.jpg)
W poniedziałek, 30 czerwca 2025 roku po walce z rakiem przełyku w wieku 73 lat zmarł Jim Shooter. W dniu wczorajszym odszedł scenarzysta, twórca komiksowy, założyciel wydawnictw Valiant Comics i Defiant Comics, redaktor naczelny Marvela na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.
Odeszła wielka postać branży, która zmieniła amerykański rynek komiksowy.
Podczas jego kadencji, jako redaktora naczelnego wydawnictwa Marvel Comics w latach 1978-1987 dokonał się przełom w amerykańskiej branży komiksowej. Bez udziału Shootera, który wyznaczył zupełnie nowe standardy w przemyśle obrazkowym w USA, nie byłby on jednak możliwy.
Jak na łamach Bleeding Cool pisze Rich Johnston to właśnie głównodowodzący Domem Pomysłów:
zapoczątkował odejście od niechlujnego, hobbystycznego tonu zarządzania wydawnictwem komiksowym i zainicjował przejście do biznesu pełną gębą, profesjonalnego, szanowanego, na którym można zbudować karierę zawodową, tworząc kolorowe historyjki dla dzieci i nie tylko. Niektórzy uważają, że ten okres był okresem dorastania sztuki komiksu, ale właśnie Jim Shooter bardziej niż ktokolwiek inny przyczynił się do procesu profesjonalizacji amerykańskiego przemysłu komiksowego.
Nastolatek w DC
James Charles Shooter urodził się 27 września 1951 roku w mieście Pittsburgh (stan Pensylwania). Był synem Kena i Eleanor "Ellie" Shooter, w których żyłach płynęła także polska krew. W dzieciństwie Jim czytał komiksy, ale przestał to robić w wieku ośmiu lat. Miłość do tego medium wróciła, gdy w szpitalu dochodził do zdrowia po operacji. To był 1963 rok, a Jim miał wtedy 12 lat. Do komiksu przywróciły go na wskroś nowoczesne produkcje Marvela, które zadebiutowały na rynku ledwie dwa lata wcześniej.
Niedługo potem, w wieku 13 lat Jim Shooter napisał i narysował komiks z udziałem Legion of Super-Heroes, który następnie wysłał do redakcji DC Comics. 10 lutego 1966 roku odebrał telefon od Morta Weisingera. Ówczesny redaktor linii komiksów z Supermanem nie tylko chciał kupić przesłaną pocztą propozycję Shooter, ale był gotów zamówić u niego scenariusze do komiksów z Supergirl i Supermenem.
I tak to się zaczęło...
Shooter w DC pisał scenariusze i przygotowywał layouty. Początkowo pracował nad Action Comics i Adventure Comics. Z czasem zaczął odgrywać coraz ważniejszą rolę w DC. Stworzył wiele klasycznych dziś postaci (choćby Parasite`a, którego polscy czytelnicy z pewnością kojarzą), rozwijał lore Legionu, doprowadził do pierwszego wyścigu między Człowiekiem ze Stali, a Flashem.
Shooter doskonale wiedział, na czym polegał fenomenem stojący za sukcesem komiksów Marvela, w czym tkwił geniusz Stana Lee, Jacka Kirby`ego, Steve`a Ditko i innych. Próbował stosować marvelowskie podejście u jego największego konkurenta.
Wejście Shootera do DC to dla mnie jedna z najciekawszych "legend" komiksowej branży za Oceanem. To w zasadzie gotowy scenariusz na pełnometrażowy film. Spełniający marzenia o pisaniu komiksów nastolatek, który pnie się po kolejnych szczeblach kariery. Zmagający się z trudną sytuacją finansowa, próbujący pomagać swojej rodzinie, próbujący pogodzić prozę życia i tworzenie przygód super-herosów. Gdy wszystko zaczeło się układać niczym w amerykańskim schemacie "od pucybuta do milionera" potrzebne jest jakiś załamanie.
W 1969 roku Shooter dostał się na New York University, a także skutecznie zaaplikował do Marvel. Ostatecznie jednak nie udało mu się pogodzić tego wszystkiego. Przygnieciony problemami finansowymi wrócił do rodzimego Pittsburga. Aby się jakoś utrzymać zaczął pracować w branży reklamowej. Jak poźniej przyszły red-nacz Marvela relacjonował, na jego decyzję o odejściu z DC miały wpływy relacje z dwoma redaktorami Juliusem Schwartzem i Murray`em Boltinoffem. Miały one nie być najlepsze.
W końcu przyszed moment przełomu. W grudniu 1975 roku redaktor naczelny Marvela, Marv Wolfman skontaktował się z Shooterem. Zaproponował mu pracę w Domu Pomysłów na stanowisku redaktora.
Rządy twardej ręki w Marvelu
W połowie lat siedemdziesiątych w Marvel rósł jak szalony. Przybywało tytułów, przybywało artystów, przybywało redaktorskich obowiązków. Skutkowało to ciągłymi rotacjami na stanowisku editor-in-chief. Trudno było wejść w buty Stan Lee, który mniej więcej w tym czasie wyjechał do Los Angeles, aby pilnować spraw filmowo-telewizyjno- animowanych. Tymczasem Shooter - znów! - pokonywał kolejne szczeble redaktorskiej kariery i w 1978 roku został redaktorem naczelnym. To właśnie on miał stać się tą osobą, która uporządkuje sprawy bieżące, ale okazał się redaktorem z wizją, który wyznaczy wydawnictwu zupełnie nowy kurs.
