Bohaterem książki "Pelerynek i pogoda pod psem" jest pan, który trochę przypomina jakiegoś dwunożnego ptaka, może gawrona. Mam takie skojarzenie, ponieważ twarz tytułowego bohatera przywodzi na myśl właśnie ptasi dziób. Do tego cały czas chodzi, nawet w domu, w czerwonym przeciwdeszczowym płaszczu z kapturem na głowie. Co wyraźnie przywodzi mi na myśl gawrony, ponieważ gdy podpatruję te ptaki, jak spacerują po trawniku za oknem, to mam wrażenie, że mają na sobie przyciasne płaszcze.
Samotny domek, w którym mieszka pan Pelerynek, znajduje się w szczerym polu, niedaleko lasu. Za oknem pada, a właściwie leje. Skończyło się drewno, więc bohater wysyła swego psa Lupusia do lasu, aby przyniósł trochę chrustu na opał. A on tymczasem przygotuje herbatę dla nich obu. Tak zaczyna się historia. Nie jest długa, cała książka liczy sobie 28 stron, ale dzieje się w niej całkiem sporo.
Rysunki Woutera von Reeka nie ilustrują tekstu dosłownie, dopowiadają zdarzenia, pokazują sceny, które mogły mieć miejsce przed lub po zdaniach umieszczonych u dołu strony. Większość rysunków jest bardzo umowna, a ilość szczegółów ukazanych na stronie, aby wzmocnić wymowę opowiadanej sytuacji, zostaje ograniczona do minimum. Jak to ma miejsce na stronie 13, gdy zaniepokojony Pelerynek wygląda przez drzwi, wołając "Lupusiu, gdzie jesteś? Wracaj!". Na tej stronie widzimy tylko głównego bohatera, otwarte drzwi i ulewę. Nie ma nic więcej, nie ma tła, cała scena wisi "w powietrzu". Są także strony, na których umieszczono cztery różnorakie paski, przedstawiające sytuacje dosłownie scena po scenie. Pozbawione są one słownego komentarza. Czytelnik sam sobie opowiada historię.
Dodatkowym nośnikiem narracji są bardzo małe, czerwone piktogramy znajdujące się na niektórych stronach. Z historią Pelerynka i Lupusia możemy się zaznajomić czytając tylko te symboliczne znaki. Zabieg ten wydaje mi się bardzo ciekawy, ponieważ jest swoistą opowieścią w opowieści. Szkatułkowa forma opowieści daje wgląd w emocje pana Pelerynka, który w pewnej chwili tak bardzo martwi się o swego małego pieska, że wychodzi go szukać.
Książka "Pelerynek i pogoda pod psem" jest uniwersalną opowieścią o przyjaźni. Publikacja została dobrze przygotowana przez Wydawnictwo Hokus Pokus. Polecam do wspólnego opowiadania, a nie tylko czytania.
Samotny domek, w którym mieszka pan Pelerynek, znajduje się w szczerym polu, niedaleko lasu. Za oknem pada, a właściwie leje. Skończyło się drewno, więc bohater wysyła swego psa Lupusia do lasu, aby przyniósł trochę chrustu na opał. A on tymczasem przygotuje herbatę dla nich obu. Tak zaczyna się historia. Nie jest długa, cała książka liczy sobie 28 stron, ale dzieje się w niej całkiem sporo.
Rysunki Woutera von Reeka nie ilustrują tekstu dosłownie, dopowiadają zdarzenia, pokazują sceny, które mogły mieć miejsce przed lub po zdaniach umieszczonych u dołu strony. Większość rysunków jest bardzo umowna, a ilość szczegółów ukazanych na stronie, aby wzmocnić wymowę opowiadanej sytuacji, zostaje ograniczona do minimum. Jak to ma miejsce na stronie 13, gdy zaniepokojony Pelerynek wygląda przez drzwi, wołając "Lupusiu, gdzie jesteś? Wracaj!". Na tej stronie widzimy tylko głównego bohatera, otwarte drzwi i ulewę. Nie ma nic więcej, nie ma tła, cała scena wisi "w powietrzu". Są także strony, na których umieszczono cztery różnorakie paski, przedstawiające sytuacje dosłownie scena po scenie. Pozbawione są one słownego komentarza. Czytelnik sam sobie opowiada historię.
Dodatkowym nośnikiem narracji są bardzo małe, czerwone piktogramy znajdujące się na niektórych stronach. Z historią Pelerynka i Lupusia możemy się zaznajomić czytając tylko te symboliczne znaki. Zabieg ten wydaje mi się bardzo ciekawy, ponieważ jest swoistą opowieścią w opowieści. Szkatułkowa forma opowieści daje wgląd w emocje pana Pelerynka, który w pewnej chwili tak bardzo martwi się o swego małego pieska, że wychodzi go szukać.
Książka "Pelerynek i pogoda pod psem" jest uniwersalną opowieścią o przyjaźni. Publikacja została dobrze przygotowana przez Wydawnictwo Hokus Pokus. Polecam do wspólnego opowiadania, a nie tylko czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz