Piąty tom serii "Lady S", w której główną rolę gra atrakcyjna Suzan Fitzroy vel. Szania Rivkas, przynosi zasadniczą zmianę w sposobie prowadzenia fabuły. Jean Van Hamme zdecydował się wystąpić z utartych torów, które wypracował w uprzednich czterech częściach. Ich scenariusze oparte były na nośnym, acz prostym schemacie: protagonista przebywa z ojcem w delegacji lub na placówce dyplomatycznej gdzieś poza USA, tam odnajduje ją Orion, który zleca dziewczynie jakąś szpiegowską misję. Tymczasem w albumie "Kret w Waszyngtonie" całość rozegrana została zupełnie inaczej.
Początkowe sceny nie zapowiadają wolty. Akcja albumu rozpoczyna się pewnego słonecznego poranka w sypialni pani prezydent Stanów Zjednoczonych, gdzie gości dobrze nam znany James Fitzroy – przybrany rodzic Szani. Przy śniadaniu kochankowie rozmawiają o tym, że w Białym Domu ich związek nie jest żadną tajemnicą, ale mimo to muszą zachowywać pozory, czyli żadnych oficjalnych wspólnych wystąpień. Jednakże nie ich wzajemna relacja jest tym, co napędza fabułę bieżącego zeszytu. Co prawda znaczenie ma fakt, że pani prezydent walczy o nominację swojej partii, aby móc wystartować w kolejnych wyborach. Dołki pod nią kopie ambitny senator Harry Gover, który ma chrapkę na prezydencki fotel. Mężczyzna ma plan, jak pozbyć się konkurentki.
W dyplomatyczną intrygę na najwyższym stopniu uwikłana zostaje nasza bohaterka. Kolejny raz ktoś wykorzystuje przeszłość dziewczyny, aby wywrzeć nacisk, zdobyć kontrolę i skłonić do odpowiedniego zachowania. Jednak tym razem ostrze szantażu nie jest skierowane bezpośrednio w Suzan. Myślę, że nie zdradzę za dużo, jeśli napiszę, że senator Gover poprzez zdyskredytowanie Jamesa Fitzroy’a próbuje ugodzić panią prezydent Donnę Freeman. Sytuacja z planszy na plansze robi coraz bardziej dramatyczna, pętla powoli się zaciska. Protagonistka, chcąc ratować dobre imię ojczyma, decyduje się zerwać więzi łączące ją z Ameryką.
W bieżącym tomie Van Hamme mniej uwagi poświęca protagonistce całego cyklu, a skupia się na postaciach pobocznych. Wiarygodnie zostaje poprowadzona osoba pani prezydent, uzyskujemy więcej informacji o byłym ambasadorze oraz o charakterze relacji, która łączy tych dwoje. Trochę blado wypada płatny zabójca wynajęty przez senatora, rozumiem, że Suzan musiała go pokonać, ale dać się zaskoczyć nieszkolonej w sztukach walki dziewczynie…
Warstwa graficzna jest dziełem tego samego rysownika, co poprzednio. W tej materii nie uświadczymy żadnych zmian. Philippe Aymond nadal bardzo szczegółowo i dokładnie ukazuje rzeczywistość, w której ma miejsce akcja. Waszyngton i Biały Dom odwzorowano precyzyjnie. Prace Aymonda niezmiennie podobać się będą czytelnikom, którzy wysoko sobie cenią realistyczny rysunek. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na dynamikę występujących postaci, które często ukazane są w ruchu i to również wypada dobrze.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że zmiana sposobu prowadzenia jest miłym zaskoczeniem. Delikatnie zmienia się także charakter opowieści, scenarzysta delikatnie przesuwa akcenty: z thrillera szpiegowskiego w stronę political fiction. A zaskakujące zakończenie bieżącej odsłony otwiera zupełnie nowy rozdział w życiu "Lady S".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz