Wraz z reedycją "Skargi Utraconych Ziem", zbierającą w jednym, opasłym tomie komplet czterech albumów serii, Egmont startuje z nową kolekcją ekskluzywnych wydań komiksów Grzegorza Rosińskiego. Jeszcze w tym roku, w grudniu, zostanie wydany kultowy "Szninkiel" w jedynej, słusznej, to jest czarno-białej wersji (Egmont wznowił już ten komiks w 2001 roku, z kolorami nałożonymi przez Grażynę Kasprzak, czyli Grazę), a w 2010 roku ukażą się "Zemsta hrabiego Skarbka" (w maju, ze scenariuszem Yves'a Sente) i "Western" (w październiku, ze scenariuszem Jeana van Hamme'a).
Nie ulega żadnym wątpliwościom, że Rosiński jest jednym z najwybitniejszych polskich rysowników komiksowych. Udało mu się przebić na Zachodzie dzięki "Thorgalowi", a sukces odniesiony na europejską skalę zawdzięcza niepokojącym ilustracjom z "Wilczycy", efektownemu kadrowaniu z "Łuczników" czy zapierającej dech w piersiach swoim rozmachem trylogii Qa. W tych, i w wielu innych albumach, pokazał się, jako mistrz realistycznej kreski. Niestety, z tamtego, starego Rosińskiego w "Skardze" pozostało niewiele. O ile jeszcze pierwsze dwa albumy ("Sioban" i "Blackmore") trzymają jakiś poziom, to o dwóch kolejnych, dopisanych, jako ciąg dalszy zamkniętej w poprzednich tomach historii ("Pani Gerfaut" i "Kyle z Klanach") nawet tego nie można powiedzieć. Mnóstwo kadrów wykonanych jest niedokładnie, pospiesznie i wręcz niedbale, bez zwyczajowej staranności o szczegóły. Rosiński wydaje się zmęczony, zarówno konwencją fantasy, jak i techniką, czego chyba najlepszym dowodem jest eksperymentalna pod względem grafiki "Zemsta hrabiego Skarbka". Widać, że w rysunkach Rosa brakuje serducha, które zostawił w "Thorgalu" czy "Szninklu", a radość z tworzenia przekładała się na radość z lektury. Pasję, zastąpiła rutyna.
Wydaje mi się również, że brakło nieco twórczej chemii w współpracy Rosińskiego ze scenarzystą "Skargi Utraconych Ziem" Jeanem Dufauxem. Przybycie do Eruin Dulei Rycerza Łaski, Seamusa, wprawia w ruch historię, w której wyjaśnione zostaną rodowe tajemnicę władców tej krainy. Główną bohaterką "Skargi" jest księżniczka Sioban, która będzie musiała udźwignąć brzemię dziedzictwa rodu Sudenne'ów i wsłuchać się w tytułowy lament zaginionych włości. Jednak zamiast epickich bitew spodziewajcie się raczej stopniowego odkrywania dualistycznego konceptu – "czy zło mieszka w sercu miłości, czy też miłość mieszka w sercu zła?". W kolejnych tomach główne postacie tego dworskiego dramatu będą odsłaniać rodzinne koligacje, które ich łączą. O ile w przypadku pierwszego dyptyku owe motto było adekwatne do fabuły, skądinąd całkiem niezłej, o tyle w drugim cyklu wydaje się być przyczepione na siłę. Kontynuacja, w której Sioban rządzi Eruin Duleą i szuka męża wypada znacznie słabiej od oryginału, także pod względem scenariusza, co podkreśla fatalne i bezsensowne deus ex machina na zakończenie.
Jeśli chodzi o jakość edytorską to Egmont właściwie stanął na wysokości zadania. Komplet czterech tomów na kredowym papierze i w twardej okładce zawiera sporo szkiców Rosińskiego z komentarzami Dufuaxa odnośnie pracy nad komiksem. Miłym dodatkiem jest również załączony rysunek Rosa oraz zakładka. Pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu design nowej serii zaprojektowany przez Piotra Rosińskiego, gdyż prezentuje się co najwyżej przeciętnie.
Reedycja "Skargi Utraconych Ziem" będzie znakomitą propozycją dla tych, którzy kompletują twardookładkową reedycję "Thoragala" z autografami ich twórców. Świetnie razem będą prezentowały się na półce. Inni, czyli nie-hardcore'owi fani Rosińskiego i posiadacze pierwszego wydania mogą spokojnie odpuścić sobie pierwszy tom kolekcji GR, który nie jest komiksem rewelacyjnym, delikatnie mówiąc.
3 komentarze:
Trudno nie przyznać generalnie racji. Mi się co prawda pierwsze wydanie Skargi podobało ale nie do szaleństwa. Scenariuszowo rzeczywiście dwie ostatnie części wypadają gorzej. Ale Dufaux, mimo że wypada czasami słabiej to zawsze pozostaje profesjonalistą.
Reedycji nie kupiłem bo poprzednie wydanie mam jeszcze w dobrym/bardzo dobrym stanie. No i ta okładka jest po prostu beznadziejna. Proporcje zostały odwrócone. To inicjały GR powinny być wielkości ilustracji i ilustracja w pełnych wymiarach a nie na odwrót.
A, i w kwestii formalnej. Nie myśleliście żeby dodawać jakąś miniaturkę okładki do recenzji?
Tyle lat minęło. Dla mnie dwa pierwsze tomy to była konkretna lektura. Ale wtedy miałem ostre parcie na wszelkie fantasy, więc to może przez to... Tak czy inaczej odświeżoną wersję zamierzam sprawdzić osobiście.
@pharas - nie myśleliśmy. Każdy może sobie ją znaleźć bez problemu na serwisach komiksowych, a dodatkowo jej raczej niezbyt ciekawy wygląd słabo by się sprawdził do tego typu poziomych grafik, które ostatnio umieszczamy przy wpisach.
Prześlij komentarz