Na Kolorowych raczej rzadko piszemy o webkomiksach. Tytuł serwisu zobowiązuje, w końcu "zeszyty" to papier, więc to na nim trzeba się koncentrować, nie? Zabawne, bo akurat od pisania o komiksach internetowych zacząłem swoją skromną karierę komiksowego gryzipiórka - wpierw na łamach PCWK, potem okazjonalnie w stosownym dziale "Esensji". A potem przestałem. Tytułem, który zmobilizował mnie do powrotu do korzeni jest "Czwórka na pokładzie", duetu Dominika Węcławek i Piotr Bartosiak. Prawdopodobnie najlepszy polski sieciowy debiut A.D. 2010 i jeden z najlepszych krajowych komiksów, jakie się w tym roku ukazały. Nie tylko wśród tych z przedrostkiem "web-".
"Czwórka na pokładzie" ukazuje się na platformie warszawianki.pl - internetowego serwisu Życia Warszawy przeznaczonego dla kobiet. Co dwa tygodnie pojawia się nowy czterostronicowy odcinek, fabuła oparta jest na faktach i osobistych doświadczeniach scenarzystki W pierwszym, dziesięcioodcinkowym sezonie przedstawiła ona historię swojej drugiej ciąży, od niepokojących pierwszych badań przez napięte oczekiwanie aż po udany (całe szczęście!) poród. W drugim, który rozpoczął się na początku listopada, pojawia się cała "czwórka" w komplecie. I pierwsze problemy związane z powiększoną rodziną...
...ktoś pewnie powie, że to zwykłe babskie pitolenie, o intymnych kobiecych sprawach dla innych pań, że takich ciążowo-rodzicielskich pamiętniczków autorek skłonnych do obnażania przed światem zawartości własnego brzucha i relacji z partnerem było już parę i że w ogóle nic specjalnego.
Możliwe.
Tyle że, jak dla mnie, "Czwórka" to komiks wyjątkowy. Wszystko w nim jest idealnie wyważone, Węcławek potrafi opowiadać, wartko prowadzi narrację i nie przynudza. W pewnych sprawach bywa szczera do bólu i nie stroni od trudnych tematów (rozważanie aborcji czy też niezbyt pozytywny stosunek rodziny do kolejnej ciąży), ale jednocześnie nie ucieka się do niesmacznego ekshibicjonizmu. Serdecznie i z humorem przedstawia perypetie swojej własnej najbliższej familii, unikając przy tym bombardowania czytelników wysokim stężeniem macierzyńskiej sacharozy i filozofującego zadęcia, co bywa przypadłością podobnych produkcji autorstwa młodych matek. Zwyczajnie, po ludzku opowiada o takich sprawach jak kolejne wizyty u lekarza, przemęczenie ogromem obowiązków, wspólne wyczekiwanie, lęk przed przyszłością.
Kilka pierwszych odcinków zrealizował Filip "Phi" Lipiński, rysownik na co dzień zamieszkały w Niemczech. Jego styl przypominał mi niektóre wczesne prace Tomka "Asu" Pastuszki. Po czwartym odcinku nastąpiła zmiana ołówkowego, teraz graficzne stery dzierży Piotr "Canty" Bartosiak. I jest to zdecydowanie zmiana na lepsze, jako że Canty operuje lekką i dynamiczną krechą, która świetnie pasuje do charakteru opowieści. Rysunki przestały być przyciężkawe, nabrały pełni życia, aż miło się ogląda. Duet twórczy doskonale rozumie język komiksu, dobrze się czyta różnorodnie skomponowane plansze.
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to kiepska zaprojektowana nawigacja pomiędzy kolejnymi odcinkami na stronie, uciążliwa zwłaszcza dla kogoś kto nie śledzi "Czwórki" regularnie i od początku. Co cztery plansze trzeba wracać do głównego indeksu, gdyby nie funkcja nowych kart w przeglądarce, to bym skisł podczas krótkiej lektury przed pisaniem tego tekstu. Ale rozumiem, że takie są wymogi serwisu a nie osobiste widzimisię autorów.
Generalnie cymesik - jeden z najciekawszych obecnie polskich komiksów obyczajowych, na którego dalsze odcinki chętnie czekam. Jeżeli komuś marzy się struganie komiksu autobiograficznego, powinien bez wahania sięgnąć po "Czwórkę" jako wzór, bo to świetny przykład, jak można pisać o samym sobie bez żenady. Webkomiks tkliwy ale absolutnie nie ckliwy. Liczę na kolejne sezony oraz na eleganckie i zbiorcze papierowe podsumowanie duetu twórczego Węcławek & Bartosiak.
"Czwórka na pokładzie" ukazuje się na platformie warszawianki.pl - internetowego serwisu Życia Warszawy przeznaczonego dla kobiet. Co dwa tygodnie pojawia się nowy czterostronicowy odcinek, fabuła oparta jest na faktach i osobistych doświadczeniach scenarzystki W pierwszym, dziesięcioodcinkowym sezonie przedstawiła ona historię swojej drugiej ciąży, od niepokojących pierwszych badań przez napięte oczekiwanie aż po udany (całe szczęście!) poród. W drugim, który rozpoczął się na początku listopada, pojawia się cała "czwórka" w komplecie. I pierwsze problemy związane z powiększoną rodziną...
...ktoś pewnie powie, że to zwykłe babskie pitolenie, o intymnych kobiecych sprawach dla innych pań, że takich ciążowo-rodzicielskich pamiętniczków autorek skłonnych do obnażania przed światem zawartości własnego brzucha i relacji z partnerem było już parę i że w ogóle nic specjalnego.
Możliwe.
Tyle że, jak dla mnie, "Czwórka" to komiks wyjątkowy. Wszystko w nim jest idealnie wyważone, Węcławek potrafi opowiadać, wartko prowadzi narrację i nie przynudza. W pewnych sprawach bywa szczera do bólu i nie stroni od trudnych tematów (rozważanie aborcji czy też niezbyt pozytywny stosunek rodziny do kolejnej ciąży), ale jednocześnie nie ucieka się do niesmacznego ekshibicjonizmu. Serdecznie i z humorem przedstawia perypetie swojej własnej najbliższej familii, unikając przy tym bombardowania czytelników wysokim stężeniem macierzyńskiej sacharozy i filozofującego zadęcia, co bywa przypadłością podobnych produkcji autorstwa młodych matek. Zwyczajnie, po ludzku opowiada o takich sprawach jak kolejne wizyty u lekarza, przemęczenie ogromem obowiązków, wspólne wyczekiwanie, lęk przed przyszłością.
Kilka pierwszych odcinków zrealizował Filip "Phi" Lipiński, rysownik na co dzień zamieszkały w Niemczech. Jego styl przypominał mi niektóre wczesne prace Tomka "Asu" Pastuszki. Po czwartym odcinku nastąpiła zmiana ołówkowego, teraz graficzne stery dzierży Piotr "Canty" Bartosiak. I jest to zdecydowanie zmiana na lepsze, jako że Canty operuje lekką i dynamiczną krechą, która świetnie pasuje do charakteru opowieści. Rysunki przestały być przyciężkawe, nabrały pełni życia, aż miło się ogląda. Duet twórczy doskonale rozumie język komiksu, dobrze się czyta różnorodnie skomponowane plansze.
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to kiepska zaprojektowana nawigacja pomiędzy kolejnymi odcinkami na stronie, uciążliwa zwłaszcza dla kogoś kto nie śledzi "Czwórki" regularnie i od początku. Co cztery plansze trzeba wracać do głównego indeksu, gdyby nie funkcja nowych kart w przeglądarce, to bym skisł podczas krótkiej lektury przed pisaniem tego tekstu. Ale rozumiem, że takie są wymogi serwisu a nie osobiste widzimisię autorów.
Generalnie cymesik - jeden z najciekawszych obecnie polskich komiksów obyczajowych, na którego dalsze odcinki chętnie czekam. Jeżeli komuś marzy się struganie komiksu autobiograficznego, powinien bez wahania sięgnąć po "Czwórkę" jako wzór, bo to świetny przykład, jak można pisać o samym sobie bez żenady. Webkomiks tkliwy ale absolutnie nie ckliwy. Liczę na kolejne sezony oraz na eleganckie i zbiorcze papierowe podsumowanie duetu twórczego Węcławek & Bartosiak.
3 komentarze:
A ja się jakoś nie mogłem zapalić. Może dlatego, że tematyka mi się przejadła tak normalnie, z własnego doświadczenia (zwłaszcza, jak właśnie będę miał powtórkę z rozrywki).
Ja mam inne zdanie (no ale są gusta i guściki). Z ciekawości śledziłam ten komiks i muszę przyznać, że nic wyjątkowego. Tak się składa, że mam trochę koleżanek które są w ciąży, bądź już urodziły. W większości ich historie są o wiele ciekawsze. Według mnie ten komiks pokazuje tylko, że jakiejś tam urodziło się drugie dziecko i tyle, jakoś ciężko było mi się wczuć emocjonalnie w ten komiks. Kreska też mi nie przypadła do gustu, na te cztery ‘stronki’ (które są raz na jakiś czas) można było poświęcić więcej czasu. A jeśli chodzi o narracje i samą jako tak historię, cały czas odnosiłam wrażenie, że główna bohaterka, non stop panikuje z byle powodu.
Tak czy siak, dobrze, że jest taki komiks, bo może przyszłym (bądź teraźniejszym) mamom się spodoba.
Może "Czwórki" nie czyta się z zapartym tchem i nie trzyma tak w krańcowym napięciu, zwłaszcza jak się śledzi profil autorki na fejsie i wie zawczasu, jak to się wszystko skończy
ale jak dla mnie to po prostu sprawnie napisana rzecz.
Też znam przypadki ciąż obfitujących w ciekawsze i zabawniejsze anegdoty, ale nie mam jakichś specjalnych pretensji do autorki, że nie udramatyzowała historii na potrzeby fabuły.
Prześlij komentarz