niedziela, 9 czerwca 2019

#2500 - Giants

Pamiętam, że gdy byłem uczniem szkoły podstawowej, to razem z paczką kolegów z klasy, chodziłem do kina "Zefir" na filmy o wielkich potworach pustoszących japońskie miasta. Każde wyjście było wydarzeniem. 

Dziś nie jestem pewien czy ze względu na to, że film był wspaniały, czy dlatego, że z kolegami, czy może dlatego, że seanse kończyły się po zmroku i w strachu (z duszą na ramieniu) należało przejść całe, opustoszałe osiedle, aby wrócić do domu. Okres fascynacji kaijū minął, gdy poszedłem do liceum. Minął i nie powrócił. Nie oglądałem żadnej części "Pacific Rim" czy współczesnej Godzilli. Nie jestem sentymentalny?

Podczas lektury komiksu "Giants" braci Valderrama miałem okazję sprawdzić, czy faktycznie nie tęsknię za opowieściami o gigantycznych potworach. Okładka albumu jest wielce obiecująca. Widzimy dwóch młodocianych wyrostków uciekających przed rekinopodobnym kolosem. Dynamika sceny, kontrast między monochromatycznymi kolorami, font tytułu, a także opis wydawcy sprawił, że miałem wielką ochotę zapoznać się z tytułem. Nim podzielę się swymi odczuciami, przybliżę trochę fabułę.


Gogi i Zedo to bracia, którzy żyją w Podziemnym Mieście. Ich ambicją jest wstąpić do gangu Krwawych Wilków. Biletem wstępu jest zdobycie grudek czarnego bursztynu, aby tego dokonać muszą udać się na powierzchnię, gdzie w lodowej zamieci czają się potwory. Bohaterowie sprawiają wrażenie zżytych ze sobą. Widać, że mają za sobą wiele trudnych chwil, które udało się przetrwać dzięki wspólnemu działaniu i wzajemnemu zaufaniu. Niespodziewane wypadki podczas wyprawy po bursztyn powodują rozdzielenie się chłopców. Od tego momentu każdy z nich podążać będzie własną drogą. Jakże różne są ich ścieżki! A powtórne spotkanie będzie miało tragiczny finał.

Lepiej niż fabuła przedstawia się wyrazista warstwa wizualna. Pochodzący z Hiszpanii artysta dobrze panuje nad występującymi bohaterami: mimiką oraz gestykulacją, to nie żadne gadające głowy, a żywe osoby z całym sztafażem osobistych grymasów i emocji. Design postaci i potworów utrzymany jest w mangowej stylistyce, która dobrze pasuje do opowieści. Realizm przedstawiania jest umowny. Plansze zbudowano starannie z wielkim wyczuciem kadrowania. Rozłożenie paneli jest różnorodne, nie ma miejsca na sztampę i nudę. Warto się z omawianą pozycją zapoznać choćby dla samych rysunków Miguela Valderramy.


O "Giants" mógłbym napisać jeszcze kilka zdań superlatywów, bo fabuła została przemyślana i dobrze skonstruowana. Podoba mi się przenikanie między opowieścią przygodową, a inicjacyjną. Z mojego punktu widzenia komiks posiada jeden duży minus, nad którym ciężko mi przeskoczyć: nie jestem w stanie zaakceptować protekcjonalnego tonu wypowiedzi narratora, całego tego pouczania i mentorskiego tonu. Dwa lub trzy razy miałem ochotę przerwać lekturę. Wielka szkoda, bo to mógł być dobry komiks.

Brak komentarzy: