wtorek, 18 lipca 2017

#2348 - Náströnd

W komiksie "Náströnd" Søren Mosdal głównym bohaterem swojej opowieści uczynił niejakiego Thorkela. Mieliśmy już okazję poznać tego wielkiego i bezwzględnego Wikinga, ponieważ występuje, jako Ferserk, w poprzednim albumie duńskiego twórcy. W komiksie "Eryk Rudy. Opowieść zimowa" wspomniany mężczyzna gra rolę przybocznego i jednego z najbardziej zaufanych ludzi władcy Grenlandii Eryka Thorwaldssona.




Niestety, podczas walki z wyznawcami Chrystusa ginie, a Leif – syn Eryka – zadaje mu podstępny cios w plecy. Akcja bieżącej pozycji rozpoczyna się dosłownie w chwilę po tym dramatycznym wydarzeniu. Wydawać by się mogło, że taki dzielny wojownik, który zginął w walce i z bronią w ręku, automatycznie wyląduje w Valhalli. Czy aby na pewno?

Jakież więc jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że wespół ze swoją niewolnicą ląduje na złowrogim i niegodnym wybrzeżu umarłych, gdzie gromadzą się krzywoprzysięzcy, mordercy, złodzieje i wszelkiej maści złoczyńcy. Bohater nie potrafi zrozumieć, dlaczego – za jakie grzechy – znalazł się w świecie Hel, gdzie "słońce nigdy nie wschodzi i dzień nigdy się nie zaczyna" (cytat z książki: "Mitologia nordycka" Neila Gaimana).


W głównej mierze akcja albumu skupia się na działaniach Thorkela, który gorączkowo próbuje wydostać się z królestwa córy Lokiego. W porównaniu z wielowątkowym "Erykiem Rudym" fabuła "Náströnd" ma mocno minimalistyczny charakter. Bohater rozmawia z niewolnicą Deirdre, wspina się na drzewo Yggdrasil i walczy z demonicznym pomagierem Hel. Niewiele więcej się dzieje, ale całość spowija ciężki i mroczny klimat. 

Ogromnym zaskoczeniem jest jednak przedostania plansza, która wywraca czytelnicze wyobrażenie na lewą stronę. Pewien prosty zabieg zmusza, abyśmy po zakończonej lekturze od razu przeczytali całość raz jeszcze. Nie będę zdradzał na czym dokładnie polega autorski pomysł. Muszę przyznać, że spodobało mi się, to w jaki sposób Mosdal przenicował skądinąd prostą fabułę.

Omawiana odsłona zachwyca oprawą graficzną. Całość narysowano ekspresyjną, mocną i grubą kreską. W przeciwieństwie do "Eryka…" plansze nie są kolorowe. Czerń i biel tym mocniej działają na wyobraźnię czytelnika, wzmacniając niesamowite i tajemnicze elementy opowieści. Ukazana rzeczywistość nie jest ani przyjemna, ani przyjazna. W końcu akcja rozgrywa się w piekle, gdzie długie cienie (i nie tylko) pełzają po ziemi. Na uwagę zasługuje także kadrowanie i sposób budowania plansz.


"Náströnd" to niejako spin-off poprzedniego komiksu Mosdala, ale stanowi rzecz samoistną, którą można czytać bez znajomości "Eryka Rudego". Publikacja wydana jesienią ubiegłego roku przez Centralę to poniekąd komiks historyczny, gdyż całość w dużym stopniu oparta została na faktach. Recenzowana pozycja jest swoistym thrillerem psychologicznym o niejednoznacznym i symbolicznym przesłaniu.

Brak komentarzy: