Magazyn "Karton", zgrabnie przez Łukasza ochrzczony, jako "kwartalnik kultury kartonowej" był dla mnie jedną z najbardziej (jeśli nie najbardziej!) oczekiwanych premier łódzkiego festiwalu AD 2009. Z kilku powodów. Po pierwsze, od dawna, czyli od czasów "Produktu", brakowało mi na rynku periodyku komiksowego z prawdziwego zdarzenia (niestety "Ziniol" nie spełnia moich oczekiwań). Miałem nadzieję, że "Karton" tę lukę wypełni.
Po drugie, dostrzegłem w magazynie potencjał na choć niewielki sukces poza komiksowym grajdołem. Liczyłem, że ktoś zobaczywszy zachęcająco wyglądająca okładkę, po przejrzeniu kilku stron będzie gotów wysupłać te pięć złotych. Może to jest właśnie recepta na sukces? Po trzecie – no cóż, wystarczy spojrzeć na listę płac, aby poznać ostatni z moich powodów. Lachowicz, Kalinowski, Pastuszka, Nowacki, bracia Surmowie, coraz bardziej jaśniejąca gwiazda Sztybora – same uznane firmy, po których można i należy spodziewać się komisów na wysokim poziomie. Moje oczekiwania były dodatkowo podgrzewane przez hype wokół tego tytułu, do którego Kolorowe Zeszyty również przyłożyły rękę. Kończąc ten przydługi wstęp – czy "Karton" przysłowiowo daje radę?
Jeśli chodzi o prezentowane komiksy, to (głównie) "jest nieźle", ale "jak na pierwszy raz" mogło być lepiej. Czterokadrówki KRLa ilustrujące walkę ze zgubnym nałogiem alkoholowym należą właśnie do grupy "jest nieźle". Natomiast otwierająca numer i wracająca po dłuższej nieobecności "Grand Banda" Marka Lachowicza stanowi chyba najjaśniejszy punkt numeru. Tym bardziej boli, że kolejna absurdalna przygoda dwójki poczciwych staruszek, Kazi i Mirki, pozbawiona jest kolorów. O prymat najlepszego komiksu numeru mógłby ubiegać się jeszcze Tomek Pastuszka ze swoimi "Ćmami". Trzeba sporego kunsztu, by z tak wyświechtanego motywu, jak parodia super-bohatera, wycisnąć tak wiele, jak Asu. Tym bardziej dziwi obecność kilku końcowych kadrów, które wydają się zupełnie zbędne. A strony to towar deficytowy w "Kartonie". Pierwszy epizod "Flatties" wspomnianego już Pastuszki i Ewy Juszczyk przynosi na myśl "Atomówki" i stanowi niezłe wprowadzenie serii. Podobnie rzecz ma się w przypadku "Cosmocosmosis" Bartosza Szymkiewicza i Macieja Łazowskiego, którzy sprytnie poradzili sobie mając do dyspozycji zaledwie dwie strony. "168" pod względem graficznym prezentuje się wybornie - Marcin Surma ze swoim "realistic cartoon" stylem pozamiatał. Fabularnie – nieco zamotane. Jak na wstęp do dłuższej historii sprawdza się słabo i tematyką (historia obyczajowa?) nieco odstaje od przyjętej konwencji pisma. Na drugiej stronie okładki autorstwa jego brata, Przemka "Surpiko" Surmy ciężko cokolwiek napisać, napiszę więc – zapowiada się nieźle. Rewelacyjnie prezentuje się natomiast reklamowy szorciak, do którego rękę przyłożył każdy z trzech ojców założycieli. Gościa numeru, czyli Hiszpana Juanele jak dla mnie mogłoby nie być. Największy zgryz mam jednak z "Byle do piątku trzynastego" Bartosza Sztybora i Piotra Nowackiego. Humor, będący parodystycznym ujęciem slapstickowego żartu jest doprawdy uroczy, ale pod względem fabularnym Sztyborak poległ i jako wprowadzenie nowej serii jest dosyć nieskładnie i chaotycznie.
Lektura "Kartonu" pozostawia spory niedosyt. Nie wiem czy dobrym pomysłem jest upchanie na 38 stronach wstępów do historii zaplanowanych na kilka odcinków, które będą ukazywać się w rytmie trzymiesięcznym. A na tym, już niejeden się przejechał. Ja wolałbym zamiast tych wprowadzeń i introdukcji kilka konkretnych i zamkniętych szortów. Podsumowując ogólny poziom pierwszego numeru – jest nieźle. Muszę jednak napisać, że nieco się zawiodłem, bo moje oczekiwania nie miały zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Zamiast rasowego periodyku komiksowego, który ma koncept na trafienie do szerszego audytorium, dostałem coś na kształt "Jeju Bis". Zin, a nie magazyn, tyle że za piątkę i w nieco wyższym nakładzie (500 egzemplarzy). W ten sposób "Karton" będzie kolejnym tytułem, który zginie w konwentowej nawałnicy zakupów i innych zinów.
Po drugie, dostrzegłem w magazynie potencjał na choć niewielki sukces poza komiksowym grajdołem. Liczyłem, że ktoś zobaczywszy zachęcająco wyglądająca okładkę, po przejrzeniu kilku stron będzie gotów wysupłać te pięć złotych. Może to jest właśnie recepta na sukces? Po trzecie – no cóż, wystarczy spojrzeć na listę płac, aby poznać ostatni z moich powodów. Lachowicz, Kalinowski, Pastuszka, Nowacki, bracia Surmowie, coraz bardziej jaśniejąca gwiazda Sztybora – same uznane firmy, po których można i należy spodziewać się komisów na wysokim poziomie. Moje oczekiwania były dodatkowo podgrzewane przez hype wokół tego tytułu, do którego Kolorowe Zeszyty również przyłożyły rękę. Kończąc ten przydługi wstęp – czy "Karton" przysłowiowo daje radę?
Jeśli chodzi o prezentowane komiksy, to (głównie) "jest nieźle", ale "jak na pierwszy raz" mogło być lepiej. Czterokadrówki KRLa ilustrujące walkę ze zgubnym nałogiem alkoholowym należą właśnie do grupy "jest nieźle". Natomiast otwierająca numer i wracająca po dłuższej nieobecności "Grand Banda" Marka Lachowicza stanowi chyba najjaśniejszy punkt numeru. Tym bardziej boli, że kolejna absurdalna przygoda dwójki poczciwych staruszek, Kazi i Mirki, pozbawiona jest kolorów. O prymat najlepszego komiksu numeru mógłby ubiegać się jeszcze Tomek Pastuszka ze swoimi "Ćmami". Trzeba sporego kunsztu, by z tak wyświechtanego motywu, jak parodia super-bohatera, wycisnąć tak wiele, jak Asu. Tym bardziej dziwi obecność kilku końcowych kadrów, które wydają się zupełnie zbędne. A strony to towar deficytowy w "Kartonie". Pierwszy epizod "Flatties" wspomnianego już Pastuszki i Ewy Juszczyk przynosi na myśl "Atomówki" i stanowi niezłe wprowadzenie serii. Podobnie rzecz ma się w przypadku "Cosmocosmosis" Bartosza Szymkiewicza i Macieja Łazowskiego, którzy sprytnie poradzili sobie mając do dyspozycji zaledwie dwie strony. "168" pod względem graficznym prezentuje się wybornie - Marcin Surma ze swoim "realistic cartoon" stylem pozamiatał. Fabularnie – nieco zamotane. Jak na wstęp do dłuższej historii sprawdza się słabo i tematyką (historia obyczajowa?) nieco odstaje od przyjętej konwencji pisma. Na drugiej stronie okładki autorstwa jego brata, Przemka "Surpiko" Surmy ciężko cokolwiek napisać, napiszę więc – zapowiada się nieźle. Rewelacyjnie prezentuje się natomiast reklamowy szorciak, do którego rękę przyłożył każdy z trzech ojców założycieli. Gościa numeru, czyli Hiszpana Juanele jak dla mnie mogłoby nie być. Największy zgryz mam jednak z "Byle do piątku trzynastego" Bartosza Sztybora i Piotra Nowackiego. Humor, będący parodystycznym ujęciem slapstickowego żartu jest doprawdy uroczy, ale pod względem fabularnym Sztyborak poległ i jako wprowadzenie nowej serii jest dosyć nieskładnie i chaotycznie.
Lektura "Kartonu" pozostawia spory niedosyt. Nie wiem czy dobrym pomysłem jest upchanie na 38 stronach wstępów do historii zaplanowanych na kilka odcinków, które będą ukazywać się w rytmie trzymiesięcznym. A na tym, już niejeden się przejechał. Ja wolałbym zamiast tych wprowadzeń i introdukcji kilka konkretnych i zamkniętych szortów. Podsumowując ogólny poziom pierwszego numeru – jest nieźle. Muszę jednak napisać, że nieco się zawiodłem, bo moje oczekiwania nie miały zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Zamiast rasowego periodyku komiksowego, który ma koncept na trafienie do szerszego audytorium, dostałem coś na kształt "Jeju Bis". Zin, a nie magazyn, tyle że za piątkę i w nieco wyższym nakładzie (500 egzemplarzy). W ten sposób "Karton" będzie kolejnym tytułem, który zginie w konwentowej nawałnicy zakupów i innych zinów.
11 komentarzy:
Dosyć dyplomatycznie ujęte :)
Moim zdaniem "Karton" póki co to straszna cienizna (oprócz pasków KRLa). Chciałbym wierzyć, że to z powodu małej ilości stron przeznaczonych na każdy z komiksów i w następnym numerze będzie lepiej. No, ale 5 zł to mniej niż big mac, to plus.
Czy ja wiem? Karton nie jest zły, to po prostu niezły zin, nie cienizna. Spodziewałem się czegoś większego...
ech, ja się bardzo zawiodłem. "Byle do piątku trzynastego" podobał mi się najbardziej (serio!), prawie na równi z KaeReLem. A reszta... jako jednostkowe rzeczy- słabo. Jako fragment jakiejś serii, może...- i z tego powodu tylko wydaje mi się, że nie będą do odstrzału, tzn. kiedy poznamy ciąg dalszy. Drugi numer i tak kupię, problem w tym, że zapewne przyjdzie na niego poczekać. Ale obracanie się w publikacjach na polskim rynku nauczyło już chyba WSZYSTKICH cierpliwości.
Jaka wyjątkowa zgodność w recenzjach "Kartonu". Nieczęsto się zdarza ;).
No totalna zgodność jest;) Kupiłem i niestety się zawiodłem. Światełko w tunelu widzę, wierzę, że serie się rozwiną, bo w tym momencie, najjaśniejszymi punktami "Kartonu" (oprócz ceny) są paski KRL'a, reklama i fantastyczny (jak zwykle) rysunek Oleksickiego.
Numer 2 oczywiście również kupię, ale będzie to w ramach niejako kredytu zaufania, którym obdarzam twórców pisma.
Kolejny, co wiesza psy na Bartku Sztyborze. Pokaż swoje komiksy jak lepiej robisz, a wtedy pogadamy.
Hahahaha, dobra próba, Macieju.
Eeee, to nie byłem ja.
Nie pisuję jako anonim.
O, fajny paseczek wyszedł z chłopaków z "Oby do..." :)
W imieniu redakcji dziękuję za recenzję.
Oczywiście z "Byle do..." :) Strasznie trudny ten tytuł Bartek wymyślił.
To ja już sam nie wiem, czy jestem w klice Sztybora, czy raczej po tej drugiej stronie barykady :/
Prześlij komentarz