Kompletnie nie mam ochoty pisać o „Original Sin”, kolejnym wielkim evencie Marvela. Nie mam siły wyliczać wszystkich tie-inów, które będą połączone z historią pisaną przez Jasona Aarona z rysunkami Mike`a Deodato, nie widzę sensu w tłumaczeniu peanów Axela Alonso i Toma Brevoorta na cześć wydarzenia, które było planowane już od dawna i które (nie zgadniecie!) będzie miało wielki wpływ na Ziemię-616. Rozumiem, że Dom Pomysłów musi podgrzewać atmosferę przed C2E2 i szykować się na wiosenną walkę czytelnika i listy sprzedaży, ale straciłem zupełnie serce do crossoverów. Bo ile razy można się rozczarowywać? „Shadowland” pogrzebało wszystko to, co w „Daredevilu” zbudowali Bendis z Brubakerem, „Siege” zakończyło rządy Normana Osborna w koszmarnym stylu, „Fear Itself” i „Avengers vs. X-Men” wspominam jako jedne z najgorszych historii w ostatniej dekadzie.
Za każdym razem, kiedy brałem się do ich lektury miałem choć proymk nadziei, że tym razem będzie inaczej, że tym razem się uda. Nigdy nie było, nigdy się nie udało. Trudno teraz oczekiwać czegokolwiek dobrego po „Original Sin”, choć fakt pojawienia się Deathloka w jednej z części antologii „Original Sins” (bohaterami szorciaków mają tam być między innymi Howard the Duck, Lockjaw, J. Jonah Jameson czy Hood) będzie zapowiedzią jego solowej serii pisanej przez Nathana Edmondsona z rysunkami Mike`a Perkinsa jest dobrą wiadomością.
Za każdym razem, kiedy brałem się do ich lektury miałem choć proymk nadziei, że tym razem będzie inaczej, że tym razem się uda. Nigdy nie było, nigdy się nie udało. Trudno teraz oczekiwać czegokolwiek dobrego po „Original Sin”, choć fakt pojawienia się Deathloka w jednej z części antologii „Original Sins” (bohaterami szorciaków mają tam być między innymi Howard the Duck, Lockjaw, J. Jonah Jameson czy Hood) będzie zapowiedzią jego solowej serii pisanej przez Nathana Edmondsona z rysunkami Mike`a Perkinsa jest dobrą wiadomością.
W listopadzie startuje „Spider-Verse” epicka historia, w której zobaczymy WSZYSTKIE wcielenia/wersje/klony/kobiece modele Człowieka Pająka z najróżniejszych rzeczywistości i imprintów. Pojawią się zatem między innymi Peter Porker, Spider-Man 2099, Ben Reilly, May Parker czy Miles Morales. Wszystko zacznie się w dziewiątym numerze on-goinga „The Amazing Spider-Man”, a później rozlezie się na inne miesięczniki związane z pajęczą rodziną stając się regularnym crossoverem. W jaki logiczny sposób Danowi Slottowi (scenarzyście „Spider-Verse”) uda się to wszystko pogodzić – nie mam zielonego pojęcia, ale przypuszczam, że nie obejdzie się bez międzywymiarowych podróży, co nigdy nie brzmi dobrze, a szczególnie w tym przypadku. Wiadomo jednak, że w roli łotra wystąpi dawno nie widziany Morlun, którego nazywa się „częścią czegoś większego”, a oprawą graficzną zajmie się Olivier Coipel. Pomysł na „Spider-Verse” przypomina nieco fabułę gry „Spider-Man: Shattered Dimensions”, ale nie ma się co dziwić, bo Slott był jednym z autorów scenariusza produkcji Activision i pomyślał, że podobny koncept można by wykorzystać w komiksie, tylko na większą skalę.
Czy pisałem już, że „Southern Bastards” Jasona Aarona i Jasona Latoura jest jedną z najbardziej oczekiwanych premier komiksowych tego roku? Jeśli nie to piszę - „Southern Bastards” z Image Comics to jedna z najciekawiej (jeśli nie najciekawsza!) zapowiadających się premier komiksowych 2014 roku. Znamy już datę premiery pierwszego zeszytu – jeśli obejdzie się bez opóźnień, to ukaże się on 30 kwietnia. W rolę głównego bohatera serii wcieli się Earl Tubbs, który po latach wraca w swoje rodzime strony, aby zająć się rodzinnymi sprawami. Ale Craw County w stanie Alabama, z którego pochodzi, nie jest już tym samym miejsce, co kiedyś. Wraz śmierci ojca Earla, który pełnił tu obowiązki szeryfa wiele się zmieniło. Miasteczkiem rządzi Euless Boss, trener lokalnej drużyny footballu amerykańskiego Runnin` Rebs i szef Boss BBQ. Co tu dużo mówić – to drań jakich mało, a leEarl nie chce żadnych kłopotów. Niestety, kłopoty same go znajdą. Zarówno Aaron, jaki i Latour pochodzą z głębokiego południa (jeden jest z Alabamy, a drugi – z Południowej Karoliny) należy więc spodziewać się, że lokalny koloryt zostanie odwzorowany bardzo pieczołowicie.
Bardzo optymistycznie nastraja mnie fakt, że obaj autorzy współpracowali przy wcześniejszych produkcjach (na wspólnym koncie mają „Wolverine`a” „Scalped”), znają się i lubią. W wywiadzie dla CBR pada nawet słowo „przyjaciele”, a Aaron podkreśla, że wreszcie będzie miał okazję pracować z kimś, z kim kontakt nie będzie ograniczał się jedynie do wymiany maili, jak miało to miejsce przy jego fuchach dla Marvela. Scenarzysta „Southern Bastards” nie wyobraża sobie nikogo innego na stanowisku rysownika. „Robię komiks o wszystkim, co kocham i nienawidzę w Południu. Potrzebowałem prawdziwego Południowca, aby zrobił go ze mną” - kwituje Aaron.
Po „Southern Bastards” spodziewam się obyczajowego kryminału utrzymanego w ponurym, może noirowym klimacie. Wygląda na to, że dużo miejsca zostanie poświęcone postaci Earla, a w pierwszym zeszycie dowiemy się nieco więcej o nim i jego relacjach z ojcem. Aaron pytany o inspiracje w pierwszym rzędzie wymienia filmy braci Coen zwracając na fakt, że Ethanowi i Joelowi po mistrzowsku wychodzi mieszanie elementów komediowych ze znacznie poważniejszymi i mroczniejszymi akcentami. Tak ma być w przypadku jego najnowszego projektu, które w porównaniu ze „Scalped” ma być znacznie lżejsze i... bardziej zabawne. Graficznie rzecz prezentuje się więcej, niż dobrze. Widać, że Latour zna się na swoim fachu, więcej – jego kreska zdaje się doskonale pasować do brudnego, zapyziałego miasteczka, gdzieś na południowym zadupiu.
Filmowe plany Marvel Studios sięgają 2028 roku. Tak, tym razem nie zrobiłem żadnej literówki – jak zapewnia Kevin Feige harmonogram produkcji zaplanowany jest na przyszłe czternaście lat. W wywiadzie opublikowanym na łamach „Bloomberg Businessweek” szef filmowego oddziału Domu Pomysłów przyznał, że nie będą podejmowane próby odzyskania praw X-Men i Spider-Man, bo w ich posiadaniu znajduje się coś znacznie bardziej wartościowego – uniwersum dziesiątek tysięcy postaci, setek tytułów z których każdy jest potencjalnych kinowym przebojem. Feige`owi wypada pogratulować dobrego samopoczucia, a jego wypowiedzi o marvelowskiej „mapie drogowej” ustalonej do 2028 roku nie wypada traktować inaczej, jak zbiór mniej lub bardziej różnych koncepcji, pobożnych życzeń i pomysłów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz