czwartej płycie. O ile debiut, drugi album czy nawet trzeci mogą być nie wiadomo jak dobre, o tyle właśnie po czwartej pozycji w dyskografii można stwierdzić, czy wcześniejsze były "chwilowym" wybrykiem czy też dany band ma rzeczywiście pomysł na swoją twórczość.
Od razu zdradzę, że kartonowa ekipa jak najbardziej te pomysły ma. Czwarty numer jest równie dobry, jak nie lepszy od swojego kwietniowego poprzednika!Dla wszystkich znanych z poprzednich numerów serii znalazło się miejsce również w najnowszej odsłonie magazynu. Marek Lachowicz, wspomagany w szarościach przez Tomka Kuczmę, zaprezentował kolejny epizod z życia psotnej "Grand Bandy" i przy okazji po raz kolejny pokazał, kto znajduje się w czołówce polskiego cartoonu. "Ćmy" Tomasza Pastuszki zaliczyły nieco spokojniejsze chwile, co nie znaczy, że obyło się bez śmiechu - najnowszy epizod, chwalonej chociażby przez Tomasza Pstrągowskiego serii, spotkał się u mnie z najbardziej entuzjastyczną reakcją. Ciężko powiedzieć coś konkretnego o nowym odcinku innej serii do której scenariusz napisał Asu, bowiem "Flatties" tym razem zajmuje tylko jedną planszę. Acz na rysunki Ewy Juszczyk zawsze miło się patrzy. Coraz lepiej radzi sobie wspomniany już Flitlicz i reszta kompanów, która w kolejnym epizodzie "Byle do piątku trzynastego" musi poradzić sobie z wydarzeniami z poprzedniej części. A sądząc po ostatniej stronie serii Bartosza Sztybora i Piotrka Nowackiego na horyzoncie czają się kolejne problemy (z Domatorem i jego nowym wyglądem w roli głównej). Po poszukiwaniu złodzieja obrazu, "Cyberdetektywi z kosmosu" stają przed kolejnym zadaniem - tym razem muszą sprawdzić czy pewien jegomość zdradza swoją żonę. Jako że obserwacja to dosyć żmudna i nieciekawa sprawa, to bohaterzy próbują wypełnić sobie czas przyjemniejszymi rzeczami - jednak cały czas zachowując czujność i uwagę. Kolejny epizod komiksu twórców odpowiedzialnych za "Hell Hotel" to taka futurystyczna wersja przygód Pierre'a Dragona ("RG: Rijad nad Sekwaną") pokazująca, że praca detektywa nie jest tak obfita w adrenalinę jak można by się tego spodziewać. W przypadku "168" Marcina Surmy nadal niezbyt wiele wiadomo i domyślam się, że cała zagadka zostanie rozwiązana dopiero w ostatnim epizodzie, po którym to będzie można właściwie ocenić całą serię. Gwiazdą numeru, podobnie jak w poprzednim numerze, jest widniejący również na okładce "Rubino" za którego przygody odpowiada niejaki Patricio Didlo. Tym razem na czytelników czeka aż sześć epizodów jego perypetii - w tym spotkanie twarzą w twarz z trolem Karolem, czy... własnym bratem! A jak wiadomo z komiksów (i nie tylko), nagłe pojawienie się takiej persony musi oznaczać jeszcze większe niż zwykle kłopoty. Szczególnie, jeśli brat ów uznany był za zmarłego! Przy okazji rozkoszny jednorożec potwierdza, że mógłby stanąć do pojedynku na bucowatość z samym WilQ'iem! A wynik nie musiałby być tak oczywisty jak to się wydaje.
Oprócz rzeczy dobrze już znanych czytelnikom "Kartonu", w środku numeru czwartego znajdują się także dwie nowości za których warstwę graficzną odpowiadają bracia Zych. Tomek (znany również jako Titos) wraz ze swoim imiennikiem, Tomaszem Kontnym, co numer, w kilku kadrach nowej serii "Robić nie ma komu" będą przedstawiać "zmagania pewnego człowieczka ze sprawdzaniem się w różnych zawodach". Na pierwszy ogień poszła fucha trenera psów. Drugi z braci Zych, Paweł, wraz z Karolem Konwerskim postanowili przedstawić losy trio Dejzi, Makrela i Promyczka, którzy są głównymi bohaterami "Nerdówka" - dosyć stereotypowo i niezbyt zaskakująco przedstawiającego losy twórców gier. Mimo tego, dobrze by było zobaczyć jeszcze ową trójkę w kolejnych numerach "Kartonu", chociaż przypisanie Konwerskiemu i Zychowi roli gości numeru oznacza raczej, że to jednorazowy wyskok. A szkoda.Oprócz tego w środku tradycyjnie znajduje się "Szczypta realizmu" za którą tym razem odpowiada Wojtek Stefaniec; Zuzanna Kochańska powraca z rubryką "Kar://Net" i prezentuje komiks "The Meek" Der-Shing Helmera; Karol Kalinowski prezentuje kolejną część "Wyjścia" - komiksu z życia wziętego, którego wszystkie epizody (oby jak najwięcej) za kilka lat z chęcią zobaczyłbym w osobnym wydawnictwie. Dwie ostatnie strony okładki to tradycyjnie komiks sponsorski, który tym razem jest komiksem-prezentem, oraz czwarta plansza "Diogenesa" Przemka Surmy, w której podobnie jak w "168" jego brata niezbyt wiele wiadomo ponad to, że jest ona półmetkiem komiksu.
W numerze zabrakło tym razem komiksowego występu gości z zagranicy, ale wspomniany "Nerdówek" bardzo dobrze wypełnia tę lukę. Jednak co swoi to swoi.
Dwa ostatnie numery "Kartonu" to zdecydowany progres jeśli chodzi zarówno o sam kształt magazynu, jak i serie w nim występujące. Widać, że twórcy za nie odpowiedzialni mają pomysły na zaskakiwanie swoich czytelników i w przypadku samych komiksów (w zasadzie z każdym odcinkiem coraz lepszych) i promocji samego magazynu/całej jego "otoczki". Przy pierwszym numerze sympatycznym doń dodatkiem była karta kolekcjonerska, a przy wystawie "Kartonowe ludziki" odbywającej się w Lorelei (z okazji Komiksowej Warszawy) można było dostać/zakupić piwo "Krew Vladymira" z etykietą autorstwa Tomka Pastuszki - niby drobiazgi, ale cieszą. Dużym plusem jest również strona magazynu na której pojawiają się wszelkie informacje kartonowe (i około kartonowe), a od jakiegoś czasu można na niej również podziwiać kolejne epizody (póki co dwa) z życia sympatycznego generała znanego z komiksów sponsorskich.
I pomyśleć, że tyle dobrego można dostać za piątaka.
1 komentarz:
jak tu napiszę komentarz to napewno mi oglądalność wzrośnie, yhm...no to piszę:)
Prześlij komentarz