
Niestety, nawet nie spodziewając się estetycznych uniesień i intelektualnej przygody nie mogę napisać, że manga autorstwa Buronsona (znanego polskiemu czytelnikowi ze skryptu do bardzo dobrej serii „Heat”) i rysownika Kentaro Miury jest pracą choćby niezłą. Bo okazała się niemożebnie i żenująco słaba. Już krótki opis karykaturalnej fabuły zapowiada się cokolwiek niepokojąco. Oto młody historyk i znakomity kendoka wciągnięty przez wir czasu zostaje przeniesiony do epoki podbojów Czyngis Chana. Przybysz z XX wieku całkiem sprawnie radzi sobie w XIII i jako jeden z generałów mongolskiego zdobywcy pomaga mu w budowaniu jego przyszłego imperium. Sytuacja nieco komplikuje się, gdy na scenie za sprawą tego samego portalu pojawia się żona naszego bohatera. Brzmi nieco groteskowo? Uwierzcie mi, że im dalej w las tym i straszniej, i śmieszniej. Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły dodam jeszcze, że w komiksie swoją rolę do odegrania ma dywizja czołgów i genialny kilkulatek z Japonii, który okaże się mongolskim zbawcą...


Przyznam się, że nie spodziewałem się po Hanami, że zaliczy tak spektakularną klęskę. Do tej pory komiksy ze stajni Radosława Bolałka prezentowały się dobrze lub bardzo dobrze i właściwie na żadnym z nich się nie zawiodłem. „Król Wilków”, który jak mniemam miał być pozycją nieco bardziej rozrywkową w ofercie wydawnictwa, psuje tą świetną serię i, co gorsza, nie jest odosobnionym przypadkiem. Obyczajowe „Ristorante Paradiso” Natsume Ono z pakietu czerwcowego zaprezentowało się równie fatalnie. A w zapowiedziach Hanami można znaleźć kolejny komiks autorstwa tandemu Buronson-Miura i „Japan”, bo o nim mowa, zapowiada się równie słabo, co „Król...”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz