Wikingowie, ich wierzenia oraz podboje to nośny temat dla popkultury. Wystarczy wymienić takie produkcje filmowe, jak "Trzynasty wojownik", "Valhalla: Mroczny wojownik", "Beowulf. Droga do sprawiedliwości" albo niezwykle popularny serial telewizyjny "Wikingowie", powstający przy udziale kanału History, czy też animowaną produkcję dla dzieci "Jak wytresować smoka?".
Twórcy komiksowi po barbarzyńców z Północy sięgają równie często. Najbardziej znanym cyklem jest oczywiście "Thorgal", który w ostatnim czasie rasową popkulturową marką, ale wspomnieć także wypada o dyptyku "Asgard". W ubiegłym roku oficyna Centrala opublikowała album noszący tytuł "Eryk Rudy. Opowieść zimowa" autorstwa Sørena Mosdala, którego fabuła zainspirowana została autentycznymi wydarzeniami kolonizacji Grenlandii przez Wikingów. Jak komiks ten prezentuje się na tle innych podobnych produkcji?
Tytułowy bohater omawianego komiksu – Eryk Thorwaldsson, który przydomek Rudy zyskał z powodu koloru włosów – to postać historyczna. Urodził się w Norwegii, z której został wygnany za morderstwo, najpierw osiedlił się w północno-zachodniej Islandii, tam również popadł w konflikt z sąsiadem, który skończył się krwawą masakrą. Znów został skazany na banicję. W nowym miejscu nie przebywał zbyt długo, bo doszło do kolejnych rękoczynów. I znów Eryk wraz z rodziną musiał uciekać, tym razem postanowił pożeglować na północ. Tak w 982 roku trafił na niezamieszkałą Grenlandię, gdzie się osiadł. Ściągnął na wyspę dużą grupę kolonistów, którzy zbudowali kilka osad. Thorwaldsson władał wyspą aż do swojej śmierci, czyli około dwudziestu lat. Tyle jeśli chodzi o suche fakty. Część z nich możemy poznać podczas lektury komiksu, gdyż pojawiają się w formie retrospektywnych epizodów, ale na potrzeby spójności opowieści zostały delikatnie przetworzone.
Historia, którą opowiada Mosdal jest posępna i surowa. Fabuła rozpoczyna się od powrotu jednego z synów protagonisty, Leifa, z Norwegii na wyspę. Potomek przywozi ze sobą królewskiego kapłana, który ma nawrócić mieszkańców Grenlandii na chrześcijaństwo. To się Erykowi zupełnie nie podoba, jeszcze mniej mu się podoba, że syn przyjął chrzest. Konflikt narasta z dnia na dzień, a finał jest, oczywiście, krwawy. Co by nie mówić, protagonista nie ma sympatycznego charakteru. Scenarzysta poświęca sporo uwagi, aby ukazać porywczy temperament wodza. Czytelnik może i z każdą kolejną planszą zaczyna lepiej rozumieć zachowanie głównego bohatera, jednak nie wpływa to na ewentualną sympatię. Eryka Rudego nie da się lubić. Zresztą w komiksie nie występuje żadna w pełni pozytywna osoba, a bohaterów jest całkiem sporo.
Lektura wymaga od czytelnika niemało uwagi, gdyż fabuła jest wielowątkowa, a do tego scenarzysta płynnie miesza porządek realny, naturalistyczny z magicznym. Stara wiara ściera się z nową. Cuda czynią i pogański czarownik, i katolicki ksiądz. W końcu walczą o niewinne dusze. Z jednej strony Odyn i demony, a z drugiej magia krzyża. Warto nadmienić, że bitewne sceny mają bardzo brutalny przebieg: odcięte kończyny, latające głowy i morze krwi.
Surowość opowieści podkreślają rysunki i kolory. Mosdal używa ostrej, kanciastej kreski, żadnych obłych linii. To nie jest rysunek realistyczny, postaci ukazano karykaturalnie, ale przedstawienie nie jest ani zabawne, ani miłe, raczej straszne i przerażające. Całość jawi się niezwykle ekspresywnie i drapieżnie. Dobrze dobrano także kolory, zimna paleta barw podkreśla mroczy i nieoczywisty charakter komiksu.
Przyznaję, nie czytałem żadnej klasycznej skandynawskiej eddy czy sagi. Jednak wydaje mi się, że album "Eryk Rudy. Opowieść zimowa" ma w sobie podobny epicki rozmach i charakter. Søren Mosdal udowodnił, że w historie bazujące na faktach mają w sobie duży potencjał, niekoniecznie przyjemnie rozrywkowy, a drapieżny i przejmujący. Dlatego cieszy, że oficyna Timof i cisi wspólnicy ma w planach wydawniczych kolejny album duńskiego autora, który nosi tytuł: "Nastrand. The Beach of the Dead", którego opis zapowiada ciekawą pozycję. Ciekawe kiedy zostanie opublikowany? Czekam!