Po objęciu władzy przez nowego red-nacza Marvel znany z lat sześćdziesiątych, ta zbieranina artystów z szalonymi pomysłami, odszedł w przeszłości. Szalony klimat z czasów Lee, Kirby`ego i Ditko stał się tylko wspomnieniem. Pod wodzą Shootera Dom Pomysłów zmienił się w poważne przedsiębiorstwo, kierowane żelazną ręką człowieka, który zrozumiał, że komiksy w USA to naprawdę poważny biznes.
Podczas jego dziewięcioletnich rządów w Marvelu deadline`y były po to, aby ich dotrzymywać. Pod jego redakcją ukazywały się takie klasyki, jak Uncanny X-Men Chrisa Claremonta i Johna Byrne`a, Fantastic Four Byrne`a, Daredevil z rysunkami i scenariuszami Franka Miller. To wtedy Walt Simonson rozbudował mitologię Thora, a Roger Stern pisał równocześnie Avengers i The Amazing Spider-Mana. Moim subiektywnym zdaniem złoty wiek Marvela nastał właśnie za rządów Jima Shootera, które bogato obrodziły w klasyki gatunku super-hero.
Redaktor naczelny Marvela nie tylko miał oko do talentów - dał szansę wspomnianym Millerowi i Simonsonowi, ale też Billowi Sienkiewiczowi - ale również nosa do interesów. Dostrzegł, że przyszłość komiksów to nie kioski z prasą, tylko postawienie na fanów komiksu i tzw. direct market. Zwrócił uwagę, że 24-stronnicowa zeszytówka wychodząca co miesiąc to za mało. Trzeba poszukać innych formatów.
Wymyślił i wprowadził wydania zbiorcze, wydawał pierwsze marvelowskie "powieści graficzne", wpadł na pomysł annuali, mini-serii i wielkich eventów. Za jego kadencji Marvel stworzył imprint Epic. Zapoczątkował także New Universe, w której współtworzył m.in. Star Branda, postać częściowo wzorowaną na nim samym. Sam był autorem scenariusza do "Tajnych Wojen", pierwszego takiego marvelowskiego cross-overa, pozycji z kilku przyczyn istotnej w historii komiksu w USA.
"W pewnym momencie rządów Shootera sprzedaż komiksów Marvela szacowano na ponad 80% całego rynku komiksowego w USA" - jak czytamy na łamach "Forbesa". Taka była właśnie miara sukcesu Jima Shootera.
Zgubiony w latach dziewięćdziesiątych
Redaktor naczelny Marvela był osobą, która miała konkretne wyobrażenie tego, jak powinno funkcjonować wydawnictwo i jak powinno tworzyć się komiksy. Z jednej strony za jego kadencji sytuacja finansowa twórców komiksowych znacznie się poprawiła. Wdrożono program, dzięki któremu rysownicy mogli zachować oryginalne prace, zaczęto wypłacać procenty od sprzedanych egzemplarzy i dodatkowe środki w ramach sprzedawanych licencji (np. na zabawki).
Jednak z drugiej strony jego styl zarządzania był dla wielu twórców ciężki do zniesienia. Dostrzeganie i wyławianie talentów to jedno, ale owocna współpraca z nimi - to inna sprawa. Silna kontrola ze strony pionu redakcyjnego zraziła wielu twórców, którzy od wielu lat pracowali w Marvelu. Za kadencji Shootera Dom Pomysłów opuścili Steve Gerber, Marv Wolfman, John Byrne, Gene Colan czy Doug Moench. To właśnie Shooter miał stać za decyzją o tym, że Jean Grey musi umrzeć za swoje zbrodnie. Wreszcie, miał negatywne zdanie na temat obecności wątków homoseksualnych w komiksach Marvela.
W jaki sposób można oceniać jego marvelowskie dziedziectwo? Jak komentował Danny Fingeroth, scenarzysta i redaktor Marvela z lat 80. i 90. na łamach "Forbesa":
Wiele osób uważa, że Jim był osobą skomplikowaną. Zawsze uważałem, że bez niego i Franka Millera, pomijając jak wiele innych niesamowicie utalentowanych osób przewinęło się przez firmę, Marvel nie przetrwałby do lat osiemdziesiątych
15 kwietnia 1987 roku Jim Shooter został zwolniony po tym, jak Marvel został przejęty przez New World Pictures.
Otwarciem kolejnego rozdziału w jego karierze było zaangażowanie w Voyager Communication i stworzenie wydawnictwa Valiant Comics w 1989 roku. W jego ramach stworzył takie marki, jak Bloodshot, Shadowman, X-O Manowar, Harbinger oraz Archer & Armstrong. Wydawnictwo na rynku radziło sobie ze zmiennym szczęściem, ale sam Shooter w 1992 został zwolniony.
Później próbował jeszcze przebić się na rynku z takimi markami, jak Defiant Comics (razem z legendarnym Steve`em Ditko), Broadway Comics, czy Acclaim Comics, ale żaden z tych projektów nie przetrwał do XXI wieku. Widać było wyraźnie, że jest mu ciężko odnaleźć się w nowej rynkowej rzeczywistości, która została w dużej mierze ukształtowana przez pojawienie się Image Comics. Jego czas po prostu minął.
Po 2000 roku Jim Shooter znalazł się na uboczu branży. Wciąż pozostawał aktywny, przez pewien czas na swoim blogu pisał o historii komiksu. Pojawiał się także na konwentach, gdzie był fetowany przez fanów, którzy pamiętali "o jego zasługach dla branży komiksowej, ale często nie chcieli wspominać jego upadków", jak podsumował Rob Salkowitz w "Forbesie".
Jim, spoczywaj w pokoju.
Źródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz