Grzegorz Janusz i Berenika Kołomycka współpracują ze sobą już od paru lat. Efekty ich kooperacji można było zobaczyć m.in. w antologiach "44" i "W sąsiednich kadrach. Czesi i Polacy o sobie w komiksie". Teraz przyszedł czas na pełnometrażowy album, wydany nakładem Taurus Media. Janusz pod tym względem prawdziwy weteran i uznany twórca ("Esencja", "Romantyzm", "Tragedyja płocka"), dla Kołomyckiej to debiut i jednocześnie praca dyplomowa, obroniona na warszawskiej ASP na ocenę bardzo dobrą. To wszystko powinno stanowić sporą rekomendację dla czytelnika. A jednak po lekturze odczułem lekki zawód.
Uwaga, mogą zdarzyć się spoilery, chociaż "Wykolejeniec" to bynajmniej nie historyjka typu "a na końcu zabił ogrodnik", gdzie zdradzenie szczegółów intrygi psuje jedyną radość z czytania. Ten komiks akurat można smakować na kilka sposobów.Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym projekcie, pewne skojarzenie nasunęło się od razu - "Karuzela głupców" Jasona Lutesa. Obydwa albumy łączą główne postaci zgorzkniałych, podupadłych iluzjonistów na zakręcie życiowym, co to nie stronią od butelki. Podczas lektury można dostrzec inne podobne tropy - motyw próby samobójczej, snu mieszającego się z rzeczywistością, problemów z partnerką. Uważny czytelnik dostrzeże pewnie jeszcze parę innych podobnych elementów, trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że obydwa albumy identyczne pod względem treści jednak nie są, zaś ich porównanie nie jest moim celem w tym tekście*.
Dzieło Lutesa to przede wszystkim obyczajówka o tych, którym w życiu trochę nie wyszło. Janusz poszedł w stronę poetycko-intelektualnej impresji, fabułę wypełniając surrealistycznymi widziadłami sennymi magika oraz niezwykłymi gadżetami podróżnika-zbieracza (typu negatyw zdjęcia Boga czy różaniec ze świetlików) i jego sprytnie wymyślonymi anegdotami (chociaż wszystkie tak naprawdę oparte na jednym mechanizmie). Doceniam te wszystkie cwane i wysublimowane "chuchnięcia umysłu"** wypełniające ten album po brzegi, doceniam ładnie pomyślany i zrealizowany koncept o ciągu przyczynowo-skutkowym "magik-tory-pociąg", będący motorem całej fabuły. Koncept, który jednocześnie zachęca czytelnika do wnikliwszej analizy pozornie bezsensownych na pierwszy rzut oka obrazów za oknem pociągu, pod kątem tego co wiemy o życiu iluzjonisty z pierwszych stron opowieści, Doceniam to wszystko i chylę czoła przed kunsztem pisarskim, ale koniec końców, "Wykolejeniec" pozostawił mnie raczej obojętnym i po raz drugi raczej po niego nie sięgnę zbyt szybko. Zabrakło mi tego czegoś, za co mógłbym ten komiks pokochać.
Natomiast podoba mi się styl Kołomyckiej - jest taki szorstki i niewygładzony. a jednocześnie na swój sposób subtelny. Kreska wydaje się miejscami toporna, a mimo wszystko widać w jej pracy wyczucie, dobre rozłożenie akcentów w rysunkach i konstrukcji plansz. Mdława błękitno-pomarańczowa kolorystyka dokłada tutaj do uczucia odrealnienia w całej historii. Ta chropawa konwencja nie przypadnie każdemu do gustu (wiem, recenzencki banał) i pewnie znajdą się tacy, którzy zjadą ją z góry na dół - ale fakt faktem, Berenice nie można odmówić talentu i wyrazistego stylu. No i fantastyczna okładka!
Jest "Wykolejeniec" jedną z ciekawszych premier tego roku, zarówno pod względem fabularnym jak i graficznym. Entuzjasta powie, że rysowniczkę słusznie wysoko ocenili profesorowie z ASP, zaś scenarzysta oczarowuje pomysłowością, erudycją i odważną wędrówką w meandry ludzkiej podświadomości. Cynik rzeknie, że anegdotami i wizjami sennymi scenarzysta przysłania brak akcji i zupełnie nie budzi w czytelniku emocji, zaś styl i konwencja twórcza rysowniczki boleśnie drapie w przyzwyczajone do Photoshopowych wypieszczeń oczy. Ja jestem jakoś tak pomiędzy, wzorem "Mam talent" mógłbym powiedzieć "dwa razy na tak, raz na nie" ale lekturę "Wykolejeńca" jednak polecam.
* ...ale może kiedy indziej?
** copyright: E.A. Poe & B. Leśmian
8 komentarzy:
efekty ich kooperacji można było zobaczyć m.in. w antologiach "44" i "W sąsiednich kadrach. Czesi i Polacy o sobie w komiksie".
Za dużo o jedno "m.in."
Zresztą, casus Bereniki w polskim komiksowie to temat na osobny wpis.
Maciej drążysz casus...
Czyli ogólnowiadome ploty które od dawna plotami nie są
czy casus? Po prawniczemu, jako pierwszy z serii? czy jako wyjątek od reguły?
Wolałbym to drugie w sumie...
Osobnego wpisu nie będzie pewnie u nikogo to jajca trza pokazac z brązu i stali :)
Rob chcesz zniechęcić do komiksu, sugerując, że tak jest wydrukowany? Czy mi się monitor psuje?
@Maciej, Karol
Aleosocho?
@pjp
Moja nieudolność, nie Twój monitor. Departament Graficzny Kolorowych Zeszytów przyjdzie i naprawi.
@Rob, no pokaż mi w komiksowie jakiegoś twórcę, który pojawił się znikąd i debiutował udziałem w trzech ekskluzywnych antologiach do których dostał zaproszenie. Od razu skok na głęboką wodę i na salony.
Maciej, zawistniku.
ale w czym problem, tzn z Bereniką nas salonach?
dla mnie by to było podejrzane, gdyby naprodukowała gniotów, ale ani w Sąsiednich kadrach, ani w City Stories, ani w Wykolejeńcu (powstaniowych antologii nie czytam) nie podpadła. Ba, Wykolejeniec z polskich komiksów w tym roku podobał mi się najbardziej.
Nie pisałem, że to jest problem. Prosiłem o wskazanie podobnego przypadku.
Prześlij komentarz