Twórcy komiksowi po barbarzyńców z Północy sięgają równie często. Najbardziej znanym cyklem jest oczywiście "Thorgal", który w ostatnim czasie rasową popkulturową marką, ale wspomnieć także wypada o dyptyku "Asgard". W ubiegłym roku oficyna Centrala opublikowała album noszący tytuł "Eryk Rudy. Opowieść zimowa" autorstwa Sørena Mosdala, którego fabuła zainspirowana została autentycznymi wydarzeniami kolonizacji Grenlandii przez Wikingów. Jak komiks ten prezentuje się na tle innych podobnych produkcji?
Tytułowy bohater omawianego komiksu – Eryk Thorwaldsson, który przydomek Rudy zyskał z powodu koloru włosów – to postać historyczna. Urodził się w Norwegii, z której został wygnany za morderstwo, najpierw osiedlił się w północno-zachodniej Islandii, tam również popadł w konflikt z sąsiadem, który skończył się krwawą masakrą. Znów został skazany na banicję. W nowym miejscu nie przebywał zbyt długo, bo doszło do kolejnych rękoczynów. I znów Eryk wraz z rodziną musiał uciekać, tym razem postanowił pożeglować na północ. Tak w 982 roku trafił na niezamieszkałą Grenlandię, gdzie się osiadł. Ściągnął na wyspę dużą grupę kolonistów, którzy zbudowali kilka osad. Thorwaldsson władał wyspą aż do swojej śmierci, czyli około dwudziestu lat. Tyle jeśli chodzi o suche fakty. Część z nich możemy poznać podczas lektury komiksu, gdyż pojawiają się w formie retrospektywnych epizodów, ale na potrzeby spójności opowieści zostały delikatnie przetworzone.
Historia, którą opowiada Mosdal jest posępna i surowa. Fabuła rozpoczyna się od powrotu jednego z synów protagonisty, Leifa, z Norwegii na wyspę. Potomek przywozi ze sobą królewskiego kapłana, który ma nawrócić mieszkańców Grenlandii na chrześcijaństwo. To się Erykowi zupełnie nie podoba, jeszcze mniej mu się podoba, że syn przyjął chrzest. Konflikt narasta z dnia na dzień, a finał jest, oczywiście, krwawy. Co by nie mówić, protagonista nie ma sympatycznego charakteru. Scenarzysta poświęca sporo uwagi, aby ukazać porywczy temperament wodza. Czytelnik może i z każdą kolejną planszą zaczyna lepiej rozumieć zachowanie głównego bohatera, jednak nie wpływa to na ewentualną sympatię. Eryka Rudego nie da się lubić. Zresztą w komiksie nie występuje żadna w pełni pozytywna osoba, a bohaterów jest całkiem sporo.
Lektura wymaga od czytelnika niemało uwagi, gdyż fabuła jest wielowątkowa, a do tego scenarzysta płynnie miesza porządek realny, naturalistyczny z magicznym. Stara wiara ściera się z nową. Cuda czynią i pogański czarownik, i katolicki ksiądz. W końcu walczą o niewinne dusze. Z jednej strony Odyn i demony, a z drugiej magia krzyża. Warto nadmienić, że bitewne sceny mają bardzo brutalny przebieg: odcięte kończyny, latające głowy i morze krwi.
Surowość opowieści podkreślają rysunki i kolory. Mosdal używa ostrej, kanciastej kreski, żadnych obłych linii. To nie jest rysunek realistyczny, postaci ukazano karykaturalnie, ale przedstawienie nie jest ani zabawne, ani miłe, raczej straszne i przerażające. Całość jawi się niezwykle ekspresywnie i drapieżnie. Dobrze dobrano także kolory, zimna paleta barw podkreśla mroczy i nieoczywisty charakter komiksu.
Przyznaję, nie czytałem żadnej klasycznej skandynawskiej eddy czy sagi. Jednak wydaje mi się, że album "Eryk Rudy. Opowieść zimowa" ma w sobie podobny epicki rozmach i charakter. Søren Mosdal udowodnił, że w historie bazujące na faktach mają w sobie duży potencjał, niekoniecznie przyjemnie rozrywkowy, a drapieżny i przejmujący. Dlatego cieszy, że oficyna Timof i cisi wspólnicy ma w planach wydawniczych kolejny album duńskiego autora, który nosi tytuł: "Nastrand. The Beach of the Dead", którego opis zapowiada ciekawą pozycję. Ciekawe kiedy zostanie opublikowany? Czekam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz