piątek, 25 kwietnia 2008

# 27 - Objawienia

Z Humberto Ramosem spotkałem się po raz pierwszy przy okazji historii 'Return Of The Goblin" z serii Peter Parker: Spider-Man. I co by nie mówić w tym cartoonowym stylu zakochałem się od pierwszego wejrzenia i widząc nazwisko 'Ramos' przy jakimś komiksie serce biło mi mocniej a ręka sama sięgała do portfela. A że styl fajny, to pojawili się i naśladowcy (tak mi się przynajmniej wydaje że Ramos był jakby prekursorem..) jak np. Francisco Herrera czy Skottie Young.

Po swoim udziale w przygodach Parkera (['] Dobry Komiks [']), Ramos wraca do nas z 'Objawieniami' (dzięki Mucha Comics).

(prawie jak Mulder i Scully)

Sześcioczęsciowa historia opowiada o detektywie Charliem Northernie - cynicznym brytolu z niewyparzoną gębą, który na prośbę kolegi z dawnych lat, wyrusza w podróż do Watykanu, aby wyjaśnić tajemniczą śmierć następcy papieża. Akcja dzieje się na przestrzeni 10-ciu dni podczas których stykamy się z niesympatycznymi zakonnikami, Wielką Tajemnicą, sporą ilością krwi, dużymi 'balonami' (jak to u Ramosa) i dziesiątkami papierosów. Jak widać jest całkiem nieźle.

Za scenariusz odpowiada Paul Jenkins, czyli człowiek który na rzeczy się raczej zna (Incredible Hulk, Hellblazer, Wolverine: The End i jeszcze dużo dużo więcej). Historia nie jest fajerwerkiem, ale daje radę. Czyta się to lekko, przyjemnie i jest się ciekawym co dalej i jak to w końcu rozwiążą. Dialogi natomiast są już powyżej średniej - parę razy podczas lektury można się uśmiechnąć.

Parę rzeczy jednak mi 'zgrzytało’, jak np. ostatnie parę stron, jakby na siłę mające zszokować kto za tym wszystkim stał oraz tragiczne wydarzenie z dzieciństwa głównego bohatera stawiające go na równi, jak nie wyżej, z Brucem Waynem (mogą sobie chłopaki przybić po piątce). Bogu dziękować, że obyło się bez sceny z rozerwanym sznurem pereł..

Ramos natomiast spisał się bez zarzutów i pokazał swoje nieco inne oblicze od tego co pokazuje przy okazji przygód trykociarzy. Cały etap powstawania grafiki, odbywa się z pominięciem fazy tuszowania i konturowania, a kolory nakładane są bezpośrednio na szkic, co sprawia, że mamy do czynienia z rzeczą bardziej 'malarską'. A tak poza tym to stary dobry Humberto – duże oczy, duże cycki, zło jest złem, a jak pada to mamy opady stulecia.
Moim skromnym zdaniem klasa światowa.

Na osobny akapit zasługuje kwestia wydania - całość zebrana jest w jednym tomie (jeśli wyszłoby to spod skrzydeł Manzoku, pewnie byłyby 2), wraz ze wstępem Boba Harrisa i 9-cioma stronami szkiców Ramosa na końcu. Co równie ważne i nie tak powszechnie praktykowane, każda część historii poprzedzona jest okładką, która była w wydaniu zeszytowym. Natomiast nasze polskie wydanie, posiada oprawę ze skrzydełkami i mały bajer w postaci lakierowanych elementów na froncie. Można fajnie wydać? Można. Cena to 45zl, czyli nie aż tak źle. Chociaż mało to to też nie jest.

Komiks kwietnia jak mniemam.

*pow*

Brak komentarzy: